Czy można trafić do więzienia za nieprzeczytanie książki? Taka sytuacja rzekomo miała przytrafić się mężczyźnie, którego historię nagłaśnia prawicowy polityk. Wielu internautów oburzyły te doniesienia. Sprawdziliśmy więc, o co dokładnie chodzi w tej sprawie i za co dokładnie mężczyzna został skazany.
"Teraz trzymajcie się ramy! Sąd nakazał... przeczytanie książki!" - informuje we wpisie z 6 września Paweł Wyrzykowski, działacz Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Dalej opisuje historię, która według niego wyglądała tak: "Starszy pan, który nie zgadza się z jej propagandą, odmówił jej przeczytania - trafi więc do więzienia na prawie pół roku! Prezydent Duda postanowieniem z dn. 30 lipca 2025 roku odmówił ułaskawienia!".
Do wpisu załączył nagranie, na którym mówi więcej o sprawie. "Teraz to już mi na pewno nie uwierzycie, bo sam sobie - cholera - nie wierzę. Sąd zasądził konieczność przeczytania książki, bo jak nie przeczytasz książki, to idziesz do paki! I to spotkało żywego człowieka, z krwi i kości, pana A. Ł. (anonimizujemy imię i nazwisko mężczyzny - red.). Starszy pan odmówił przeczytania książki za karę i teraz idzie na siedem miesięcy do paki! Siedem miesięcy pozbawienia wolności" - mówi polityk. W nagraniu dodał, że urzędujący wówczas prezydent Andrzej Duda nie ułaskawił mężczyzny. "A my wszyscy za to zapłacimy - od tych, którzy wszczynali postępowanie, poprzez sędziów, aż do służby więziennej, która będzie pana A. pilnować, żeby siedział w odosobnieniu, bo nie przeczytał książki" - kończy Wyrzykowski. Na nagraniu przez cały czas wyświetla się napis: "Cyrk! Sąd nakazał przeczytanie książki, a jak nie to idziesz do paki!". Widoczne jest także wyciąg z postanowienia prezydenta z 30 lipca 2025 rok - widoczna jest sygnatura, można przeczytać w dokumencie, że Andrzej Duda rzeczywiście zdecydował się "nie zastosować prawa łaski w stosunku do A. Ł.". Dołączono też fragment wyroku lub wyroków z komentarzami.
Wpis polityka wygenerował ponad 50 tys. wyświetleń. A to nie jedyny, który Wyrzykowski zamieścił na temat sprawy. Z wpisu opublikowanego przez Wyrzykowskiego wcześniej tego samego dnia można dowiedzieć się jednak, że przeczytanie książki zostało nakazane przez sąd "w ramach warunkowego umorzenia", a także że mężczyzna "źle mówił o Ukraińcach". Do wpisu Wyrzykowski załączył także dwa zrzuty ekranu - te same, które widzimy na omówionym wyżej nagraniu.
Ten post wyświetlono ponad 116 tys. razy. "Mieści się to Wam w głowach? Bo mi nie" - zapytał polityk, a internauci odpowiadali: "To jest wyrok stricte polityczny"; "To się nazywa ukrainoza mózgu"; "Niewiarygodne co się wyprawia!" (pisownia oryginalna). Informacja o nakazie przeczytania książki przez starszego mężczyznę rozeszła się także na Facebooku.
Tyle że mężczyzna do więzienia wcale nie trafi za nieprzeczytanie książki. Wyjaśniamy, za co go skazano.
Skazany nie za nieprzeczytanie książki, a za mowę nienawiści
Sprawa A. Ł. sięga końca 2019 roku, kiedy to prokurator Maciej Młynarczyk z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie złożył przeciw niemu akt oskarżenia. Prokurator Młynarczyk w wiadomości do Konkret24 poinformował, że akt oskarżenia sporządzono 30 grudnia 2019 roku, a do sądu wpłynął "najprawdopodobniej następnego dnia".
A. Ł. postawiono zarzuty za kilkanaście wpisów z lat 2014-2019 zamieszczonych na Facebooku, które głównie uderzały w Ukraińców. Autor pisał m.in.: "znajdzie się kij na banderowski ryj", a Ukraińców określał m.in. jako: "swołocz", "stepowa swołocz", "banderowska swołocz", "banderswołocz", "hołota".
Prokurator Młynarczyk postawił zarzuty z:
- art. 119 par. 1 Kodeksu karnego [Dyskryminacja] "Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości", podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5;
- art. 257 Kodeksu karnego [Napaść z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej] "Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3";
- oraz art. 255 par. 3 Kodeksu karnego [Publiczne nawoływanie do popełnienia występku lub przestępstwa skarbowego] "Kto publicznie pochwala popełnienie przestępstwa, podlega grzywnie do 180 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał winę A. Ł.; wyrok - do którego dotarł Konkret24 - sąd wydał 23 marca 2020 roku. Sąd wobec A. Ł.: - wymierzył karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności; - warunkowo zawiesił ww. karę na okres trzech lat tytułem próby; - na czas próby oddał "oskarżonego pod dozór kuratora sądowego"; - orzekł karę grzywny w wysokości 2 tys. zł.; - zobowiązał "oskarżonego do zaniechania publikowania w internecie wypowiedzi znieważających i zawierających treści dyskryminujące z uwagi na przynależność narodową i etniczną oraz przeczytania książki autorstwa Witolda Szabłowskiego 'Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia' Wydawnictwo 'Znak' 2016 r.".
Tę ostatnia karę nałożono na podstawie art. 72 par. 1 pkt 8 Kodeksu karnego, który dotyczy "obowiązków okresu próbnego".
Zawieszając wykonanie kary, sąd zobowiązuje, a jeżeli orzeka środek karny, może zobowiązać skazanego do: 8) innego stosownego postępowania w okresie próby, które może zapobiec popełnieniu ponownie przestępstwa.
Oskarżonego obciążono również kosztami sądowymi.
To dlaczego sąd zdecydował się na taki wymiar kary, zawarto w uzasadnieniu wyroku. Za okoliczności łagodzące uznano "zaawansowany wiek oskarżonego" (w chwili skazania miał prawie 67 lat) oraz jego dotychczasową niekaralność.
Natomiast okoliczności obciążające były dwie. Pierwsza z nich to stopień winy oskarżonego, który sąd uznał za znaczny, bo "wszystkie czyny przypisane oskarżonemu były bowiem czynami popełnionymi z winy umyślnej". Druga okoliczność obciążająca to stopień społecznej szkodliwości czynu, którego się dopuścił. "Sąd miał na uwadze, iż przestępstwa zaliczane do tzw. przestępstw mowy nienawiści (art. 257 k.k., art. 119 § 1 k.k.), a więc przestępstw motywowanych uprzedzeniami dyskryminacyjnymi do określonych grup, w tym narodowych i etnicznych są niezwykle groźne społecznie. Ilość tego typu przestępstw wzrasta gwałtownie na terenie Polski, co wynika z ogólnie dostępnych danych publikowanych przez Prokuraturę Krajową i Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, co w ocenie Sądu w celu powstrzymania innych potencjalnych sprawców przed popełnieniem tego rodzaju czynów, wymaga stosowania odpowiednio surowej represji karnej jako wyraz braku tolerancji państwa polskiego na tego typu zachowania" - wyjaśniono.
Również z uzasadnienia wyroku dowiadujemy się, że podczas rozprawy oskarżony "nie kwestionował posługiwania się przedmiotowym profilem w serwisie społecznościowym Facebook oraz dokonania wpisów o treści ujętej w zarzutach". Oprócz tego, co wydaje się kluczowe dla całej sprawy, za niewiarygodne uznano tłumaczenia mężczyzny, że w swoich wpisach odnosił się wyłącznie do "'banderowców' rozumianych jako dawnych członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów działającej w czasie II Wojny światowej bądź współczesnych ich sympatyków". Sąd orzekł, że analiza treści facebookowych publikacji A. Ł. wykazała, że obraźliwe określenia używane były w stosunku do całej grupy narodowej, a nie tylko wybranych jej części.
Dlaczego sąd nałożył na oskarżonego obowiązek przeczytania książki Szabłowskiego? "W ocenie Sądu nałożenie wskazanych obowiązków ma na celu stworzenie mechanizmów zapobiegających ponownemu popełnieniu przez oskarżonego tożsamych przestępstw tzw. mowy nienawiści" (pogrubienie od redakcji).
Co to za książka
Na stronie Wydawnictwa Znak można przeczytać o książce "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia": "Rzeź wołyńska to nie tylko liczby ofiar i polityczne spory, ale przede wszystkim poruszające historie ludzi. Witold Szabłowski rusza na Ukrainę, by odnaleźć ostatnich żyjących świadków tamtych wydarzeń. Jako pierwszy szuka odpowiedzi na pytanie: kim byli Ukraińcy, którzy pomogli wówczas Polakom? Wrogość między ludźmi tliła się jeszcze przed wojną. Ale gdy latem 1943 roku ukraińscy nacjonaliści zaczęli zabijać dziesiątki tysięcy Polaków, ich ukraińscy sąsiedzi musieli wybierać. Jedni pomagali mordować, a czasem nawet zabijali swoje polskie żony i dzieci. Ale inni ryzykowali życie, chowając Polaków na strychach, w schowkach i stodołach. (...) Jakim cudem dziesięć tysięcy Polaków przetrwało w pospiesznie zbudowanej warowni, z której nie było żadnej ucieczki? Czy żeby ratować innych, trzeba zdradzić swoich? Co polska pamięć o ukraińskich sprawiedliwych mówi o naszej tożsamości? Dlaczego w trudnych czasach największym bohaterstwem bywa zachowanie się po ludzku? Sprawiedliwi zdrajcy to próba odpowiedzi na te ciągle aktualne pytania".
Sam autor książki mówił, że opisuje historie "ludzi, którzy ratowali swoich sąsiadów w czasie rzezi wołyńskiej". W 2016 roku w programie "Xięgarnia" (cały program na końcu artykułu - red.) w TVN24 Szabłowski tak mówił o opisanych przez siebie Ukraińców: "Ratowali, chociaż wiedzieli, że mogą za to być zabici i oni, i ich dzieci, ich rodziny, że mogą im spalić całą wioskę. A oni mimo wszystko znajdowali w sobie tę siłę człowieczeństwa. I ta książka wzięła się trochę ze wstydu, że my o tych dobrych ludziach nie pamiętamy".
Wyrok drugiej instancji
Obrońca A. Ł. złożył apelację. Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok 21 kwietnia 2021 roku, a jego treść dostępna jest w internetowej wyszukiwarce orzeczeń sądu. Mężczyzna został uniewinniony od oskarżenia o publiczne pochwalanie przestępstwa (art. 255 paragraf 3 Kodeksu karnego). Jego kara została zmieniona z ośmiu na siedem miesięcy pozbawienia wolności. Podtrzymano jednak zawieszenie wyroku na trzy lata oraz warunki tego zawieszenia, m.in. przeczytanie książki Szabłowskiego.
"Wolność słowa kończy się tam, gdzie to słowo zaczyna naruszać prawa chronione innego podmiotu, gdy wyrządza drugiemu szkodę. Prawo do krytyki, dezaprobaty nie może być utożsamiane z prawem do poniżania, deptania godności innych ludzi, a z woli polskiego ustawodawcy szczególną ochroną objęte zostały tego rodzaju działania motywowane względami narodowościowymi, etnicznymi, rasowymi, politycznymi, wyznaniowymi. Jest to uzasadnione zwłaszcza w kraju, który jak Polska dotknięty został faszyzmem, wyrosłym wszak nie skądinąd, jak ze słowa pełnego pogardy, potępienia, dehumanizacji grup mniejszościowych. I to właśnie z tego powodu w Polsce szczególnie przejawy takiej działalności winny budzić wyraźny sprzeciw i adekwatną reakcję, również karną" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Zaskarżenie postanowienia o wykonaniu kary i brak ułaskawienia
A. Ł. mimo wyroku drugiej instancji nadal nie wypełniał postanowień sądu. Wiemy to z dokumentów, które sam zamieścił na Facebooku. 12 września 2025 roku opublikował post, gdzie udostępnił treść postanowienia sądowego, po tym jak wniósł zażalenie na zarządzenie wykonania kary pozbawienia wolności.
Z tych dokumentów dowiadujemy się, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie 25 sierpnia 2023 roku wydał postanowienie o zarządzeniu wykonania kary pozbawienia wolności, gdyż A. Ł. nie spełnił warunków zawieszenia wykonywania kary, tzn. nie przeczytał książki oraz nadal publikował treści podobne do tych, za które został oskarżony i skazany. Obrońca skazanego wniósł zażalenie co do decyzji sądu rejonowego, ale Sąd Okręgowy w Warszawie XI Wydział Penitencjarny i Nadzoru nad Wykonywaniem Orzeczeń Karnych tego zażalenia nie uwzględnił i utrzymał w mocy zaskarżone przez obrońcę postanowienie. Sąd okręgowy swoje postanowienie wydał 27 października 2023 roku. "W ocenie sądu odwoławczego zażalenie nie zasługuje na uwzględnienie", bo "nie wskazano, bowiem, na okoliczności, które by skutecznie podważały trafność zaskarżonego orzeczenia".
Sąd poinformował, że A. Ł. do dnia wydania postanowienia nie przeczytał książki "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia", a także dodał, że "skazany w toku sprawowanego wobec niego nadzoru w sposób jednoznaczny deklarował, że nie zamierza wywiązywać się z ww. obowiązku". "Nie bez znaczenia jest również fakt, że skazany przy wykorzystaniu swojego konta w serwisie społecznościowym Facebook w dalszym ciągu publikował treści, które zawierały zniewagi (...) w stosunku do grupy ludności narodowości ukraińskiej" - napisano w postanowieniu. W dokumencie napisano także, że "orzeczenie jest prawomocne i dalszemu zaskarżeniu w trybie zażalenia nie podlega".
Wiemy, że A. Ł ubiegał się o ułaskawienie u prezydenta Andrzeja Dudy. Autentyczność pisma z decyzją prezydenta Dudy o braku zastosowania prawa łaski, zamieszczonego zarówno przez A. Ł., jak i Wyrzykowskiego, potwierdził nam prok. Przemysław Nowak, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej. Z tego dokumentu wynika też, że mokotowski sąd rejonowy skrócił 7-miesięczną karę pozbawienia wolności o 50 dni.
Próbowaliśmy skontaktować się z A. Ł. Wysłaliśmy mu pytania o to, dlaczego nie zdecydował się na przeczytanie książki, na jakim etapie jest realizacja wyroku oraz czy dostał już wezwanie do odbycia kary, ale do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. We wspomnianym wyżej wpisie z 12 września czytamy jednak, że według A. Ł: "Sąd nie może nakazać czytania książki, ponieważ naruszałoby to wolność jednostki, w tym jej prawo do swobodnego wyboru myśli i idei, a także wolność słowa i jej ekspresji. Obowiązek czytania konkretnej publikacji byłby formą przymusu intelektualnego i naruszeniem autonomii, co stoi w sprzeczności z fundamentalnymi zasadami praw człowieka i demokracji. Władze mogą zakazywać pewnych książek, ale nie mogą zmuszać do ich czytania". Mężczyzna nadal zamieszcza wpisy na Facebooku - ostatni wpis jest z 24 września 2025 roku - można więc wnioskować, że nie odsiaduje on jeszcze kary.
Tak więc A. Ł. wcale nie został skazany za to czego nie przeczytał, ani tym bardziej za to, że "źle mówił o Ukraińcach" - jak twierdził Paweł Wyrzykowski - ale za to, że dopuścił się on kilku przestępstw związanych z szerzeniem nienawiści wobec Ukraińców. Obowiązek przeczytania książki "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia" wynikał z warunkowego zawieszenia wykonania kary i pozostawania skazanego w "okresie próbnym".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP