Kaczyński chce kamer w lokalach wyborczych. Dlaczego w 2018 roku PiS się z tego wycofał?

Źródło:
Konkret24
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczych
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczychTVN24
wideo 2/2
Prezes PiS chce transmisji wideo z głosowań w lokalach wyborczychTVN24

Prezes PiS zapowiada zmiany w przeprowadzaniu wyborów: liczenie głosów ma się odbywać inaczej niż do tej pory, w lokalach wyborczych mają się pojawić kamery, będą transmisje na żywo. Tylko że takie pomysły PiS miał już cztery lata temu - i się z nich wycofał. Przypominamy, jakie były powody.

Podczas objazdu kraju i spotkań z wyborcami Jarosław Kaczyński często odnosi się do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych, ostrzegając przed rzekomą możliwością ich sfałszowania. Wskazuje na konieczność mobilizowania zwolenników PiS do liczenia głosów. 13 września w Pruszkowie i 25 września w Siedlcach mówił o "korpusie ochrony wyborów". 2 października na spotkaniu w Stargardzie apelował: "Musimy się zmobilizować tak, żeby w każdym komitecie wyborczym, a dokładnie w każdej obwodowej komisji wyborczej było przynajmniej dwóch czy dwoje naszych przedstawicieli i żeby liczenie głosów - i to już jest zadanie parlamentu, bo tu trzeba wprowadzić pewne nowe przepisy - odbywało się rzeczywiście transparentnie". Jarosław Kaczyński zaproponował nowy sposób liczenia głosów: "Trzeba to [głosy z urny] wysypać na stół czy nawet na podłogę, jeden wylosowany wyciąga poszczególne głosy, pokazuje to wszystkim i to się zapisuje". Zdaniem prezesa PiS to wszystko powinno być filmowane, "a najlepiej, żeby w lokalach wyborczych - to nie jest wielki problem techniczny - były po prostu kamery i żeby to było w internecie".

To, o czym mówił Kaczyński, nie jest nowym pomysłem. Już raz PiS próbował wprowadzić przepisy o liczeniu głosów i o transmisji z lokali wyborczych w internecie, ale szybko się z nich wycofał. Dlaczego?

Pierwszy powód wycofania: wydłużenie czasu pracy komisji

W poprzedniej kadencji parlamentu 10 listopada 2017 roku posłowie PiS złożyli projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych. Projekt wprowadzał m.in. zmiany do ustaw samorządowych i do kodeksu wyborczego. Jak napisano w uzasadnieniu, zmiany "sprowadzają się do zapewnienia należytej transparentności, przejrzystości, obywatelskiej kontroli nad procesem wyborczym oraz organami zobligowanymi do przygotowania i przeprowadzenia wyborów". Zaproponowano utworzenie dwóch oddzielnych komisji wyborczych: jednej dla przeprowadzenia głosowania, drugiej dla ustalenia wyników głosowania, czyli do liczenia oddanych głosów. Sposób tego liczenia opisano następująco:

"Liczenie wyjętych z urny kart do głosowania odbywa się w taki sposób, że przewodniczący obwodowej komisji ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie w obecności członków komisji w liczbie stanowiącej co najmniej 2/3 jej pełnego składu bierze do ręki kartę lub kolejno pojedyncze karty do głosowania, pokazuje każdą kartę wszystkim obecnym i głośno oznajmia, czy dana karta jest ważna, czy dany głos jest ważny i na kogo został oddany, z uwzględnieniem par.1b. Każdy z obecnych członków komisji samodzielnie odnotowuje treść oznajmienia przewodniczącego komisji ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie; w każdej chwili może żądać karty do głosowania do swoich rąk w celu sprawdzenia".

Powyższy zapis jest zbieżny z tym, co w skrótowy sposób opisał prezes PiS na spotkaniu w Stargardzie. Propozycja tego przepisu była omawiana 1 grudnia 2017 roku na posiedzeniu sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego. Eksperci nie zostawili suchej nitki na tej propozycji. "Chcecie państwo bardzo obrazowo wytłumaczyć, co robi przewodniczący komisji. Otóż przewodniczący musi wziąć kartę do ręki, a następnie musi głośno oznajmić, nie wiem, jak głośno. A jak oznajmi troszeczkę ciszej, to naruszy przepisy ustawy?" - pytał posłów konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. "Dalej mamy zapis, że każdy z obecnych członków komisji w każdej chwili może żądać karty do głosowania. Tutaj państwo nie wskazujecie, czy żąda głośno, czy cicho, czy na piśmie czy w formie ustnej" – kpił prawnik. I zwrócił się do członków komisji: "Apeluję do szanownych państwa, żeby przepis ten przeredagować tak, żeby odpowiadał zasadom techniki prawodawczej".

Z kolei pełnomocnik zarządu do spraw legislacyjnych Związku Miast Polskich Marek Wójcik wyliczał: "Mamy 1000 osób głosujących. Przewodniczący komisji będzie musiał cztery razy podnieść kartę jednej osoby. Muszę to pomnożyć przez cztery, ponieważ mamy cztery rodzaje wyborów: do gminy, organu wykonawczego, powiatu i województwa. A więc będzie musiał wykonać 4000 ruchów. Zakładam, że każdy ruch będzie trwał 15 sekund. Zaniżyłem czas. Przewodniczący pracuje jak automat. Umówił się z komisją, że w ciągu godziny, żeby nie oszaleć, mają 10 minut wolnego. Przez 50 minut co 15 sekund podnosi kartę. Nikt nie mówi 'stop', wszyscy się zgadzają. Jeżeli przyjąć, że jest 10 minut odpoczynku, jest to dokładnie 20 godzin. Twierdzę, że wprowadzenie takiej procedury wydłuża czas głosowania trzykrotnie".

Przeciwko temu zapisowi z podobnych powodów protestowali posłowie opozycji. W rezultacie już na etapie prac w komisji PiS wycofał się z proponowanej zmiany. Do Kodeksu wyborczego wprowadzono taki przepis:

"Przewodniczący obwodowej komisji wyborczej ds. ustalenia wyników głosowania w obwodzie otwiera urnę wyborczą, po czym komisja liczy wyjęte z urny karty do głosowania i ustala liczbę kart ważnych i liczbę kart nieważnych oraz, odpowiednio do przeprowadzonych wyborów, liczbę głosów ważnych oddanych na poszczególnych kandydatów albo na poszczególne listy kandydatów i każdego kandydata z tych list, a także liczbę głosów nieważnych".

W kolejnym paragrafie zapisano, że wszystkie te czynności komisja wykonuje wspólnie.

Drugi powód wycofania: transmisja z lokali wyborczych naruszają RODO

Nowelizacja Kodeksu wyborczego z 2018 roku dokonana na dziewięć miesięcy przed wyborami samorządowymi utrzymała propozycję PiS stworzenia dwóch odrębnych komisji wyborczych (do przeprowadzenia głosowania i do ustalenia wyników głosowania), wprowadziła też przepis o transmisji z lokali wyborczych. Zmieniono bowiem art. 52 par. 7: 

"Od podjęcia przez obwodową komisję wyborczą ds. przeprowadzenia głosowania w obwodzie czynności, o których mowa w art. 42 § 1, do podpisania protokołu, o którym mowa w art. 75 § 1, prowadzi się transmisję z lokalu wyborczego za pośrednictwem publicznie dostępnej sieci elektronicznego przekazywania danych. Szczegółowe informacje o dostępie do transmisji podaje się co najmniej na 24 godziny przed rozpoczęciem głosowania na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej".

To oznaczało, że transmisja w sieci trwałaby od chwili podjęcia przez obwodową komisję wyborczą czynności poprzedzających rozpoczęcie głosowania (m.in. sprawdzenie urny, spisu wyborców) aż do czasu podpisania przez komisję protokołu po zakończonym liczeniu głosów.. Państwowa Komisja Wyborcza apelowała do rządu o zwiększenie budżetu na organizację wyborów – sama instalacja kamer w ponad 20 tys. lokali wyborczych miałaby kosztować ponad 134 mln zł. Poza tym szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak zasygnalizowała, że obowiązek transmisji z lokali wyborczych może naruszać unijne rozporządzenia o ochronie danych (tak zwane RODO).

Do akcji wkroczył też Generalny Inspektor Danych Osobowych (GIODO) - Edyta Bielak-Jomaa podzieliła wątpliwości szefowej KBW. Uznała, że transmisja lub rejestracja dźwięku i obrazu z lokalu wyborczego w dniu głosowania "może prowadzić do ingerencji w prywatność osób oddających głosy, jak i naruszać tę prywatność". Bielak-Jomaa zwróciła uwagę, że w trakcie transmisji prezentowany będzie wizerunek wyborców, a także zachowania osób biorących udział w głosowaniu. Transmisje mają też skutkować ujawnianiem miejsca zamieszkania - lub miejsca pobytu w czasie głosowania - osób oddających głosy. Transmitowanie w internecie czynności z przebiegu wyborów – zdaniem GIODO – może umożliwić potencjalnie nieograniczonemu kręgowi osób dalsze ich wykorzystywanie w innych celach, na przykład profilowania wyborców.

Po zastrzeżeniach PKW i GIODO, a także po głosach opozycji, której posłowie mówili, że transmisje z lokali wyborczych będą służyły "kontrolowaniu ludzi, czy chodzą na wybory", rządząca większość przeforsowała 15 czerwca 2018 roku w Sejmie kolejną nowelizację kodeksu wyborczego, w której zrezygnowano z transmisji z lokali wyborczych. Argumentowano też, że wiąże się to z wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego przepisów rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych.

Prawnicy: argumenty "na nie" aktualne

Teraz prezes Kaczyński wraca do tych odrzuconych pomysłów. Zapytaliśmy prawników konstytucjonalistów, czy argumenty sprzed czterech lat przeciwko tym rozwiązaniom są aktualne. Według dr. Marcina Krzemińskiego z Katedry Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego stanowisko GIODO z 2018 roku jest aktualne. Jego zdaniem rozporządzenie RODO, zgodnie z konstytucją, ma pierwszeństwo w stosowaniu w przypadku kolizji z przepisami ustawy, czyli z Kodeksem wyborczym, a więc nawet uchwalone zmiany nie doprowadzą do uruchomienia monitoringu w lokalach wyborczych.

"Z konstytucyjnego punktu widzenia musimy tutaj dokonać ważenia dwóch wartości - prywatności głosujących i zabezpieczenia rzetelności procedury wyborczej" – pisze w opinii dla Konkret24 dr Marcin Krzemiński. Wskazuje przy tym na art. 31 ust. 3 Konstytucji:

Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.

Zdaniem dr. Krzemińskiego "powszechnie dostępny monitoring nie jest konieczny dla osiągnięcia założonego celu, zaś ingerencja w prywatność wyborców jest bardzo daleko idąca i rodzi zagrożenia np. w postaci ujawnienia wizerunków, miejsca pobytu czy nawet sposobu głosowania przez wyborców". Prawnik dodaje: "Takie rozwiązanie może działać na wyborców demotywująco, skoro mieliby świadomość, że są obserwowani przy akcie wyborczym przez nieograniczoną liczbę osób".

Z kolei dr Tomasz Lewandowski, adiunkt na Wydziale Psychologii i Prawa Filii Uniwersytetu SWPS w Poznaniu, jest zdania, że kwestia ochrony prywatności wyborców w związku z potencjalnym nagrywaniem przebiegu wyborów nie jest uzależniona tylko od RODO. W opinii dla Konkret24 przypomina, że gwarancje ochrony prywatności wyznacza bowiem konstytucja (art. 47 i 51 ust. 2). "Należy również pamiętać o samych konstytucyjnych gwarancjach dotyczących wyborów - wybory są tajne" - pisze dr Lewandowski. "Tajność jako cecha wyborów wymaga od władzy publicznej, która organizuje i przeprowadza wybory zorganizowania lokalu wyborczego w sposób umożliwiający oddanie głosu tak, by nikomu nie była znana treść decyzji wyborczej podjętej przez konkretnego wyborcę (...). Uważam, że te same zasady dotyczą kwestii stosowania kamer rejestrujących proces samego głosowania przez wyborcę. Stąd też nagrywanie procesu wyborów rozumianego jako proces głosowania czy oddawania głosów jest wątpliwy już na gruncie polskiej ustawy zasadniczej i RODO niczego tu nie zmienia" - podkreśla dr Lewandowski.

Inaczej jest jego zdaniem z transmisją liczenia głosów. "Transparentność systemu liczenia głosów przez członków komisji leży w interesie nas wszystkich i powinna być chroniona w demokratycznym państwie prawa" - podkreśla. "Liczenie głosów stanowi bowiem element całego procesu wyborczego. Członek komisji jako uczestnik tego procesu wykonuje funkcję publiczną i w zakresie tej roli zakres ochrony jego prywatności podlega ograniczeniom w porównaniu do ochrony prywatności jakiegokolwiek wyborcy" - stwierdza prawnik.

Autorka/Autor:Piotr Jaźwiński

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

"Grok zerwał się z łańcucha", "Grok zwariował" – przestrzegają użytkownicy platformy X należącej do Elona Muska. Rzeczywiście, chatbot oparty na sztucznej inteligencji obraża Tuska i Giertycha, a pozytywnie pisze o Braunie czy Hitlerze. O co chodzi z tym Grokiem? 

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Źródło:
TVN24+

Opozycja krytykuje rząd za wprowadzenie zakazu lotów dronami nad zachodnią granicą. Według niej ten zakaz ułatwi "przerzucanie" migrantów z Niemiec. A ponadto politycy opozycji twierdzą, że nie ma podstawy prawnej tej decyzji. Wyjaśniamy.

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Źródło:
Konkret24

Posłowie Konfederacji grzmią, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski postanowił przeznaczyć 700 tysięcy złotych na postawienie na Placu Zbawiciela tęczy. Instalacja ma być symbolem społeczności LGBTQ+. Politycy - a za nimi internauci - zarzucają prezydentowi Warszawy marnowanie pieniędzy. Tylko że on nie ma z tym nic wspólnego.

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

Źródło:
Konkret24

"Germanizacja w pełni" - tak internauci i niektóre media komentują rzekomą zmianę nazwy mostu Grunwaldzkiego we Wrocławiu z polskiej na niemiecką. Konserwator zabytków i urząd miasta zaprzeczają, a my tłumaczymy, skąd wziął się ten fałszywy przekaz.

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

Źródło:
Konkret24

Wygląda jak lokalny serwis, ale nim nie jest. Zamiast informować, strona ta szerzy antymigrancki hejt. W rzekomej trosce o bezpieczeństwo mieszkańców karmi ich strachem. Promują ją politycy, a firmuje człowiek z komitetu poparcia Karola Nawrockiego. Portal Gazeta Zielonogórska to modelowe źródło dezinformacji niemedialnej. Na czym polega to zjawisko? 

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Źródło:
TVN24+

Prawica rozpowszechnia przekaz o tysiącach "nielegalnych imigrantów" z Afryki, czy Bliskiego Wschodu zawróconych z Niemiec do Polski. Dane - także te najnowsze - pokazują coś zupełnie innego.

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Źródło:
Konkret24

Przed zapowiadanymi wielkimi opadami oczy wielu Polaków zwrócone są na największe zbiorniki przeciwpowodziowe w kraju. Zarządzający nimi zapewniają, że wszystkie mają zabezpieczone rezerwy. Porównaliśmy stan ich wypełnienia teraz oraz tuż przed powodzią we wrześniu 2024 roku. Eksperci tłumaczą, czy i jakie wnioski można z tego wyciągnąć.

Wypełnienie zbiorników retencyjnych teraz i przed powodzią 2024. Co nam to mówi

Wypełnienie zbiorników retencyjnych teraz i przed powodzią 2024. Co nam to mówi

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji grzmią w mediach społecznościowych, że "ludzie Bodnara chcieli zapewnić sobie bezkarność". Jako dowód rozsyłają rzekomy zapis, który miał się znaleźć w ustawie przygotowywanej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Resort już się do tego odniósł, a my wyjaśniamy, co dało początek tej narracji.

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie wykonane nocą niedaleko granicy z Niemcami przez umieszczoną w lesie fotopułapkę wywołało oburzenie w sieci. Polityczka Konfederacji uznała bowiem, że kamera pokazała niemiecki patrol po polskiej stronie granicy. Wyjaśniamy, kogo naprawdę widać na fotografii.

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Po głośnym pożarze budynku w podwarszawskich Ząbkach w mediach społecznościowych pojawiły się teorie, że jego przyczyną były panele fotowoltaiczne. Jako potwierdzenie tej tezy publikowano nawet zdjęcia satelitarne. Straż pożarna dementuje ten przekaz.

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Źródło:
Konkret24

"Wszyscy powinni bić na alarm", "dlaczego zbiorniki retencyjne są pełne", "nie spuszczają wody"... - takie komentarze pojawiły się w sieci po informacjach o zbliżających się ulewach. Internauci alarmują, że zbiorniki retencyjne są już zapełnione, a Wody Polskie na to nie reagują. Przedsiębiorstwo zarządzające zbiornikami odpowiada, że "tworzący alternatywne teorie" internauci nie mają racji.

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Źródło:
Konkret24

Internauci dyskutują, czy na nagraniu z płonącym samochodem, które krąży w sieci, rzeczywiście płonie auto elektryczne. Sprawdzamy, więc co o całym zajściu wiadomo.

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

Źródło:
Konkret24

Kolejne państwa strefy Schengen przywracają kontrole graniczne, dlatego coraz częściej można usłyszeć głosy o "końcu" czy nawet "zabiciu Schengen". Eksperci wymieniają jednak zaskakujące powody, dla których ich zdaniem strefa nie tylko przetrwa, ale będzie się rozszerzać.

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Źródło:
TVN24+

Internauci, ale też poseł Marek Jakubiak oburzają się na zdjęcie polskiego policjanta, który na ramieniu ma naszywkę z flagą unijną. Wyjaśniamy, co to za naszywka.

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji utrzymują, że polski rząd nie przedstawia prawdziwych danych o liczbie migrantów "przerzucanych" z Niemiec do Polski, podczas gdy według władz niemieckich są to "duże liczby, tysiące w skali jednego miesiąca". Publikujemy więc najnowsze statystyki otrzymane z niemieckiej policji - nie potwierdzają takich twierdzeń.

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Szef MSZ oferuje Karolowi Nawrockiemu "możliwość zbriefowania" go, jeśli chodzi o politykę zagraniczną rządu. W odpowiedzi przyszły rzecznik kancelarii prezydenta poucza, co należy do prerogatyw głowy państwa. Tak więc w nowej politycznej rzeczywistości wróci stary spór, a konstytucja się przecież nie zmieniła. Wyjaśniamy.

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

Źródło:
Konkret24

W kancelarii prezydenta Nawrockiego ma pozostać przynajmniej jeden minister z czasów obecnego prezydenta. A reszta? I co się stanie obecnymi doradcami Andrzeja Dudy? Wyjaśniamy.

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Źródło:
Konkret24

Poszukujący Tadeusza Dudy policjanci jakoby nawet nie potrafią nosić broni, a sam poszukiwany rzekomo zamieszcza w sieci nagranie obozowiska; na dodatek miał też sfilmować policyjny śmigłowiec, a nagranie zamieścił w sieci. Akcja w okolicach Limanowej stała się pretekstem do drwienia z policjantów biorących w niej udział lub zwiększania zasięgów i popularności w sieci. Pokazujemy przykłady krążących wokół niej fake newsów.

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

Źródło:
Konkret24

Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, stwierdziła, że dla jej partii istotna jest objęcie funkcji wicepremiera w planowanej rekonstrukcji rządu, bo "wicepremier może więcej niż minister". A co na to akty prawne?

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Źródło:
Konkret24

Komentując "patrole obywatelskie" na granicy polsko-niemieckiej, politycy opozycji mówią po raz kolejny o "tysiącach migrantów przerzucanych przez Niemców". Dane o rzeczywistych przekazaniach są jednak dużo niższe. Wyjaśniamy.

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki zamieścił wykres, który miał pokazywać, jak bardzo za rządów PiS rosły dochody budżetu państwa, gdy podczas rządów PO-PSL i obecnej koalicji wzrosty nie są tak znaczące. Ekonomiści tłumaczą, co były premier pomija.

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Źródło:
Konkret24

Po tragedii w Starej Wsi, podczas policyjnej obławy pojawiło się zdjęcie, które ma pokazywać ulicę przed domem, gdzie dokonano zbrodni. Jest rozpowszechniane z twierdzeniem, że podejrzany Tadeusz Duda uciekł stamtąd na motocyklu. Oba przekazy są nieprawdziwe.

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawił się fragment kodu, który ma świadczyć o tym, że tak zwana aplikacja Mateckiego miała być podłączona do serwerów PKW. Nieznających się na programowaniu może wprowadzać w błąd. Tłumaczymy.

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

Źródło:
Konkret24

Nagranie z kilkudziesięcioma bocianimi gniazdami na słupie wysokiego napięcia przyciągnęło uwagę tysięcy internautów. Jedni twierdzą, że to Polska, inni wskazują na zagranicę. Sprawdziliśmy, co wiadomo o tym materiale.

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

Źródło:
Konkret24

Były wicepremier Jacek Sasin pytał w wywiadzie radiowym, gdzie są pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i czy "ktoś odczuł jakąś poprawę z tego względu". Pokazujemy więc, na co do tej pory przeznaczono te środki: od pracowni AI, przez żłobki, po oczyszczalnie ścieków i modernizacje linii kolejowych.

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Mimo zawieszenia przyjmowania wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej, polskie służby wciąż przyjmują ich ponad tysiąc miesięcznie. Internauci komentują, że "Donald Tusk okłamał Polaków", bo "granica jest nieszczelna". Wyjaśniamy, dlaczego te dane o tym nie świadczą.

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji i internauci komentują, że wyborcy masowo wysyłali do Sądu Najwyższego protesty wyborcze według wzoru przygotowanego przez posła Romana Giertycha i z jego numerem PESEL. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska dolała oliwy do ognia, mówiąc, że takich protestów jest kilka tysięcy. Inne zdanie ma jednak rzecznik prasowy instytucji. Wyjaśniamy, co wiemy.

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

Źródło:
Konkret24