Dziś w galerii handlowej porwano dziecko Mojej Przyjaciółki Patrycji prosimy o pomoc w odnalezieniu sprawców. Kamera zarejstrowała całe zajście i twarz osoby która jest podejrzana czym więcej osób udostępnij ten artykuł tym większa szansa że ktoś go rozpozna dlatego prosimy dosłownie każdego o obejrzenie filmu i o udostępnienie i przekazanie znajomym W Razie jakich kolwiek informacij proszę pisać lub dzwonić do odpowiedznich służb - wiadomość takiej treści (pisownia oryginalna) pojawiła się w środę po południu na Facebooku.

Wiadomość szybko zaczęła być powielana przez licznych użytkowników serwisu społecznościowego. Znaleźliśmy ją także w kilku zamkniętych grupach facebookowych.
Policja uspokaja - takie zdarzenie nie miało miejsca. W Warszawie nie doszło w czwartek do podobnej sytuacji. Policja nie udostępniała też żadnego nagrania dotyczącego porwania.
- Nie odebraliśmy dzisiaj żadnego podobnego zgłoszenia - informuje asp. sztab. Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji. - Powinniśmy zwracać uwagę na informacje powielane przez media, szczególnie dotyczące niepokojących zdarzeń. To bywają fejki - dodaje.
Tak właśnie jest w tym przypadku.
Zmyślony artykuł, fałszywa strona Faktu
Link załączony do wpisu na Facebooku odsyła do strony, która wygląda jak portal redakcji Fakt. Zgadza się logotyp, podobna jest szata graficzna i kolorystyka, takie same są nazwy podstron. Uwagę zwraca jednak zupełnie inny adres. Strona internetowa prawdziwej redakcji Faktu znajduje się pod adresem www.fakt.pl oraz fakt24.pl. Fałszywa strona osadzona została pod adresem fakty24.ct8.pl.

W tekście zamieszczonym pod tytułem "Porwanie dziecka w centrum handlowym. [WIDEO]", opublikowanym z datą "4 kwietnia, 16:30", można przeczytać (pisownia oryginalna), że "9-latka odwiedziła z rodzicami i bratem galerie handlową. Zaraz po tym znikneła, wszystko nagrała kamera. Policjanci wciąż nie wiedzą kto ją porwał , 9-letnią Natalie S. Dziewczyna została uprowadzona dnia 2019-04-04 o godzinie 16 w Warszawskiej Galerii Handlowej: "Złote Tarasy". Siedziała z bratem w przejściu na pierwszym piętrze, zaraz po tym zniknęła bez śladu. Na prośbę policji i rodziców udostępniamy nagranie z porwania w celu proszenia o pomoc was w rozpoznaniu sprawcy".
Już tylko w tym jednym fragmencie uwagę zwracają m.in. błędy ortograficzne, dziwna konstrukcja zdań ("policjanci wciąż nie wiedzą kto ją porwał , 9-letnią Natalie S."), czy błędna nazwa "Warszawska Galeria Handlowa: "Złote Tarasy". Kompleks handlowy nazywa się po prostu "Złote Tarasy".
W dalszej części tekstu podano szczegóły rzekomego porwania oraz dodano informacje o wyglądzie dziecka. "Chcemy skorzystać z siły mediów społecznościowych i dotrzeć do jak największej liczby osób. Z informacji przekazanych przez mundurowych wynika, że Natalia S. miała słabo widoczną bliznę na podbródku (ok. 0,5 cm długości) oraz znamię w okolicy lewej łopatki (dł. ok. 3 cm)." - pisze autor tekstu (pisownia oryginalna).
Nieistniejące wideo
Poniżej tekstu znajdować się ma wideo, o którym można przeczytać w mediach społecznościowych i w tytule "artykułu". "Monitoring zarejestrował całe zajście. Prosimy o pomoc w odnalezieniu sprawcy!", można przeczytać nad rzekomym nagraniem.
Po kliknięciu w nie wyświetla się komunikat "Ze względu na drastyczność materiał dostępny dla osób powyżej 18 roku życia. Zweryfikuj swój wiek przez facebooka". Sprawdziliśmy - po zalogowaniu się, strona nadal nie wyświetla materiału wideo, a jedynie przekierowuje do strony Fundacji Itaka, pomagającej w poszukiwaniach osób zaginionych. Nie znajdujemy na niej żadnych informacji o porwaniu dziecka w Warszawie. Można przypuszczać, że logowanie do Facebooka może być wykorzystywane do wyłudzania danych.
- Nie jest to powiązane z Itaką. Ktoś użył naszej strony jako landing page’a (strony docelowej - red.) - mówi Izabela Jezierska-Świergiel z Fundacji Itaka. - Na pewno nie zgodziliśmy się na to ani nie bierzemy w tym udziału. Na niemal sto procent jestem przekonana, że to absolutny fejk. Jestem zaskoczona, że ta strona kieruje do naszej strony - dodaje.
Miniaturka wideo we wpisie na Facebooku jest inna niż ta w tekście. Żadna z nich nie dotyczy jakiegokolwiek porwania w Warszawie. Ta zamieszczona na stronie rzekomego Faktu pochodzi wprawdzie z nagrania z kamer monitoringu w galerii handlowej, ale w Tarasach Zamkowych w Lublinie. Jest to stopklatka z wideo, na którym w 2018 r. zarejestrowano sprawcę kradzieży. Mężczyzna w jednym z butików włamał się do szafki, w której przechowywane były pieniądze. O sprawie pisały lokalne media, a zdjęcia z monitoringu udostępniała lubelska policja.

Natomiast zdjęcie zamieszczone w miniaturce wpisu na Facebooku odnaleźliśmy na licznych stronach internetowych w materiałach z maja 2018 r., dotyczących porwania żony tanzańskiego biznesmena na lotnisku w Bangkoku. Cała sytuacja została zarejestrowana przez kamery przemysłowe i to z nich wzięto stopklatkę ilustrującą rzekome porwanie dziecka w Warszawie.
Bardzo dobra, ale nie idealna podróbka
Udająca portal Faktu strona zrobiona jest w sposób, który na pierwszy rzut oka - jeśli nie zauważymy innego, dziwnego adresu url - może wprowadzić w błąd. Zwłaszcza, że kliknięcie w jakikolwiek odnośnik na niej, w tym także w logotyp redakcji, przenosi do prawdziwej strony redakcji Fakt. Zastosowano tu podobny mechanizm jak w przypadku przekierowań na stronę Itaki.
Tekst, którego użyto w artykule o rzekomym porwaniu 4 kwietnia, znajdujemy także w publikacji na innej stronie, ale z 27 stycznia tego roku. Jej wersja zachowała się w narzędziu Wayback Machine. Tekst różni się jedynie szczegółami - np. rzekomą godziną i dniem porwania dziecka. Odnajdujemy identyczną notkę także na stronie z 27 marca, również udającą stronę redakcji Fakt, ale znajdującą się jeszcze pod innym adresem.
Potwierdziliśmy w redakcji Faktu, że strona z fałszywymi informacjami o porwaniu nie ma z nią nic wspólnego.
Część osób komentujących artykuł o rzekomym porwaniu, pisze w sposób, który sugeruje, że widziały nagranie.

W naszej ocenie i te komentarze mogą być fałszywe. Jak sprawdziliśmy, jedna z osób, która jest autorem takich wpisów, na swoim profilu na Facebooku dwukrotnie zamieściła, zaledwie w odstępie kilku dni, taką samą informację o porwaniu.

Porwanie dziecka uruchomiłoby "Child Alert"
- Nie wiem w jakim celu ktoś pokątnie rozsiewa tego typu informacje - komentuje asp. sztab. Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji. - Jeżeli dochodzi do podobnego zdarzenia wszczynany jest "Child Alert"- dodaje i podkreśla, że w takiej sytuacji media szeroko o tym informują. Funkcjonariusz przypomina także, że warto weryfikować takie informacje w oficjalnych źródłach, np. na stronie internetowej policji.

Procedurę Child Alert uruchomiono na początku marca, w związku z porwaniem trzyletniej Amelki i jej matki w Białymstoku. Według świadków dziewczynka i jej mama zostały siłą wciągnięte do samochodu przez dwóch mężczyzn. Zostały odnalezione po ponad dobie poszukiwań.
"Z przyjemnością informujemy, że uprowadzone w dniu wczorajszym Amelia i jej mama Natalia zostały dzisiaj odnalezione" - napisano na stronie internetowej Child Alert. "Bardzo dziękujemy wszystkim zaangażowanym w publikację komunikatu Child Alert" - podkreślono. Zaznaczono jednocześnie, że w trakcie poszukiwań odebrano dziesiątki telefonów i wiadomości elektronicznych ze wskazówkami dotyczącymi zaginionych.
"Niestety nie mogliśmy na wszystkie odpowiedzieć, niemniej każda informacja była przedmiotem wnikliwej weryfikacji. Również bardzo dziękujemy za zaangażowanie i pomoc" – zaznaczono.
Jak podkreślał prokurator Paweł Sawoń, Child Alert zadziałał. Mieszkanka okolic Ostrołęki zauważyła samochód, którym poruszał się poszukiwany mężczyzna z żoną i córką, po czym zawiadomiła policję. Doszło do zatrzymania, natomiast wspólnik został zatrzymany w innym miejscu, "na granicy województw podlaskiego i mazowieckiego".
Na uruchomienie procedury zwraca uwagę także Izabela Jezierska-Świergiel z Fundacji Itaka. - W przypadku porwania dziecka w centrum handlowym zostałby uruchomiony Child Alert, policja by o tym wiedziała - podkreśla i dodaje, że podobne informacje pojawiają się co jakiś czas. - Należy uważać na takie informacje, sprawdzać komentarze, bo często w nich internauci weryfikują doniesienia i piszą czy są prawdziwe, czy nieprawdziwe - radzi przedstawicielka fundacji.
Do sprawy będziemy jeszcze wracać w artykułach Konkret24.