"Pawełek wpadł pod metro", "oglądacie na własną odpowiedzialność" - posty z taką treścią, zmanipulowanymi kadrami i fałszywymi logotypami stacji publikowane są w facebookowych grupach. Mają skłonić odbiorców do kliknięcia w podane linki. Ostrzegamy: to próba wyłudzenia danych.
"Prosimy nie pokazujcie tego swoim dzieciom… Matka padła na kolana, gdy zobaczyła, jak jej 3-letni synek Pawełek wpadł pod metro. W jednej chwili świat tej kobiety legł w gruzach. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie tego bólu i przerażenia…" - posty takiej treści rozchodzą się w mediach społecznościowych, wzbudzając współczucie czytających. Jeden z takich wpisów opublikowano 27 lipca w jednej z grup na Facebooku. Autorka załączyła zdjęcia, które wyglądają jak kadr z kamer monitoringu w metrze. Na jednym widzimy grupę ludzi zgromadzonych przy wagonie pociągu metra, na drugim idących peronem ratowników medycznych. Na zdjęciach jest logo Telewizji Polsat, jakby takie kadry miała pokazać ta stacja.
W innym poście o takiej samej treści, zamieszczonym w innej grupie na Facebooku, jako ilustrację dołączono czarno-białe zdjęcie, na którym widzimy grupę ludzi pochylonych nad torami, tuż przy wagonie metra. Są wśród nich lekarze. Na tym kadrze jest logo TVN.
Znaleźliśmy też kolejny podobny wpis donoszący o rzekomym wypadku małego chłopca. W nim internautka zdjęcie, na którym widać lekarzy, opisała: "Jestem mamą i nawet najciemniejsze myśli nie mogą przygotować mnie na coś takiego. Chłopczyk wpadł pod metro a matka padła na kolana i zaczełą płakać, ludzie nie wiedzieli co zrobić" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Przestrzegamy: historia jest nieprawdziwa, kadry nie przedstawiają akcji ratowniczych, logotypy stacji są fotomontażem, a cała ta kampania rozkręcana w sieci wygląda na próbę wyłudzania danych.
Nie było takiego wypadku
Żadne media ani władze miasta nie informowały, jakoby w ostatnich dniach miało dojść do wypadku i śmierci małego dziecka w metrze w Warszawie - bo to jego perony widać na zdjęciach. By mieć pewność, skontaktowaliśmy się z biurem przewoźnika. Rzeczniczka prasowa spółki Metro Warszawskie Anna Bartoń w rozmowie z Konkret24 zaprzeczyła, że zdarzył się taki wypadek. I dodała, że w ciągu co najmniej dziesięciu ostatnich lat do podobnego zdarzenia nie doszło.
Anna Bartoń przeanalizowała zdjęcia, które są dołączane do wpisów. - Już na pierwszy rzut oka widać, że zdjęcia są z dwóch różnych wydarzeń - skomentowała. Wyjaśniła, że na jednym "widać pociąg rosyjski", a na innym zarejestrowano "wydarzenie z udziałem pociągu Metropolis".
Linki do rzekomego nagrania
Posty są do siebie podobne pomimo tego, że udostępniono je na różnych profilach. Wszystkie pochodzą z tego samego dnia, a dwa z nich mają identyczną treść. Po powiększeniu kadru od razu widać też, że logotypy stacji zostały tam wklejone. Oprócz tego każdy z postów ma zablokowaną możliwość dodawania komentarzy - a jedyne, co tam znajdujemy, to emocjonalne komentarze samych autorek wraz z linkami do rzekomych źródeł o tym wypadku i nagrań z niego. Tylko że jak sprawdziliśmy profile facebookowe "autorek", wyglądały na nieautentyczne. Lecz osoby o takich imionach i nazwiskach mają swoje konta na Facebooku - a tam tych postów nie widać. Wygląda na to, jakby ktoś na chwilę podszył się pod nie.
"Pan Michał przesłał nam całe nagranie. Matka krzyczała na kolanach że pójdzie się zabić"; "Naprawdę długo zastanawiałam się czy obejrzeć to nagranie... Oglądacie na własną odpowiedzialność" - piszą autorki, załączając linki do dwóch stron internetowych: mamywstolicy.pl i warszawa-metro.pl.
Treść komentarza, jak i samego posta, ma więc zachęcać do kliknięcia w link i obejrzenia wideo - tyle że nie są to wiarygodne portale informacyjne. Przy próbie przejścia na te strony okazuje się, że jedna z nich nie działa, a przed drugą przeglądarka ostrzega, iż jest to niebezpieczna witryna, która zgłoszona została jako wyłudzająca i może próbować wykraść dane internautów.
Zatem historia o wypadku dziecka i akcja z linkami są najprawdopodobniej kolejnym sposobem na wyłudzenie danych w sieci. Podobnie komentuje sprawę Anna Bartoń z warszawskiego metra. Przestrzegamy zarówno przed klikaniem w podane linki, jak i przed rozpowszechnianiem tych postów.
Źródło: Konkret24