Rachunki za energię niższe o jedną trzecią - taką obietnicę złożył wyborcom Karol Nawrocki, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta. Wyjaśniamy, dlaczego prezydent RP ma "marginalny wpływ" na ceny energii - zarówno na świecie, jak i w Polsce.
Karol Nawrocki spotkał się w sobotę, 8 lutego 2025 roku, z mieszkańcami Augustowa. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta mówił między innymi o cenach energii. "Polacy dostają rachunki grozy. Dostają rachunki grozy za ceny energii elektrycznej, które są wyższe i coraz wyższe. A pamiętacie państwo, że nawet w czasie pandemii polskiemu rządowi Zjednoczonej Prawicy udawało się stworzyć tarcze osłonowe, stworzyć rodzaj stabilizacji w cenach energii elektrycznej"- opowiadał Nawrocki. A następnie złożył obietnicę, że jeśli zostanie wybrany prezydentem Polski, to rachunki za energię zmaleją o 33 procent: "Musimy wrócić do cen energii elektrycznej sprzed czasów pandemii. I nie tylko diagnozuję sytuację, ale gwarantuję państwu, że w ciągu swoich pierwszych stu dni od objęcia urzędu prezydenta Rzeczpospolitej wprowadzę z pełną determinacją plan 'Prąd 33 procent', który oznacza, że będziecie państwo po stu dniach od mojego przejęcia urzędu prezydenta Polski płacić o jedną trzecią mniej za rachunki energii elektrycznej".
Ta deklaracja pojawiła się także na profilu kandydata PiS w mediach społecznościowych. Nawrocki powtarzał ją też później, np. następnego dnia na spotkaniu z wyborcami w Bartoszycach. "My jesteśmy zakładnikami Zielonego Ładu i wszystkich tych zielonych podatków, które sprawiają, że żyje się nam po prostu gorzej. I przyszły prezydent Rzeczpospolitej się tym zajmie i to państwu obiecuję. Obiecuję państwu, że będziecie mieli mniejsze rachunki za prąd" - zapowiedział.
Kaczyński o "ważnym konkrecie" Nawrockiego. Internauci: "dlaczego Duda tego nie zrobi dzisiaj?"
"Plan 33 proc." Nawrockiego promował prezes Prawa i Sprawiedliwości. "Ważny konkret dra Karola Nawrockiego dotyczący tego, co na co dzień dotyka Polaków: Plan Prąd 33 proc. czyli rachunki za energię niższe o jedną trzecią! Obywatelski kandydat rozumie codzienne bolączki, w przeciwieństwie do rządzących, których interesuje wyłącznie amatorski ping-pong. #TańszyPrąd" - stwierdził w poście z 8 lutego w serwisie X prezes PiS Jarosław Kaczyński.
O tym, że jak Nawrocki zostanie prezydentem, to "ceny za prąd będą niższe o 33 proc.", informowali także działacze PiS - m.in. szef sztabu Nawrockiego Paweł Szefernaker, poseł Jacek Sasin, europoseł Tobiasz Bocheński czy poseł Piotr Gliński.
Ta obietnica Nawrockiego szybko wywołała polityczne dyskusje i pytaniami internautów. "Kandydat na prezydenta nie zna roli prezydenta. To bardzo ciekawe"; "Ja bym wolał żeby kandydat na prezydenta powiedział mi jaki ma pomysł na relacje z UE, USA, Chinami, a nie o sprawach które nie leżą w jego kompetencjach"; "Super tylko jak pan chce to zrobić , o ile wiem to nie prezydent może jedynie skorzystać z inicjatywy ustawodawczej co nie jest jednoznaczne z przyjęciem tej ustawy"; "Ciekawe od kiedy prezydent obniża ceny i już całkiem poważnie - jakimi narzędziami prawnymi chce to zrobić?" - komentowali (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Wielu pytało, dlaczego cen prądu o jedną trzecią nie obniża obecny prezydent. "Dlaczego Duda tego nie zrobi dzisiaj?"; "Wystarczy wyliczenia przedstawić Andrzejowi Dudzie i ulżyć Polakom. Chociaż co ja mówię? To nie o Polaków idzie a o wygranie władzy"; "Dlaczego prezydent Duda bezczynnie pozwala na drogi prąd?"; "Ale jak to - to wasz obecny prezydent, Pan Duda nie może już dzisiaj spowodować obniżki tych cen o 33 procent?" - pisali.
Bo rzeczywiście, prezydent Polski ma małe możliwości obniżania cen prądu.
Ekspert: "marginalny" wpływ polskiego prezydenta na światowe ceny energii
W rozmowie z Konkret24 Marek Tatała, ekonomista i prezes zarządu Fundacji Wolności Gospodarczej, wyjaśnia: - Ceny energii elektrycznej w Polsce są kształtowane na dwóch poziomach. Z jednej strony, dla gospodarstw domowych ustala je regulator: Urząd Regulacji Energetyki (URE). Z drugiej strony, ceny dla przedsiębiorstw wyznacza rynek, czyli między innymi zapotrzebowanie na energię i ceny surowców energetycznych na rynkach europejskich i światowych. W tym kontekście wpływ Polski - a tym bardziej prezydenta - na światowe ceny gazu, ropy naftowej czy innych surowców, które finalnie przekładają się na ceny energii, jest marginalny.
- Można sobie wyobrazić prezydenta Stanów Zjednoczonych wpływającego na rynki energii czy państwa zrzeszone w Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Tymczasem Polska nie jest krajem surowcowym i nie oddziaływuje na ten element światowej gospodarki - tłumaczy ekspert.
Marek Tatała zwraca też uwagę, że ceny energii różnią się w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. - W Polsce faktycznie mamy wyższe ceny, ale to wynika między innymi z zaniechania transformacji energetycznej; z tego, że mamy wciąż dużo energii, która jest obciążona certyfikatami dotyczącymi emisji CO2. Wpływ na ewentualne zmiany w zielonych politykach UE i na transformację polskiej energetyki to zadanie rządu - podkreśla.
Ograniczona rola prezydenta w procesie ustawodawczym. Brak wpływu na wybór szefa URE
W kwestii cen prądu kluczowy jest wpływ prezydenta RP na kształtowanie krajowej polityki energetycznej. - W polskim procesie legislacyjnym rola prezydenta jest ograniczona - tłumaczy Marek Tatała. - Oczywiście, prezydent może inicjować projekty ustaw, jednak do ich uchwalenia niezbędna jest większość parlamentarna. Więc jeżeli ktoś mógłby w sposób realny oddziaływać na rząd, to raczej prezydent, który jest politycznie bliski większości koalicyjnej - mówi ekonomista. I sam zastanawia się nad tym, na co zwracają uwagę internauci: - Rodzi się pytanie: jeśli zmiany cen energii są tak proste do wprowadzenia, dlaczego prezydent Andrzej Duda nie złożył projektu ustawy w tej sprawie przez ostatnie miesiące?
- To Urząd Regulacji Energetyki, którego prezesa powołuje premier, odpowiada za ustalanie taryf dla gospodarstw domowych. Prezydent nie ma wpływu ani na jego decyzje, ani na powoływanie czy odwoływanie kierownictwa tej instytucji. To dodatkowo pokazuje, jak ograniczona jest rola prezydenta RP w kształtowaniu cen prądu, które płacą konsumenci - ocenia ekspert.
Zgodnie z prawem energetycznym (art. 21) prezesa URE powołuje na pięcioletnią kadencję prezes Rady Ministrów spośród osób wyłonionych w drodze otwartego i konkurencyjnego naboru. Premier może odwołać prezesa URE tylko w pięciu sytuacjach: rażącego naruszenia prawa; skazania prawomocnym wyrokiem sądu za popełnione umyślnie przestępstwo lub przestępstwo skarbowe; orzeczenia zakazu zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwa; choroby trwale uniemożliwiającej wykonywanie zadań; złożenia rezygnacji.
Obecnie prezesem URE jest Rafał Gawin, nominowany na to stanowisko przez premiera Mateusza Morawieckiego 24 lipca 2019 roku - czyli za rządów Zjednoczonej Prawicy. Pięcioletnia kadencja Gawina minęła 23 lipca 2024 roku. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ogłosiła nabór na stanowisko prezesa URE, termin składania ofert ustanawiając na 19 lipca 2024. Żadnego kandydata nie wyłoniono - podał we wrześniu 2024 roku KPRM. Według informacji na stronie URE prezesem urzędu pozostaje Rafał Gawin. Sam Gawin przekazał Polskiej Agencji Prasowej, że nie ubiegał się o następną kadencję.
Źródło: Konkret24