Ponad milion wyświetleń ma post Narodowego Banku Polskiego, w którym zestawiono wykres zmiany wskaźnika inflacji z informacją, że "od 6 miesięcy ceny nie rosną". Internauci nie kryją oburzenia, uważają takie zestawienie za manipulację. Wyjaśniamy.
Opublikowany 29 września post Narodowego Banku Polskiego na platformie X wywołał wiele komentarzy, a w ciągu trzech dni wyświetlono go 1,3 mln razy. Treść wydała się internautom na tyle dyskusyjna, że po dwóch dniach post ukazywał się już z community note, czyli "notatką społeczności" zawierającą dodatkowe informacje mające dać użytkownikom szerszy kontekst na temat postu, który może wprowadzać w błąd.
Treść posta była krótka: "Od 6 miesięcy ceny nie rosną". W grafice, obok tego hasła, pokazano wykres zmiany miesięcznego wskaźnika inflacji CPI rok do roku (r/r). Widzimy, że lutym tego roku inflacja wynosiła 18,4 proc. - czyli że w stosunku do lutego 2022 roku ceny wzrosły o 18,4 proc. W marcu ceny wzrosły o 16,1 proc.; w kwietniu - o 14,7 proc.; w maju - o 13 proc.; w czerwcu - o 11,5 proc.; w lipcu - o 10,8 proc.; w sierpniu - o 10,1 proc.; a we wrześniu - o 8,2 proc. Pod wykresem jest informacja: "Dane GUS. Dane za wrzesień - szybki szacunek GUS. Miesiąc do miesiąca".
Wpis ma ponad 1 tys. polubień, internauci zostawili pod nim ponad 1,8 tys. komentarzy. Znaczna część to miażdżąca krytyka. Wielu użytkowników zwracało uwagę na sprzeczność w komunikacie NBP. Obok stwierdzenia "ceny nie rosną" jest bowiem wykres pokazujący wzrosty cen rok do roku w ostatnich miesiącach. Przy czym w treści napisano, że ceny nie rosną od pół roku, zaś wykres pokazuje inny okres, a strzałka idąca w dół sugeruje czytelnikowi właśnie spadek cen (podczas gdy, jak piszemy wyżej, wykres oznacza co innego). Właśnie takie połączenie przekazów wzbudza dyskusję i krytykę.
"Przecież właśnie wzrosły r/r, o 8,2 proc."; "Jedyny kraj, w którym blisko 10 proc. inflacja oznacza brak wzrostu cen"; "Trwa Kompletna Idiokracja" - pisali internauci. W dyskusji uczestniczyły też osoby znające się na ekonomii. Dariusz Standerski, ekonomista, kandydat Lewicy do Sejmu, skomentował post NBP: "Ceny rosną przeciętnie 8,2 proc. w skali roku. Mam nadzieję, że pomogłem. Na następnej lekcji powtórzymy mnożenie". Z kolei Michał Gamrot z Polskiej Sieci Ekonomii bronił wpisu NBP, tłumacząc m.in. w długim wywodzie: "Problem z tym, że ceny od kwietnia faktycznie nie rosną. To, że roczna inflacja w Polsce wynosi 8 proc. nie znaczy, że ceny rosną w ostatnich miesiącach".
30 września po południu pod postem NBP zaczęły się wyświetlać tzw. informacje kontekstowe dodane przez użytkowników X. "Spadająca inflacja nie oznacza tego, że ceny nie rosną. Oznacza to, że ceny dalej rosną ale wolniej" - czytamy.
Czy więc NBP dopuściło się manipulacji, czy prawdziwe są dane przedstawione na wykresie i czy można powiedzieć, że od sześciu miesięcy ceny nie rosną? Wyjaśniamy.
Inflacja wciąż wysoka, ale ceny maleją? O co chodziło NBP
Inflacja we wrześniu tego roku wyniosła 8,2 proc. rok do roku - wynika ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). W ciągu roku ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 10,3 proc. Nośniki energii podrożały o 9,9 proc., a ceny paliw do prywatnych środków transportu spadły o 7 proc. Natomiast w ujęciu miesięcznym - czyli w porównaniu do sierpnia ceny żywności i napojów bezalkoholowych spadły o 0,4 proc.; ceny nośników energii obniżyły się o 0,8 proc.; ceny paliw do prywatnych środków transportu spadły o 3,1 proc.
Dane GUS potwierdzają trend spadkowy wskaźnika inflacji rok do roku - co pokazał NBP na swojej grafice. Internauci zgodnie z prawdą wyjaśniali, że dane te nie oznaczają spadków cen od sześciu miesięcy, a jedynie coraz mniejszą dynamikę inflacji. "Wykres zaprzecza wpisowi NBP" - komentował Krzysztof Kowalczyk, dziennikarz ekonomiczny "Rzeczpospolitej". "Prawdziwa teza brzmi: od 6 miesięcy maleje roczny wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych. Od banku centralnego obywatele oczekują precyzji, nie propagandy" - podsumował.
Prawdą jest, że od kilku miesięcy wskaźnik wzrostów cen miesiąc do miesiąca ma wartość zero lub maleje. To jednak zupełnie inne dane niż te, które opublikował NBP na wykresie. Dane GUS potwierdzają, że ceny miesiąc do miesiąca rosły od marca 2022 roku do kwietnia 2023 roku. W maju i czerwcu ceny nie zmieniły się; w lipcu nastąpił spadek cen o 0,2 procent; w sierpniu ponownie nie zmieniły się; we wrześniu - według szybkiego szacunku GUS - znowu spadły o 0,4 procent. Oznacza to, że w perspektywie miesiąc do miesiąca ceny nie zmieniły się lub spadały dopiero od maja - czyli od pięciu miesięcy. I jeszcze uwaga: w dopisku na grafice NBP jest prawdopodobnie jeden błąd - dane z szybkiego szacunku GUS za wrzesień są danymi rok do roku, a nie miesiąc do miesiąca.
Ekonomista: inflacja na sterydach
"Trudno to nawet komentować" - pisze o dyskutowanym szeroko od kilku dni poście NBP ekonomista Rafał Mundry w analizie dla Konkret24. "Adam Glapiński jest prezesem NBP od 7 lat, od 2016 roku, i za cały ten okres należy go oceniać, a nie tylko i wyłącznie za kilka miesięcy" - tłumaczy i stwierdza: "NBP wybiera i pokazuje to, co chce i tak jak im wygodnie". Mundry zwraca uwagę, że bank centralny pomija w swojej narracji fakt, że wciąż daleko jesteśmy od określonego przez sam bank celu 2,5 proc. inflacji. Pomija też fakt, jak doszło do gwałtownych wzrostów cen. "To po prostu manipulacja danymi. Nawet popsuty zegar dwa razy w ciągu dnia pokazuje dobrą godzinę" - kwituje ekonomista.
Rafał Mundry proponuje spojrzeć na inflację w szerokiej, wieloletniej perspektywie. Na swoim koncie na platformie X regularnie publikuje wskaźnik inflacji od 1997 roku. W okresie prezesury Adama Glapińskiego od czerwca 2016 roku widać stopniowy wzrost tego wskaźnika rok do roku aż do kulminacyjnego miesiąca: lutego 2023 roku. Dopiero od marca wskaźnik spada.
Komentując post NBP, Mundry pisze o "zakrywaniu sobie oczu". "To trochę jak powiedzieć, że od 6 miesięcy już nie tyję, nie wspominając, że rok temu przytyłem o 100 kilo" - zauważa. "Ale tak, to oczywiście dobry kierunek zmian co do ruchu cen. Ba, nawet należy powiedzieć, że aż za dobry. Tzn. to taka inflacja na sterydach" - komentuje Mundry. Jego zdaniem niektóre spadki cen we wrześniu nie były naturalnym zjawiskiem. "We wrześniu obniżono ceny leków, prądu, paliwa ręcznie, politycznie" - wyjaśnia. "Kierunek jest dobry. Zawracamy. Ale najpewniej w przyszłym roku inflacja będzie podnosić jeszcze głowę i będą miesiące ze wzrostami" - ocenia ekonomista. "Na chwilę obecną to toporna propaganda sukcesu, że jest super, a jest jeszcze z czego schodzić do celu 2,5 procent" - kwituje.
Tego samego dnia, w którym NBP opublikował swój dyskusyjny post, prezes Instytutu Finansów Publicznych dr Sławomir Dudek napisał w długim komentarzu na platformie X, że wskaźnik wrześniowej inflacji na poziomie 8,2 proc. jest "sztucznie zaniżony, przypudrowany, centralnie sterowany", ponieważ "pełna inflacja jest nadal dwucyfrowa". I wyjaśniał: "Ukryta inflacja w Polsce to 5-6 pkt. proc. bo: - mamy sztucznie, czasowo zniżone ceny paliwa - mamy czasowo zawieszony VAT na żywność - mamy czasowo zamrożone ceny gazu i prądu - Premier nakazami centralnie steruje cenami PKP, opłatami na autostradach". Ekonomista przestrzegł: "Nie dajcie się oszukać. Ukryta inflacja czai się za rogiem. W Polsce jest podobnie. Ceny wystrzelą po wyborach tak jak na Węgrzech".
Źródło: Konkret24