Mateusz Morawiecki zamieścił wykres, który miał pokazywać, jak bardzo za rządów PiS rosły dochody budżetu państwa, gdy podczas rządów PO-PSL i obecnej koalicji wzrosty nie są tak znaczące. Ekonomiści tłumaczą, co były premier pomija.
Były premier Mateusz Morawiecki, obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości i wiceprezes partii, opublikował 20 czerwca w serwisie X wykres z danymi o dochodach budżetu państwa w latach 2007-2025.
Na wykresie kolorem zielonym zaznaczono lata rządów Prawa i Sprawiedliwości (2007 oraz lata 2016-2023; pominięto rok 2006, wtedy także PiS był u władzy). Na czerwono zaznaczono okres rządów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego w latach 2008-2015 (pominięto jednak logotyp PSL, wklejono tylko znak graficzny PO; przez większość czasu premierem był wtedy Donald Tusk, a w 2014 roku zastąpiła go Ewa Kopacz) oraz lata 2024-2025, czyli rządy koalicji KO-PSL-Polska 20250-Lewica (Koalicji 15 października). Dana dla 2025 roku to nie realny dochód budżetu, ale dochód założony w ustawie budżetowej. Wykres pokazuje dochody nominalne, bez inflacji, bez odniesienia do PKB, długu ani struktury wpływów. Na wykresie zaznaczono procentowe zmiany (rok do roku).
Z danych wynika, że dochód budżetu państwa w 2007 roku wyniósł prawie 236 mld złotych. Przez kolejne osiem lat, które przypadały na rządy koalicji PO-PSL, przychody wahały się od 249 mld zł (2010 rok) do 303 mld zł (2009 rok). W kolejnych ośmiu latach rządów Zjednoczonej Prawicy dochód budżetu państwa rósł z roku na rok. W 2016 roku było to 314,7 mld zł, w 2019 roku już 400,5 mld, a w 2020 - 505 mld zł. Na koniec rządów w 2023 roku dochód budżetu Polski wyniósł 574 mld.
Ostatnie dwa lata to okres trzeciego rządu Donalda Tuska. Z danych wynika, że utrzymuje się trend rosnących dochodów budżetu państwa. W 2024 roku budżet miał 623,4 mld zł dochodów, a na 2025 rok zaplanowano 632,6 mld zł.
Mimo to Morawiecki wykorzystuje dane do krytykowania rządów oponentów. "Różnica jest prosta: my budowaliśmy silne, sprawiedliwe państwo. Oni… stali z założonymi rękami i czekali, aż coś samo się zrobi. Spoiler: nie zrobiło się" - stwierdził w poście, do którego dołączył grafikę. Wpis byłego premiera wyświetlono 380 tys. razy. Morawiecki wpis zamieścił również na Facebooku.
Na przekaz krytycznie zareagowało wielu internautów. "Coś się Panu pomyliło. Pan to głównie niszczył czego skutki są do dzisiaj. Jak w ogóle ma Pan czelność takie farmazony wypisywać?"; "Korzystaliście z dobrej koniunktury, nie przyłożyliście ręki do żadnych reform , kończyliście projekty zaczęte za poprzedników"; "Duży budżet oznacza, że państwo zbiera dużo podatków. A kto płaci te podatki? My, drodzy rodacy";"Czyli więcej pieniędzy zabraliście ludziom w podatkach. Rzeczywiście, powód do dumy" - komentowali (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Inni zwracali uwagę na inflację: "Panie Premierze, ale wzrosty dochodu państwa były też w dużej mierze spowodowane wysoką w tamtym okresie inflacją, która sięgała nawet 17%"; "Przy galopującej dwucyfrowej inflacji wynik zrobił się sam. Więc trochę w tym wpisie racji. Inflacja to zasługa twojego rządzenia"; "Dochody rosły, bo podatki rosły"; "Proszę nałożyć na ten wykres inflację".
Sprawdziliśmy więc dane o dochodach państwa, które podał Mateusz Morawiecki. Z kolei eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę na ważny kontekst i przyczyny stagnacji dochodów państwa.
Nieco inne dane Ministerstwa Finansów
Porównaliśmy dane na wykresie ze sprawozdaniami o wykonaniu budżetu państwa, które co roku publikuje Ministerstwo Finansów. W zdecydowanej większości dane z wykresu nie pokrywają się z tymi publikowanymi w sprawozdaniach. Różnice wynoszą od 0,2 mld zł m.in. dla 2021 i 2022 roku do aż 28,8 mld zł w 2008 roku (na wykresie podano, że dochód wynosił 303 mld zł, a resort finansów - 274,2 mld zł).
Tylko dla czterech lat - 2016, 2018, 2019 i 2023 - dane z wykresu pokrywają się z informacjami resortu finansów. Różnice w pozostałych latach nie zaburzają jednak ogólnego trendu zmian dochodów budżetowych. Poniżej przedstawiamy, jak kształtowały się dochody budżetu państwa na podstawie sprawozdań z wykonania budżetu. Dla roku 2025 podano wartość planowaną, zgodnie z ustawą budżetową.
Wzrost dochodów budżetowych nie tylko efektem działań PiS
Dane dla Konkret24 skomentował Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych. - Trudno polemizować z wyraźnym wzrostem dochodów budżetu państwa za rządów PiS, ale trzeba pamiętać, z czego on przede wszystkim wynikał - stwierdza ekspert.
Zuber podkreśla, że kluczowym czynnikiem stojącym za wzrostem dochodów budżetu państwa w czasie rządów PiS był przede wszystkim wzrost gospodarczy w naszym regionie, a nie wyłącznie polityka fiskalna rządu. - Dużą rolę odegrała koniunktura, która nie była zależna od działań PiS. Wówczas rozwijała się cała Europa Środkowo-Wschodnia, w tym Polska. Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria - wszystkie te kraje notowały porównywalne, a nawet w niektórych okresach lepsze wyniki niż Polska.
- PiS miał po prostu szczęście, że rządził w okresie korzystnej koniunktury w regionie. Oczywiście - ten rząd wprowadził rozwiązania takie jak jednolity plik kontrolny czy inne sposoby na uszczelnienie VAT - które poprawiały ściągalność podatków, a przez to zwiększały dochody państwa. To zadziałało, ale bez dobrej koniunktury te narzędzia nie byłyby tak skuteczne. Dlaczego? Bo im lepsza sytuacja gospodarcza, tym ludzie chętniej płacą podatki - wyjaśnia ekonomista.
- Dowodem na to jest 2023 rok, kiedy wciąż rządził PiS. To był najgorszy, pomijając okres pandemii, rok pod względem wzrostu gospodarczego. PKB wzrósł zaledwie o 0,1 proc., a mimo obowiązywania tych samych mechanizmów kontroli, wpływy z podatków zaczęły relatywnie wyraźnie maleć - co przyznał sam Mateusz Morawiecki - mówi ekspert.
- Obecnie mamy gorszą koniunkturę, która też nie jest bezpośrednim skutkiem działań obecnego rządu. Jest wynikiem sytuacji w Europie. Wzrost gospodarczy wyhamował, Niemcy - nasz najważniejszy partner handlowy - od dwóch lat tkwią w recesji. Opóźnienia w wypłacie środków z KPO, za które w dużej mierze odpowiada poprzedni rząd, też nie pomagają.
- Warto też spojrzeć szerzej na dane o budżecie państwa. W 2019 roku aż 18 krajów Unii miało nadwyżki budżetowe. Czechy miały nadwyżkę cztery lata z rzędu, Niemcy – osiem. A Polska? Ani razu. Mimo wysokich dochodów budżetowych i poprawy ściągalności, PiS prowadził politykę wydatków 'na lewo i prawo', przez co cały czas mieliśmy deficyt. To jeden z powodów, dla których dziś zmagamy się z ogromną dziurą w finansach publicznych.
Patrzenie na nominalne dochody budżetu jest niemiarodajne
Po kilku dniach Morawieckiemu odpowiedział dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, a w przeszłości kierował Departamentem Polityki Makroekonomicznej Ministerstwa Finansów. Najpierw zamieścił wykres dotyczący Argentyny, który pokazywał, że mimo znaczącego wzrostu nominalnych dochodów budżetu tego państwa między 2007 a 2022 o ponad 1100 procent, to udział tych dochodów w stosunku do PKB wrócił do początkowej wartości. "Panie premierze co tak słabo? W Argentynie w latach 2015-2022 dochody budżetowe wzrosły 1137% (niebieskie słupki). Jak Pan myśli dlaczego? Inflacja? Spoiler: pokazywanie nominalnych dochodów w okresie dwóch dekad i to w okresie kryzysu inflacyjnego to naciągana historia. Dochody argentyńskie w relacji do PKB już wyglądają inaczej (czerwona linia)" - napisał.
Analogiczny wykres dr Dudek zamieścił dla Polski. Ten także pokazywał, że mimo wzrostu nominalnych dochodów budżetu państwa, to w latach 2007- 2024 zmniejszył się udział tychże w stosunku do krajowego PKB.
"Analizę porównawczą dochodów budżetu państwa należałoby uzupełnić o analizę relacji tych dochodów do PKB. I ty rysuje się już inny obraz" - w komentarzu dla Konkret24 ekonomista rozwija myśl zawartą we wpisie. "W tym przypadku zmiany nie są już tak spektakularne. Rzeczywiście relacja dochodów budżetu państwa w latach 2008-2015 uległa zmniejszeniu z 19,6 proc. do 16 proc. Potem stopniowo rosła, ale w 2022 roku znowu spadła do 16,3 proc., na koniec kadencji poprzedniego rządu ta relacja wynosiła tylko 16,8 proc., a w 2024 wzrosła do 17,1 proc. PKB" - pisze.
"Politycy PiS zapewne słusznie będą tłumaczyć, że ta relacja w 2022 roku spadła, ponieważ obniżono stawki VAT na niektóre wyroby i stawki akcyzowe w związku z wysoką inflacją. Ale jeżeli już stosujemy takie wyjaśnienie, to trzeba je zastosować do całego analizowanego okresu i przedstawić zmiany stawek podatkowych w tym okresie i wylistować wszystkie nowe podatki" - zauważa. I przypomina, że "w latach 2015 2022 wprowadzono 22 nowe podatki".
I rozwija: "Jednak nawet jeżeli będziemy poprawnie analizować tendencje w dochodach budżetu państwa w ujęciu relacji do PKB, to nie jest to wystarczająca analiza. Trzeba uzupełnić tę analizę o dochody całego sektora finansów publicznych i jednocześnie pokazać momenty kiedy zwiększano lub obniżano stawki podatkowe bądź wprowadzano nowe podatki - tylko wtedy ta analiza będzie uczciwa. Dochody budżetowe nie rosną na drzewie, jednak przeciętny obywatel może nie zrozumieć tych miliardów, ale już wylistowane nowe podatki, np. wzrost akcyzy, podatek cukrowy, podatek od małpek już są namacalną informacją odnośnie obciążeń podatkowych".
Dochody budżetu to nie wszystko
"Trzeba pamiętać, że budżet państwa to jedynie część sektora finansów publicznych. Po stronie dochodowej budżet państwa nie obejmuje składek na ubezpieczenia społeczne oraz składek na ubezpieczenie zdrowotne (...). Ponadto składki i dochody z pitu są ze sobą powiązane. Składki na ubezpieczenia są odliczane od podstawy opodatkowania, a przed wprowadzeniem Polskiego Ładu składki zdrowotne można było odliczać od samego podatku. Dlatego analizę dochodów państwa nie można ograniczać wyłącznie do budżetu państwa, czyli de facto budżetu centralnego bez funduszy ubezpieczeń społecznych i funduszu zdrowotnego. To daje niepełny obraz" - pisze dr Dudek.
Według niego: "Patrzenie na dochody w ujęciu nominalnym i to w okresie dwóch dekad jest nieporozumieniem i prowadzi do niemiarodajnych konkluzji. W długim okresie analizę należy uzupełnić o relację do PKB". Podkreśla, że "Komisja Europejska wyznaczając cele fiskalne na przykład dla deficytu całego sektora finansów publicznych czy dla długu publicznego, również posługuje się relacją do PKB. Tylko w ten sposób można zaobserwować trendy jeżeli chodzi o finanse publiczne. Także ta analiza oparta jedynie na nominalnych dochodach może prowadzić do mylnych konkluzji". "Jak spojrzymy na łączne dochody całego sektora finansów publicznych, to ujawniają się rzeczywiście silne wahania tych dochodów w relacji do PKB, ale widoczny też jest jednak fakt, że obecnie są one na najwyższym poziomie od momentu wejścia do UE (ok. 43 proc. PKB)" - dodaje.
Dochody budżetu a inflacja
Doktor Dudek pisze, że "Oczywiste jest, że w ujęciu nominalnym w okresie bardzo wysokiej inflacji dochody budżetowe rosną, gdyż są naliczane od rosnących wydatków społeczeństwa. Można powiedzieć, że inflacja to taki ukryty cichy podatek płacony przez społeczeństwo". Podaje, że skumulowana inflacja w latach 2008-2015 to było 19,7 proc., a w latach 2016-2023 45,9 proc. "Przy wysokiej inflacji jest oczywiste, że dochody wyrażone w złotówkach szybciej rosną" - punktuje.
Niższe dochody budżetu, bo zreformowano finansowanie samorządów
Obaj ekonomiści zauważają, że obraz zaburza reforma finansowania samorządów, która przeniosła część dochodów budżetowych od razu do samorządów. Zmiana ta weszła w życie w 2025 roku. Tak więc porównywanie dochodów sprzed zmiany z zakładanymi dochodami w 2025 roku jest obarczone błędem. Ile wyniosłyby dochód budżetu państwa w 2025 roku gdyby nie reforma? - Ciężko o konkretne dane, ale to może być około 7 mld więcej w całym roku - szacuje Marek Zuber. Z kolei Ministerstwo Finansów informowało w połowie maja, że gdyby nie reforma finansowania jednostek samorządu terytorialnego, to dochody budżetu państwa byłyby w okresie styczeń-kwiecień 2025 wyższe o 18,7 mld zł (8,7 proc.) niż w analogicznym okresie 2024 roku.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: x.com; Marcin Obara/PAP