Jedna ze stron działających na rzecz praw zwierząt udostępniła zdjęcie dokumentujące sterylizację kotów, opatrując je wielokrotnie powielanym, fałszywym opisem. Stwierdziła, że "właśnie w ten sposób wyglądają badania na zwierzętach, testowanie kosmetyków, a także wiwisekcje", co w tym przypadku okazuje się być nieprawdą. Na zdjęciu zarejestrowano akcję ratowania kotów.
Tak, to są koty - stwierdza strona Vegan Energy. "Tak, właśnie w ten sposób wyglądają badania na zwierzętach, testowanie kosmetyków, a także wiwisekcje" kontynuuje i dodaje "mówimy STOP temu okrucieństwu". Z podobnym opisem zamieszczono zdjęcie w kolejnych dniach na różnych grupach na Facebooku - w sumie ponad osiem tysięcy razy.
I jakkolwiek sama intencja autorów wpisu jest jasna, tak zdjęcie, które posłużyło do ilustracji problemu obrazuje zupełnie inną sytuację.
Kosmetyki na zwierzętach wciąż testuje, np. wg PETA (międzynarodowa organizacja zajmująca się ochroną praw zwierząt), wiele popularnych firm. Według ustaleń organizacji, w niektórych przypadkach koncerny zrezygnowawszy z takich praktyk na Zachodzie, wciąż "po cichu" dopuszczają je, chcąc wprowadzać swoje produkty na rynek chiński. Prawo tego państwa wymaga testów importowanych kosmetyków na zwierzętach.
- Jest to jedyny kraj na całym świecie, który wciąż wymaga testów na zwierzętach w odniesieniu do produktów kosmetycznych - mówi Ewa Starzyk z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego. Odnosi się to do grupy tzw. kosmetyków specjalnego użytku, jak kremy przeciwsłoneczne czy farby do włosów.
Sytuację mają poprawić podjęte ostatnio kroki legislacyjne. Od stycznia 2020 r. Chiny zamierzają dopuścić alternatywne toksykologiczne metody testowania kosmetyków. Te na zwierzętach nie będą już obligatoryjne.
Nie testy, a sterylizacja i kastracja
Fotografia mająca rzekomo ilustrować krzywdzący charakter procederu testowania kosmetyków na zwierzętach w rzeczywistości pochodzi z sali pełnej studentów weterynarii z Uniwersytetu Florydzkiego, weterynarzy rezydentów z tej samej uczelni oraz z Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz kotów... przygotowywanych przez nich do zabiegów sterylizacji oraz kastracji. Została uchwycona w 2011 roku, a po raz pierwszy udostępniona w artykule na lokalnym portalu gainsville.com.
W lecie tegoż roku amerykańskie służby wydobyły prawie 700 kotów z jednego z największych znanych niebezpiecznych skupisk zwierząt (z ang. "cat hoarding", oznaczające skupisko kotów, zgromadzonych przez człowieka). Prowadzone przez Steve'a i Pennie Lefkowitz, Haven Acres Cat Sanctuary miało teoretycznie być schronieniem dla odrzuconych, niechcianych stworzeń. W praktyce jednak panowały w nim nieakceptowalne warunki. Z uwagi na zagrożenie zdrowia i życia zwierzaków, postanowiono je odebrać, zaopiekować się nimi, wyleczyć i w końcu przygotować do masowej adopcji (tzw. "Adopt-a-Thon").
Informacje te potwierdza strona Uniwersytetu Florydzkiego - początkowo zaopiekowane przez służby, organizację pozarządową PetSmart Charities oraz wolontariuszy, i leczone przez studentów oraz załogę uczelni, w końcu zostały w niespotykanej liczbie naraz poddane wspomnianym zabiegom sterylizacji i kastracji. Poza tymi zabiegami, którym poddano około 300 kotów, musiały one być również leczone na szereg schorzeń, od infekcji jamy ustnej po kocią białaczkę. Uniwersytet Florydzki załącza w komunikacie również zdjęcie operujących studentów i weterynarzy rezydentów.
Nie jest to pierwszy przypadek
To nie pierwszy raz, gdy wykorzystano zdjęcia zwierząt w najprawdopodobniej dobrej intencji, acz w złym kontekście. Portal Speakingofresearch wskazuje na podobny przykład wykorzystania fotografii ilustrującej przypadek choroby skóry królika, leczonego w jednej z florydzkich klinik, jako "przykładu" okrucieństwa firm kosmetycznych w stosunku do zwierząt.
Ostrożnie, internet
Autorzy mającego już kilka lat artykułu na temat zdjęcia, które ostatnio zagościło w polskim internecie, wskazują na kłopotliwość sytuacji, w której miłośnicy zwierząt nieświadomie wyrażają swój sprzeciw w stosunku do akcji, która paradoksalnie - w rzadko spotykany w skali sposób - zwierzętom miała pomóc.
W nośności tego nieadekwatnego opisu zdjęcia mógł pomóc ten sam mechanizm, który odnotowuje się w przypadku popularności części typowych "fake newsów" - wykorzystanie materiałów i treści budzących emocje, bardzo często oburzenie, które utrudniają spokojną ocenę wiarygodności źródła.
Autor: bd / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: Koen Eijkelenboom/unsplash.com, Facebook
Źródło zdjęcia głównego: Koen Eijkelenboom/unsplash.com