Od początku obecnej kadencji Sejmu 12 posłów ani razu nie zabrało głosu na posiedzeniach izby i nie zgłosiło żadnej interpelacji. Wszyscy należą do klubu Prawa i Sprawiedliwości. Posłowie PiS są za to obecni niemal na wszystkich głosowaniach. Na mównicy sejmowej najczęściej natomiast występują posłowie partii opozycyjnych.
Kwestia aktywności posłów w Sejmie wypłynęła przy okazji dyskusji nad ustawą o podwyżkach wynagrodzeń dla najważniejszych osób w państwie, posłów i senatorów, która toczyła się w ostatnich dniach. Przypomnijmy: 14 sierpnia sejmowa komisja spraw regulaminowych zgłosiła projekt takiej ustawy, i tego samego dnia Sejm w pilnym trybie przegłosował ustawę. Po medialnej burzy, jaka się wtedy rozpętała, i w wyniku oburzenia opinii publicznej Senat 17 sierpnia ustawę odrzucił, a szef klubu PiS Ryszard Terlecki zapowiedział, że Sejm się już nią nie zajmie.
Ustawę o podwyżce wynagrodzeń dla VIP-ów uchwalono na ostatnim posiedzeniu Sejmu przed przerwą wakacyjną. Jeśli nie zajdą nieprzewidziane okoliczności, izba zbierze się dopiero 16 i 17 września. W październiku i listopadzie plenarne posiedzenia Sejmu mają się odbywać po dwa dni w miesiącu, na grudzień zaplanowano dwa posiedzenia, które mają zająć łącznie pięć dni.
"Nie wiadomo, za co bierze pieniądze"
Planowane podwyżki dla posłów spowodowały pytania o ich pracę w Sejmie. "Taka ciekawostka. Posłanka PiS Anna Pieczarka. Po 10 miesiącach w Sejmie: wystąpień - zero, interpelacji - zero, zapytań - zero, oświadczeń - zero. Nie wiadomo, za co bierze pieniądze, za to wiadomo, że teraz będzie brać o ponad 4000 zł więcej, co miesiąc. Ma to sens" - napisał na Twitterze jeden z internautów. Post zyskał 1,7 tys. polubień, ponad 400 razy podano go dalej.
Dwa dni po tym wpisie, 18 sierpnia posłanka Pieczarka wniosła dwie interpelacje: do ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie wyposażenia jednostek straży pożarnej w pralko-suszarnie i do ministra kultury i dziedzictwa narodowego w sprawie dzieł sztuki, zagrabionych przez Szwedów w czasie "potopu szwedzkiego" w XVII wieku.
W sieci rozsyłano także liczbowe zestawienia nieaktywności poselskiej. Autorka konta Po_prostu_Tat na Twitterze napisała: "Ciekawostki: !68 posłów nigdy nie zabrało głosu na posiedzeniach !95 posłów nigdy nie złożyło interpelacji !45 nie podpisało żadnego projektu poselskiego !282 nigdy nie zadało pytania w sprawach bieżących !396 nigdy nie wydało oświadczenia w sejmie #korytoplus". Ten wpis zebrał 1,8 tys. polubień, ponad 500 razy podano go dalej.
12 cichych z PiS
Dane w cytowanym poście zgadzają się ze statystykami aktywności poselskiej zamieszczonymi na stronach Sejmu. Przeanalizowaliśmy je.
Posłów tej kadencji, którzy od złożenia ślubowania 12 listopada 2019 roku ani razu nie wystąpili na posiedzeniu Sejmu, nie złożyli ani jednego zapytania, interpelacji czy pytania w sprawach bieżących jest 12. Są to:
Adam Andruszkiewicz (wiceminister cyfryzacji), Jan Duda, Jarosław Gowin (lider Porozumienia), Teresa Hałas, Adam Lipiński (sekretarz stanu w kancelarii premiera), Tomasz Ławniczak, Antoni Macierewicz, Piotr Mueller (rzecznik rządu), Dariusz Piontkowski (minister edukacji), Jarosław Sellin (wiceminister kultury), Andrzej Sośnierz, Szymon Szynkowski vel Sęk (wiceminister spraw zagranicznych). Wszyscy są posłami klubu Prawa i Sprawiedliwości.
W sumie od początku kadencji do 14 sierpnia:
65 posłów nie zabrało głosu w obradach na sali sejmowej: 54 z PiS, ośmiu z Koalicji Obywatelskiej (m.in. Tomasz Siemoniak); dwóch z klubu PSL-Kukiz’15 (m.in. Paweł Kukiz) i jeden z Lewicy - Arkadiusz Iwaniak
65 posłów – wszyscy z klubu PiS – nie złożyło żadnej interpelacji ani zapytania czy pytania w sprawach bieżących.
W odniesieniu do liczby posłów najmniej aktywnych, wyselekcjonowaliśmy czołowe piętnastki pod względem kolejnych kryteriów.
15 najbardziej aktywnych
Częstą obecnością na mównicy sejmowej wszystkich posłów bije na głowę Grzegorz Braun, lider partii Konfederacja Korony Polskiej. Według sejmowej statystyki w trakcie 16 posiedzeń (do 14 sierpnia) miał już 157 wystąpień, co przy 43 dniach obrad w tej kadencji daje średnio co najmniej trzy wystąpienia w każdym dniu obrad.
Równie często na sejmowej mównicy pojawiał się poseł Koalicji Obywatelskiej Mirosław Suchoń – był już 100 razy, zaś 8 mniej wystąpień miał jego klubowy kolega Michał Szczerba. Wśród 15 najczęściej wypowiadających się posłów w trakcie obrad plenarnych pięciu jest z KO, czterech z Lewicy, trzech z Konfederacji, dwóch z PSL-Kukiz’15 i jeden z PiS – Henryk Kowalczyk (57 wystąpień).
Wśród najczęściej składających poselskie interpelacje (to narzędzie do kontrolowania działalności rządu) w pierwszej piętnastce dominują także posłowie opozycji. Ale tylko z dwóch klubów: Lewicy i KO. Dziewięciu posłów Lewicy złożyło w sumie 6617 interpelacji, sześciu posłów KO - 3035.
Najwięcej interpelacji wniosła posłanka Lewicy Hanna Gill-Piątek - według stanu na 20 sierpnia było ich 804. Na tych 15 posłów przypada 97 proc. wszystkich poselskich interpelacji złożonych dotychczas w IX kadencji Sejmu (10 032; do 18 sierpnia).
Lista posłów, którzy wnieśli dotychczas jedną interpelację, obejmuje 38 posłów PiS i jednego z PSL- Kukiz'15 (Marek Sawicki, poseł od 27 lat). Są też na niej m.in. Zbigniew Ziobro, jego zastępcy w ministerstwie sprawiedliwości Michał Wójcik i Marcin Warchoł czy minister środowiska Michał Woś.
Posłowie PiS zdyscyplinowani na głosowaniach
Posłowie PiS należą natomiast do najbardziej zdyscyplinowanych pod względem udziału w głosowaniach. Ośmiu z nich wzięło udział we wszystkich 19174 głosowaniach w trakcie 15 posiedzeń Sejmu. Dziewięciu opuściło tylko jedno głosowanie.
W tej statystyce pierwszy poseł spoza klubu PiS pojawia się dopiero na 24. miejscu: to Jan Szopiński z Lewicy, którego nie było na dwóch głosowaniach. Kolejny poseł opozycji to Bogusław Wontor z Lewicy (44. miejsce), a tuż za nim Zofia Czernow z KO - opuścili odpowiednio cztery i pięć głosowań.
Generalnie posłów IX kadencji Sejmu można uznać za zdyscyplinowanych podczas głosowań – 445 z nich (445. jest premier Mateusz Morawiecki) wzięło udział w ponad 90 proc. głosowań. Pod tym względem najgorszy wynik ma poseł Tomasz Lenz, który wziął udział w 50,48 proc. głosowań.
Powodem dużej obecności podczas głosowań może być fakt, że za nieobecność na posiedzeniach Sejmu i na głosowaniach grożą kary finansowe, o których mówi art. 24 regulaminu Sejmu:
Marszałek Sejmu zarządza obniżenie uposażenia i diety parlamentarnej albo jednego z tych świadczeń, jeżeli tylko ono przysługuje posłowi: 1) o 1/30 za każdy dzień nieusprawiedliwionej nieobecności na posiedzeniu Sejmu lub za niewzięcie w danym dniu udziału w więcej niż 1/5 głosowań, 2) o 1/30 za każdy dzień nieusprawiedliwionej nieobecności na posiedzeniu komisji, jeżeli liczba tych nieobecności przekroczyła 1/5 liczby posiedzeń komisji w miesiącu kalendarzowym. art. 24. ust. 1 regulaminu Sejmu
Jak poinformowało nas Centrum Informacyjne Sejmu, za nieobecności na posiedzeniach Sejmu w listopadzie i grudniu 2019 roku potrącono wypłaty 38 posłom, a na posiedzeniach w 2020 roku - 74. Najwięcej nieusprawiedliwionych dni mają: Krzysztof Bosak (Konfederacja) - 7, Adam Lipiński (PiS) - 6, Jakub Kulesza (Konfederacja) - 5, Stanisław Tyszka (PSL-Kukiz'15) - 5.
Praca posłów obejmuje oczywiście nie tylko udział w obradach czy przygotowywanie interpelacji - ważnym elementem jest ich praca w komisjach sejmowych. Statystyk na ten temat jednak nie poznamy, bo - jak poinformowało nas CIS - "Kancelaria Sejmu nie sporządza zestawień statystycznych dotyczących procentowego udziału posłów w posiedzeniach komisji".
Za nieusprawiedliwioną nieobecność na posiedzeniach komisji posłowie mogą być też karani finansowo - w listopadzie i grudniu 2019 roku dotyczyło to sześciu posłów (w tym Jarosława Kaczyńskiego - 1 dzień), a w 2020 roku - 24 posłów.
Najwięcej kar finansowych za nieusprawiedliwioną obecność na posiedzeniach komisji otrzymał dotychczas poseł PiS Przemysław Czarnek - 5, a po trzy - posłowie Krzysztof Bosak (Konfederacja), Piotr Sak (PiS) i Marek Wesoły (PiS).
Budka i Kaczyński - zero interpelacji; Korwin-Mikke, Gawkowski, Szłapka - ponad 100
Sprawdziliśmy też, jak na tle swoich posłów wypadają liderzy poszczególnych ugrupowań, które w ramach różnych koalicji dostały się do Sejmu.
Grzegorz Braun, lider Konfederacji Korony Polskiej, ma wprawdzie na koncie najwięcej wystąpień (157), ale tylko sześć interpelacji. Pod tym względem na czoło wychodzi jego klubowy kolega Janusz Korwin-Mikke, lider partii Korwin – złożył aż 187 interpelacji. Ponad 100 interpelacji wnieśli Krzysztof Gawkowski z Wiosny (137) i Adam Szłapka, szef Nowoczesnej (114). Szef SLD Włodzimierz Czarzasty wniósł 96 interpelacji.
Szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka ma na koncie 62 wystąpienia. Nie zgłosił jednak żadnej interpelacji - podobnie jak prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ten drugi ma na swoim koncie tylko trzy wystąpienia. Liderzy partii wchodzących w skład Zjednoczonej Prawicy są na ostatnich miejscach tego zestawienia: szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro miał cztery wystąpienia, ale w charakterze członka rządu, i tylko jedną interpelację (czytaj niżej); Jarosław Gowin nie miał żadnego wystąpienia i żadnej interpelacji.
Wszyscy liderzy partyjni, poza Zbigniewem Ziobrą, uczestniczyli w ponad 90 proc. sejmowych głosowań.
Posłowie-ministrowie mało aktywni jako posłowie
Dane o poselskiej aktywności pokazują, że nikłą mają ci, którzy są jednocześnie ministrami czy wiceministrami w randze sekretarzy stanu. Takich posłów jest 53 - 17 ministrów i 36 sekretarzy stanu.
Wśród 65 posłów, którzy nie wnieśli dotychczas żadnej interpelacji 15 to właśnie ministrowie i sekretarze stanu, m.in. minister edukacji Dariusz Piontkowski, rzecznik rządu Piotr Mueller, wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Jeśli już pojawiają się na sejmowej mównicy, to jako przedstawiciele rządu, prezentując rządowe projekty ustaw czy odpowiadając na pytania posłów.
Nie powinno dziwić, że członkowie rządu nie składają interpelacji – trudno, by członek rządu żądał od innego członka gabinetu odpowiedzi w konkretnej sprawie. Ale są tu wyjątki.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i jego zastępcy - wiceministrowie Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł, Michał Wójcik, a także minister klimatu Michał Woś i 14 innych posłów Solidarnej Polski złożyło 30 lipca 2020 roku do premiera interpelację w sprawie "w sprawie odrzucenia, a w konsekwencji nieuwzględnienia na liście wybranych projektów z dnia 24 lipca 2020 r. wniosków sześciu polskich samorządów o uzyskanie grantów na realizację projektów w ramach programu 'Europa dla obywateli' - projekt 'Partnerstwo miast', z uwagi na przyjęcie przez nie uchwał o 'strefach wolnych od LGBT' czy 'prawach rodzin' przez unijną Agencję Wykonawczą ds. Edukacji, Kultury i Sektora Audiowizualnego". Odpowiedzi jeszcze nie ma.
Drugi wyjątek to minister nauki Wojciech Murdzek, który razem z 19 posłami PiS interpelował u ministra finansów w sprawie "dyskryminacji w wymiarze fiskalnym obywateli Pawła i Marzeny Zakrzewskich".
Nie dziwi też nikła liczba podpisywanych przez posłów-ministrów poselskich projektów. W większości te podpisane przez obecnych ministrów to wnioski z pierwszych posiedzeń Sejmu dotyczące wyboru marszałka i wicemarszałków izby. Projekty ustaw posłowie-ministrowie składają przecież jako członkowie rządu.
"Z konstytucyjnego punktu widzenia bycie posłem-ministrem nie stanowi problemu" – komentuje dla Konkret24 dr Mateusz Radajewski, konstytucjonalista z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. "W przyjętym przez nas modelu parlamentarno-gabinetowym takie powiązania personalne obu władz są czymś naturalnym. W niektórych państwach tradycyjnie wymaga się nawet, by wszyscy członkowie rządu byli parlamentarzystami" - dodaje. Lecz dr Radajewski zauważa, że "ma to jednocześnie pewne wady, wiążące się przede wszystkim z tym, że tacy posłowie i senatorowie nie mogą w pełni zaangażować się w sprawowanie swojego mandatu. Z prawnego punktu widzenia jest to jednak sytuacja w pełni dopuszczalna".
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24