W rozpowszechnianym na profilach społecznościowych wykresie politycy Prawa i Sprawiedliwości pokazują, że za rządów PO-PSL przewieziono do Polski ponad dwukrotnie więcej odpadów niż za rządów Zjednoczonej Prawicy. Tylko że wykres jest manipulacją, i to potrójną.
Po pożarze składowiska z niebezpiecznymi odpadami w Zielonej Górze trwa propagandowa ofensywa Prawa i Sprawiedliwości: partia przekonuje, że to za rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego nasz kraj został "zasypany śmieciami". Już 23 lipca minister klimatu Anna Moskwa tweetowała, że "śmierdzą śmieci sprowadzane masowo za Pana rządów Panie @donaldtusk" - w Konkret24 wyjaśniliśmy wówczas, jak wyglądał import odpadów do Polski w ostatnich latach i jak zmieniło się raportowanie o tym.
Jednak 27 lipca na twitterowym profilu Prawa i Sprawiedliwości, jak również na kontach członków PiS - m.in. Piotra Muellera, Michała Dworczyka, Radosława Fogla, Tomasza Poręby, Anny Moskwy czy Wojciecha Skurkiewicza - opublikowano grafikę zatytułowaną "Przywóz odpadów na podstawie zezwoleń". Pokazano na niej dane o imporcie odpadów do Polski. Widzimy wysoki czerwony słupek mający przedstawiać 5,7 mln "śmieci" (napisano przy słupku), które miały być przywiezione za rządów PO-PSL (2008-2015) oraz dużo niższy zielony słupek pokazujący 2,5 mln "wyłącznie do odzysku surowców np. ołów, cynk" (jak napisano przy słupku), które miały być przywiezione w latach 2016-2022. Na pierwszy rzut oka wygląda więc, że za PO-PSL importowano ponad dwa razy więcej "śmieci" niż "surowców do odzysku" w latach 2016-2022.
Na koncie PiS wykres opatrzono komentarzem: "Jaka jest prawda? Za rządów PO-PSL do Polski zostało sprowadzonych aż około 6 mln ton śmieci. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości tylko 2,5 mln. #PlatformaKłamstwa". Tylko ten post miał ponad 145 tys. wyświetleń.
Takie przedstawienie danych - których źródła jednak nie podano - jest manipulacją i nie pokazuje prawdy.
Podwójna manipulacja liczbami na wykresie
Na wykres PiS zareagowała ekonomistka Alicja Defratyka, prowadząca serwis ciekaweliczby.pl. "Ależ manipulujecie. Dane do 2012 nie są porównywalne z tymi od 2013 !! W okresie od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej w 2004 do końca 2012 obowiązywały przepisy przejściowe, na podstawie których przywóz do Polski wszystkich rodzajów odpadów, wymagał zezwolenia. W statystykach od 2013 nie są już uwzględniane odpady z tzw. zielonej listy (np. złom, stłuczka szklana, makulatura) przeznaczone do odzysku, które nie wymagają uzyskania zezwolenia GIOŚ na przywóz odpadów" - napisała, pokazując dane Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska o ilości sprowadzonych odpadów w latach 2013-2021.
Tak samo i my tłumaczyliśmy raportowanie dotyczące sprowadzanych odpadów: że nie można porównywać danych GIOŚ sprzed i po 2013 roku.
Mało tego - i to jest kolejna manipulacja na wykresie pokazanym przez PiS - nie należy danych sprzed 2013 roku dodawać do danych po 2013 roku, bo pokazują co innego. A PiS zrobił to, sumując liczby z czasów rządów PO-PSL, czyli ilości sprowadzonych za zezwoleniami odpadów z lat 2008-2012 dodał do ilości z lat 2013-2015, podczas gdy te liczby nie obejmują tych samych grup odpadów.
Jak wyjaśnialiśmy, do końca 2012 roku trwał tzw. okres przejściowy w imporcie odpadów do Polski. Na sprowadzenie każdego rodzaju opadów wymagane było zezwolenie GIOŚ. Nawet na sprowadzenie niesortowanej używanej odzieży do przerobu na czyściwo było wymagane takie zezwolenie.
Od 1 stycznia 2013 roku przywóz do Polski odpadów z tzw. zielonej listy (inne niż niebezpieczne, np. złom metali, makulatura, odpady tworzyw sztucznych, stłuczka szklana, itp.) odbywa się już na takich samych zasadach jak w całej Unii Europejskiej - bez pisemnego zezwolenia właściwych organów. Unijne rozporządzenie, które weszło wówczas w Polsce w życie, nie nakłada na państwa członkowskie obowiązku gromadzenia informacji o imporcie odpadów z zielonej listy. Zezwolenie jest wydawane na rok firmie, która chce wysłać takie odpady do Polski.
Dane GIOŚ od roku 2013 nie obejmują więc odpadów, które wcześniej były uwzględniane w statystykach. Lecz wcale nie znaczy to, że takie odpady nie są już do nas przywożone - po prostu ich przywóz nie podlega już nadzorowi GIOŚ. Jak wpłynęło to na statystyki GIOŚ, pokazujemy na poniższym wykresie. Od 2013 roku nie widać w nich już odpadów z tzw. zielonej listy. Dlatego PiS na swoim wykresie inaczej opisał słupki - co jednak nie zmienia faktu, że dodał dane z różnych okresów raportowania importów odpadów (lata 2008-2015) oraz zestawił je z danymi pokazującymi tylko część importowanych odpadów (lata 2016-2006). Tego odbiorca owej grafiki się nie dowiedział.
W dalszym ciągu bowiem GIOŚ wydaje zezwolenia i kontroluje import odpadów z tzw. listy bursztynowej. Obejmuje ona odpady niebezpieczne lub potencjalnie niebezpieczne, np. akumulatorów, zawierające azbest, przepracowane oleje, szkło aktywowane (ekrany telewizorów i monitory komputerowe) itp. I jak widać na powyższym wykresie, po 2013 roku import rejestrowanych odpadów wciąż rósł – z 110 tys. ton do ponad 434 tys. w 2018 roku; rok później wyniósł 405 tys. ton, a potem nieco spadł. Jednak wciąż był ponad dwukrotnie wyższy niż w możliwych do porównania latach rządów PO-PSL, czyli 2013-2015. Natomiast tylko między rokiem 2016 a 2022 wzrost wyniósł 30 proc.
Manipulacja słowami. "Śmieci" vs "odpady"
Kolejna manipulacja na powielanym przez polityków PiS wykresie kryje się w warstwie słownej. Widniejący przy liczbie 5,75 mln dopisek "śmieci" ma przekonać odbiorców, że w latach 2008-2015 do Polski trafiały śmieci, a nie odpady, z których można odzyskać cenne surowce, jak to było w latach 20016-2022 - bo tam umieszczono dopisek "wyłącznie do odzysku surowców np. ołów, cynk".
Śmieci w powszechnym odbiorze to wszystko, co wyrzucamy do koszy, śmietników - a więc to tzw. odpady komunalne, zbierane z gospodarstw domowych. Gdy posłanka Hanna Gill-Piątek zapytała 20 września 2020 roku ministra klimatu i środowiska o to, ile odpadów i śmieci sprowadzono do Polski, wiceminister w tym resorcie Jacek Ozdoba napisał w odpowiedzi: "W masie odpadów przywożonych do Polski na podstawie zezwoleń Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (GIOŚ) nie ma odpadów o charakterze zmieszanych odpadów komunalnych, do których to odpadów, jak przypuszczam, odnosi się określenie 'śmieci".
Tak więc śmieci w retoryce PiS mogą oznaczać "zmieszane odpady komunalne". Jak czytamy w piśmie Głównego Inspektora Ochrony Środowiska z 25 lipca 2018 roku skierowanym do Rzecznika Praw Obywatelskich: "Główny Inspektor Ochrony Środowiska nigdy nie wydał zgody na przywóz do Polski odpadów komunalnych lub odpadów powstających z odpadów komunalnych". Nigdy - a więc także w czasie rządów PO-PSL. Dopisek "śmieci" przy czerwonym słupku jest nieprawdą.
Na marginesie: unijne rozporządzenie z 2006 roku przewiduje możliwość importu odpadów komunalnych wyłącznie za zgodą odpowiedniego organu krajowego. Ustawowy zakaz importu takich odpadów PiS wprowadził w 2018 roku, dopiero w trzecim roku swoich rządów, przymuszony rosnącą falą pożarów składowisk odpadów.
NIK o kontroli międzynarodowych transportów z odpadami: niska efektywność i opieszałość w egzekwowaniu kar
Przekaz PiS ma przekonać odbiorców, że w czasie obecnych rządów zahamowany został import odpadów do Polski, a odpowiednie służby mają nad tym kontrolę. Tymczasem 28 lutego 2023 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wyniki kontroli: "Funkcjonowanie systemu gospodarki odpadami komunalnymi i poużytkowymi oraz transgraniczne przemieszczanie odpadów", która dotyczyła okresu od 1 stycznia 2016 roku do 23 marca 2021 roku. Jak stwierdził NIK, kontrole międzynarodowych transportów z odpadami, realizowane przez inspektorów ochrony środowiska, wspólnie z policją i celnikami "wykazywały się niską efektywnością, bowiem spośród wszystkich zatrzymanych pojazdów zaledwie 6,5 proc. prowadziło międzynarodowy przewóz odpadów". W omówieniu wyników kontroli czytamy, że inspektorzy "praktycznie nie korzystali ze sprzętu specjalistycznego, a ustaleń kontroli dokonywali na podstawie analizy dokumentacji pod kątem jej aktualności i adekwatności do posiadanych zezwoleń oraz w oparciu o własną wiedzę ekspercką i doświadczenie".
NIK zarzucił inspekcji ochrony środowiska opieszałość w egzekwowaniu kar za nieprawidłowości w międzynarodowym transporcie odpadów. Decyzje nakładające kary pieniężne "były wydawane nawet po upływie ponad 2 lat od wszczęcia postępowania administracyjnego" - podaje. "Z uwagi na długotrwale i skomplikowane (wymagające gromadzenia dodatkowych materiałów, ekspertyz itp.) procedury odwoławcze, egzekwowanie ww. decyzji charakteryzowało się niską skutecznością" - podsumował NIK.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/Twitter