Politycy PiS, komentując wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, podkreślają wygraną Rafała Trzaskowskiego wśród głosujących więźniów. Waldemar Buda postuluje, by automatycznie odbierać prawo do głosowania skazanym za najcięższe zbrodnie. Europoseł najwyraźniej nie wie, że to rozwiązanie w polskim prawie już jest.
Regularnie po każdych wyborach - parlamentarnych, prezydenckich czy do Parlamentu Europejskiego - politycy prawicy publikują w internecie wyniki wyborów z aresztów śledczych i zakładów karnych, gdzie wygrał kandydat (kandydaci) przeciwnego obozu politycznego. Tym sposobem rozpowszechniają sugestywny przekaz, że więźniowie najczęściej głosują na Platformę Obywatelską (Koalicję Obywatelską) i jej polityków.
Nie inaczej jest teraz. Po pierwszej turze wyborów prezydenckich 18 maja poseł Prawa i Sprawiedliwości Sebastian Kaleta napisał w serwisie X: "W więzieniach stabilnie. Rafał Trzaskowski ponad 70 procent w areszcie na Białołęce. Karol Nawrocki dopiero 4 wynik i 5 procent... Gdyby decydowali więżniowie nie potrzebowalibyśmy drugiej tury" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna). Dołączył zrzut ekranu z wynikami głosowania w Areszcie Śledczym przy ul. Ciupagi na warszawskiej Białołęce. Przekaz ochoczo podchwycili internauci. "Więźniowie głosowali na Trzaskowskiego"; "W zakładach karnych zawsze głosowali na PO!"; "Nie chcę mieć prezydenta, na którego bardzo obficie głosują więźniowie" - komentowali.
"Widzieliście wyniki w zakładach karnych pierwszej tury? Rafał Trzaskowski demoluje. Ponad 70 procent poparcia. Wronki, Białołęka, Rawicz, Radom. Zdecydowane poparcie. Przypadek?" - pyta w krótkim nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych dzień po głosowaniu Waldemar Buda, europoseł PiS i - co w tym wypadku ważne - radca prawny. Kilka godzin później, w kolejnym nagraniu, przedstawił postulat, by więźniowie skazani za najpoważniejsze przestępstwa w ogóle nie mogli brać udziału w wyborach. "Słuchajcie, mam po prostu dość tej poprawności politycznej. Nie może być tak, że więźniowie skazani za najcięższe przestępstwa wybierają nam prezydenta! Jestem za tym, żeby osoby skazane za najcięższe przestępstwa: mordercy, gwałciciele po prostu nie mieli prawa głosu. A wy jak uważacie?" - pytał.
Internauci pod filmikiem zamieścili ponad 600 komentarzy. Pytali między innymi, co w tej sprawie zrobił PiS przez osiem lat swoich rządów. Część wskazywała, że rozwiązanie, które Buda postuluje, istnieje przecież od dawna. "Radca prawny Waldemar Buda odkrywa istnienie środka karnego pozbawienia praw publicznych. Nie mówcie mu, że już w kodeksie karnym z 1932 roku na to wpadli. Niech doczyta" - skomentowała prokurator Ewa Wrzosek.
Jak wygląda głosowanie więźniów
Co do zasady więźniowie mają prawa wyborcze: bierne, czyli prawo do kandydowania, i czynne, czyli prawo do głosowania. Ponieważ cytowani politycy odnoszą się do prawa czynnego, na nim się skupimy.
Na stronie Służby Więziennej czytamy: "Spis wyborców uprawnionych do udziału w wyborach dla obwodów głosowania w jednostkach penitencjarnych jest sporządzany we właściwym urzędzie gminy na podstawie wykazów osób, które będą w nich przebywać w dniu wyborów". Rady gmin "tworzą odrębne obwody głosowania w zakładach karnych i aresztach śledczych". I dalej: "Administracje jednostek penitencjarnych zobowiązane są do zapoznawania osadzonych z przepisami dotyczącymi wyborów w ramach radiowęzła i pogadanek wychowawców. Z przebiegiem kampanii wyborczej zapoznawać się mogą wyłącznie za pośrednictwem radiowęzła, programów radiowych i telewizyjnych oraz prasy. Inne formy agitacji wyborczej są w więzieniach zabronione".
Eksperci: wyważanie otwartych drzwi
Wróćmy do postulatu europosła Budy, żeby sprawcy najgroźniejszych przestępstw nie mogli głosować. Mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy podkreśla, że nie można wprowadzić takiego przepisu automatycznie - wobec wszystkich skazanych czy nawet tylko wobec wszystkich najniebezpieczniejszych sprawców. - To niekonstytucyjne, absurdalne i bezpodstawne - ocenia.
Doktor Witold Zontek, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwraca uwagę na art. 62 ust. 2 Konstytucji RP, który stanowi:
Prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania nie przysługuje osobom, które prawomocnym orzeczeniem sądowym są ubezwłasnowolnione lub pozbawione praw publicznych albo wyborczych.
- Nie można zatem ustawą ograniczać prawa wyborczego. Może to być tylko decyzja sądu - podkreśla dr Zontek.
W polskim Kodeksie karnym, w art. 40, jest środek karny: pozbawienie praw publicznych. Przewiduje m.in. właśnie pozbawienie więźnia czynnego prawa wyborczego (prawa do głosowania). Może o tym zdecydować sąd w razie skazania: - na karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3 za przestępstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie; - za następujące przestępstwa: przyjmowanie i udzielanie korzyści majątkowych lub osobistych; płatną protekcję; łapownictwo wyborcze; poświadczenie nieprawdy w dokumencie; łapownictwo na stanowisku kierowniczym, zakłócenie publicznego przetargu; wyrządzenie szkody w mieniu znacznej wartości.
Pierwsza grupa przestępstw obejmuje zbrodnie takie jak zabójstwo czy zgwałcenie osoby poniżej 15. roku życia. Są to więc takie czyny, o które chodzi posłowi Budzie. - Jego pomysł to wyważanie otwartych drzwi - podsumowuje nagranie europosła mecenas Krüger. Podkreśla, że w każdej indywidualnej sprawie to sąd musi zdecydować o pozbawieniu praw publicznych. I w większości najcięższych przestępstw tak właśnie sądy orzekają - wyjaśnia adwokat.
- To, co postuluje europoseł, już funkcjonuje - zgadza się dr Zontek. Dodaje, że jest możliwość rozszerzenia w Kodeksie karnym katalogu przestępstw, za popełnienie których sąd może orzec pozbawienie praw publicznych. - Tylko że wtedy trzeba będzie dobrze uzasadnić, dlaczego sprawcy konkretnych czynów mogą być tych praw pozbawieni. Będzie to musiało być proporcjonalne i adekwatne do tego, co zrobili - zauważa karnista.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP