Poseł Marcin Horała z PiS twierdzi, że "wszędzie na Zachodzie", gdzie wprowadzono edukację seksualną, wskaźniki ciąż, chorób wenerycznych i przemocy seksualnej wśród nieletnich są wielokrotnie wyższe niż w Polsce. Sprawdzamy dane, a ekspertka wyjaśnia, dlaczego takie tezy są demagogią niezgodną z rzeczywistością.
Do 25 września rodzice mieli czas, by zdecydować, czy ich dzieci będą uczęszczać na zajęcia z edukacji zdrowotnej - nieobowiązkowego przedmiotu dla uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych i klas I-III szkół ponadpodstawowych. 20 września prezydent Karol Nawrocki poinformował w mediach społecznościowych o swojej decyzji w tej sprawie - wraz z żoną postanowili wypisać 15-letniego syna z edukacji zdrowotnej. Dzień później w programie "Kawa na ławę" w TVN24 poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Horała chwalił się, że również jego córka nie będzie uczestniczyć w tych zajęciach. Jak dodał, była to nie tylko jego decyzja, ale też i córki.
W dalszej części dyskusji o edukacji zdrowotnej poseł Marcin Horała przytaczał argumenty przeciwko temu przedmiotowi. "Wszędzie na Zachodzie, gdzie wprowadzono edukację seksualną, wszystkie wskaźniki - w ten mniej więcej szymel - wszystkie wskaźniki ciąż nastoletnich, chorób wenerycznych, aktów przemocy o podłożu seksualnym wśród nieletnich są wielokrotnie gorsze niż obecnie w Polsce" - przekonywał. "Wielokrotnie" - podkreślił.
Wygłoszone z taką pewnością twierdzenie budzi jednak wątpliwości. Poseł nie podał na jego potwierdzenie źródeł, danych liczbowych czy przykładów państw, których teza ta miałaby dotyczyć. Nie wiemy, jak poseł definiuje wymienione wskaźniki.
"Ale naprawdę pan, panie pośle, uważa, że dopiero jak młody człowiek w szkole usłyszy o tym, że jest coś takiego jak seks, to dopiero zaczyna uprawiać seks i skłania go to do wcześniejszych prób seksualnych?" - dopytywał Horałę prowadzący program Konrad Piasecki. Poseł PiS odparł, że tak nie uważa. "No to jest fakt, że w tych krajach zachodnich, gdzie od lat po to, żeby zwalczać tego rodzaju praktyki, że właśnie na zasadzie, że to jest profilaktyka, tego rodzaju edukację wprowadzono - wszystkie wskaźniki są i to wielokrotnie gorsze (...)" - podkreślił.
"A może to się wiąże z przemianami obyczajowymi, laicyzacją? Na pewno w krajach muzułmańskich w ciążę zachodzi się później niż w krajach liberalnych" - drążył Piasecki. Na co Horała odparł: "Oczywiście, że pełna zgoda, pewnym elementem przemian kulturowych jest również wprowadzanie tego rodzaju przedmiotów".
Sprawdziliśmy więc słowa posła Horały dotyczące wskaźników dotyczących zdrowia i bezpieczeństwa młodzieży. Okazuje się, że obraz nie jest tak czarno-biały, jak przekonywał polityk PiS.
Nastoletnie ciąże i urodzenia. To Polska wypada słabo na tle innych państw
Według Horały "wskaźnik ciąż nastoletnich" w krajach zachodnich, w których obowiązuje edukacja seksualna - choć państw nie wskazał - jest wielokrotnie wyższy niż obecnie w Polsce. Dostępne statystyki przedstawiają współczynnik dzietności nastolatek, a nie współczynnik ciąż. Między innymi Bank Światowy, opierając się na danych ONZ, podaje liczbę urodzeń na tysiąc kobiet w wieku 15-19 lat. Statystyki nie obejmują więc ciąż zakończonych inaczej niż porodem, czyli np. poronieniem lub aborcją.
W naszej analizie zestawiliśmy Polskę z tymi krajami Europy Zachodniej, gdzie w szkołach prowadzona jest edukacja seksualna. Są to: Austria, Belgia, Dania, Finlandia, Francja, Niemcy, Holandia, Norwegia, Szwecja i Wielka Brytania. Posługujemy się danymi Banku Światowego za 2023 rok (ostatnie dostępne statystyki).
Okazuje się, że w 2023 roku w Polsce na tysiąc dziewcząt w wieku 15-19 lat przypadało 6,2 urodzeń. To drugi najwyższy wynik w zestawieniu. Gorzej jest tylko w Wielkiej Brytanii - tam na tysiąc nastolatek przypadało 8,4 urodzeń.
Dla porównania: w Niemczech wskaźnik wyniósł 5,5 urodzeń; w Austrii i Belgii odpowiednio 3,8 i 3,7. Jeszcze niższe wartości notowano we Francji - 3,5; Finlandii - 3,1 i Holandii - 1,9. Najlepiej w zestawieniu wypadały Szwecja - 1,8; Norwegia - 1,4 i Dania - 1,1.
Nastoletnie ciąże w Wielkiej Brytanii to nie dowód porażki edukacji seksualnej
- Często przeciwnicy edukacji seksualnej wskazują Wielką Brytanię jako przykład porażki. Twierdzą, że skoro Brytyjczycy mają edukację seksualną, a jednocześnie wysoki odsetek ciąż nastoletnich, jest to dowód na jej nieskuteczność. To nietrafiony argument. Pokazuje raczej, że osoba, która go wygłasza, nie zna kontekstu i nie rozumie, o czym tak naprawdę mówi - wyjaśnia w rozmowie z Konkret24 Antonina Lewandowska, koordynatorka rzecznictwa krajowego FEDERA Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Lewandowska w przeszłości była również edukatorką seksualną Grupy PONTON, która działa na rzecz rzetelnej, otwartej i dostępnej edukacji seksualnej w Polsce.
Lewandowska tłumaczy: - Wielka Brytania przez lata rzeczywiście miała najwyższe wskaźniki ciąż nastoletnich w Europie, ale problem pojawił się przed wprowadzeniem kompleksowej edukacji seksualnej. Brytyjczycy stosowali różne rozwiązania, które nie działały, a czasem wręcz pogarszały sytuację.
Przypomina, że Bytyjczycy zwrócili się o pomoc do Holendrów - pionierów edukacji seksualnej w Europie - opracowano razem wieloaspektowy plan. - Jednym z jego elementów była reforma edukacji seksualnej. Zakładano, że w ciągu 10 lat odsetek ciąż nastoletnich spadnie o połowę. Spadek faktycznie okazał się bliski założonego celu, a trend okazał się trwały - zauważa Lewandowska. - To dowód, że kompleksowa edukacja seksualna działa zgodnie z założeniami. Brytyjczycy wyszli więc z bardzo złej sytuacji, w której wprowadzenie stosownych rozwiązań, takich jak założenia edukacji zdrowotnej, doprowadziły do zmniejszenia liczby nastoletnich ciąż - ocenia.
W 2000 roku w Wielkiej Brytanii na tysiąc nastolatek przypadało aż 28,7 urodzeń. W 2015 roku było to już 14,7. W kolejnych latach wyraźny trend spadkowy się utrzymywał, co pokazują dane Banku Światowego. W 2020 roku po raz pierwszy spadł poniżej 10 (9,7). W 2023 było to 8,4. Jest to wiec ponad trzykrotny spadek w porównaniu z 2000 rokiem.
W tym czasie w Polsce problem miał znacznie mniejszą skalę niż w Wielkiej Brytanii. U nas w tych samych latach wskaźnik wynosił: 16,6 (2000 rok); 12,7 (2015 rok); 8,1 (2020); 6,2 (2023) urodzeń na tysiąc nastolatek.
Pozytywne efekty edukacji seksualnej
Lewandowska przywołuje systematyczny przegląd badań opublikowany w styczniu 2025 roku w MDPI, jednym z największych na świecie wydawnictw naukowych publikujących recenzowane artykuły naukowe w wolnym dostępie. Przegląd pt. "Skuteczność kompleksowej edukacji seksualnej w ograniczaniu ryzykownych zachowań seksualnych wśród nastolatków" objął 25 badań opublikowanych w latach 2013–2023, które spełniały rygorystyczne kryteria jakości metodologicznej. W badaniach uczestniczyli głównie uczniowie w wieku 14–16 lat, z przewagą dziewcząt. - Wyniki tego przeglądu są jednoznaczne: kompleksowa edukacja seksualna zmniejsza ryzyko podejmowania zachowań ryzykownych, opóźnia wiek inicjacji seksualnej, sprzyja stosowaniu prezerwatyw - co istotne z perspektywy zapobiegania zakażeniem chorobami przenoszonymi drogą płciową - zmniejsza liczbę partnerów seksualnych wśród młodzieży i ogranicza nieplanowane ciąże - punktuje ekspertka FEDERA.
Jak podkreślają autorzy przeglądu, "większość programów okazała się skuteczna w poprawie wiedzy, postaw, poczucia własnej skuteczności oraz intencji związanych z używaniem prezerwatyw i zapobieganiem HIV/STI (agn. sexually Transmitted Infections - choroby przenoszone drogą płciową), a także w zmniejszeniu liczby partnerów seksualnych, co przypisuje się zwiększonej wiedzy o seksualności wśród nastolatków". To wskazuje, że kompleksowa edukacja seksualna rzeczywiście daje młodym ludziom narzędzia do podejmowania świadomych i bezpiecznych decyzji w sferze seksualnej.
Choroby przenoszone drogą płciową. U nas statystyki lepsze, lecz mało badamy
Drugim wskaźnikiem, który podał Horała są "choroby weneryczne". - Na marginesie warto zaznaczyć, że termin "choroby weneryczne" (nim posłużył się poseł Horała - red.) jest już nieaktualny, stosujemy termin "choroby przenoszone drogą płciową". To ważny szczegół, bo pokazuje, że krytycy edukacji seksualnej często sami posługują się przestarzałą terminologią - zauważa Antonina Lewandowska, odnosząc się do argumentu posła PiS. - Jeśli chodzi o fakty: znowu mamy mocne dowody naukowe. Wspomniany wcześniej przegląd systematyczny pokazuje, że w krajach, w których edukacja seksualna jest prowadzona zgodnie z rekomendacjami WHO, obserwuje się spadki liczby zakażeń. I to jest koniec dyskusji - ocenia.
Socjolożka podkreśla, że w Polsce sytuacja pod względem badania i wykrywania chorób przenoszonych płciową jest szczególnie alarmująca. - Mamy bardzo niskie odsetki osób testujących pod kątem chorób przenoszonych drogą płciową - szacuje się, że bada się mniej niż 10 procent aktywnie seksualnych osób. To oznacza, że wiele zakażeń pozostaje niewykrytych - mówi. Lewandowska zwraca uwagę na gwałtownie rosnącą liczbę przypadków kiły czy rzeżączki w Polsce w ostatnich latach. - Dobrych kilka lat temu w Niemczech wykryto już lekooporną odmianę kiły. Jestem pewna, że pojawiła się również w Polsce. Problem jest taki, że aby znać skalę problemu, społeczeństwo musi się badać - dodaje.
- Kolejnym przykładem jest HIV. W Polsce wciąż słyszymy, że "mamy mało zakażeń", ale skoro bada się tak niewielka część społeczeństwa, taki argument nie ma sensu. HIV może się rozwijać bezobjawowo nawet przez 10 lat, a w tym czasie osoba zakażona nieświadomie przekazuje wirusa innym - kontynuuje ekspertka. - Dlatego właśnie edukacja seksualna i promocja badań profilaktycznych są kluczowe: to nie tylko kwestia zdrowia jednostki, ale także zdrowia publicznego - podkreśla.
Sprawdziliśmy dane o wykrytych zakażeniach rzeżączką (gonorrhoea), kiłą (syphilis) i HIV w krajach Unii Europejskiej. Takie statystyki podaje Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. Najnowsze - za 2023 rok - są dostępne w przedziałach wiekowych, w tym 15-19 lat. Ponieważ Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej w 2020 roku, ECDC przestało publikować dane epidemiologiczne tego kraju.
W przypadku rzeżączki Polska odnotowuje 1,77 przypadków na 100 tys. osób w grupie wiekowej 15-19 lat. To stawia nasz kraj na niskim poziomie zachorowań w porównaniu z Finlandią (18,51) czy krajami skandynawskimi - Szwecja (35,83), Norwegia (92,82) i Dania (116,69). Dla pozostałych państw, które analizujemy - Niemcy, Austria, Belgia, Francja czy Holandia - dane nie są dostępne w bazie ECDC.
Chlamydia jest bardziej rozpowszechniona w krajach skandynawskich niż w Polsce - wynika z danych ECDC. Finlandia notuje 1081 przypadków na 100 tys. osób; Szwecja - 1078,1; Norwegia - 1503,6, a Dania - aż 2826,5. W tej statystyce w Polsce nie odnotowano żadnego przypadku; dla Holandii dane nie są dostępne w bazie ECDC.
Dane ECDC dotyczące kiły w grupie wiekowej 15–19 lat są także niepełne. Nie obejmują Austrii, Belgii, Francji i Holandii. W krajach, które raportują zachorowania, wskaźniki są niskie: Niemcy – 2,7, Finlandia – 1,3, Szwecja i Norwegia – po 1,5, a Dania – 4,6 na 100 tys. osób w grupie wiekowej 15-19 lat. Dla Polski nie odnotowano żadnego przypadku.
Odnotowane różnice i braki danych mogą wynikać zarówno z odmiennych systemów zgłaszania chorób, jak i z poziomu badań przesiewowych. W krajach nordyckich młodzież ma łatwy i bezpłatny dostęp do testów na kiłę, rzeżączkę czy chlamydię, co pozwala na wczesne wykrycie i skuteczne leczenie infekcji. No i daje pełniejszy obraz sytuacji w danym kraju.
Akty przemocy o podłożu seksualnym wśród nieletnich
Poseł Horała mówił też o aktach przemocy o podłożu seksualnym wśród nieletnich. Zdaniem polityka w krajach Zachodu, w których prowadzona jest edukacja seksualna, statystyki dotyczące takich aktów mają być wielokrotnie wyższe niż w Polsce. Nie udało nam się znaleźć żadnych danych ani źródeł, które pozwalałyby porównać sytuację między poszczególnymi krajami pod względem aktów przemocy o podłożu seksualnym wśród nieletnich.
Poseł Horała dwukrotnie pytany przez Konkret24 o dane lub źródło tej tezy do publikacji tekstu nie odpowiedział.
Tymczasem raport Komisji Europejskiej z 2022 roku pt. "Edukacja seksualna w Unii Europejskiej" dowodzi, że oprócz korzyści zdrowotnych i wiedzy, programy edukacji seksualnej mogą prowadzić do szerszych zmian społecznych, także w obszarze aktów przemocy o podłożu seksualnym. "Programy edukacji seksualnej, które koncentrują się na prawach płci lub kompetencjach, przyczyniają się do zmniejszenia ryzyka wykorzystywania seksualnego dzieci oraz ustanowienia norm równości płci, zwiększenia poczucia samoskuteczności i pewności siebie oraz wzmocnienia umiejętności budowania relacji wśród młodych ludzi" - zauważa KE. Jednocześnie zastrzega, że "dowody te pochodzą obecnie z badań jakościowych, nierandomizowanych i niekontrolowanych, na podstawie których trudno jest ustalić związek przyczynowo-skutkowy".
"W mojej ocenie pan Horała powiela chochoły"
Lewandowska nie zostawia suchej nitki na pośle Horale z powodu jego tez. - Tego rodzaju uogólnienia to prawie zawsze bzdura, w tym przypadku: na pewno. Pan Horała, mówiąc "wszędzie na Zachodzie", po pierwsze, straszy, po drugie, nie podaje żadnych konkretnych przykładów, a po trzecie, jeśli nie kłamie świadomie, to po prostu powiela nieprawdę - komentuje. I przypomina: - Mamy dowody z wielu krajów, między innymi Wielkiej Brytanii, Holandii czy Hiszpanii, że edukacja seksualna prowadzona w modelu rzetelnym, czyli w ramach kompleksowej edukacji seksualnej (comprehensive sexuality education, CSE), przynosi pozytywne efekty.
- Innymi słowy: mamy rzetelne dowody naukowe, że edukacja seksualna w modelu CSE jest skuteczna. W mojej ocenie pan Horała powiela chochoły, które funkcjonują jako straszak w przestrzeni publicznej, nie mając pojęcia, o czym tak naprawdę mówi - dodaje. Ekspertka nie kryje zaniepokojenia takim podejściem do tematu. - Mam szczerą nadzieję, że to kwestia niewiedzy, a nie politycznego cynizmu i igrania z bezpieczeństwem młodych ludzi - podkreśla.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka