"Zabrać resztki suwerenności narodowej i stworzyć z UE superpaństwo zarządzane z Brukseli" - to ma być cel przegłosowanej rezolucji Parlamentu Europejskiego. To znaczy tak interpretuje to europosłanka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik, bo rzeczywistość jest nieco inna.
"Chcą odebrać Polsce prawo weta w UE!"- czytamy na grafice, którą europosłanka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik opublikowała 22 października 2025 roku na platformie X. "Chcą" odnosi się do osób, których portrety widać na obrazku. To przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i troje polskich europosłów: Michał Kobosko, Joanna Scheuring-Wielgus, Robert Biedroń.
"Pilne i złe wiadomości z Parlamentu Europejskiego. Właśnie przegłosowano rezolucję, która otwiera drogę do likwidacji prawa weta dla Polski w kluczowych decyzjach Unii Europejskiej! Absolutnym skandalem jest, że poparli to europosłowie z Lewicy i Polski2050 (Robert Biedroń, Joanna Scheuring-Wielgus i Michał Kobosko), którzy wprost zagłosowali przeciwko Polsce. Wstyd i hańba!" - napisała Zajączkowska-Hernik. Działania PE oceniła jako próbę zabrania "resztki suwerenności narodowej" i stworzenia z UE "superpaństwa zarządzanego z Brukseli".
W dalszej części wpisu europosłanka wymieniła założenia rezolucji, która jej zadaniem ma odebrać Polsce prawo weta. Mają być to m.in. "likwidacja zasady jednomyślności w Radzie, czyli pozbawienie Polski prawa weta w najważniejszych sprawach" czy "wprowadzenie zmian traktatowych, które mają scentralizować UE i trwale ograniczyć suwerenność państw członkowskich". Ewa Zajączkowska-Hernik podkreśliła, że odbywa się to "pod pretekstem przygotowania do przyjęcia nowych krajów, ale prawdziwy cel jest jasny - stworzenie scentralizowanego, zbiurokratyzowanego superpaństwa, gdzie decyzje zapadają ponad głowami narodów" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Jej post wygenerował ponad 126 tys. wyświetleń. Oburzeni internauci komentowali: "Czy można opuścić ten eurokołchoz?"; "Czas najwyższy na Polexit i wspólny front z Węgrami i Słowacją. Czy nie ma w Polsce polityków, którzy mogliby pracować w tym kierunku?"; "Na naszych oczach buduje się reżim. Kolejny"; "Musimy w końcu wyzwolić się spod brukselskiego dyktatu i odzyskać pełną suwerenność decyzji w sprawach naszych granic, gospodarki i wartości"; "o to jest jedno wyjście... Wyjście z Unii Europejskiej".
Jednak część nie uwierzyła w słowa europosłanki. "I znowu kłamiesz!"; "Akurat polsce nic nie grozi".
Bo droga do zmiany procedury głosowania w Unii Europejskiej, która mogłaby dotyczyć prawa weta, jest niemal tak samo zawiła i długa, jak do ewentualnego wyjścia Polski ze wspólnoty. A pisanie o tym w kontekście cytowanej rezolucji może wprowadzać czytelników w błąd.
Zasada jednomyślności w unijnych głosowaniach
Prawo weta dotyczy decyzji podejmowanych w Radzie Unii Europejskiej. To organ składający się z reprezentantów wszystkich krajów członkowskich. W zależności od posiedzenia mogą to być ministrowie lub ambasadorowie przy Unii Europejskiej.
W standardowej procedurze legislacyjnej w UE po przegłosowaniu danego dokumentu przez Parlament Europejski trafia on właśnie do Rady Unii Europejskiej, gdzie odbywa się ponowne głosowanie - tym razem z udziałem jednego przedstawiciela dla każdego z 27 krajów członkowskich.
Decyzje w Radzie UE są podejmowane albo na zasadzie jednomyślności, albo większością kwalifikowaną. Ta pierwsza oznacza, że wszystkie 27 krajów musi poprzeć dany dokument, w drugiej do przyjęcia regulacji wymagane jest 15 z 27 krajów reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii Europejskiej. Wspomniane przez Ewę Zajączkowską-Hernik prawo weta dotyczy więc zasady jednomyślności, ponieważ w niej każdy kraj może zagłosować przeciwko i nawet jeśli pozostałe 26 krajów będzie "za", dokument nie zostanie uchwalony.
Generalnie większość decyzji Rady UE jest podejmowana większością kwalifikowaną, ale istnieją konkretne obszary opisane w traktatach, w których wymagana jest jednomyślność wszystkich państw. To m.in. kwestie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, polityka podatkowa czy przyznawanie nowych praw obywatelom Unii Europejskiej w zakresie polityki socjalnej i zatrudnienia.
Prawo weta niejednokrotnie było stosowane przez wybrane państwa, które dzięki temu chciały uchronić swoje interesy - a jednocześnie blokowały podjęcie ważnych decyzji z punktu widzenia całej UE. Najdobitniej było to widać w przyoadku sankcji nakładanych przez UE na Rosję, którym w różnych okresach sprzeciwiały się Austria, Węgry oraz Słowacja. Ponieważ sprawy międzynarodowe głosowane są na zasadzie jednomyślności, ewentualne weto jednego z tych krajów groziło odrzuceniem sankcji. Ostatecznie w drodze negocjacji zawsze udawało się przekonać kraj deklarujący sprzeciw, ale pokazało to słabość stosowanego rozwiązania. Szczególnie w perspektywie dalszego rozszerzania Unii Europejskiej o kolejne kraje.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Traktaty unijne. Jak PiS buduje mit "gry o suwerenność"
Propozycje zawarte w rezolucjach Parlamentu Europejskiego. Bez mocy prawnej
I właśnie temu rozszerzaniu była poświęcona rezolucja, przed którą ostrzega Ewa Zajączkowska-Hernik. Dotyczy "skutków instytucjonalnych negocjacji w sprawie rozszerzenia UE"; została przyjęta przez Parlament Europejski 22 października 2025 roku. W tej rezolucji przypomniano treść innej rezolucji PE z 22 listopada 2023 roku "w sprawie propozycji Parlamentu Europejskiego dotyczących zmiany traktatów, w szczególności w odniesieniu do rodzajów większości w głosowaniach w Radzie". W niej europarlamentarzyści prawie dwa lata temu opowiedzieli się za zaleceniem Komisji Spraw Konstytucyjnych (AFCO) zmiany unijnych traktatów - w tym o rezygnacji z zasady jednomyślności i zastąpieniu jej większością kwalifikowaną, choć tylko w wybranych sprawach.
W przyjętym 22 października 2025 roku dokumencie o potencjalnych zmianach napisano dość ogólnie - to zresztą charakterystyczne dla samych rezolucji. Czytamy więc, że "celem jednomyślności jest zapewnienie, aby uwzględnione zostały uzasadnione obawy wszystkich państw członkowskich", ale jednocześnie Parlament Europejski "uważa, że rozszerzona UE będzie wymagać bardziej złożonej koordynacji w stawianiu czoła wyzwaniom obecnego procesu rozszerzenia". Europosłowie uznali więc, "że w związku z rozszerzeniem należy rozważyć przegląd funkcjonowania i procesu decyzyjnego Rady", a "większość kwalifikowana musi zostać ponownie określona, aby poprawić równowagę między większymi i mniejszymi państwami oraz utrzymać wyższe progi dla najważniejszych i politycznie delikatnych".
Ewa Zajączkowska-Hernik, twierdząc, że w ten sposób europosłowie "chcą odebrać Polsce prawo weta w UE", nie wspomniała o najważniejszej kwestii: że rezolucje Parlamentu Europejskiego nie są prawnie wiążące. To jedynie narzędzie do wyrażenia stanowiska i chociaż rezolucje mogą wpływać na kierunek unijnej polityki, nie mają mocy prawnej.
Co by się więc musiało stać, by faktycznie zmieniono zasadę jednomyślności w niektórych kwestiach na głosowanie większością kwalifikowaną?
Wieloetapowy proces wejścia w życie zmian
Procedura zmian zapisów traktatów jest wieloetapowa. Propozycje muszą bowiem trafić najpierw do Rady Europejskiej, czyli na posiedzenie wszystkich szefów państw i rządów unijnych. Gdy ci zwykłą większością głosów opowiedzą się za rozpatrzeniem zaprezentowanych zmian, przewodniczący Rady Europejskiej zwołuje konwent złożony z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw lub rządów państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego i Komisji. Grupa rozpatruje propozycje zmian i przyjmuje - jak zapisano w Traktacie o UE: "w drodze konsensusu", czyli jednomyślnie - zalecenie dla konferencji przedstawicieli rządów państw członkowskich. Następnie przewodniczący Rady zwołuje konferencję przedstawicieli rządów krajów członkowskich, by ci uchwalili wspólnym porozumieniem zmiany traktatowe.
Tak więc by zmienić zapisy traktatu - a tym samym zmienić zasadę jednomyślności - kraje członkowskie, w tym Polska, muszą się zgodzić jednomyślnie. Ponadto zmiany traktatowe musiałyby zaakceptować parlamenty poszczególnych krajów członkowskich, a więc także polski Sejm i to większością 2/3 głosów.
Dlatego straszenie pozbawianiem Polski prawa weta na podstawie pojedynczej rezolucji PE przegłosowanej w innej sprawie wprowadza w błąd. Niepoinformowanie przez Zajączkowską-Hernik o tym, że rezolucja nie ma mocy prawnej, to kolejny poziom manipulacji.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: RONALD WITTEK/PAP/EPA