Zdaniem ministra zdrowia Adama Niedzielskiego wskaźnik odporności na COVID-19 w polskim społeczeństwie wynosi "powyżej 95 procent" i jest wyższy niż w innych krajach. Lecz według ekspertów minister nadużywa słowa "odporność" i nieodpowiednio interpretuje dane.
Minister zdrowia Adam Niedzielski 19 kwietnia w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 zapewniał, że Polska "ma zdecydowanie lepszą sytuację epidemiczną" niż w Niemczech, Francji i Włoszech. Jego zdaniem ma to wynikać "przede wszystkim z tego, że nie patrzymy tylko na procenty zaszczepień, ale na ogólną odporność w polskim społeczeństwie i według naszych badań to jest powyżej 95 procent".
Konrad Piasecki zapytał: "Co się takiego dzieje, że w Polsce ta odporność jest wyższa niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej, tych krajach sąsiadujących z nami, które też miały bardzo wysokie wskaźniki zakażeń i mają wyższe wskaźniki wyszczepialności?". Na to minister odpowiedział: "My bardzo często popełniamy taki błąd, że patrzymy na wskaźniki wyszczepień, a jednak ta skala zachorowania w Polsce była bardzo duża i w tym sensie jest większa odporność populacyjna niż w tych krajach; to jest taka naturalna konsekwencja".
"Były jakieś badania, o których nie wiemy?"
Wypowiedź ministra Niedzielskiego o odporności na COVID-19 w Polsce na poziomie 95 proc., czyli "większej niż w innych krajach", wzbudziła kontrowersje i dyskusje w internecie. Także wśród specjalistów. "Wg MZ odporność na C19 w Polsce wynosi [więcej niż] 95 procent. Czy były jeszcze jakieś badania populacji Polski wskazujące na ten wynik, o których nie wiemy?" - pytała na Twitterze prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolożka z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie.
Niektórzy internauci próbowali oszacować poziom odporności na podstawie ogólnodostępnych danych o zaszczepionych i zakażonych. "Poprawcie mnie jeśli się mylę. Adam Niedzielski twierdzi dziś, że mamy w PL odporność powyżej 95 procent (36 mln ludzi). Gdyby nawet odporność była trwała i pochodziła ze szczepień lub przebytego zakażenia, to skąd ta odporność u 10 mln ludzi? (22 mln zaszczepionych + 6 mln ozdrowieńców - 2 mln zaszczepionych zakażonych = 26 mln)" - wyliczał jeden z nich. Według jego obliczeń łącznie liczba zaszczepionych i ozdrowieńców odpowiada 68 proc., a nie 95 proc. populacji (według spisu powszechnego z 2021 roku w Polsce mieszka 38,2 mln osób).
Resort zdrowia: "na podstawie modelowania epidemiologicznego"
Zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, w jaki sposób wyliczono odsetek osób odpornych na zakażenia koronawirusem. W odpowiedzi biuro komunikacji resortu przekazało, że od marca 2021 roku Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH - Państwowy Instytut Badawczy prowadzi w Polsce badania obecności przeciwciał przeciw SARS-CoV-2 pod nazwą Ogólnopolskie Badanie Seroepidemiologiczne COVID-19: OBSER-CO.
Maria Kuźniar z Ministerstwa Zdrowia informuje nas, że ostatnia zakończona tura tych badań, trzecia, trwała od listopada do grudnia 2021 roku. W jej trakcie przebadano reprezentatywną grupę 6800 osób na obecność przeciwciał przeciw COVID-19. Wykryto je u 78,1 proc. osób, ale po dodaniu wyniku granicznego łącznie wynik oszacowano na 81,5 proc. Więc skąd się wzięło 95 proc. w wypowiedzi ministra zdrowia? Resort wyjaśnia:
Obecnie trwa IV tura badania, która zakończy się w kwietniu 2022. Od stycznia do marca 2022 mieliśmy natomiast w Polsce falę zakażeń wywołaną wariantem Omikron, zatem na podstawie modelowania epidemiologicznego (model ICM UW) ustalono, że na koniec marca przeciwciała może mieć już 90-95 proc. Polaków. Ministerstwo Zdrowia
Doprecyzowano, że "poziom 90-95 proc. oparty jest na dopasowywaniu modelu epidemiologicznego, który szacuje poziom obecności przeciwciał, do pomiarów prowadzonych we wcześniejszych turach badania OBSER-CO".
"Większa odporność populacyjna niż w tych krajach"? Nie ma danych do takich porównań
Adam Niedzielski twierdzi, że odporność w Polsce przez niego podana jest większa niż w innych krajach. Nie znaleźliśmy jednak doniesień o tym, by inne państwa informowały o poziomach odporności na COVID-19 swoich społeczeństw.
Takie komunikaty wydawały czasem władze lokalne, które mają szczegółowsze dane o mniejszej grupie mieszkańców niż cała populacja kraju. Tak np. w lutym 2022 roku władze stanu Kolorado w USA podały, że "około 90 procent mieszkańców jest odpornych na wariant omikron, a ponad 90 procent jest odpornych na poważną chorobę wywołaną przez koronawirusa". Co istotne: przedstawiciele władz stanowych zastrzegli przy tym, że "nie są w stanie przewidzieć poziomów odporności po czerwcu 2022 roku, ponieważ nie wiadomo jeszcze, jak długo utrzymuje się odporność na wariant omikron". Stanowa epidemiolog doktor Rachel Herlihy wyjaśniła, że prognozy zmienią się, jeśli w przyszłości pojawi się nowy wariant mniej rozpoznawalny przez nasz układ odpornościowy.
W marcu tego roku miejska komisarz ds. zdrowia w Chicago stwierdziła, że "ponad 95 proc. mieszkańców Chicago może mieć pewną odporność na COVID-19". Doktor Allison Arwady tłumaczyła w ten sposób, dlaczego miasto będzie rezygnować z niektórych obostrzeń, w tym obowiązku noszenia maseczek oraz rzadziej raportować nowe przypadki.
Zapytaliśmy ekspertów, czy znają bądź wiedzą, gdzie można znaleźć informacje o odporności na COVID-19 populacji innych państw. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19, nie słyszał, by w innych krajach podawano takie dane. - Oczywiście same badania seroepidemiologiczne były robione bardzo wcześnie, już podczas drugiej, trzeciej fali, ale to raczej pod kątem tego, ile osób przeszło COVID-19, a nie żeby na tej podstawie mówić o odporności populacyjnej - mówi. I dodaje: - W związku z czym nie powinniśmy bazować na tym parametrze (badaniu obecności przeciwciał - red.) jako na argumencie do zniesienia ograniczeń covidowych, testowania i tak dalej.
Zarówno on, jak też inni eksperci mają sporo zastrzeżeń do danych na temat odporności podanych przez ministra zdrowia.
"Odporność populacyjna w rozumieniu klasycznym nie działa w przypadku COVID-19"
Zdaniem Pawła Grzesiowskiego jednym z głównych problemów takiej interpretacji danych jest to, że w ten sposób próbuje się udowodnić odporność zbiorową Polaków - podczas gdy o niej nie można mówić w kontekście COVID-19. - Na pewno ta odporność populacyjna w rozumieniu klasycznym: że przechorowanie albo szczepienie daje nam długoletnią ochronę, nie działa w przypadku COVID-19. W tej chwili świat naukowy mocno to podkreśla - stwierdza doktor Grzesiowski.
Możemy mówić o tym, że osoby z przeciwciałami są odporne na ciężki przebieg choroby - ale nie można na tej podstawie powiedzieć, że mamy odporność populacyjną, czyli Polacy jako społeczeństwo wytworzyli odporność, dzięki której nie będzie kolejnej fali. Paweł Grzesiowski
Już w marcu 2021 roku w czasopiśmie "Nature" wymieniano "pięć powodów, dla których odporność zbiorowa w COVID-19 jest prawdopodobnie niemożliwa". Były to m.in. pojawianie się nowych wariantów, nierówny dostęp do szczepionek czy - wspomniany przez doktora Grzesiowskiego - brak dowodów na długoletnią odporność po zaszczepieniu lub przechorowaniu.
- Badanie (przytoczone przez resort zdrowia - red.), mimo że mierzy przeciwciała u ludzi, nie pozwala stwierdzić, czy i jak długo ci ludzie będą odporni. Przecież my wiemy z innych badań, że człowiek który ma poziom nawet 10 tysięcy BAU (Binding Affinity Units, jednostka do oznaczania przeciwciał - red.), może zachorować na omikron - tłumaczy. Dlatego:
Absolutnie nadużyto słowa "odporność" i jest to w pewnym sensie manipulacja danymi medycznymi dla celów uzasadnienia decyzji politycznych. Bo skoro jesteśmy odporni, możemy zawiesić walkę z pandemią - tak to mniej więcej brzmi. Paweł Grzesiowski
Słowa ministra Niedzielskiego o odporności polskiego społeczeństwa na poziomie "ponad 95 procent" skrytykował także lekarz Bartosz Fiałek zajmujący się analizą stanu pandemii. W wyjaśnieniu opublikowanym na Facebooku, odnosząc się do wyników badań seroepidemiologicznych, stwierdza: "Obecność przeciwciał przeciw SARS-CoV-2 nie jest równoznaczna odporności, którą na poziomie indywidualnym prezentujemy". Dalej pisze: "Nie neguję faktu, iż w Polsce u ok. 95 proc. populacji wykryto obecność przeciwciał anty-SARS-CoV-2" - lecz apeluje, by odpowiednio interpretować takie dane.
Punktuje, że: "przeciwciała odpornościowe są jedynie wycinkiem całościowej odporności, którą dysponuje ludzki organizm"; "siła humoralnej odpowiedzi odpornościowej (czyli zależnej od przeciwciał) zależy od ich ilości oraz jakości"; "czas od ostatniej ekspozycji (albo szczepienia przeciw COVID-19, albo zakażenia SARS-CoV-2) ma ogromne znaczenie w kontekście ilości przeciwciał"; "koronawirus SARS-2 jak każdy patogen zmienia się"; "różne rodzaje tworzonej odpowiedzi odpornościowej nie pozwalają nam zrównywać siły odporności wśród wskazanych 95 proc. osób, u których wykryto obecność przeciwciał anty-SARS-CoV-2".
O wyciąganiu przez resort pochopnych wniosków z badania przeciwciał mówił też w Wp.pl dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: "Stwierdzenie obecności przeciwciał przeciwko SARS-CoV-2 to jedno, ale PZH i Ministerstwo Zdrowia pomijają zasadniczą kwestię, czyli ich faktyczną wartość protekcyjną". I tłumaczył: "Poziom przeciwciał może być bardzo różny, bo to indywidualna sprawa. Nie wiemy więc dokładnie, jak koreluje on z faktyczną ochroną przed ponownym zachorowaniem. Co też istotne, nie ma żadnych rekomendacji WHO na temat aktualnego stosowania testów serologicznych do tego typu prognoz".
Stwierdził, że "jak dotąd żadnemu krajowi, nie tylko w Europie, ale i na świecie, nie udało się zbliżyć do odporności zbiorowiskowej przeciwko SARS-CoV-2 na poziomie 95 procent".
"Próba powinna liczyć około 100 tysięcy ludzi"
Paweł Grzesiowski zwraca ponadto uwagę, że badanie NIPZ PZH-PIB było robione na grupie 7 tys. osób. - Generalnie to dosyć duża próba, ale dla tak zróżnicowanych parametrów wydaje się po prostu za mała. My szacowaliśmy, że taka próba powinna liczyć około 100 tysięcy ludzi, żebyśmy przetestowali wszystkie opcje. Przecież w Polsce mamy różne regiony, gdzie nasycenie covidem, śmiertelność i ilość szczepień się różni. Więc musielibyśmy mieć reprezentatywną grupę dla całej Polski z tych regionów, z miast, ze wsi oraz w różnym wieku - tłumaczy lekarz.
Biorąc pod uwagę wszystkie te argumenty, Bartosz Fiałek stwierdza: "Nie można więc - tylko na podstawie badania seroprewalencji - nawet sugerować, że 'mamy większą odporność na COVID-19 niż inne państwa'".
Tym bardziej, że publicznych danych z innych państw nie znamy.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24, zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock