Można dziś stworzyć nieprawdopodobną informację związaną z polityką i podać ją w wiarygodnej formie, a odbiorcy uwierzą. Dlaczego tak się dzieje? - To mały piksel skomplikowanego obrazu - wyjaśnia ekspert.
Wydawałoby się, że internauci potraktują to jako żart - a tymczasem niektórzy podawali to dalej jako wiarygodną informację. Otóż 26 grudnia w serwisie X na jednym z kont opublikowano post treści: "Premier @donaldtusk wydal dekret na mocy ktorego w pelni demokratyczne i niezalezne media partyjno rzadowe nie bedą relacjonować inauguracji prezydentury Donalda Trumpa ..doniosla @gazeta_wyborcza" (pisownia wszystkich postów w tekście oryginalna). Do wpisu załączono GIF z alarmującym napisem "pilne". Zebrał ponad pół tysiąca lajków.
Post napisano z błędami językowymi i interpunkcyjnymi, utrzymany jest w ironicznym tonie. Lecz wielu komentujących uwierzyło, że Tusk naprawdę mógł "wydać dekret". I to w dodatku dotyczący mediów: nakazujący im, czego nie mają relacjonować.
Oburzeni użytkownicy X reagowali więc np.: "Mam jego gdzieś jest Republika tam sobie obejrzę"; "Super! Republika będzie miała rekordową oglądalność"; "To ja teraz mam prawną podstawę nieoglądania TVP"; "donek kruuul europy sam sie pozamiatał tym dekretem jeśli to się potwierdzi…"; "Nie mają takiego prawa. Niezależne media będą transmitować wiadomości ze Stanów Zjednoczonych. Tusk to tylko chwilowy premier"; "Donald Tuski białoruski"; "Już może odliczać swój koniec"; "Świetnie. TV Republika i wPolsce24 powiększa oglądalność"; "To ja teraz mam prawną podstawę nieoglądania TVP"; "Jeśli to prawda, to "pięknie" dopełnia obraz, żałosnej, dyktatury Donka. W Rosji na Białorusi też nie pokażą zaprzysiężenia prez. Trumpa, fajna ta "koalicja satrapów"; I ja go rozumiem. Nie chce oglądać początku swojego końca" itp.
Nieliczni pytali: "It is true?"; "To jakiś żart??"; "Źródło?". Inni kwitowali jednak wpis śmiechem.
"Dekrety premiera" to nie w Polsce
Gdyby chcieć weryfikować tego typu przekaz, należałoby przypomnieć, że zgodnie z art. 87 ust 1. Konstytucji RP źródłami prawa w Polsce są: konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe i rozporządzenia. Konstytucja RP w żadnym miejscu nie stanowi, że do źródeł prawa należą dekrety. Słowo "dekret" w ogóle nie pojawia się w ustawie zasadniczej.
Bo premier Polski nie ma możliwości wydawania dekretów. Jako szef Rady Ministrów może wydać zarządzenia, podobnie jak wydają je podlegli mu ministrowie. Rada Ministrów może za to wydawać uchwały. Zgodnie z art. 93 konstytucji wspomniane zarządzenia i uchwały "mają charakter wewnętrzny i obowiązują tylko jednostki organizacyjnie podległe organowi wydającemu te akty". W tym samym artykule czytamy, że zarządzenia są wydawane tylko na podstawie ustawy i nie mogą one stanowić podstawy decyzji wobec obywateli, osób prawnych oraz innych podmiotów. No a tym bardziej spółek medialnych - publicznych czy prywatnych.
Lecz w tym poście nie chodzi o to, co konkretnie napisano - tylko jaki jest jego przekaz podprogowy, jakie skojarzenia budzi. Starsi internauci mogą to kojarzyć np. z dekretem Bieruta i władzą reżimową; młodsi - nieznający prawa, ale pamiętający czasy TVP za rządów Zjednoczonej Prawicy - z tym, jak partia polityczna może zawładnąć mediami publicznymi (więc dlaczego po zmianie władzy byłoby to niemożliwe?); nieprzychylni obecnej koalicji rządzącej widzą w takiej treści odzwierciedlenie swojego myślenia o mediach, których oni nie poważają.
Jest to bowiem przykład politycznej dezinformacji budowanej na emocjach potencjalnych wyborców.
Ekspert: "mały piksel skomplikowanego obrazu"
Dlaczego, mimo że przekaz od razu wydaje się niewiarygodny, jednak trafił do odbiorców? Specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego dr Mirosław Oczkoś w rozmowie z Konkret24 wyjaśnia mechanizm. - Twórcy fejków zauważyli pewną zależność. Wystarczy, że przekaz na pierwszy rzut oka wygląda wiarygodnie - to już zwiększa szansę, że "przylepi się" on do odbiorcy, że zostanie gdzieś z tyłu jego głowy, że przekażemy go dalej online lub opowiemy sąsiadce - mówi dr Oczkoś.
I dodaje: - W otaczającym nas chaosie informacyjnym nie jesteśmy w stanie przeanalizować wszystkich docierających do nas informacji. Zostają z nami wrażenia, skojarzenia i emocje. To sprawnie wykorzystują twórcy wprowadzających w błąd przekazów. Mogą stworzyć nieprawdopodobną informację, podać ją w wiarygodnej formie, a my szybko, przeglądając internet, przyjmiemy ją za prawdę. Z pewnością coraz częściej będziemy mierzyć się z treściami wykorzystującymi ten mechanizm - uważa.
- Taki post to tylko mały piksel skomplikowanego obrazu, element większej całości. W tym wypadku element postponowania rządu Donalda Tuska - stwierdza ekspert.
A propos sedna cytowanego posta: uroczystość inauguracji kolejnej prezydentury Donalda Trumpa zaplanowano na 20 stycznia 2025 roku.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Joe Marino/Newscom/PAP