Po raz pierwszy od 1991 r. po przeprowadzeniu wyborów parlamentarnych zbierze się Sejm, którego kadencja będzie się kończyć. To zgodne z przepisami, ale jak mówią eksperci - niezgodne z dotąd przyjętą praktyką mówiącą o tym, żeby "stary" Sejm nie decydował za nowo wybranych parlamentarzystów.
Najbliższe i zarazem ostatnie w tej kadencji posiedzenie Sejmu miało rozpocząć się w środę 11 września i planowane było do piątku. Jednak podczas wtorkowego posiedzenia prezydium Sejmu, Prawo i Sprawiedliwość - zgodnie ze wcześniejszą zapowiedzią wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego - złożyło wniosek o ogłoszenie w środę przerwy w posiedzeniu Sejmu do 15 października. Prezydium zaakceptowało tę propozycję. Oznacza to, że 86. posiedzenie Sejmu zostanie dokończone już po wyborach parlamentarnych, które odbędą się 13 października.
Ryszard Terlecki tłumaczył dziennikarzom po posiedzeniu prezydium, że wniosek był uzasadniony krótką kampanią wyborczą i prośbą posłów, żeby mogli jechać do swoich okręgów wyborczych. Na uwagę, że padają głosy ze strony opozycji, iż PiS po wyborach może włączyć do porządku obrad punkt, którego nie ma w tej chwili, wicemarszałek odpowiedział: "nie przewidujemy takiej możliwości". - Przyjęliśmy też program posiedzenia na 15 i 16 października - dodał.
W środę powiedział dziennikarzom, że złożony wniosek nie miał pisemnego uzasadnienia.
- Było ustne na prezydium Sejmu - podkreślił. Dodał, że wniosek zawierał jedno zdanie, że "wnosimy o przesunięcie pozostałych punktów (obrad - red.) na inny termin". Pytany, kto się podpisał pod wnioskiem, powiedział: - Oczywiście ja w imieniu klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.
"Nie mam zaufania do tego, co robi PiS"
- W porządku obrad nie ma żadnych zaskakujących tematów, ale ja nie mam zaufania do tego, co robi Prawo i Sprawiedliwość, i boję się, że już po wyborach nagle obudzimy się z ustawami, które są wprowadzane w ostatniej chwili, żeby wykorzystać, że jeszcze w tym momencie Prawo i Sprawiedliwość ma większość - powiedziała kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej.
- Pozostanie znak zapytania, co ewentualnie w zależności od sondaży czy wyników wyborów na 15 czy 16 (października - red.) jeszcze wrzuci do porządku obecna większość parlamentarna, a więc PiS - skomentował Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Wygląda na to, że PiS wie z wewnętrznych sondaży, że przegra wybory i chce po 13 października przepchnąć jakieś nowe kontrowersyjne projekty, zabezpieczające ich interesy polityczne - ocenił wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15).
"Nie złamaliśmy regulaminu"
- To nie jest nowe posiedzenie Sejmu. To jest to samo posiedzenie, które było zaplanowane. Wpłynęła prośba na piśmie największego klubu parlamentarnego. Nie złamaliśmy regulaminu - przekonywała z kolei na środowej konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Przedstawiciele opozycji mówili o tym, że jest to sytuacja bez precedensu i że jeszcze nie było przypadku, by Sejm kończącej się kadencji zbierał się po dniu wyborów parlamentarnych.Nigdy wcześniejW Polsce od 1989 roku osiem razy odbyły się wybory parlamentarne. Najbliższa kadencja Sejmu będzie dziewiątą. Nigdy wcześniej nie było przypadku, żeby odchodzący parlament zebrał się po przeprowadzeniu wyborów do Sejmu i do Senatu. Ostatnie posiedzenie zawsze miało miejsce przed pójściem obywateli do urn.Najdłuższy odstęp pomiędzy ostatnim posiedzeniem a dniem wyborów miał miejsce w 1993 roku. Po wotum nieufności dla rządu Hanny Suchockiej ówczesny prezydent Lech Wałęsa rozwiązał parlament. Wybory zarządził na 19 września 1993 roku, czyli po 112 dniach od ostatniego posiedzenia parlamentu.Najkrótszy czas między ostatnim zebraniem się odchodzącego Sejmu a wyborami był w 2001 roku. Te dwa wydarzenia dzieliło zaledwie pięć dni. Okres ten był o jeden dzień dłuższy w 2015 roku, gdy odchodził Sejm, w którym większość mandatów miała koalicja PO-PSL.W 2011 roku Sejm zebrał się ostatni raz na ponad trzy tygodnie przed wyborami.Kiedy kończy się kadencja Sejmu?Konstytucja jasno określa, że kadencja trwa od pierwszego zebrania się Sejmu rozpoczynającego kadencję do dnia przed pierwszym posiedzeniem parlamentu następnej kadencji.- W pewnym momencie mamy po wyborach obok siebie właściwie dwa gremia, czyli Sejm, który kończy kadencję i jego przyszłą emanację, czyli te osoby, który już zostały wybrane, ale nie zostały zaprzysiężone - mówiła reporterce TVN24 dr Bogna Baczyńska, konstytucjonalistka z Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Szczecinie.
Sejm i Senat są wybierane na czteroletnie kadencje. Kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji. art. 98 Konstytucji RP
Prezydent, gdy kadencja parlamentu nie jest skrócona, zwołuje pierwsze posiedzenie obu izb w ciągu 30 dni od dnia wyborów. W tym roku wybory są zwołane na 13 października. Zatem Sejm nowej kadencji musi się zebrać najpóźniej 12 listopada.
Teoretycznie kadencja obecnego parlamentu może trwać do 11 listopada i teoretycznie do tego czasu mogą trwać obrady Sejmu, gdzie większość ma Prawo i Sprawiedliwość. Nie zabrania tego ani Konstytucja, ani żadna z ustaw, ani regulamin Sejmu. Jednak eksperci mówią o złamaniu niepisanej zasady.
"Stary Sejm traci legitymizację"
- Tak, Sejm (i Senat) może zbierać się do dnia poprzedzającego pierwsze posiedzenie Sejmu następnej kadencji. Ale jest to niezgodne z kształtującym się zwyczajem i logiką parlamentaryzmu. Takie posiedzenie po wyborach może być uzasadnione sytuacją nadzwyczajną... - skomentował na Twitterze Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytety Wrocławskiego.
- Niezwoływanie posiedzeń starego składu po wyborach to była zawsze taka praktyka polityczna, dobry i pozytywny zwyczaj - mówi Konkret24 Bartłomiej Biskup z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. - W wyborach wybieramy nowy parlament, nowych posłów i senatorów, więc ten stary traci już swoją legitymizację do podejmowania decyzji. Może będzie tak, że nowi parlamentarzyści będą chcieli podejmować zupełnie inne niż ci odchodzący - wskazuje.
- Nie ma żadnego przepisu, który by zakazywał takiego postępowania (zwoływania posiedzenia "starego" Sejmu po wyborach - red.). Natomiast łamie to taką niepisaną zasadę, która obowiązuje w ostatnich miesiącach prac Sejmu, czyli pod koniec kadencji. Ta zasada nazywa się zasadą powściągliwości - stwierdziła dr Bogna Baczyńska.
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24, zdjęcie: PAP/Piotr Nowak