Czy zaszczepieni przeciwko grypie rzeczywiście częściej na nią chorują niż niezaszczepieni? Nie. Takie błędne wnioski wyciągnięto z pewnych amerykańskich badań i rozpowszechnia się je teraz w polskiej sieci. Ekspert wyjaśnia słabości zarówno samego badania, jak i jego raportowania.
"Szczepionki są skuteczne - a dokładniej przeciw skuteczne" - stwierdził 29 października 2025 roku jeden z internautów we wpisie na platformie X. Rzekomym dowodem mają być amerykańskie badania, o których autor posta napisał: "Cleveland Clinic opublikowało raport z badania 'Skuteczność szczepionki przeciw grypie w sezonie wirusowym 2024–2025'. W badanie analizowano dane ponad 53 000 pracowników Kliniki w Ohio. Wykazano, że szczepienie było związane z wyższym ryzykiem zakażenia grypą, a skuteczność szczepionki wynosiła -26,9 proc." (pisownia postów oryginalna). I załączył link do owych badań. Nie on jeden zaczął rozpowszechniać ten przekaz.
Temat podchwyciła też m.in. Fundacja Ordo Medicus, która walczy z obowiązkowymi szczepieniami. "Dla przypomnienia przed sezonem grypowym" - skomentowano na jej profilu. W poście jest cytat: "'W niniejszym badaniu nie stwierdzono ochronnego wpływu szczepień przeciw grypie wśród osób w wieku produkcyjnym w sezonie wirusowym 2024–2025 i wykazano, że szczepienia przeciw grypie wiązały się z wyższym ryzykiem zachorowania na grypę w okresie wysokiej aktywności wirusa'" - który skomentowano: "Jednak coś w tym musi być, że większość lekarzy w Polsce nie chce szczepić się przeciwko grypie".
Ponieważ w postach załączane są linki do wskazywanych badań, sprawdziliśmy je. Wcale nie stanowią dowodu na to, że zaszczepienie się przeciwko grypie powoduje wzrost zagrożenia zakażeniem.
Po pierwsze, to preprint i był czterokrotnie aktualizowany
Badania te są autorstwa czwórki naukowców z Cleveland Clinic, czyli akademickiego centrum medycznego w Ohio. Zebrano dane medyczne od 53 402 pracowników Cleveland Clinic Health System (CCHS) w Ohio. Badanie rozpoczęto 1 października 2024 roku. Analiza dotyczyła porównania odsetka pozytywnych testów PCR na grypę wśród osób zaszczepionych i nieszczepionych. Naukowcy stwierdzili, że zaszczepieni pracownicy służby zdrowia mieli o 27 proc. większą częstotliwość zachorowań na grypę niż ci niezaszczepieni.
Pierwszy raz artykuł opisujący wyniki badania opublikowano na stronie medExiv z preprintami, jeszcze w lutym 2025 roku. Do tej pory aktualizowany był już cztery razy (najnowsza aktualizacja jest z 11 października). Dlaczego to ważne? Bo artykuł jest preprintem, co zresztą zaznaczono w informacji na serwerze. Oznacza to, że nie przeszedł formalnej recenzji, a badania w nim zawarte "nie zostały jeszcze ocenione, a zatem nie powinny być wykorzystywane do kierowania praktyką kliniczną".
Po drugie, autor badania przyznaje: "nie stwierdziliśmy, że szczepionka zwiększa ryzyko zakażenia"
Ponadto sami autorzy badania zaprzeczają, jakoby ich wnioski miały stanowić dowód na to, że szczepienie zwiększa szanse zachorowania na grypę. Zareagowali tak, bo - jak się okazuje - podobne komentarze do tych polskich pojawiały się w zagranicznej sieci już co najmniej od kwietnia.
Wtedy badaniom przyjrzały się redakcje fact-checkingowe. Zespół Lead Stories skontaktował się z naukowcem, który jest autorem badania. Profesor Nabin K. Shrestha powiedział redakcji, że "chociaż wyniki wykazały zwiększone ryzyko zachorowania na grypę wśród osób zaszczepionych, zrozumieliśmy, że to stwierdzenie mogło wynikać z nieujawnionego czynnika". Wyjaśnił:
Z tego powodu, gdy formułowaliśmy wnioski z naszego badania, nie stwierdziliśmy, że szczepionka zwiększa ryzyko zakażenia.
Po trzecie, badanie przeprowadzono na nieprezentatywnej próbie
Naukowiec nie podał jednak, o jaki "nieujawiony czynnik" chodzi. Redakcja skontaktowała się także z rzeczniczką prasową Cleveland Clinic - ona stwierdziła, że wyciąganie z wyników tego badania wniosku, że szczepionka przeciw grypie zwiększa ryzyko zachorowania, jest błędne. "Wyniki nie sugerują, że szczepienie zwiększa ryzyko zachorowania na grypę. Badanie sugeruje jedynie, że skuteczność szczepionki w tym sezonie w zapobieganiu grypie mogła być ograniczona u stosunkowo zdrowych pracowników służby zdrowia" - wyjaśniła. "Spośród 43 000 osób, które otrzymały szczepionkę, tylko niewielka liczba (1079; 2 proc.) zachorowała na grypę w okresie badania" - dodała.
Natomiast w rozmowie z redakcją fact-checkingową Politifact rzeczniczka kliniki powiedziała: "Dane pochodziły ze stosunkowo zdrowej populacji około 50 000 pracowników służby zdrowia i nie reprezentowały populacji ogólnej".
Ekspert punktuje błędy metodologiczne
Opisywane tu badanie wykorzystywane do szerzenia dezinformacyjnej tezy o szkodliwym wpływie szczepionki na grypę Konkret24 skonsultował z prof. Piotrem Rzymskim, mikrobiologiem i specjalistą biologii medycznej z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. "W mojej ocenie jest to praca wybitnie słaba pod względem metodologicznym, a przede wszystkim wydaje się stronnicza" - pisze w przesłanej nam analizie. I wyjaśnia, na czym te wady metodologiczne i stronniczość polegają: "Po pierwsze, autorzy w ogóle nie wyjaśniają, w jaki sposób diagnozowano grypę u badanych. Czy wykorzystywano wynik obiektywnego testu, czy może opierano się jedynie na zgłoszeniu przez pracownika? To zadziwiające, że tak podstawowej informacji brakuje w opracowaniu pretendującym do miana naukowego".
"Po drugie, choć w badaniu porównano dwie grupy pracowników szpitala - tych, którzy przyjęli szczepionkę, oraz tych, którzy z niej zrezygnowali - autorzy nie podjęli żadnej próby zestawienia tych grup pod względem narażenia zawodowego na wirusy grypy, które jest przecież zróżnicowane wśród pracowników medycznych. Przykładowo: kto ma większe ryzyko zakażenia - pracownik oddziału zakaźnego, szpitalna psycholog czy pracownik administracji? Dane o stopniu narażenia powinny zostać wykorzystane do standaryzacji efektu szczepień, jednak autorzy nie podjęli tego wysiłku. W pracy brakuje też jakiegokolwiek porównania profilu osób zaszczepionych i niezaszczepionych, co powinno stanowić punkt wyjścia do dalszych analiz" - zauważa prof. Rzymski.
Ekspert dodaje: "Autorzy sami zauważyli, że osoby zaszczepione znacząco częściej były analizowane w kierunku zakażenia grypą (choć wciąż nie wiadomo w jaki dokładnie sposób) niż osoby niezaszczepione – co ponownie wskazuje, że zaszczepieni najprawdopodobniej pracowali w warunkach znacznie większego narażenia na wirusy grypy niż pracownicy, którzy zrezygnowali ze szczepienia".
"Przykład nieostrożności w raportowaniu wyników"
Profesor Rzymski zwraca także uwagę na to, że według przedstawionych danych odsetek zakażeń wśród osób zaszczepionych wyniósł ok. 2,5 proc., "mimo że grupa ta była najpewniej grupą pracującą w warunkach o wysokim ryzyku infekcji". "W takim przypadku uzyskane wyniki raczej świadczą o ochronnym efekcie szczepień, a nie czymś przeciwnym" - komentuje.
"To wszystko budzi poważne wątpliwości co do wartości tej pracy i stanowi doskonały przykład nieostrożności w raportowaniu wyników. Właśnie dlatego szanujący się badacze chcą, by ich prace dotyczące tak istotnych tematów jak zdrowie publiczne były najpierw poddane procesowi recenzji, zamiast publikować surowe manuskrypty na serwerach preprintowych. Chodzi tu o troskę o jakość, a nie o wzbudzanie medialnych kontrowersji" - podsumowuje ekspert.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock