Kampania pełna szyfrowanych kłamstw


Wybory prezydenckie w Brazylii mogą okazać się przełomowe nie tylko dla tego kraju, ale także dla całego świata. Jeśli sondaże się potwierdzą, głosowanie wygra kandydat skrajnej prawicy Jair Bolsonaro, przez przeciwników oskarżany o rasizm, seksizm i homofobię. Czy wygra, bo opanował media społecznościowe i o głosy walczył tzw. fake newsami i dezinformacją?

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

Wynik Jaira Bolsonaro z Partii Socjalliberalnej w pierwszej turze zaskoczył nawet twórców przedwyborczych sondaży. Kandydat skrajnej prawicy uzyskał 46,7 proc. głosów i do drugiej tury trafił wraz z Fernando Haddadem – byłym burmistrzem Sao Paulo z lewicowej Partii Pracujących (PT), który zdobył poparcie 28,5 proc. wyborców.

Większość Brazylijczyków na WhatsAppie

Nazajutrz po ogłoszeniu wyników Bolsonaro zapytany o taktykę przed drugą turą oświadczył, że „nie zostanie kandydatem pokoju i miłości”. Oznaczało to, że nie zamierza zmienić swojej dotychczasowej ostrej narracji. Wiadomo było także, że nie zmieni swojej taktyki: kampanii opartej na dezinformacji w mediach społecznościowych, przede wszystkim na komunikatorze WhatsApp.

WhatsApp to należąca do Facebooka aplikacja służąca jako komunikator internetowy, z której co miesiąc korzysta już ponad 1,5 mld ludzi na świecie. Dla 120 mln użytkowników (ok. 57 proc. mieszkańców) w Brazylii jest to podstawowe narzędzie nie tylko do kontaktowania się z rodziną, ale także do prowadzenia biznesów. W ciągu ostatnich lat WhatsApp zyskał jednak jeszcze jedną funkcję – źródła informacji politycznych. Tegoroczne przedwyborcze badania pokazały, że 66 proc. wyborców w Brazylii korzysta z aplikacji. Według badania Datafolha, z komunikatora do pozyskiwania informacji o polityce i wyborach przede wszystkim korzystają wyborcy Bolsonaro (57%). Chętnie też informacjami takimi w aplikacji się dzielą. Kandydaci nie tylko świetnie o tym wiedzieli, ale i potrafili wykorzystać.

Bolsonaro w natarciu

Dla Bolsonaro zwrócenie się w stronę mediów społecznościowych było naturalne z dwóch powodów. Pierwszy z nich związany jest z zamachem, którego prawicowy kandydat padł ofiarą w trakcie swojego wiecu na początku września. Niezrównoważony psychicznie mężczyzna pchnął go wtedy nożem, w wyniku czego Bolsonaro trafił do szpitala. Po dramatycznej akcji ratującej mu życie zakomunikował, że nie da rady prowadzić regularnej kampanii i spotykać się z wyborcami. Po drugie, media społecznościowe były mu potrzebne ze względu na nikłe szanse przebicia się ze swoim przekazem w tradycyjnych mediach, głównie telewizji.

Prawicowy kandydat, który z uznaniem wypowiadał się o czasach rządów dyktatury wojskowej w Brazylii w latach 1964-1985, postanowił jednak w Internecie nie tylko mówić dobrze o sobie, ale przed wszystkim źle o innych, skupiając się głównie na swoim kontrkandydacie. Zarzuty, jakie mu stawiał, w dużej mierze były nieprawdziwe. Nie przeszkadzało mu także masowe produkowanie i rozpowszechnianie przez zwolenników nieprawdziwych informacji o Fernando Haddadzie.

Erotyczne gadżety i "fake news"

Najpopularniejszym motywem było przedstawianie Haddada i jego Partii Pracujących jako komunistów. Ostrzeżenia, że w przypadku wybrania go na prezydenta Brazylia stanie się drugą Kubą, opatrzone odpowiednio spreparowanymi fotografiami, najpierw trafiały do małych grup na WhatsAppie zajmujących się polityką, a stamtąd rozpoczynały swoją podróż po brazylijskim Internecie.

Zupełnie zmyśloną historią, mającą na celu uderzenie w Haddada, okazała się też sprawa z „mamadeiras eróticas” (erotycznymi butelkami dla niemowląt). Była to podawana w serwisie WhatsApp informacja mówiąca, że rywal Bolsonero, jeszcze jako burmistrz Sao Paulo, zaopatrywał szkoły w butelki z zakończeniami w kształcie penisów w ramach rzekomej walki z homofobią. – To właśnie Partia Pracujących i Haddad propagują wśród naszych dzieci – słychać w filmiku przedstawiającym „gadżet”. - Musicie głosować na Bolsonaro – można było także w nim usłyszeć. Szybko potwierdzono, że materiał to "fake news".

Jeszcze innym przykładem manipulowania materiałami związanymi z Haddadem było wideo, na którym widać, jak polityk wysiada z żółtego Ferrari podczas wizytacji toru F1 w Sao Paulo. W rozsyłanej przez zwolenników Bolsonaro wersji sugerowano, że jest to samochód należący do burmistrza, co miało wskazywać na jego nagromadzoną fortunę. "Kandydat ubogich, był wczoraj na lotnisku Congonhas w SP, w Ferrari wartości 1.800.000 R$ (real brazylijski - red.)" pisał jeden z internautów na Twitterze.

W rzeczywistości dostał on tylko szansę przejażdżki luksusowym autem. – W ogóle nie mam samochodu. Poruszam się metrem, autobusem, rowerem albo zamawiam Ubera – bronił się w wywiadzie dla telewizji SBT Haddad.

Tylko 8 proc. wiarygodnych zdjęć

Tematowi przedwyborczych fake news i dezinformacji poświęcone było badanie wykonane na potrzeby dziennika „New York Times” przez naukowców z uniwersytetów w Belo Horizonte i Sao Paulo oraz platformę fact-checkingową „Agencia Lupa”. Autorzy przeanalizowali 50 grafik i zdjęć związanych z brazylijską polityką, które w ostatnim czasie zyskały największą popularność w 347 grupach na WhatsAppie. Wyniki ukazały smutną prawdę: 56 proc. zdjęć wprowadzało w błąd. Za „wiarygodne” uznano tylko 8 proc. fotografii. „Problem z fałszywymi wiadomościami w Brazylii wykracza poza ideologiczne podziały”, podsumowali autorzy raportu.

W artykule napisanym przez nich dla „The New York Times” zaznaczono również, że rozsyłanie nieprawdziwych informacji nie jest domeną wyłącznie Bolsonaro. Jego kontrkandydat także walczy o wyborców takimi metodami, mimo że dopuszcza się tego na zdecydowanie mniejszą skalę. Największym echem odbiło się zdjęcie uśmiechniętego Bolsonaro opuszczającego szpital, które posłużyło zwolennikom Haddada do ogłoszenia, że zamach nożownika z początku września był zaplanowany i ustawiony. Nie trzeba było czekać długo, aby wyszło na jaw, że fotografia została wykonana przed atakiem.

Trudna, nierówna walka

Powody takiej skuteczności kampanii rozsyłania nieprawdziwych informacji za pomocą komunikatora nie są trudne do wyjaśnienia. Wszystkie wiadomości przesyłane w aplikacji są szyfrowane, co oznacza, że osoby „z zewnątrz” nie mogą dotrzeć do ich zawartości. Jednocześnie zgodnie z zasadami działania aplikacji każdy użytkownik może za jednym razem wysłać wiadomość do grupy maksymalnie do 256 osób. Taką wymianę materiałów i dyskusje jest dużo trudniej monitorować niż np. dyskusje na Facebooku.

Kiedy materiały zaczynają krążyć wśród kolejnych zamkniętych grup, szybko przestaje być możliwe ustalenie, kto był pierwszym nadawcą wiadomości czy jakie jest źródło przesyłanych zdjęć czy filmów. Z tych powodów problemy z weryfikowaniem informacji na WhatsAppie mają nie tylko sami użytkownicy, ale nawet instytucje zajmujące się weryfikacją informacji (tzw. fact-checkingiem). Nierzadko działający także na zlecenie polityków twórcy utrudniają takie zadania jeszcze bardziej. Umieszczając swój przekaz na grafikach i memach, czynią je tym samym zdecydowanie trudniejszymi do weryfikacji za pomocą powszechnie używanych narzędzi, niż w przypadku zwykłego tekstu.

Mimo tych trudności twórcy badania dotyczącego zmanipulowanych fotografii przekazali właścicielom WhatsAppa (Facebook) swoje pomysły na temat zmniejszenia wpływu aplikacji na wynik wyborów. Ich najważniejszym postulatem jest zmniejszenie liczby możliwych „podań dalej” danej wiadomości. Aktualnie w Brazylii wynosi ona 20, ale badacze powołali się na przykład Indii, gdzie po aferze wokół „prowokowanych przez Whatsapp linczów” została zmniejszona do 5. Do tego badacze apelowali, żeby znacznie zredukować możliwość wysyłania jednej wiadomości jednocześnie do 256 osób. „To oznacza, że małe, skoordynowane grupy mogą łatwo prowadzić kampanię dezinformacyjną na wielką skalę”, napisali w uzasadnieniu brazylijscy uczeni.

Swoją własną walkę z oszczerczą kampanią podjął także sztab Haddada. „Mamy tutaj do czynienia z próbą popełnienia oszustwa wyborczego. Mam informację o 156 przedsiębiorcach zamieszanych w to. (...) Zostawił ślad, którym podążamy”, napisał dwa tygodnie temu na Twitterze kandydat Partii Pracujących.

Była to reakcja na doniesienia poważnego brazylijskiego dziennika „Folha de Sau Paulo”, który poinformował, że Bolsonaro uzyskał pieniądze na finansowanie swoich działań na WhatsAppie od brazylijskich biznesmenów. W artykule podano, że przewidywana kwota – 12 mln realów brazylijskich (ok. 3,26 mln dolarów amerykańskich) – została w całości przeznaczona na „kampanię przeciwko Partii Pracujących”.

Tropikalny Trump

Jair Bolsonaro, który w ostatnim przedwyborczym sondażu otrzymał 47 proc. głosów, to kapitan rezerwy i nauczyciel WF. Przez długi czas zasiadał w brazylijskim parlamencie, gdzie zwykle pozostawał w cieniu. W bardzo ciężkim dla Brazylii czasie, kiedy kraj nęka kryzys gospodarczy, jego kontrowersyjne obietnice zyskały popularność w społeczeństwie. Zapowiedział między innymi, że zredukuje liczbę ministrów z obecnych 30 do 15 i mianuje na stanowiska szefów resortów co najmniej pięciu wojskowych, wyeliminuje ze szkół "ideologię", czyli przedstawienie młodzieży "prawdziwego obrazu" rządów junty wojskowej w Brazylii, czy wprowadzi w kraju powszechny dostęp do broni.

Przeciwnicy zarzucają mu seksizm, poglądy rasistowskie i homofobię. Brytyjski dziennik „The Guardian” w swojej sylwetce Bolsonaro przypomniał, że w przeszłości mówił między innymi: „nie zamierzam cię zgwałcić, bo jesteś bardzo brzydka” do Marii do Rosario z Kongresu Narodowego, a o Afroamerykanach: „nie sądzę, że są nawet dobrzy do prokreacji” oraz że wolałby, żeby jego syn zginął w wypadku niż „pokazywał się na randce z innym chłopakiem”.

Wynik wyborów poznamy w nocy z niedzieli na poniedziałek. „Tropikalny Trump”, jak zaczęto mówić o Bolsonaro, zamieścił w sobotę na Twitterze wpis: „Jeśli jest to wolą Bożą, jutro będzie dniem naszej nowej niepodległości”.

Aktualizacja, 29.10.2018

Nad ranem czasu polskiego Najwyższy Trybunał Wyborczy Brazylii poinformował, że przeliczono już głosy z prawie 100 proc. komisji wyborczych. Jair Bolsonaro zdobył 55,2 proc. głosów i został nowym prezydentem kraju. Jego rywala - Fernando Haddada - poparło 44,8 proc. głosujących. Kandydat skrajnej prawicy obejmie urząd w styczniu. - Odwrócimy losy naszego kraju - skomentował swoje zwycięstwo Bolsonaro.

Nowo wybranemu prezydentowi pogratulował już między innym prezydent USA. - Prezydent Trump zadzwonił dzisiaj wieczorem [w niedzielę - przyp. red.] do prezydenta elekta Brazylii Jaira Bolsonaro, żeby mu pogratulować, a także żeby pogratulować Brazylijczykom - oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders. Trump i Bolsonaro zgodzili się "pracować ramię w ramię, aby poprawić życie ludzi w Stanach Zjednoczonych i Brazylii, a także jako przywódcy regionalni obu Ameryk" - dodała rzeczniczka.

Lokale wyborcze zamknięto o godzinie 22, a oficjalne dane Najwyższy Trybunał Wyborczy podał już około godziny 1 w nocy. Wszystko dzięki brazylijskiemu systemowi liczenia głosów, który opiera się na maszynach wyborczych. Wyborcy, aby oddać głos, muszą jedynie wpisać w urządzeniu numer swojego kandydata, a po zakończeniu wyborów komisja drukuje gotowy raport o wynikach.

Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; New York Times; zdjęcie tytułowe: Marcelo Sayao | PAP/EPA

Pozostałe wiadomości

Po głośnej imprezie w hotelu poselskim Łukasz Mejza tłumaczył z mównicy sejmowej, że w nocy bronił "tradycji polegających na wspólnym, chóralnym śpiewaniu". A w rozmowie z TVN24 tłumaczył się całodniową pracą w sejmowych komisjach i na posiedzeniach. Sprawdziliśmy więc aktywność parlamentarną tego posła PiS. Nie jest to długa analiza.

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości forsują w mediach przekaz, że wraz z powrotem Donalda Tuska na fotel premiera źle się dzieje na ryku pracy. Mateusz Morawiecki jako "dowód" pokazuje mapę z firmami, które zapowiedziały zwolnienia grupowe. Jak sprawdziliśmy, takich zwolnień nie jest więcej, niż było za zarządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci tłumaczą, czego są skutkiem.

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Ukraińcy mają większe prawa w Polsce niż Polacy" - stwierdził jeden z internautów, który rozsyłał przekaz o przyjęciu przez Senat uchwały "o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi". Posty te zawierają szereg nieprawdziwych informacji.

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

"Coś się szykuje" - przekazują zaniepokojeni internauci, rozsyłając zdjęcie zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie samochodu jako świadczenia na rzecz jednostki wojskowej. Uspokajamy: dokument wygląda groźnie, lecz nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym.

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Źródło:
Konkret24

Po pogrzebie Damiana Sobola, wolontariusza, który zginął w izraelskim ostrzale w Strefie Gazy, internauci zaczęli dopytywać, co wokół jego trumny robiły swastyki i czy były prawdziwe. Sprawdziliśmy.

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Tysiące wyświetleń w mediach społecznościowych ma fotografia dwóch mężczyzn jedzących coś na ulicy przed barem. Jeden to prezydencki doradca Marcin Mastalerek, drugi stoi bokiem, twarzy nie widać. Internauci informują, że to prezydent Duda, który podczas pobytu w Nowym Jorku poszedł ze swoim doradcą na pizzę do baru. Czy na pewno?

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

Według krążącego w sieci przekazu po zmianie prawa Ukraińcom łatwiej będzie uzyskać u nas kartę pobytu na trzy lata. A to spowoduje, że "do Polski będą ściągać jeszcze większe ilości Ukraińców". Przekaz ten jest manipulacją - w rzeczywistości planowane zmiany mają uniemożliwić to, by wszyscy Ukraińcy mogli uzyskiwać karty pobytu i pozostawać u nas trzy lata.

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

Źródło:
Konkret24

Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

Źródło:
Konkret24

Czy Amerykański Czerwony Krzyż nie przyjmuje krwi od osób zaszczepionych przeciw COVID-19? Taką teorię, na podstawie pytań z formularza tej organizacji, wysnuli polscy internauci. Kwestionariusz jest prawdziwy, teoria już nie.

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Źródło:
Konkret24

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Sceptycy pandemii COVID-19 i przeciwnicy wprowadzonych wtedy obostrzeń szerzą ostatnio narrację, jakoby "niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii". Wiele wpisów z taką informacją krąży po Facebooku i w serwisie X. Nie jest to jednak prawda.

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawiły się dramatyczny zbiór nagrań, rzekomo z potężnej burzy, która przeszła nad Dubajem. Niektóre z nich nie mają jednak nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Wyjaśniamy.

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka zaalarmowała swoich odbiorców, że we Wrocławiu powstał "ruchomy meczet". W poście nawiązała do kwestii nielegalnych migrantów, Donalda Tuska i Unii Europejskiej. Posłanka mija się z prawdą. Pokazujemy, co rzeczywiście stoi przy Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska.

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

Źródło:
Konkret24

"Głosują, jak im patroni z Niemiec każą", "lista hańby europosłów", "komu podziękować za pakiet migracyjny" - z takimi komentarzami rozsyłane jest w sieci zestawienie mające pokazywać, jak 25 polskich europosłów rzekomo głosowało "w sprawie pakietu migracyjnego". Tylko że grafika zawiera błędy i nie przedstawia, jak rzeczywiście ci europosłowie głosowali. Wyjaśniamy.

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

Źródło:
Konkret24

Według posłanki PiS Marleny Maląg proponowane przez obecny rząd "babciowe" oznacza likwidację programu wprowadzonego przez rząd Zjednoczonej Prawicy. "Znów oszukali?", "będą zabierać?" - pytała była minister rodziny. To manipulacja. Wyjaśniamy, czy rodzice rzeczywiście stracą na nowym świadczeniu.

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Źródło:
Konkret24

Sugerując się tekstami niektórych serwisów internetowych, polscy internauci gratulują Słowakom, że "odrzucili pakt migracyjny" i piszą, że rząd Donalda Tuska powinien zrobić to samo. Sęk w tym, że Słowacja nic nie odrzuciła, a Polska - i Węgry - przyjmują takie samo stanowisko. Wyjaśniamy, na czym polega rozpowszechniany w internecie manipulacyjny przekaz.

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Źródło:
Konkret24

Salon kosmetyczny z eksperymentalną terapią odchudzającą komarami jakoby działał w Gdańsku. Uchodźczyni z Ukrainy, która go prowadziła, miała na tym zarobić ponad milion złotych - wynika z rzekomego materiału stacji Euronews. Rozpowszechniają go w sieci prorosyjskie konta. Jest sfabrykowany.

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Źródło:
Konkret24

W 2023 roku pierwszy raz od trzech lat spadła liczba osób, wobec których zarządzono kontrolę operacyjną. Wśród nich były też inwigilowane Pegasusem. Cały czas jest to jednak więcej niż przed objęciem rządów przez Zjednoczoną Prawicę.

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Źródło:
Konkret24

Nowy warszawski radny PiS, a wcześniej wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński postanowił uczcić Święto Chrztu Polski wpisem w mediach społecznościowych. Jednak swój post na ten temat zilustrował grafiką przedstawiającą chrzest nie Mieszka I, tylko innego władcy. 

Bocheński uczcił Święto Chrztu Polski. "Douczy się pan z okresu średniowiecza" 

Bocheński uczcił Święto Chrztu Polski. "Douczy się pan z okresu średniowiecza" 

Źródło:
Konkret24

Jordańska księżniczka Salma miała "osobiście strącić" sześć irańskich dronów skierowanych na Izrael, Iran zrobił Izraelowi "małe Drezno", a jeden z dronów zawisł na kablach elektrycznych... - tego typu informacje o ataku na Izrael rozchodzą się w polskich mediach społecznościowych. Są niepotwierdzone i fałszywe, oparte na starych zdjęciach i nagraniach.

Drony "strąciła jordańska księżniczka", a jeden "zaplątał się w kable". Fejki o ataku Iranu na Izrael

Drony "strąciła jordańska księżniczka", a jeden "zaplątał się w kable". Fejki o ataku Iranu na Izrael

Źródło:
Konkret24

Portal rzekomo z Londynu, a teksty publikowane po rosyjsku. Film wideo mający być dowodem, tylko że już skasowany, a bohater zniknął. Oto jak historia o rzekomym zakupie rezydencji króla Karola przez Ołenę Zełenską powiela schemat prokremlowskiej dezinformacji.

Zełenski "nabywa byłą rezydencję króla Karola"? Rosyjski schemat dezinformacji

Zełenski "nabywa byłą rezydencję króla Karola"? Rosyjski schemat dezinformacji

Źródło:
Konkret24, Snopes