Wybory wraz z referendum. Co trzeba wiedzieć, by dobrze zagłosować

Źródło:
Konkret24
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytu
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytuTVN24
wideo 2/7
Hermeliński: Prawo i Sprawiedliwość chce z referendum zrobić rodzaj plebiscytuTVN24

Wszystko wskazuje na to, że 15 października będziemy głosować nie tylko w wyborach do Sejmu i Senatu, ale również w referendum w sprawie relokacji migrantów. Jeśli do tego dojdzie, po raz pierwszy w historii III RP referendum odbędzie się jednocześnie z wyborami parlamentarnymi. Wyjaśniamy, na co wyborcy powinni zwrócić szczególną uwagę.

Pomysł przeprowadzenia wraz z wyborami do Sejmu i Senatu referendum w sprawie relokacji migrantów pojawił się po tym, gdy 15 czerwca Sejm głosami posłów PiS, Konfederacji, Kukiz'15 i małych kół prawicowych przegłosował uchwałę, w której wyrażono sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji. O tym, że referendum może się odbyć w dniu wyborów, mówili czołowi politycy obozu rządzącego; m.in. 9 lipca powiedział to prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Sprawa jednoczesnego głosowania w wyborach i referendum wróciła, gdy 8 sierpnia prezydent Andrzej Duda ogłosił, że wybory parlamentarne odbędą się 15 października. "Jestem pewny, że skoro prezydent zapowiedział wybory na 15 października, to przygotujmy się na referendum 15 października" – oświadczył w studiu Polskiej Agencji Prasowej wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.

Zdecyduje sejmowa większość

Harmonogram 81. posiedzenia Sejmu przewiduje, że 17 sierpnia przed południem izba ma rozpatrzyć wniosek o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego. Artykuł 125 ust. 2 Konstytucji RP stanowi:

Referendum ogólnokrajowe ma prawo zarządzić Sejm bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów lub Prezydent Rzeczypospolitej za zgodą Senatu wyrażoną bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.

Skoro wnioskiem o referendum zajmuje się Sejm, oznacza to, że wykluczono inicjatywę prezydenta. O pytaniu lub pytaniach i dacie referendum zdecydują więc posłowie. A Zjednoczona Prawica ma potrzebną do tego sejmową większość.

Jedna komisja, jedna urna, trzy karty do głosowania

Jeśli Sejm podejmie uchwałę o zarządzeniu referendum w dniu wyborów do Sejmu i Senatu, kampania referendalna zakończy się tego samego dnia co wyborcza: 13 października o północy. Głosowanie powinno się odbyć w niedzielę 15 października w godzinach od 7 do 21.

Zarówno w referendum, jak i w wyborach głosowanie będą przeprowadzać te same obwodowe komisje wyborcze. To oznacza, że głosy będziemy oddawać w tych samych lokalach, a wypełnione karty do głosowania - tę w wyborach do Sejmu, tę w wyborach do Senatu i tę w referendum - będziemy wrzucać do jednej urny.

To wyborca decyduje, w którym głosowaniu uczestniczy

Państwowa Komisja Wyborcza w dokumencie pt. "Wyjaśnienia związane z przeprowadzeniem referendum ogólnokrajowego w tym samym dniu, w którym odbywają się wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej" informuje:

W żadnej mierze wyborca (osoba uprawniona do udziału w referendum) nie może i nie jest zmuszany do głosowania w wyborach do jakiegokolwiek organu, ani do udziału w referendum.

PKW podkreśla, że to, w którym głosowaniu wyborca chce uczestniczyć, "jest zatem wyłączną decyzją wyborcy" (pokreślenie redakcji). Ponadto informuje: "W przypadku referendum przeprowadzanego w tym samym dniu, co wybory do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, wyborca może zatem zdecydować, wyłącznie według własnego uznania, o udziale np. - jedynie w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (bez udziału w referendum); - jedynie w udziale w referendum (bez udziału w wyborach do Sejmu i do Senatu); - jedynie w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (bez udziału w wyborach do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej i w referendum); - itd.".

Tyle, że o takich możliwościach nikt nie ma obowiązku informować wyborcy. Jak zauważa w opinii dla Konkret24 dr hab. Mateusz Radajewski z Katedry Prawa na Wydziale Prawa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu Uniwersytetu SWPS, prawo nie przewiduje bowiem, by członkowie komisji wyborczych musieli uświadamiać wyborców, że nie muszą uczestniczyć we wszystkich głosowaniach odbywających się w lokalu. "Wydaje się jednak, że PKW powinna w tej sprawie przeprowadzić odpowiednią akcję informacyjną, gdyż może to zapobiec bardziej problematycznym sposobom bojkotowania referendum, takim jak np. wyniesienie karty wyborczej z lokalu" – uważa dr Radajewski. Zapytaliśmy o tę kwestię PKW, czekamy na odpowiedź.

W obecnej sytuacji prawnej jest więc tak, że jeżeli członek komisji nie poinformuje wyborcy o tym, jakie ma możliwości, to jednie od świadomości samego głosującego będzie zależało, w których wyborach weźmie udział.

Postępowanie w lokalu wyborczym: możliwość wyboru karty do głosowania

Dla przebiegu głosowania istotna jest kolejność czynności, które jako wyborcy wykonujemy po przyjściu do lokalu wyborczego. Tę opisuje art. 52 Kodeksu wyborczego:

1. Przed przystąpieniem do głosowania wyborca okazuje obwodowej komisji wyborczej dokument umożliwiający stwierdzenie jego tożsamości. 2. Po wykonaniu czynności, o której mowa w par. 1, wyborca otrzymuje od komisji kartę do głosowania właściwą dla przeprowadzanych wyborów, opatrzoną jej pieczęcią. Wyborca potwierdza otrzymanie karty do głosowania własnym podpisem w przeznaczonej na to rubryce spisu wyborców.

Co to znaczy? Że po przyjściu do lokalu wyborczego i okazaniu komisji dokumentu tożsamości wyborca powinien poinformować komisję, której karty/kart do głosowania nie chce - jeśli w którymś z trzech głosowań rzeczywiście nie chce wziąć udziału.

"Jeżeli wyborca odmówi przyjęcia karty lub kart do głosowania, obwodowa komisja wyborcza odnotuje to w spisie wyborców" - czytamy w wyjaśnieniach PKW. Według dr. Radajewskiego "taki sposób procedowania ma swoje uzasadnienie, gdyż pozwala uniknąć takich sytuacji jak np. wynoszenie kart wyborczych z lokalu czy ich niszczenie przez wyborców, co mogłoby skomplikować proces liczenia głosów".

Najpierw więc pokazujemy komisji dokument tożsamości, potem odbieramy karty do głosowania - sprawdzając, czy otrzymaliśmy te, które obowiązują w głosowaniu/głosowaniach, w którym chcemy wziąć udział – a dopiero potem kwitujemy ich odbiór, podpisując się w odpowiedniej rubryce spisu wyborców.

Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński mówił w TVN24: "Jeżeli członek komisji nie będzie chciał tego zrobić (odnotować odmowy przyjęcia karty do głosowania - red.), to wyborca powinien domagać się, że sam chce to wpisać. A jeżeli też będzie jakiś problem, to trzeba poprosić przewodniczącego komisji obwodowej czy męża zaufania, żeby tę kwestię rozstrzygnąć".

Profesor Maciej Gutowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, pytany 10 sierpnia w TVN24, czy poinformowanie komisji o odmowie wzięcia karty do głosowania nie narusza tajności wyborów, odpowiedział: "Formalnie nie". Dodał jednak: "Ale zmusza mnie (w domyśle: wyborcę - red.) do zamanifestowania swojego stosunku, co jest w pewnej perspektywie naruszeniem tajności. Mam naruszoną pewną swobodę anonimowego zachowania się przy urnie wyborczej, a tak nie powinno być".

Karty do głosowania nie można ani wynosić, ani zniszczyć

Co w sytuacji, gdy wyborca otrzyma wszystkie karty do głosowania - mimo że tego nie chciał - ale stwierdzi to już po odejściu od stołu komisji wyborczej?

Zdaniem dr. Radajewskiego prawo wprost nie reguluje tej kwestii. "Najlepiej byłoby jednak oddać ją (kartę – red.) komisji tak, by ta odnotowała zwrot" - radzi ekspert. Podobnie uważa dr Adam Gendźwiłł z Katedry Rozwoju i Polityki Lokalnej Uniwersytetu Warszawskiego, naukowo zajmujący się wyborami w Polsce. Jak stwierdził w rozmowie z Konkret24, PKW powinna wydać obwodowym komisjom wytyczne w tej kwestii.

Ważne jest, by tych "niechcianych" kart do głosowania nie wynosić z lokalu wyborczego. Grozi bowiem za to odpowiedzialność karna z art. 497a Kodeksu wyborczego:

Kto w dniu wyborów wynosi kartę do głosowania poza lokal wyborczy lub taką kartę poza lokalem wyborczym przyjmuje lub posiada, nie będąc do tego uprawnionym, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.

Nie można też takiej karty przedrzeć, bo art. 248 Kodeksu karnego stanowi:

Kto w związku z wyborami do Sejmu, do Senatu, wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wyborami do Parlamentu Europejskiego, wyborami organów samorządu terytorialnego lub referendum: (…) 3) niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne, (...) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

W tym kontekście prawnicy mają podzielone zdania. Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia w stanie spoczynku Wojciech Hermeliński zwracał uwagę 14 sierpnia w programie "Jeden na jeden" w TVN24 na art. 22 ust. 5 ustawy o referendum ogólnokrajowym:

Kart do głosowania przedartych całkowicie nie bierze się pod uwagę przy obliczeniach, o których mowa w ust. 4.

Ten przepis oznacza, że do frekwencji w referendum nie wlicza się wyjętych z urny całkowicie przedartych kart do głosowania. "Jeżeli ustawa o referendum legalizuje ten skutek w postaci ujawnienia karty przedartej, wiadomo, że ona sama się nie przedarła, ktoś musiał ją przedrzeć - wyborca, więc byłoby nielogiczne, gdyby uznawać za zgodny z prawem stan, kiedy karta przedarta całkowicie pojawia się w urnie, a osoba, która ją przedarła będzie ścigana karnie" - powiedział sędzia Hermeliński na antenie TVN24. Jego zdaniem, "to jest przepis szczególny [w ustawie o referendum ogólnokrajowym], który uchyla ten przepis art. 248 [Kodeksu karnego] i taka osoba nie może być karana za podarcie karty referendalnej".

Hermeliński: przepisy dopuszczają jeszcze jedną możliwość - przedarcie karty
Hermeliński: przepisy dopuszczają jeszcze jedną możliwość - przedarcie karty TVN24

Innego zdania jest dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Wyborca nie jest osobą uprawnioną do dysponowania w dowolny sposób kartą do głosowania, bierze udział w czynności oficjalnej, urzędowej, opisanej wprost przepisami Konstytucji" - stwierdza w opinii dla Konkret24. "Jeśli jednak ktoś już odbierze kartę do głosowania, nie może zrobić z nią czegokolwiek. Przepisy zakazują jej niszczenia np. poprzez rozdarcie, zakazują też wynoszenia karty poza lokal wyborczy, co stanowi przestępstwo opisane w Kodeksie wyborczym. Ma to wprost lub pośrednio zapobiegać nadużyciom polegającym np. na zastąpieniu zniszczonej karty inną kartą, wypełnioną przez osobę nieuprawnioną. Ma to też zapobiegać oddaniu głosu kilka razy przez jedną osobę (zbieracza kart wynoszonych z lokalu). Takie rygory są uzasadnione zapewnieniem wiarygodności i ważności wyborów, tak aby minimalizować ryzyko oszustw i wypaczenia wyników głosowania" - podkreśla dr Małecki.

Według niego przepis Kodeksu wyborczego mówiący o nieliczeniu kart przedartych ma znaczenie wyłącznie dla ustalania wyniku wyborów. "To opis procedury po otwarciu urny. Przepis reguluje kwestie administracyjne, określające, w jaki sposób ma być ustalony wynik głosowania. Komisja nie ustala, czy ktoś popełnił czyn zabroniony poprzez stwierdzenie, że zniszczono dokument wyborczy. Po prostu nie bierze go pod uwagę przy obliczeniach, które musi wykonać. Ten przepis Kodeksu wyborczego nie znosi ani nie modyfikuje zakazu określonego w Kodeksie karnym, zgodnie z którym zniszczenie karty do głosowania podlega karze" - stwierdza dr Małecki.

Tego samego zdania jest dr hab. Mateusz Radajewski. "Przepisy Kodeksu wyborczego i ustawy o referendum regulują jedynie zagadnienie liczenia przedartych kart, natomiast nie znoszą indywidualnej sankcji dla sprawcy takiego czynu, określonej przepisami Kodeksu karnego" - napisał w odpowiedzi na pytanie Konkret24.

Kiedy głosy są ważne?

Wypełnione karty do głosowania wrzucamy do jednej urny. Do wyniku wyborów lub referendum będą się liczyć tylko głosy ważne, czyli prawidłowo wypełnione karty do glosowania – krzyżyki muszą być postawione w odpowiednich kratkach przy pytaniach referendalnych czy przy wybranych nazwiskach kandydatów w wyborach. Dopiski na kartach do głosowania nie wpływają na ważność głosu.

Głos nieważny w wyborach parlamentarnych jest wówczas, gdy: - na karcie do głosowania postawiono znak "x" w kratce z lewej strony obok nazwisk dwóch lub większej liczby kandydatów z różnych list albo - nie postawiono znaku "x" w kratce z lewej strony obok nazwiska żadnego kandydata z którejkolwiek z list.

W referendum głos nieważny jest wówczas, gdy znak "x" nie został postawiony w żadnej z kratek przy odpowiedzi na pytanie/pytania.

Dla ważności referendum liczy się frekwencja. Robią ją też głosy nieważne

W odróżnieniu od wyborów parlamentarnych o ważności referendum decyduje frekwencja, czyli liczba osób, które wzięły w nim udział.

Wynik referendum jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania.

Frekwencję w referendum liczy się tak samo jak w wyborach - ustala się ją na podstawie liczby ważnych kart wyjętych z urny. Podkreślmy: nie na podstawie pobranych kart do głosowania, tylko na podstawie kart ważnych, znajdujących się w urnie wyborczej.

Karty ważne są tylko te zgodne z urzędowym wzorem, opatrzone pieczęcią PKW oraz obwodowej komisji wyborczej. Jeśli się zdarzy, że otrzymamy kartę do głosowania bez pieczęci obwodowej komisji i taką kartę wrzucimy do urny, wówczas będzie nieważna i nie zostanie wliczona do frekwencji. Ten mechanizm dotyczy liczenia frekwencji i w wyborach, i w referendum. Dlatego przed pokwitowaniem odbioru kart do głosowania warto sprawdzić, czy są na nich odpowiednie pieczęcie.

Doktor Radajewski zwraca uwagę, że do frekwencji w referendum wliczają się głosy nieważne, jeśli zostały oddane na ważnych kartach. "A zatem wyborca, który w referendum oddaje świadomie nieważny głos, np. wrzucając do urny niewypełnioną kartę, zwiększa frekwencję niezbędną do uznania referendum za wiążące" – podkreśla ekspert.

Tak jak wspomnieliśmy wyżej - do frekwencji w referendum i wyborach nie wlicza się natomiast wrzuconych do urny kart całkowicie przedartych.

Referendum wraz z wyborami: "zderzenie dwóch całkowicie innych modeli finansowania kampanii"

Już podczas sejmowej debaty 15 czerwca nad uchwałą w sprawie propozycji wprowadzenia unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że w tej sprawie musi się odbyć ogólnokrajowe referendum. "My się na to nie zgodzimy, na to nie zgadza się także naród polski. I to musi być przedmiotem referendum. My te referendum zorganizujemy. Polacy muszą się w tej sprawie wypowiedzieć" - przekonywał. A następnego dnia szef sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Marek Ast z PiS powiedział w Polskim Radiu: "Można sobie wyobrazić, że referendum mogłoby się odbyć równocześnie z wyborami do Sejmu".

Jak wyjaśnialiśmy w Konkret24, prawo dopuszcza możliwość zorganizowania referendum w tym samym dniu co wybory parlamentarne, prezydenckie i europejskie. Stanowi o tym art. 90 ustawy o referendum ogólnokrajowym.

9 lipca w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej Jarosław Kaczyński powiedział o referendum, że "to się akurat zbiega (z wyborami - red.) i ze względu na oszczędności trzeba to zrobić w ten sposób". Te raczej przesądza, że w dniu wyborów odbędzie się referendum w sprawie mechanizmu relokacji migrantów. Tym bardziej, że już 7 lipca 243 głosami posłów PiS, Konfederacji, Kukiz'15 i Polskich Spraw Sejm uchwalił zmiany w ustawie o referendum, które m.in. ujednolicają różne do tej pory godziny głosowania w wyborach i referendum.

Opozycja była przeciwna tej ustawie, Senat na posiedzeniu 28 lipca postanowił ją odrzucić, weto senackie czeka na rozpatrzenie przez Sejm. Według posłanki Koalicji Obywatelskiej Kamili Gasiuk-Pihowicz motywem do przeprowadzenia referendum jest "chęć zdobycia przez PiS kolejnego paliwa politycznego" w postaci "podburzania nastrojów, zastraszania ludzi, siania nienawiści i straszenia przez PiS ohydną antyimigrancką retoryką". Na posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości 6 lipca posłanka zwróciła uwagę na kolejny aspekt sprawy: "Przeprowadzając w jednym terminie wybory parlamentarne oraz referendum, mamy zderzenie dwóch całkowicie innych modeli finansowania kampanii. Jednej bardzo restrykcyjnej, określonej przez Kodeks wyborczy, i bardziej liberalnej, zawartej w ustawie o referendum. Szanowni państwo, co dzięki temu zyskuje partia rządząca? Zyskuje możliwość pozyskiwania pieniędzy na kampanię w nieograniczonej wielkości z dotychczas niedostępnych źródeł".

Aktualizacja z 14 sierpnia 2023 roku Artykuł zaktualizowaliśmy o opinie sędziego Wojciecha Hermelińskiego i dr hab. Mikołaja Małeckiego dotyczące kwestii niszczenia referendalnych kart do głosowania.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Decyzja władz Warszawy o zakazie symboli religijnych w urzędzie miasta wzbudza kontrowersje, dyskusje w sieci, zarzuty ze strony polityków oraz reakcję Archidiecezji Warszawskiej. Ratusz oskarżono o dyskryminację i łamanie prawa - przede wszystkim konstytucji. Czy rozporządzenie prezydenta Rafała Trzaskowskiego jest dyskryminujące i niezgodne z prawem? Prawnicy wyjaśniają.

"Dyskryminacja", "łamanie konstytucji"? Zakaz krzyży w urzędzie a polskie prawo

"Dyskryminacja", "łamanie konstytucji"? Zakaz krzyży w urzędzie a polskie prawo

Źródło:
Konkert24

"Jestem przeciwko robalom" - oświadczyła podczas wywiadu w radiu Beata Kempa. I utrzymywała, że w europarlamencie głosowała przeciwko unijnej strategii białkowej, czyli przeciwko "dodawaniu robaków do produktów spożywczych". Sprawdziliśmy. To nieprawda.

Beata Kempa: nie głosowałam "za dodawaniem robaków do produktów". Głosowała

Beata Kempa: nie głosowałam "za dodawaniem robaków do produktów". Głosowała

Źródło:
Konkret24

Były minister sprawiedliwości Marcin Warchoł wypomniał obecnie rządzącym, że chcą oskładkować umowy o dzieło. Tymczasem oskładkowanie umów śmieciowych pojawiło się w Krajowym Planie Odbudowy przyjętym przez rząd Zjednoczonej Prawicy.

Oskładkowanie umów o dzieło. Warchoł krytykuje rząd, a to pomysł... PiS

Oskładkowanie umów o dzieło. Warchoł krytykuje rząd, a to pomysł... PiS

Źródło:
Konkret24

Były prezes TVP Jacek Kurski wykorzystał wywiad w Radiu Zet, by przedstawić swoją wizję telewizji publicznej za jego czasów. Mówił więc, że "była obiektywna", "pokazywała prawdę" i "spełniała najwyższe standardy dziennikarskiej rzetelności". Wyjaśniamy, dlaczego te frazy należy włożyć w cudzysłów. I jakie jeszcze nieprawdy wygłosił Kurski.

Kurski o "obiektywnej telewizji", "pokazywaniu prawdy" i "dziennikarskiej rzetelności". Przypomnijmy, jak było

Kurski o "obiektywnej telewizji", "pokazywaniu prawdy" i "dziennikarskiej rzetelności". Przypomnijmy, jak było

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS i były minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, przy okazji krytyki premiera Donalda Tuska, określił Leszka Moczulskiego jako agenta SB. Trwający niemal 20 lat proces lidera Konfederacji Polski Niepodległej nie rozstrzygnął się na jego niekorzyść, zatem polityk opozycji szerzy nieprawdę.

Cieszyński o Leszku Moczulskim: "agent SB". To nieprawda

Cieszyński o Leszku Moczulskim: "agent SB". To nieprawda

Źródło:
Konkret24

"Co miał na myśli?", "co to za wojska?", "to chyba kamikadze" - zastanawiają się internauci, komentując w mediach społecznościowych wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Siedlcach. Porównał tam kandydujących do Parlamentu Europejskiego polityków Adama Bielana i Jacka Kurskiego do "żołnierzy wojsk jednorazowego przeznaczenia". Sprawdziliśmy, co to znaczy. Wyjaśnienia są różne, jedno dotyczy "źle zaplanowanej przez dowodzącego operacji".

Kaczyński o Bielanie i Kurskim: "wojska jednorazowego przeznaczenia". A co to jest?

Kaczyński o Bielanie i Kurskim: "wojska jednorazowego przeznaczenia". A co to jest?

Źródło:
Konkret24

Była premier Beata Szydło oświadczyła w nagranym wystąpieniu, że premier Donald Tusk "nie wie, co nadzoruje" i "opowiada głupoty o likwidacji oddziałów zamiejscowych ABW". Tylko że Tusk nie mówił o oddziałach zamiejscowych, a struktury ABW uszczupliła rzeczywiście Szydło, gdy kierowała rządem.

Szydło do Tuska: "opowiadasz pan głupoty". Wcale nie

Źródło:
Konkret24

"Dziękujemy panie premierze Donaldzie Tusku za najdroższy prąd w Europie!" - piszą internauci w mediach społecznościowych. Reagują w ten sposób na opublikowaną mapę z hurtowymi cenami prądu. Widać na niej, że Polska ma najwyższą cenę energii elektrycznej. Wyjaśniamy, dlaczego nie należy wykorzystywać tej mapy w przekazach o cenach prądu i na czym polega manipulacja z nią związana.

Polska ma "najdroższy prąd w Europie". Co pokazuje ta mapa?

Polska ma "najdroższy prąd w Europie". Co pokazuje ta mapa?

Źródło:
Konkret24

Na Białorusi zachowywane są swobody obywatelskie. Łukaszenka działa na rzecz pokoju w Europie. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania pchają teraz Polskę do wojny - takie tezy wygłasza publicznie były polski sędzia Tomasz Szmydt, który poprosił o azyl na Białorusi. Tłumaczymy, jak te jego wystąpienia są zbieżne z prokremlowską propagandą i jaki jest ich cel.

Tomasz Szmydt w machinie propagandy Kremla. "Wielowektorowa operacja"

Tomasz Szmydt w machinie propagandy Kremla. "Wielowektorowa operacja"

Źródło:
Konkret24

Jarosław Kaczyński tłumaczył na spotkaniu z sympatykami PiS, że krytykowanie byłego zarządu Orlenu za stratę 1,6 miliarda złotych przez szwajcarską spółkę koncernu "to zarzut po prostu bzdurny". Tłumaczymy, dlaczego nie ma racji.

Kaczyński o 1,6 mld zł straty Orlenu na ropie: "bzdurny zarzut". Prezes się myli

Kaczyński o 1,6 mld zł straty Orlenu na ropie: "bzdurny zarzut". Prezes się myli

Źródło:
Konkret24

"Zrezygnowali z członkostwa?" - pytają zdumieni internauci, komentując popularne w sieci nagranie, na którym widać, jak ambasador Izraela przy ONZ niszczy jakieś dokumenty. Zdaniem komentujących ambasador włożył do niszczarki swój identyfikator i kartę do głosowania na forum ONZ. Ale to nieprawda.

"Wstydźcie się!" Co ambasador Izraela włożył do niszczarki?

"Wstydźcie się!" Co ambasador Izraela włożył do niszczarki?

Źródło:
Konkret24

Pokryci tatuażami, prawie nadzy, z włosami w nieładzie i mocnym makijażem pozują na ściance z logo Eurowizji - takie zdjęcie rzekomych uczestników tegorocznego konkursu rozpowszechniają internauci. Piszą o "zatraceniu człowieczeństwa w UE" i "antykulturze". Fotografię jako prawdziwą pokazali też kandydaci PiS do Parlamentu Europejskiego. Tylko że to fake news.

"Antykultura" na Eurowizji? Takiego zespołu nie było

"Antykultura" na Eurowizji? Takiego zespołu nie było

Źródło:
Konkret24

Najwyższe łączne dochody w ubiegłym roku wśród nowych wojewodów wykazał wojewoda lubelski, a największe oszczędności - wojewoda opolska. Co jeszcze zapisali w oświadczeniach majątkowych? Sprawdzamy.

Majątki wojewodów. Który zarobił najwięcej, kto najwięcej zaoszczędził

Majątki wojewodów. Który zarobił najwięcej, kto najwięcej zaoszczędził

Źródło:
Konkret24

Trzej aktorzy, gwiazdy Hollywood, rzekomo wystąpili z aktorskiego związku zawodowego i założyli nową, konserwatywną organizację - informują internauci w mediach społecznościowych, także polskich. Brzmi ciekawie, lecz nie jest to prawda.

Stallone, Washington, Wahlberg tworzą związek "skupiający się na tradycyjnych wartościach"? Nieprawda

Stallone, Washington, Wahlberg tworzą związek "skupiający się na tradycyjnych wartościach"? Nieprawda

Źródło:
Konkret24

Powietrze w paczkach chipsów zostało zakazane przez Unię Europejską - ogłosili internauci w mediach społecznościowych. Rzekomym źródłem ma być unijne rozporządzenie, w którym nie znajdziemy takiego zakazu. Wyjaśniamy.

"Unia Europejska zakazała powietrza w opakowaniach chipsów". Co nie zgadza się w tym przekazie

"Unia Europejska zakazała powietrza w opakowaniach chipsów". Co nie zgadza się w tym przekazie

Źródło:
Konkret24

Pytania internautów, w tym posłanki PiS, wzbudził widok radiowozu polsko-niemieckiego patrolu policji. Niektórzy łączyli jego obecność z piątkowym protestem rolników. To nie był patrol - wyjaśnia policja i tłumaczy, dlaczego pojazd znalazł się w Warszawie.

Polsko-niemiecki patrol w Warszawie. "Czy to początek niemieckiej jurysdykcji w stolicy?" Nie

Polsko-niemiecki patrol w Warszawie. "Czy to początek niemieckiej jurysdykcji w stolicy?" Nie

Źródło:
Konkret24

Rozwija się spór kompetencyjny między rządem a prezydentem. Stronnicy Andrzeja Dudy, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, utrzymują, że jeśli prezydent chce jechać z premierem na szczyt Unii Europejskiej, to zawsze on przewodniczy polskiej delegacji. Tylko że trybunał orzekł akurat odwrotnie.

Spór kompetencyjny. Prezydent "absolutnie szefem delegacji" na szczycie UE?

Spór kompetencyjny. Prezydent "absolutnie szefem delegacji" na szczycie UE?

Źródło:
Konkret24

Rosyjska propaganda używa wiralowego nagrania, by pokazać rzekomą niechęć francuskich pilotów do udziału Francji w wojnie w Ukrainie. Materiał skomentowała nawet rzeczniczka rosyjskiego MSZ. To manipulacja. Chodzi o odpowiednią... perspektywę.

Samoloty "przez pomyłkę namalowały" na niebie flagę Rosji? Wyjaśniamy

Samoloty "przez pomyłkę namalowały" na niebie flagę Rosji? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

"Co jest powodem likwidacji tych studiów?", "likwidatura działa", "Rosja już tu jest" - falę oburzenia w sieci spowodowała informacja o likwidacji Katedry Służb Specjalnych na Akademii Sztuki Wojennej. Powtarzają się pytania o powody zamknięcia jednostki. Wyjaśniamy, na czym polegają zmiany na tej jednej z największych uczelni wojskowych w Polsce.

"Rozmontowują nas", "rozkład Polski". Co się dzieje na Akademii Sztuki Wojennej

"Rozmontowują nas", "rozkład Polski". Co się dzieje na Akademii Sztuki Wojennej

Źródło:
Konkret24

Część polityków obozu rządzącego uważa, że wybory do Parlamentu Europejskiego "stały się szalupą ratunkową" dla niektórych kandydatów. Czy rzeczywiście "można się schować" za immunitetem europosła? Do czasu.

Ucieczka w immunitety? Dlaczego "europarlament nie ochroni"

Ucieczka w immunitety? Dlaczego "europarlament nie ochroni"

Źródło:
Konkret24

Po tym, jak sędzia Tomasz Szmydt - znany między innymi z afery hejterskiej - poprosił o azyl polityczny na Białorusi, politycy PiS nagłaśniają przekaz, że Szmydta na sędziego powołał prezydent Bronisław Komorowski. Prawda jest inna: Szmydta awansowało kolejnych trzech prezydentów, a za czasów ministra Zbigniewa Ziobry trafił do biura neo-KRS.

PiS: za awansem sędziego Szmydta stał prezydent Komorowski. Manipulacja

PiS: za awansem sędziego Szmydta stał prezydent Komorowski. Manipulacja

Źródło:
Konkret24

Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że nie chce wyjścia Polski z Unii Europejskiej, ale swój przekaz w kampanii do europarlamentu buduje na negatywnych obrazach wspólnoty. Przedstawiamy główne fałszywe narracje PiS o UE. Eksperci wyjaśniają, na czym polega ta strategia mobilizowania elektoratu "do walki o suwerenność" zamiast "przepisami dotyczącymi krzywizny banana".

Suwerenność, Zielony Ład, euro… Fałszywe narracje PiS o Unii Europejskiej

Suwerenność, Zielony Ład, euro… Fałszywe narracje PiS o Unii Europejskiej

Źródło:
Konkret24