Przekaz "Putin nie żyje" rozchodzi się w mediach społecznościowych. Piszą o tym także serwisy informacyjne - często ze znakiem zapytania, analizując prawdopodobieństwo informacji. Lecz w tej akcji nie chodzi o potwierdzenie newsa. Chodzi o to, by ten przekaz krążył. Eksperci wyjaśniają, jakie motywacje i cele mogą mieć ci, którzy stoją za narracją o śmierci prezydenta Rosji.
"Twierdzenie, że prezydent Rosji Władimir Putin miał zawał serca, który kilka dni później miał doprowadzić do jego śmierci, podchwycili w ostatnim czasie nie tylko internauci, ale też media na całym świecie, w tym w Australii, Wielkiej Brytanii i Indiach" - napisała 26 października amerykańska agencja prasowa Associated Press (AP). Podobne teksty i materiały publikowały również polskie media. Najpierw informowały o spekulacjach na temat rzekomego zawału prezydenta Rosji, która to informacja pojawiła się w sieci 23 października. "Władimir Putin otarł się o śmierć? Generał SWR: Miał konwulsje" - brzmiał tytuł tekstu opublikowanego tego dnia na stronie tokfm.pl. W leadzie napisano: "Władimir Putin w niedzielę wieczorem doznał nagłego 'zatrzymania akcji serca' - donosi profil Generał SWR na Telegramie". Serwis planeta.pl alarmował: "Putin miał zawał serca! "bliski śmierci'".
26 października w sieci pojawiła się kolejna informacja - o rzekomej śmierci Putina i serwisy znowu o tym informowały. Tytuł tekstu 27 października na stronie wiadomości.radiozet.pl brzmiał: "Putin nie żyje? 'Lekarze stwierdzili zgon prezydenta'. Tajemnicza seria wpisów". Rzekomą śmierć miał "potwierdzić" rosyjski politolog Walerij Sołowiej (niektóre serwisy stosują pisownię Solowej). "Plotki o śmierci Putina. Rosyjski politolog: Nie ma wątpliwości. Zmarł o 20:40"; "'Putin zmarł o 20:40'. Solowej potwierdza sensacyjne plotki" - informowały 29 października serwisy polsatnews.pl i wiadomosci.radiozet.pl. Na stronie niezalezna.pl tytuł brzmiał: "Putin nie żyje? Sensacyjna informacja z Rosji zelektryzowała świat. Padła nawet.... data i godzina".
Eksperci, z którymi rozmawiał Konkret24, podkreślają, że teorie spiskowe o śmierci Władimira Putina "to zdarta płyta", którą się po prostu umiejętnie gra. Wyjaśniają, co stoi za rozpowszechnianiem tej narracji.
Źródło: anonimowy rosyjskojęzyczny kanał na Telegramie
Źródłem twierdzenia o śmierci Putina jest prowadzone w języku rosyjskim anonimowe konto na komunikatorze Telegram o nazwie Generał SWR. Najpierw 23 października opublikowano tam post informujący o rzekomym zawale Putina. Anonimowy autor wręcz z literackim zacięciem w szczegółowy sposób opisał rzekome zdarzenie: podał godzinę, o której ochrona Putina miała usłyszeć hałas i odgłosy upadku w jego sypialni; potem jakiej pomocy medycznej mu udzielono i w jakim stanie się znajduje. Przypomnijmy: Telegram, komunikator popularny wśród rosyjskojęzycznych internautów, jest wykorzystywany do szerzenia rosyjskiej dezinformacji. W marcu 2023 roku redakcja Frontstory.pl opisała, jak to Telegram stał się "potężną platformą dezinformacji w Europie Środkowo-Wschodniej."
Agencja AP podała, że 24 października rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, pytany o doniesienia o rzekomym zawale prezydenta Rosji, nazwał je "kolejną mistyfikacją"; zapewniał reporterów, że "wszystko jest w porządku". Tego samego dnia opublikowane przez rosyjskie media materiały przedstawiały Putina na spotkaniu na Kremlu. 25 października pokazano go w telewizji państwowej.
26 października w kolejnym poście na kanale Generał SWR anonimowy autor informował już o rzekomej śmierci Putina. "Uwaga! Prezydent Rosji Władimir Putin zmarł dziś wieczorem w swojej rezydencji w Wałdaj. O godzinie 20.42 czasu moskiewskiego lekarze przerwali reanimację i stwierdzili zgon" - czytamy w rosyjskojęzycznym wpisie. Autor sugerował, że miejsce Putina zajął sobowtór, a na koniec stwierdził: "Jakakolwiek próba udawania sobowtóra prezydenta po śmierci Putina jest zamachem stanu". Dzień później w dłuższym wpisie bardziej szczegółowo opisał rzekome okoliczności śmierci Putina.
27 października rzecznik prasowy Kremla odniósł się do pogłosek o śmierci Putina i o tym, że jego miejsce zajął sobowtór, a kraj znalazł się na krawędzi zamachu stanu. To "absurdalna kaczka informacyjna" - powiedział Pieskow rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Novosti (za: The Moscow Times).
Kanał Generał SWR działa w języku rosyjskim na Telegramie od września 2020 roku. Pojawiają się na nim treści rzekomo pochodzące z wewnątrz Kremla. Osoba lub osoby, które za nim stoją, nie przedstawiły dotychczas żadnych dowodów na prawdziwość informacji o śmierci prezydenta Rosji. "Potwierdził" to jedynie Walerij Sołowiej, rosyjski politolog znany z rozpowszechniania teorii spiskowych; według niektórych to on stoi za kanałem Generał SWR (za: stopfake.org).
Kanał ma też wersję anglojęzyczną którą subskrybuje 13,5 tys. użytkowników Telegramu. Jest konto w serwisie x.com (dawniej Twitter) o nazwie @generalsvr_en, które ma 15,4 tys. obserwujących. Jest rosyjskojęzyczny kanał General SVR na YouTube, który subskrybuje 216 tys. internautów.
Jak informuje AP, specjaliści do spraw dezinformacji ostrzegają, że to konto nie jest wiarygodne. "Jego szyderczy i lekceważący stosunek do Kremla przemawia do anglojęzycznej publiczności. Temu kanałowi brakuje wiarygodności, ponieważ już wcześniej podawał fałszywe informacje na temat stanu zdrowia Putina" - powiedział agencji AP profesor studiów rosyjskich i euroazjatyckich na Uniwersytecie Waszyngtońskim Scott Radnitz.
Rekordowe zasięgi kanału na Telegramie i szybki przyrost liczby subskrybentów
Post informujący o rzekomym zawale serca Putina wyświetliło ponad 743 tys. użytkowników komunikatora Telegram (stan na 31 października 2023 roku). Dwa kolejne posty informujące o rzekomej śmierci Putina - z 26 i 27 października - miały odpowiednio 1,2 mln i 884 tys. wyświetleń. To znacznie więcej niż wcześniejsze posty na tym kanale - te opublikowane między 1 a 22 października miały średni zasięg od 368 do 405 tys. użytkowników.
Według TGSat, rosyjskiego narzędzia do analizy kanałów na Telegramie, od 23 października - czyli publikacji wpisu o rzekomym zawale Putina - do 31 października kanałowi Generał SWR przybyło ponad 92,6 tys. subskrybentów: 22 października miał 362,2 tys., a 31 października już 454,8 tys.
Warto zauważyć, że po publikacjach o śmierci Putina w kanale pojawiły się posty o charakterze reklamowym. I tak 30 października promował się tam telegramowy kanał z eksperymentami dla dzieci. Tego samego dnia pojawił się wpis reklamujący wyprzedaż "letnich ubrań za grosze" prowadzoną na innym telegramowym kanale. W opisie kanału Generał SWR jest kontakt do celów reklamowych.
IBIMS: skala interakcji "wskazuje na raczej umiarkowaną popularność tematu"
Analitycy Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIMS) w analizie przesłanej Konkret24 podają, że od 20 do 30 października "temat rzekomej śmierci Władimira Putina wygenerował w przestrzeni polskojęzycznych źródeł internetowych (portale informacyjne, fora, blogi) i social media nieco ponad 2,3 tys. wzmianek oraz zasięg na poziomie 4,2 mln potencjalnych kontaktów z informacją". Informują, że internauci zamieścili ok. 48,4 tys. interakcji i oceniają, że "taka skala rezultatów wskazuje na raczej umiarkowaną popularność tematu".
Na wykresie częstotliwości wzmianek na temat Władimira Putina widać, że pierwsza informacja z 23 października kanału Generał SWR o rzekomym ataku serca wywołała wzrost zainteresowania prezydentem Rosji, ale znacznie więcej interakcji towarzyszyło drugiej informacji - o rzekomej śmierci Putina. Dementi rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa jeszcze podbiło jej zasięgi. Największe zainteresowanie wśród polskich internautów wywołała jednak cytowana przez media i użytkowników mediów społecznościowych wypowiedź rosyjskiego politologa Walerija Sołowieja, który podał dokładną godzinę rzekomej śmierci. Według danych IBIMS 29 i 30 października w polskiej sieci pojawiło się ponad 30 tys. wzmianek związanych z tym tematem.
Analiza IBIMS pokazuje też, jak na tym temacie - nawet wśród samych polskich internautów - wybiło się konto Generał SWR i Walerij Sołowiej. Nazwa konta na Telegramie pojawiała się we wzmiankach o Putinie częściej niż np. frazy "prezydent Rosji" czy "Federacja Rosyjska". Często powielano informacje, których jedynym źródłem był Sołowiej, takie jak np. "próba zamachu"; "godzina 20:42"; "przerwali reanimację".
Instytut zbadał też sentyment internautów - czyli to, czy ich komentarze na temat rzekomej choroby i śmierci Putina były pisane w pozytywnym czy negatywnym tonie (da się to ocenić m.in. przez analizę słów). Stwierdzili: "Sentyment pozytywny narastał w okresie wzrastającej aktywności medialnej dotyczącej śmierci prezydenta Federacji Rosyjskiej, co może wskazywać na entuzjazm internautów względem tego typu doniesień. Jednocześnie w tych samych momentach spadało pobudzenie emocjonalne, co może świadczyć o dystansowaniu się części dyskutujących od takich informacji (np. brak wiary)".
Analitycy podkreślają: "Warto pamiętać, że plotki o złym stanie zdrowia Władimira Putina pojawiają się właściwie od początku inwazji sił Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, co może stanowić element działań dezinformacyjnych. Tego rodzaju narracje powielane są zresztą od dłuższego czasu zarówno przez wspomnianego już 'Generała SWR', jak i rosyjskiego politologa Walerego Soloweja (zarabiającego na swojej aktywności w sieci oraz posiadającego ambicje polityczne, o czym sam mówił)".
Jednak w danych Google Trends widać rosnące i odpowiednio budowane zainteresowanie tematem rzekomej śmierci Putina. To narzędzie pozwala analizować, jak często internauci w danym kraju wyszukiwali konkretnych fraz w wyszukiwarce Google lub jakie słowa najczęściej wpisywali razem z konkretnymi frazami. I tak: w Polsce samo słowo "Putin" zaczęto wyszukiwać częściej niż zwykle od 23 października. To wtedy w kanale Generał SWR na Telegramie pojawiła się pierwsza informacja o rzekomym ataku serca rosyjskiego prezydenta. W następnych dniach zainteresowanie tym tematem utrzymywało się na zwiększonym poziomie, a szczyt wyszukiwań słowa "Putin" przez polskich internautów nastąpił między 26 a 27 października. Pokryło się to z opublikowaniem informacji o rzekomej śmierci Putina. Ten fake news opublikowano na telegramowym koncie 26 października wieczorem, a 27 października częstotliwość wyszukiwania słowa "Putin" w Google osiągnęła najwyższy możliwy poziom notowany przez narzędzie Google Trends, czyli 100.
Według Google Trends polscy internauci najczęściej ze słowem "Putin" wpisywali w tym czasie do wyszukiwarki frazy: "putin zyje", "władimir putin", "czy putin", "nie zyje putin", "putin nie zyje". Najszybciej rosła częstotliwość wpisywania fraz: "zawał putin", "putin heart attack", "putin zmarł", "czy putin nie żyje".
Wykresy zainteresowania wymienionymi wyżej frazami pokazują, jak budowano zainteresowanie tym tematem. Po podaniu informacji o rzekomym zawale, 23 października, fraza "zawał putin" niemal osiągnęła szczytowy poziom wyszukiwań (wynik 99), a anglojęzyczną wersję "putin heart attack" wpisywano w polskojęzycznym Google tylko o połowę rzadziej (wynik 55). Potem zainteresowanie tematem zawału zaczęło spadać - 27 października pojawiły się natomiast rekordowe liczby wyszukiwań fraz "putin zmarł" (wynik 100) i "putin nie żyje" (wynik 75).
Tak więc jakby odbiorcy w Polsce najpierw zostali "przygotowani" informacją o rzekomym zawale - rozbudzono ich zainteresowanie tematem zdrowia Putina - a następnie przekierowano tę zwiększoną uwagę na temat rzekomej śmierci Putina. Polscy internauci frazę "Putin" wyszukiwali w ostatnich dniach najczęściej od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 roku.
Ekspertka: "Od wielu lat obserwuje w Rosji wiarę, wręcz przekonanie, że prawdziwy Władimir Putin od dawna nie siedzi na Kremlu"
Teoria spiskowa o śmierci Putina wyszła więc z rosyjskiego Telegramu. - Moim zdaniem Rosjanie bardziej wierzą w teorie spiskowe niż w oficjalne informacje. To jest też charakterystyczne dla regionu Europy Środkowej, a im dalej na wschód, tym bardziej się to nasila ze względu na fakt braku zaufania do informacji jako takiej. Rosjanie często powtarzają: "nic nie jest jednoznaczne" - tłumaczy w rozmowie z Konkret24 dr hab. Agnieszka Legucka, analityczka do spraw Rosji Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Jak zauważa, propaganda Kremla skutecznie buduje niepewność wśród Rosjan. - W rezultacie tych działań Rosjanie mają poczucie, że nie mogą wierzyć we wszystko, co czytają i słyszą. Najczęściej tym wiarygodnym źródłem informacji są dla nich znajomi i rodzina, co jest odtwarzane w mediach społecznościowych. I dlatego często ta granica między mediami społecznościowymi a zaufaniem horyzontalnym się zaciera i stąd też skuteczność tych różnych teorii spiskowych. Brak zaufania do informacji powoduje, że wierzy się bardziej w teorie spiskowe - wyjaśnia analityczka PISM.
- Od wielu lat obserwuję w Rosji wiarę, wręcz przekonanie, że prawdziwy Władimir Putin od dawna nie siedzi na Kremlu i dawno zastąpił go ktoś podstawiony. YouTube i Telegram są pełne dochodzeń internautów, którzy pokazują nie taki podbródek, nie taką twarz u rzekomego sobowtóra. Tymczasem te dochodzenia trochę nie uwzględniają zabiegów botoksowych prezydenta Rosji - dodaje dr Legucka.
Motywacje do rozsiewania tej teorii spiskowej: kontrola nad sytuacją, monetyzacja, uniknięcie dyskusji o rzeczywistym stanie zdrowia Putina
Doktor Legucka wymienia trzy motywacje, które mogą stać za rozprzestrzenianiem się teorii spiskowych. - To, że Putin "umiera" co jakiś czas w sieci, jest swego rodzaju próbą odzyskania kontroli nad sytuacją, która jest bardzo skostniała. To też jest powód, dlaczego ludzie chętniej wierzą lub chcieliby wierzyć w śmierć Putina: mają nadzieję, że gdy Putin zniknie, sytuacja się jakoś zweryfikuje. W szczególności, jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie. Moim zdaniem to połączenie, że jak Putin umrze, to uda się zakończyć wojnę, jest bardziej obecne na Zachodzie - zauważa jednak. Poza odzyskaniem kontroli podaje też inne motywacje: - Dugą jest monetyzacja zasięgów. Bo to się bardzo dobrze klika. Gdy prześledziłam dezinformację szerzoną na kanale Generał SWR, widzę, że każdy wywiad z jego twórcą – występuje on za parawanem, jego postaci nie widać – osiąga milionowe wyświetlenia. Więc nie tylko na Zachodzie, ale i w Rosji - mówi dr Legucka.
- Trzeci element to od czasu do czasu jest działalność służb, ale w obecnej sytuacji raczej nie doszukiwałabym się jakiegoś zamachu stanu lub przygotowań pod taki zamach. Bardziej jestem skłonna uwierzyć, że rosyjskie władze przyzwalają na (a może częściowo też inicjują) takie treści, by uniknąć prawdziwej dyskusji o zdrowiu i wieku Putina - mówi dr Legucka. - Podawane treści co jakiś czas mają uśpić czujność i wracać do twierdzenia, że "nic nie jest jednoznaczne". Wydaje mi się, że też trudno ufać tezom, że to jest przewrót pałacowy, bo rosyjskie służby dezinformacyjne są beneficjentami obecnej sytuacji i nawet jeśli wielu osobom w Rosji odcięcie od Zachodu nie jest w smak, jednak nie chcą zmiany systemu. Obawiają się, że wtedy mogliby stracić swoje przywileje - dodaje.
Ekspertka podkreśla jednak stronę finansową szerzenia teorii spiskowej o śmierci Putina: - Rosnące statystyki kanału i interakcji z teorią o śmierci Putina pokazują cyniczną grę na emocjach, potrzebach ludzi w Rosji i na Zachodzie.
Po czym dodaje: - To konto jest wątpliwe, jeżeli chodzi o zamieszczane tam treści. Dlatego dziwi mnie, że polskie i zachodnie środowisko informacyjne czy medialne, zamiast zweryfikować źródło, bardzo szybko weszło w tę narrację. Moim zdaniem zrobiło to, by zyskać atrakcyjność przekazu.
Cel takiej narracji: wzmocnić legendę Putina, odwrócić uwagę od rzeczy ważniejszych, "przygotować" reakcje na wypadek prawdziwej śmierci
Doktor Michał Marek, ekspert do spraw rosyjskiej dezinformacji z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, tak komentuje teorię spisową o śmierci Putina: - To jest przejaw myślenia życzeniowego. Czyli to, co w dezinformacji jest bardzo niebezpieczne: na przykład podchwytujemy i rezonujemy przekaz, który odpowiada naszym poglądom, naszym oczekiwaniom, naszemu postrzeganiu rzeczywistości - uważa ekspert. - Śmierć Putina jest tym, na co liczy wiele osób na Zachodzie. Mimo że wiemy, iż sama śmierć Putina radykalnie nie odmieni Federacji Rosyjskiej, podprogowo liczymy na to, że będzie to pewnego rodzaju czynnik, który zakończy wojnę na Ukrainę. Który może nawet otworzy przed nami możliwość pokojowej koegzystencji z Rosją - ocenia.
- Po drugie, to jest taki typowy, fajny clickbait, który generuje zasięgi przez ściąganie uwagi społeczeństwa. Każdy o Putinie gdzieś słyszał i wszystko, co go dotyczy, przyciąga uwagę wielu odbiorców. Dużo osób chce wiedzieć, "co on tam w ogóle wyprawia" - mówi dr Michał Marek.
- Natomiast ten temat jest emitowany właśnie w taki sposób, żeby przykuć uwagę - podkreśla. - Ten rzekomy wyciek pochodzi z konta na Telegramie Generał SWR, czyli źródła, które rzeczywiście jest związane ze służbami rosyjskimi albo je imituje (SVR to w tłumaczeniu na polski Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji – red.). Mamy więc do czynienia z rzekomym insiderem, informacją gdzieś z wewnątrz, a to klasyka gatunku, jeśli chodzi o przykuwanie uwagi społeczeństwa. To ma legendować ten przekaz. Sam kanał jest cytowany przez kluczowe rosyjskie ośrodki propagandowe, więc widać, że prawdopodobnie jest to źródło kontrolowane. Najważniejsi rosyjscy propagandziści nie powołują się na źródła, które są im wrogie - stwierdza dr Michał Marek.
Ekspert pytany, czemu służy taki przekaz, wyjaśnia: - Kiedy Putin później publicznie komentuje jakieś zagadnienie, tak jak ostatnio podczas wypowiedzi o wydarzeniach w Machaczkale, to poprzez swoją obecność i demonstrację "jestem, żyję, mam się dobrze" zadaje kłam tym przekazom. Tym samym wzmacnia swoją legendę jako człowieka, którego atakuje Zachód. Człowieka, którego "Zachód chce poprzez fejki" kreować na słabego, umierającego, a tak naprawdę on jest "w świetnej formie" i będzie żył jeszcze następne czterdzieści albo nawet pięćdziesiąt lat. Generalnie ma być niepokonany i wiecznie żywy jak Lenin czy Stalin, a Zachód może sobie marzyć o ich śmierci.
Kolejnym celem szerzenia takich teorii jest zdaniem eksperta po prostu odwracanie uwagi od ważnych tematów. - Takie przekazy odwracają uwagę od istotniejszych rzeczy, które dzieją się w Rosji albo w związku z wojną na Ukrainie. To jest też przygotowywanie się do tego, że Putin prędzej czy później umrze. A jeżeli to nastąpi nagle i takie przekazy się pojawią, to mimo że wówczas będą prawdziwe, nikt w nie od razu nie uwierzy. Dzięki temu Kreml będzie miał kilka godzin lub dni więcej na transfer władzy. W sytuacji kryzysowej to może być istotne - wyjaśnia.
Element wojny kognitywnej, urabianie zachodniej opinii publicznej
- Wszystkie teorie spiskowe są elementem wojny kognitywnej, wojny psychologicznej i ich odpowiednie dostosowywanie do realizacji celów to jest praktyka codzienna. Oczywiście nie każdą teorię spiskową wymyślają rosyjskie służby, ale mogą je wykorzystywać do dowolnych celów - zastrzega ekspert. Według niego przekaz o rzekomej śmierci Putina bardziej trafił na Zachód niż na wewnętrzny rynek rosyjski - co też pokazuje, że priorytetem jest urabianie zachodniej opinii publicznej. - Z jednej strony, kreowanie Putina na Zachodzie jako kogoś zdrowego, silnego i żyjącego na wieki, a z drugiej strony, szykowanie się na wariant, w którym Putin rzeczywiście umrze i dzięki tym wcześniejszym przekazom Rosjanie zyskają trochę więcej czasu na transfer władzy - ocenia dr Michał Marek.
Podobnie uważa dr hab. Agnieszka Legucka: - Doniesienia o śmierci Putina to są już zgrane płyty. Myślę, że gdy on faktycznie umrze, wiele osób nie uwierzy w to i przez kilka dni będzie po prostu czekało na jakiś wiarygodne newsy. To będzie pokłosie tego typu wpadek.
"To nie pierwszy raz, kiedy Sołowiej cytuje to, co jest na tym koncie". Czyli jak łatwo sterować infosferą
Filip Dąb-Mirowski, publicysta i komentator spraw międzynarodowych z portalu Globalnagra.pl, w rozmowie z Konkret24 tak tłumaczył atrakcyjność teorii spiskowej o rzekomej śmierci Putina: - Tak to już jest w tych nieprzejrzystych strukturach rosyjskiej władzy, że teorie spiskowe łatwo jest mnożyć. Nie mamy otwartego dostępu do informacji, w związku z czym politolodzy doszukują się jakichkolwiek wskazówek w każdej, nawet nieoficjalnej, informacji. A że sam system rosyjski raczej szybko się nie zmieni, dlatego te teorie spiskowe odnośnie Rosji i tym bardziej samego Putina dalej będą cieszyć się taką popularnością.
- To konto na Telegramie to jest ciekawy przypadek, ponieważ niektórzy specjaliści spekulują, że może należeć do Walerija Sołowieja. To nie pierwszy raz, kiedy Sołowiej cytuje to, co jest na tym koncie, choć oczywiście nie musi to świadczyć o tym, że je prowadzi. Może świadczyć o tym, że powiela to, co akurat jest popularne albo wręcz sensacyjne wokół Rosji. Generalnie to konto jest prowadzone bardzo profesjonalnie, dobrą angielszczyzną (chodzi o anglojęzyczną wersję kanału - red.), jest budowane napięcie, niemal jak w powieści, stąd też wynika jego popularność - ocenia Filip Dąb-Mirowski.
Według niego na przykładzie tego konta widać, jak łatwo dzisiaj sterować infosferą, np. przez służby. - Tworzymy konto, śledzimy to, co się dzieje w społeczeństwie, czasami piszemy odrobinę prawdy, ale w odpowiednim momencie wrzucamy jakąś nieprawdziwą bombę. I przez historię, którą sami wcześniej stworzyliśmy, zaczynami być cytowani przez poważne media jakby to była prawda, a przecież nie jest. Przecież Putin żyje i pokazuje się publicznie - wyjaśnia. - Dlatego w naszej infosferze, jeśli porównać by ją do oceanu, trzeba właśnie uważać na takie rekiny, które dobrze sobie radzą i przebijają się do szerszej publiczności, mimo że przez sam fakt, iż są anonimowe, nie są zbyt wiarygodne - stwierdza.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock