Internauci oburzają się na to, że rzekomo za dostarczony Ukrainie gaz ziemny "zapłacą Polacy", a "Polska napełni zbiorniki gazu" w tym kraju. Tylko część tego przekazu ma faktyczne podstawy. Sprawdziliśmy, co wiadomo.
"Polska napełnia zbiorniki gazu dla Ukrainy, aby mieszkańcy tam mieli ciepło i nie płacili. Za gaz zapłacą Polacy bo sa zamożni i ich stać . A kto pyszczy - to agent Putina..." - oburzył się we wpisie na X z 26 września Piotr Panasiuk, znany z szerzenia antyukraińskich przekazów. Dołączył nagranie, wcześniej zamieszczone na TikToku.
Na filmie lektor wydaje się czytać fragment serwisu informacyjnego. "Polski gaz dla Ukrainy. Zaczynamy napełniać ich zbiorniki na zimę" - słyszymy. Opowiada o reakcji Polski na deficyt gazu w wyniku rosyjskich działań wojennych, z którym boryka się Ukraina. Mówi, że "w odpowiedzi na tę sytuację Polska zwiększyła przepustowość swoich połączeń gazowych z Ukrainą do około czterech miliardów metrów sześciennych rocznie". "To rozwiązanie ma jednak charakter tymczasowy i stanowi dowód, że Polska jest gotowa pełnić rolę kraju tranzytowego, wzmacniając tym samym bezpieczeństwo energetyczne regionu. Ile gazu naszego i kto za to płaci, pan minister nie powiedział" - komentuje, ale na sam koniec dodaje, iż "wiemy jedynie, że pomagamy Ukrainie i że to bardzo dobrze, że to robimy".
Post Panasiuka z tym nagraniem i oskarżeniem, że to polscy podatnicy płacą za zwiększenie przepustowości przepływu gazu do Ukrainy, wyświetlono ponad 80 tys. razy. Wywołał oburzenie wśród internautów. "Nie dość, że za to zapłacimy, to jeszcze nas zwyzywają"; "Wojna na Ukrainie to jedna wielka 'pralnia pieniędzy' opłacana między innymi, a być może głównie przez polskich podatników!"; "Czy w tym kraju będzie ktoś rządził dla dobra Polski i Polaków?"; "To nie do wytrzymania! Na każdym rogu nas okradają!"; "Rozbiór Polski trwa na naszych oczach" - komentowali (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Jednak część internautów pozostała sceptyczna wobec tych doniesień. Autorowi posta odpowiadali tak: "Panie @Piotr__Panasiuk, tym razem się Pan postarał, ale mimo, że to ładne estetycznie i sprawnie napisane, to wciąż nieprawda"; "Dezinformacja"; "Źródło?"; "Pan tak na serio?".
"Jesteśmy Sługami Ukrainy"
Film, który udostępnił Panasiuk, pochodzi z tiktokowego konta Bezpiecznapodroz. To konto należy do radia Bezpieczna Podróż, które nadaje program w formacie cyfrowym (DAB+) w kilkunastu miastach w Polsce. Wydawcą jest Fundacja Emanio Arcus. Na stronie tej stacji znajdujemy opublikowany 11 sierpnia artykuł pt. "Polski gaz dla Ukrainy – zaczynamy napełniać ich zbiorniki na zimę". I mimo że w tekście autor zaznacza, że "pomagamy Ukrainie i że to bardzo dobrze że to robimy", to kilkukrotnie pojawia się tam stwierdzenie: "Jesteśmy Sługami Ukrainy" (pisownia oryginalna) czy "Niemcy zarobią na odbudowie Ukrainy bo nas od tego odsuną" albo "nasze zadanie to później spłata kredytów na pomoc Ukrainie".
Również 11 sierpnia na TikToku opublikowano nagranie, które przekopiował Panasiuk. To odczytany fragment wyżej wymienionego artykułu. Na TikToku obejrzano je ponad 40 tys. razy, a w komentarzach również można znaleźć głosy oburzenia na to, że Polacy rzekomo płacą za zwiększenie przepustowości przepływu gazu: "a u nas ceny w górę kiedy to się skończy ten sponsoring"; "Nie zgadzam się. A na budowę luksusowych ośrodków to mają"; "A my będziemy płacić kolosalne rachunki"; "Wszystko dla wszystkich tylko nie dla nas. A my rachunki coraz wyższe".
Ukraina, w wyniku agresji rosyjskiej i ataków dronowych na obiekty infrastrukturalne, rzeczywiście boryka się z małymi rezerwami gazu ziemnego. W kwietniu 2025 roku Serhij Makohon, były szef państwowego operatora systemu przesyłu gazu TSO, oświadczył, że zapasy tego surowca spadły do rekordowo niskiego poziomu.
Doktor Kamil Lipiński, kierownik zespołu klimatu i energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym, w rozmowie z Money.pl mówił, że Ukraina została zmuszona do wykorzystywania rezerw gazu, co znacznie "uszczupliło zapasy krytyczne kraju". Ukraińskie magazyny gazu należą do największych w Europie, ale obecny deficyt to około 5 mld metrów sześciennych. Analityk przywołał wyliczenia ukraińskiego Ministerstwa Energetyki, które oszacowało, że aby zapewnić bezpieczeństwo sektora gazu w kraju, należałoby zwiększyć import o 4,6 mld metrów sześciennych w sezonie grzewczym 2025/2026.
Polska spółka zwiększyła przepustowość przesyłu gazu
Niewątpliwie więc, aby Ukraina mogła zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne, musi współpracować z innymi krajami. Jednym z nich jest Polska, która w reakcji na zmniejszające się ukraińskie zapasy zapowiedziała pomoc - zwiększenie przepustowości przesyłu gazu do Ukrainy, o czym zresztą mowa była w nagraniu udostępnionym przez Panasiuka. Chodzi o to, aby przez istniejący już gazociąg można było w takim samym czasie przesyłać więcej gazu. Ale czy faktycznie koszt tego poniosą polscy podatnicy?
Operatorem systemu przesyłowego w Polsce jest należąca do Skarbu Państwa spółka Gaz-System. Zarządza ona najważniejszymi gazociągami w Polsce, a także podmorskim gazociągiem Baltic Pipe.
Gaz-System 13 czerwca poinformował, że wraz z ukraińskim operatorem TSO uzgodnili techniczne rozwiązanie "mające na celu czasowe zwiększenie oferowanej zdolności ciągłej w punkcie wyjścia w kierunku Ukrainy". Gaz-System przekazał, że porozumienie jest efektem zgłaszanej przez ukraińskiego operatora konieczności zabezpieczenia dostaw gazu, ograniczone możliwości dostaw gazu na Ukrainę oraz "znikome krajowe zasoby gazu". Polski operator podjął decyzję o "zwiększeniu miesięcznej oferty produktowej na aukcjach zaplanowanych na 16 czerwca, a także o czasowym oferowaniu dodatkowej mocy ciągłej do 5 424 000 kWh w ramach produktów dziennych i śróddziennych w okresie od 1 lipca do 31 lipca". Podkreślono, że to rozwiązanie jest tymczasowe i dodano, że "poprawa zdolności systemu eksportowego, który zapewni długoterminową stabilność dostaw gazu na Ukrainę, wymaga dodatkowych inwestycji w infrastrukturę przesyłową".
Natomiast w komunikacie z 27 czerwca Gaz-System ogłosił, że "zwiększa przepustowość ciągłą w kierunku z Polski do Ukrainy na kolejne miesiące". Poinformowano, że produkt roczny na okres od 1 października 2025 do 30 września 2026 roku będzie miał przepustowość ciągłą na poziomie 300 tys. metrów sześciennych na godzinę, czyli 7,2 mln metrów sześciennych dziennie. Operator podał, że ta przepustowość będzie "zmniejszona o 10 proc., które zostanie udostępnione w ramach produktów krótkoterminowych".
Przepustowość oferowana w produktach miesięcznych, dobowych i śróddziennych na okres od 1 sierpnia 2025 do 30 września 2025 roku wynosiła natomiast zgodnie z komunikatem 470 tys. metrów sześciennych na godzinę, czyli ponad 11 mln metrów sześciennych dziennie. A przepustowość oferowana w produktach kwartalnych, miesięcznych, dobowych i śróddziennych na okres od 1 października 2025 do 31 maja 2026 roku wyniesie 460 tys. metrów sześciennych na godzinę, co także daje ponad 11 mln metrów sześciennych dziennie.
Money.pl w artykule z 27 sierpnia przywołał słowa prezesa Gaz-Systemu Sławomira Hinca, który powiedział, że "po wprowadzeniu tych rozwiązań całkowite zdolności przesyłowe gazu w kierunku Ukrainy sięgną około 4 mld metrów sześciennych rocznie".
To rozwiązanie, jak zaznacza polski operator, także jest tymczasowe. Dodał także, że "regularnie prowadzi procedury rynkowe, które pozwalają ustalić rzeczywiste i trwałe zapotrzebowanie na przesył gazu między sąsiednimi krajami", a one "pomagają podjąć decyzję, czy spółka powinna ponosić koszty związane z rozbudową systemu przesyłowego".
Gaz-System o odpłatnej usłudze
Zapytaliśmy więc Gaz-System o to, czy słuszne jest stwierdzenie, że koszt większego przesyłu gazu do Ukrainy ponoszą polscy podatnicy. Rzeczniczka firmy Iwona Dominiak odpowiedziała: "Gaz-System świadczy usługę przesyłową odpłatnie, na tych samych zasadach dla wszystkich klientów, w oparciu o obowiązującą taryfę zatwierdzoną przez Urząd Regulacji Energetyki. Koszty ponosi zamawiający. Cel, przeznaczenie i sposób zagospodarowania gazu przesyłanego przez Gaz-System znajdują się wyłącznie w gestii klientów zlecających usługę przesyłową" (pogrubienie od redakcji).
Zaznaczono, że spółka nie zajmuje się obrotem, a operowaniem systemem przesyłowym. "Nasza spółka nie posiada żadnych informacji o przeznaczeniu gazu, który przesyła na zlecenie klientów. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie możemy także podawać ich danych" - dodano.
Gaz na Ukrainę dostarcza Orlen
Polską spółką, która poinformowała o tym, że będzie dostarczać gaz do Ukrainy, jest kontrolowany przez Skarb Państwa Orlen. W komunikacie z 7 marca 2025 roku przekazano, że Orlen oraz ukraiński Naftogaz "zawarły memorandum dotyczące współpracy w obszarze LNG". Celem współpracy było "zacieśnienie współpracy umożliwiającej wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy poprzez dywersyfikację źródeł i kierunków dostaw gazu do tego kraju". Przedstawiciele Orlenu podkreślali wtedy, że współpraca oparta jest "na zasadach komercyjnych". Wiceprezes Orlenu Robert Soszyński mówił wtedy, że "pozyskanie przez stronę ukraińską dodatkowego źródła gazu ma znaczenie również z perspektywy bezpieczeństwa tego kraju".
"W ramach memorandum, ORLEN i Naftogaz podpisały również umowę kupna-sprzedaży ok. 100 mln m sześc. gazu. Surowiec będzie pochodził z ładunku LNG, który zostanie dostarczony do terminalu w litewskiej Kłajpedzie. Następnie gaz zostanie przesłany rurociągiem GIPL łączącym Litwę i Polskę i dalej przez terytorium Polski do interkonektora na granicy ukraińskiej w Drozdowiczach, gdzie zostanie odebrany przez Naftogaz" - poinformowano.
2 lipca 2025 roku przekazano informację o nowym kontrakcie na kolejne miesiące. "Orlen dostarczy 140 milionów metrów sześciennych gazu ziemnego na podstawie nowego kontraktu z ukraińskim Naftogazem. Surowiec będzie pochodził ze Stanów Zjednoczonych i po regazyfikacji w terminalu LNG w Świnoujściu trafi do Ukrainy" - czytamy w komunikacie. Dodano, że "to już czwarta umowa na dostawy gazu zawarta przez ORLEN i Naftogaz w 2025 roku".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock