Jarosław Kaczyński opowiadał w Ełku o posłance PiS "fizycznie zaatakowanej" przez posła PO - i zarzucił sądom, że nic z tym "przestępstwem" nie zrobiły. Prawda jest taka, że sprawa w ogóle nie trafiła do sądu.
Wciąż nie ma polskiego wniosku o płatność z Krajowego Planu Odbudowy. Rząd tłumaczy to trwającymi negocjacjami z Komisją Europejską, a o jątrzenie w sprawie oskarża politycznych przeciwników. "Opozycja przez cały czas bezczelnie namawiała tamtą stronę, czyli władze Unii Europejskiej, żeby nie dawały nam pieniędzy pod oszukańczym zarzutem braku praworządności w Polsce" - mówił 5 listopada w Ełku prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. "W Polsce rzeczywiście bywa źle z praworządnością, ale kto jest temu winien? No ci sędziowie, którzy są całkowicie dalecy od tego, żeby przestrzegać zasad elementarnych. Bezstronności politycznej - to po pierwsze, a po drugie, zasady równości obywateli" - perorował Kaczyński.
Dalej przekonywał, że zasada równości obywateli jest przez sądy "bezczelnie łamana". "Czasem to jest tak, że to jest, można powiedzieć, w jednej decyzji. Naprzeciw mnie siedzi pani poseł, nasza koleżanka, która została fizycznie zaatakowana przez posła, który dopuścił się w ten sposób przestępstwa" - mówił prezes PiS, wskazując na obecną na sali posłankę Iwonę Arent. "Otóż została zaatakowana i to było przestępstwo, a co sąd na to zrobił? No nic. Tak to proszę państwa w Polsce wygląda" - podsumował Kaczyński. Dodał, że podobnych przypadków jest więcej, ale ten przez niego wymieniony łączy brak bezstronności i brak równości wobec prawa.
Kaczyński nie wymienił nazwiska posła, który miał zaatakować posłankę PiS. Wspomniał tylko, że dotyczy to "posła drugiej strony", "charakterystyczną, emblematyczną postać naszych politycznych przeciwników". Jak sprawdziliśmy, chodzi o głośną sprawę z 2018 roku. Iwona Arent oskarżała wówczas posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Nitrasa o to, że ją kopnął podczas wspólnej podróży busem. Wyjaśniamy, o co chodziło i jakie były losy tej sprawy.
Co się wydarzyło w busie jadącym na lotnisko?
W listopadzie 2018 roku posłanka Iwona Arent poinformowała w mediach społecznościowych o złożeniu zawiadomienia do prokuratury, w którym oskarżyła Sławomira Nitrasa z Platformy Obywatelskiej o uderzenie i publiczne znieważenie. Nitras nazwał wówczas zarzuty "kłamstwem" i "pomówieniem". Zapowiedział, że też złoży w prokuraturze "zawiadomienie o przestępstwie".
Według relacji Arent do zdarzenia doszło 4 października 2018 roku w busie, który zawoził grupę posłów po sejmowych głosowaniach na lotnisko. Posłowie prowadzili wówczas ożywioną dyskusję. "On powiedział do mnie: 'nie pamiętasz, bo delirkę miałaś'. Coś takiego obraźliwego. Odpowiedziałam: 'zastanów się, pewnie ty nie pamiętasz, bo może sam coś pod nosem miałeś'. Na te słowa pan poseł Nitras podniósł nogę i mnie kopnął" - relacjonowała Arent w rozmowie z Tvn24.pl.
Według Nitrasa informacje podane przez Arent nie są zgodne z prawdą. "Ze zdumieniem dowiedziałem się o tweetcie jednej z posłanek. Informacje tam zawarte dotyczące mnie są całkowicie nieprawdziwe. Są kłamstwem. Odbieram to jako kolejną prowokację środowiska PiS wobec mnie" - napisał na Twitterze (pisownia oryginalna).
Prokuratura wnioskowała o uchylenie posłowi immunitetu
W październiku 2020 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wystąpiła do marszałka Sejmu o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Sławomira Nitrasa. Prokuratura chciała uchylić immunitet posła, by postawić mu zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej posłów PiS Iwony Arent i Sebastiana Kalety, znieważenia posłanki i zmuszania dziennikarza do zaniechania interwencji prasowej. Druga z sytuacji, do której odnosiła się prokuratura, zdarzyła się w lipcu 2020 roku. Doszło wtedy do konfrontacji Nitrasa i Kalety na schodach przy oczyszczalni ścieków "Czajka" w Warszawie.
7 kwietnia 2022 roku Sejm odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu. Za uchyleniem głosowało 227 posłów (wszyscy z PiS oraz poseł niezrzeszony Zbigniew Ajchler), 218 było przeciw, jeden poseł wstrzymał się od głosu (Andrzej Sośnierz), 14 posłów nie wzięło udziału w głosowaniu. W tej sytuacji - jak poinformowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek - wobec nieuzyskania wymaganej bezwzględnej większości głosów, czyli 231, Sejm podjął uchwałę o niewyrażeniu zgody na pociągnięciu Nitrasa do odpowiedzialności karnej. To oznaczało, że sprawa nie mogła trafić do sądu, więc sędziowie nie mogli jej rozpatrywać - czyli "nic nie zrobić".
Arent: "Ta sprawa do sądu nie trafiła". Nitras: "Sprawą nie mógł zająć się sąd"
W rozmowie z Konkret24 posłanka Iwona Arent przyznaje, że sprawa nie trafiła do sądu. I tłumaczy, że wypowiedź prezesa PiS z Ełku należy rozumieć w pewnym kontekście. - Jarosław Kaczyński mówił o agresji opozycji wobec nas. Taki był też kontekst: o agresji - twierdzi. (Jednak odsłuchaliśmy wypowiedź Kaczyńskiego - jej sednem było oskarżanie sędziów o sprzyjanie PO i łamanie praworządności). - Ta sprawa do sądu oczywiście nie trafiła, ale podejrzewam, że jakby trafiła, to sądy by Nitrasa uniewinniły. Bo jak ktoś jest z PiS, to sprawiedliwość w sądzie trudniej jest znaleźć - kwituje Arent.
Pytany o tę sprawę Sławomir Nitras, skomentował natomiast: - Według mojej wiedzy sprawą nie mógł zająć się sąd. Sejm, w którym większość ma PiS, odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu, bo widzieli, że ta sprawa jest politycznie dęta.
Źródło: Konkret24