Nie można oceniać stanu polskiej gospodarki na podstawie kwartalnych szacunków PKB - twierdzą rządzący, nie chcąc komentować najnowszych danych o spadku PKB. Zamiast tego porównują skumulowane PKB za rządów Platformy Obywatelskiej i za obecnych. Ekonomiści tłumaczą, dlaczego są to dwa różne przekazy, że jeden nie wyklucza drugiego, a najnowsze dane o spadku PKB pokazują recesję.
Temat malejącego PKB (Produkt Krajowy Brutto) stał się przedmiotem publicznych dyskusji po tym, gdy Główny Urząd Statystyczny 16 sierpnia podał, że według wstępnego szacunku polski PKB zmniejszył się w drugim kwartale 2023 roku o 0,5 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2022 roku. PKB wyrównany sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2015) był z kolei niższy o 1,3 proc. niż przed rokiem i o 3,7 proc. niższy niż w pierwszym kwartale 2023.
Jeszcze tego samego dnia nowe dane zaczęli udostępniać politycy opozycji. Wielu publikowało mapę stworzoną przez portal 300gospodarka.pl, na której pokazano, jak zmieniał się PKB w krajach europejskich między pierwszym a drugim kwartałem tego roku. Spadek o 3,7 proc. w Polsce był najwyższy w Unii Europejskiej. "Cud gospodarczy Kaczyńskiego, czyli jak PiS zmarnował wspólną polską pracę ostatnich 30 lat. Byliśmy liderami Europy, dziś szorujemy po dnie" - skomentował te dane przewodniczący PO Donald Tusk. Mapę opublikowali też m.in. Radosław Sikorski, Katarzyna Lubnauer, Marek Sowa.
Zareagowali politycy PiS - w odpowiedzi na dane o spadku PKB przytaczali dane o PKB skumulowanym (czyli zliczonym z kilku lat) w czasach rządów PO-PSL i Zjednoczonej Prawicy. Na twitterowym koncie Ministerstwa Rozwoju i Technologii 17 sierpnia opublikowano wykres, z którego wynika, że skumulowany wzrost PKB w latach 2015-2022 był wyższy niż w latach 2008-2015. "Nie można oceniać stanu polskiej gospodarki na podstawie cząstkowych, kwartalnych szacunków PKB. Trzeba na nią patrzeć całościowo i w dłuższym horyzoncie czasowym. Skumulowany wzrost PKB w latach 2015-2022 wyniósł niemal 32 proc." - napisano. Z kolei wiceminister finansów Artur Soboń i wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jadwiga Emilewicz publikowali dane pokazujące, że za rządów PiS skumulowany PKB w Polsce był wyższy niż średnia w Unii Europejskiej.
Gdy o spadek PKB w drugim kwartale tego roku został zapytany 18 sierpnia w Polsat News rzecznik rządu Piotr Mueller, zamiast odnieść się do liczb, stwierdził:
Ja bym chciał, żeby ktoś, kto zna się chociaż minimalnie na gospodarce, zerknął na wyniki gospodarcze, skumulowane PKB za czasu Platformy Obywatelskiej, za czasu Prawa i Sprawiedliwości. Za czasu Prawa i Sprawiedliwości skumulowany wzrost PKB jest większy, zdecydowanie większy, pomimo tego, że mieliśmy covid, pomimo tego, że jest wojna, pomimo tego, że jest kryzys energetyczny i innego rodzaju wstrząsy międzynarodowe.
Dopytany przez prowadzącego rozmowę, czy "punktowo problemy są", rzecznik odpowiedział: "Nie, panie redaktorze, na szczęście nie". I dodał:
Wzrost gospodarczy za ten rok będzie na plusie i to zdecydowanie, jednoznacznie chcę podkreślić. To, co się zadziało, jeśli chodzi o ten kwartał, to jest kwestia statystyczna tak zwanego wyrównania pewnych, że tak powiem, anomalii statystycznych w tym okresie, nic więcej.
Zgodnie z sugestią rzecznika rządu zapytaliśmy więc ekonomistów - czyli osoby, które "znają się chociaż minimalnie na gospodarce" - czy rzeczywiście dane o skumulowanym PKB pokazują, że w Polsce nie ma recesji oraz czy kwartalnymi spadkami nie należy się martwić. Czy jeden przekaz można zastąpić drugim, bo oba mówią o tym samym? Na nasze pytania odpowiedzieli Anna Gołębicka z Centrum im. Adama Smitha, Marcin Zieliński i Gabriel Hawryluk z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju oraz Marek Zuber z Akademii WSB.
Eksperci: "żonglowanie liczbami niczego tu nie zmieni", "w końcu znajdzie się porównanie korzystne dla porównującego"
Przypomnijmy: Produkt Krajowy Brutto to jeden z podstawowych mierników gospodarczych określający wartość dóbr i usług wytworzonych w państwie w danym okresie. Dynamika PKB pokazuje, jaki jest stan gospodarki w kraju: gdy PKB rośnie, mówimy o wzroście gospodarczym, gdy spada, mówimy o spadku gospodarczym lub recesji.
Ponieważ polski PKB liczony rok do roku spadł drugi kwartał z rzędu (pierwszy kwartał 2023: -0,3 r/r; drugi kwartał 2023: -0,5 r/r), niektórzy ekonomiści oceniali, że mamy tzw. recesję techniczną. "Od dwóch kwartałów odnotowujemy ujemne wyniki wzrostu PKB, a to zgodnie z definicją oznacza, że pojawiła się w Polsce recesja" - tłumaczyła w TVN24 dr hab. Aneta Zelek, ekonomistka z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie. Według niej najnowsze dane "demaskują fałszywy przekaz rządowy o rzekomym cudzie gospodarczym i naszym bogaceniu się". "Przypomnę, że według założeń zawartych w ustawie budżetowej Polska miała osiągnąć w tym roku wynik w okolicy 1,7 procent, a ostatnia lipcowa projekcja NBP zapowiadała nawet, że drugi kwartał zakończymy na plusie, co uchroni nas właśnie przed recesją" - zauważyła.
Tylko że rządzący, w tym rzecznik Piotr Mueller, nie chcą mówić o recesji i najnowszych wynikach PKB - i proponują temat o skumulowanym PKB. Odpowiadając na "wyzwanie" rzecznika rządu, Anna Gołębicka komentuje:
Generalnie z danymi jest tak, że rozszerzając lub zawężając kryteria lub okres porównywania, może się okazać, że w końcu znajdzie się porównanie korzystne dla porównującego i z tym zjawiskiem mamy aktualnie do czynienia.
Z kolei dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, w odpowiedzi na tweet Artura Sobonia stwierdził: "Wzrost skumulowany nie ma żadnego związku z definicją recesji. Mam nadzieję że Pan to wie. Nawet jeżeli zaliczymy kolejny kwartał spadku PKB, to wzrost skumulowany nadal będzie dodatni". I tłumaczył to na przykładzie: "Załóżmy, że ktoś wszedł od poziomu zero na górę 4000 m. Tam spada w przepaść. Przepaść ma głębokość 2000 m. Wie pan, że skumulowany wzrost po uderzeniu w dno przepaści to będzie nadal liczba dodatnia, +2000 m. Mam nadzieję że teraz to będzie zrozumiałe. Trend recesyjny jest widoczny od początku pierwszego kwartału 2022 r. I to wcale nie bieżące wyniki o tym świadczą a analiza dłuższego okresu".
Również Anna Gołębicka zauważa, że nie tylko dane o tegorocznym PKB, ale także inne wskaźniki pokazują wyhamowanie polskiej gospodarki. - Ważny jest trend, a ten akurat jest mocno spadkowy dla PiS, co oznaczałoby, że aktualna polityka doprowadziła do pogorszenia gospodarki państwa. Jaki jest koń, każdy widzi: ujemna dynamika PKB, spadająca konsumpcja, spadek produkcji przemysłowej o 2,7 procent, inflacja na poziomie ponad dziesięciu procent - mówi Gołębicka. - Oczywiście aktualny spadek PKB może być efektem pewnej technicznej korekty, lecz nie zmienia to faktu, że od sześciu miesięcy dynamika wzrostu PKB spada - dodaje. I podkreśla:
Żonglowanie liczbami niczego tu nie zmieni, bo jeżeli wyraźnie hamuje gospodarka i przez dwa kwartały mamy ujemny wzrost PKB, to jest to sytuacja recesyjna.
Podobnego zdania na temat zastępowania przekazu o spadającym w tym roku PKB przekazem o PKB skumulowanym jest Marek Zuber. On mówi wprost: - Mamy w tej chwili w Polsce recesję, kropka. Tego się nie da podważyć. Po czym wyjaśnia: - Skumulowany wzrost PKB przez czas rządów PiS i trwająca obecnie recesja to nie są rzeczy, które się wykluczają. Możemy oczywiście dyskutować na temat danych GUS, bo faktycznie te zmiany kwartalnie są bardzo mocne i one muszą wynikać z jakiejś specyfiki statystycznej stosowanej przez GUS. Natomiast nie zmienia to faktu, że patrząc na te dwa kwartały jako na całość, dodając do tego złe dane o produkcji przemysłowej, złe dane o sprzedaży detalicznej, złe dane o PMI (ang. Purchasing Managers' Index - red.), czyli wskaźniku pokazującym nastroje przedsiębiorców, to każe postawić tezę, że mamy ewidentnie odczyty recesyjne w gospodarce.
Wzrost PKB a koniunktura w Europie
Odnosząc się do danych o skumulowanym polskim PKB za czasów PO i PiS, wszyscy trzej pytani przez nas ekonomiści podkreślają, że trzeba na nie patrzeć w perspektywie międzynarodowej. "Porównania międzynarodowe pozwalają przynajmniej wstępnie wskazać, czy za sukcesem albo porażką jakiegoś kraju stoi prowadzona przezeń polityka, czy odpowiada za nie koniunktura międzynarodowa albo czynniki regionalne" - tłumaczą w analizie dla Konkret24 Marcin Zieliński i Gabriel Hawryluk. "To prawda, że skumulowany wzrost PKB za rządów PiS był większy (31,5 proc. w ciągu 7 lat wg Banku Światowego; 32,3 proc. jeśli wliczyć za 2023 rok prognozę NBP) niż za PO (28,4 proc. w 8 lat). Jednak większość rządów PiS przypadała na okres bardzo dobrej koniunktury międzynarodowej" - pokazują.
- Można patrzeć na skumulowane PKB w czasach PO i PiS, ale porównując je z tymi danymi w krajach sąsiednich. Wtedy się okaże, że w czasie rządów PiS-u rzeczywiście ten przyrost PKB był większy, ale że generalnie koniunktura w Europie Środkowo-Wschodniej była lepsza, czyli wszyscy się rozwijali szybciej niż przez osiem lat Platformy - komentuje Marek Zuber. - I to też jest jakaś prawda, ale ona nie udowadnia, że PiS lepiej prowadził gospodarkę, bo to by oznaczało, że we wszystkich państwach Europy Środkowo-Wschodniej rządził PiS - dodaje. I podsumowuje:
Oczywiście można wyciągnąć jakiś element z całości i rację ma rzecznik rządu, że skumulowany wzrost PKB był wyższy za rządów PiS, ale gospodarka Europy Środkowo-Wschodniej w ogóle lepiej się rozwijała. Czy to jest zasługa PiS-u?
A Marcin Zieliński i Gabriel Hawryluk pokazują, dlaczego analiza danych o rozwoju gospodarczym Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej za czasów PO i PiS może nawet wypadać niekorzystnie dla partii rządzącej: "W trakcie ośmiu lat rządów PO wzrost PKB państw CEE-11 (jedenastu państw Europy Środkowo-Wschodniej będących członkami UE) wyniósł 14,6 proc., a całej Unii Europejskiej 3,4 proc. Oznacza to, że Polska urosła o niecałe 14 punktów procentowych bardziej od CEE-11 i o 25 punktów procentowych od całej UE. Z kolei w ostatnich siedmiu latach kraje CEE-11 urosły o 25,9 proc., a cała UE o 12,2 proc. Polski PKB urósł więc w tym okresie o 5,6 punktów procentowych więcej od CEE-11 i o niecałe 19,3 punktów procentowych od UE. Tak więc za czasów PiS rozwój Polski na tle innych krajów – mimo że w dalszym ciągu był szybszy – wyraźnie spowolnił".
Ekonomiści z FOR przypominają, że w latach 2008-2015 "wystąpiły poważne międzynarodowe kryzysy, które miały poważny wpływ na kondycję polskiej gospodarki". Uwagę na to zwraca także Marek Zuber. - Platforma Obywatelska przeszła dwa ogromne kryzysy: największy za naszego życia kryzys finansowy z lat 2008-2009, a potem kryzys strefy euro w latach 2012-2013, który polską gospodarkę dotknął bardziej niż ten pierwszy. To oczywiście wpływało na PKB.
Między innymi dlatego Anna Gołębicka podsumowuje: - To bardzo sprytne porównać osiem lat do ośmiu lat, ale to niestety nie do końca tak się powinno w tym kontekście robić.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP