W "Rozmowie Piaseckiego" z 4 marca, ówczesny szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk zapewniał, że "nie wyróżnia się na tle" swoich poprzedników pod względem podróży rządowymi samolotami. Jak mówił prowadzącemu program, informacje te "można prześledzić". Konkret24 wystąpił więc o dane dotyczące lotów szefów KPRM. Po ponad dwóch miesiącach i wymianie korespondencji, otrzymaliśmy tylko częściowe i niepełne informacje.
Cała sprawa samotnego lotu szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów rządowym samolotem sięga listopada poprzedniego roku. Zgodnie z ustaleniami reporterów programu "Czarno na Białym" w TVN24, Michał Dworczyk w przeddzień pierwszego posiedzenia Sejmiku Województwa Dolnośląskiego udał się do Wrocławia maszyną wyczarterowaną przez KPRM.
Opozycja sugerowała, że spotkał się tam z Bezpartyjnymi Samorządowcami, by skłonić ich do koalicji z z PiS, która zapewniłaby partii władzę w dolnośląskim sejmiku. Sam minister przekonywał natomiast, że porozumienie zostało zawarte tydzień wcześniej, a celem jego lotu było pilne spotkanie z wojewodą.
Pewne w całej sprawie jest to, że rządowy Embraer najpierw przyleciał po Dworczyka do Krakowa, a potem zabrał go do Wrocławia i z powrotem do Warszawy. Pytany o pełne koszty tych lotów szef Kancelarii Premiera mówił, że mogły one wynieść 30-40 tys. złotych.
Osobista rozmowa z wojewodą
Na początku marca o szczegóły wizyty na Dolnym Śląsku Dworczyka pytał w studiu TVN24 Konrad Piasecki. Minister ponownie zapewnił, że celem było spotkanie z wojewodą, a "sytuacja wymagała osobistej rozmowy". Dodał także, że "w czasie półtora roku, kiedy sprawuje funkcję szefa KPRM [...] dwa razy korzystałem z samolotu rządowego. Raz musiałem polecieć do Wrocławia, raz musiałem pilnie polecieć do Kowna".
Zasugerował także, że liczba jego lotów rządowymi maszynami jest porównywalna z tym, ile latali jego poprzednicy. Na wizji zapewniał Konrada Piaseckiego:
Jeżeli by pan prześledził, jak wcześniej wykorzystywali [samoloty – red.] wcześniejsi szefowie kancelarii, proszę mi wierzyć, że na pewno nie wyróżniam się na tym tle. Michał Dworczyk
Zgodnie z tą sugestią Dworczyka postanowiliśmy więc "prześledzić" loty jego poprzedników. Wysłaliśmy do KPRM pytania o podróże lotnicze obecnego i trzech poprzednich szefów Kancelarii Premiera. Zaznaczyliśmy, by informacje dotyczyły przelotów, podczas których szefowie KPRM nie byli członkami delegacji towarzyszącej premierowi.
"Udostępnienie wymaga dodatkowych czynności"
Na podstawie m.in. ustawy o dostępie do informacji publicznej 7 marca zapytaliśmy o takie loty Michała Dworczyka, a także trzech jego poprzedników: Beaty Kempy, Jacka Cichockiego i Tomasza Arabskiego. Poprosiliśmy o przesłanie dat przelotów, modelu użytkowanego samolotu i kosztów każdej z takich podróży.
Dokładnie po upływie ustawowych dwóch tygodni, 21 marca, otrzymaliśmy odpowiedź z Centrum Informacyjnego Rządu. Nasz wniosek został zakwalifikowany jako "wniosek o udostępnienie informacji publicznej przetworzonej". W związku z tym poproszono o "wykazanie interesu publicznego" dla uzyskania i przesłania wnioskowanych przez nas danych.
CIR uzasadniło, że informacja przetworzona to "taka informacja, która została przygotowana «specjalnie» dla wnioskodawcy wedle wskazanych przez niego kryteriów, gdy podmiot zobowiązany do udzielenia informacji nie dysponuje [...] gotową informacją, a jej udostępnienie wymaga podjęcia dodatkowych czynności polegających na sięgnięciu np. do dokumentacji źródłowej". Taka czynność "poprzedzona musi być złożonymi działaniami myślowymi".
"Aby móc zweryfikować słowa ministra"
Zgodnie z prośbą przedstawicieli rządu w następnej wiadomości przesłanej 4 kwietnia przedstawiliśmy istotne znaczenie, jakie ujawnienie informacji miałoby dla interesu publicznego. Powołaliśmy się m.in. na wypowiedź Michała Dworczyka, w której zapewniał Konrada Piaseckiego, że jeśli prześledzić, "co też można zrobić", loty rządowymi maszynami jego poprzedników, to "nie wyróżnia się" na ich tle.
"Zrobienie tego" nie byłoby jednak możliwe bez otrzymania danych z instytucji, która je posiada - czyli właśnie Kancelarii Premiera.
W naszej odpowiedzi zawarła się też informacja, że "w sytuacji, w której należy jedynie odszukać i udostępnić pożądane informacje publiczne, nie może być mowy o informacji przetworzonej, a jedynie o informacji publicznej prostej, która wymaga opracowania".
Ograniczona ilość informacji
Na kolejną odpowiedź ze strony KPRM musieliśmy czekać ponad półtora miesiąca - dokładnie 55 dni - do 29 maja. Pracownicy Centrum Informacyjnego Rządu częściowo zaakceptowali naszą argumentację o znaczeniu danych dla interesu publicznego, ale równocześnie poinformowali, że "dysponują jedynie ograniczoną ilością informacji, o które Pan redaktor pyta, które to informacje nie wymagają wytworzenia/przetworzenia". W związku z tym do wiadomości załączono "listę lotów specjalnym transportem lotniczym", ale począwszy od 1 stycznia 2014 r. (wniosek obejmował również Tomasza Arabskiego, który sprawował urząd od listopada 2007 roku do lutego 2013 roku).
Udostępnienie jedynie części informacji spowodowane było faktem, iż "powstała konieczność wydania decyzji odmawiającej udostępnienia informacji w części obejmującej informację przetworzoną".
Dodatkowo lista została opatrzona podpisem: "Zestawienie zapotrzebowań na loty specjalnym transportem lotniczym, w których wnioskodawcom lub uczestnikiem przelotu byli Szefowie KPRM, a szefem delegacji nie był Prezes Rady Ministrów" (pisownia oryginalna). Uniemożliwia to pewne ustalenie, czy szef kancelarii znajdował się na pokładzie rządowej maszyny, czy tylko brał udział w jej czarterowaniu.
Na 9 przesłanych lotów 8 przypada na okres urzędowania dwóch szefów Kancelarii Premiera w dwóch rządach PiS - Beaty Kempy, która była szefową kancelarii Beaty Szydło i Michała Dworczyka, który nadzorował pracę kancelarii Mateusza Morawieckiego. Poza nimi od początku 2014 roku 1 lot odbył się w czasie, kiedy za kancelarię Ewy Kopacz odpowiadał Jacek Cichocki. Nie jest to jednak pełen okres jego kadencji, ponieważ objął urząd w lutym 2013 roku.
Cztery loty w kadencji ministra
Minister Dworczyk w marcu tego roku w studiu TVN24 mówił, że "dwa razy korzystał z samolotu rządowego. Raz musiałem polecieć do Wrocławia, raz do Kowna". Na liście widnieją jednak cztery loty, w których Szef KPRM był członkiem lub wnioskodawcą przelotu.
Wiadomo, że lot do Wrocławia miał miejsce 18 listopada 2018. Wcześniej odbyły się jeszcze dwa przeloty - styczniowy, którego dysponentem było Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, i wrześniowy, który jako jedyny w zestawieniu został obsłużony samolotem M-28 Bryza. Na liście znajduje się także czwarty lot - z 21 na 22 grudnia 2018, ale najprawdopodobniej był on związany z katastrofą górniczą w Karwinie, w której śmierć poniosło 12 polskich górników. Dworczyk 21 grudnia był obecny na miejscu tragedii.
"Nie wyróżnia się na tle" poprzedników?
Na podstawie listy przesłanej przez KPRM można stwierdzić jedynie, że w czasach szefostwa Michała Dworczyka w Kancelarii odbyło się tyle samo lotów rządowymi maszynami bez delegacji z premierem co w okresie sprawowania tej funkcji przez jego poprzedniczkę Beatę Kempę. Wiadomo również, że od początku 2014 roku do końca swojej kadencji w listopadzie 2015 roku szef kancelarii Ewy Kopacz Jacek Cichocki odbył lub był wnioskodawcą jednego takiego lotu. Nie wiemy jednak, czy przez 10 miesięcy, które upłynęły od objęcia przez niego funkcji do początku okresu przesłanych przez KPRM danych, miały miejsce inne przeloty.
Lotów Michała Dworczyka nie można też porównać z zorganizowanymi przez Tomasza Arabskiego, szefa kancelarii Donalda Tuska, ponieważ okres sprawowania przez niego funkcji nie został ujęty w przesłanym zestawieniu.
"Taktyka na zmęczenie przeciwnika"
O komentarz do ujawnienia jedynie części informacji, które nie zostały zakwalifikowane jako przetworzone, zwróciliśmy się do Krzysztofa Izdebskiego, dyrektora programowego Fundacji ePaństwo. W rozmowie z Konkret24 mówił:
To nieco dziwny przypadek. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, że urząd generalnie uznaje interes publiczny wnioskowanej informacji, ale nie udostępnia jej w całości z powodu uznania pewnej części za informację przetworzoną. Krzysztof Izdebski
- Nie jest to oczywiście bezprawne działanie. Być może urząd miał podstawy, aby uznać, że wnioskowane dane to informacja przetworzona. Jednak odniesienie tego tylko do części danych to rodzaj niekonsekwencji - mówi prawnik. - Jeśli już uznano, że same przeloty można ujawnić, to osobiście nie znajduję przesłanki, aby informacja, czy minister Dworczyk przebywał na pokładzie czy nie przebywał, była nie do odnalezienia. Wydaje mi się, że takie działanie organu niezbyt dobrze o nim świadczy, bo to taka taktyka na zmęczenie przeciwnika - dodał.
- Z jednej strony mogą powiedzieć, że ujawnili wnioskowe dane, a z drugiej jednak opublikowana przez państwa informacja będzie niepełna - podsumował.
Autor: kj, mi / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24