Po rocznicy rzezi wołyńskiej w sieci pojawiło się zdjęcie, które rzekomo przedstawia szczątki ofiar w zbiorowej mogile. Drastyczny opis informuje o "10 000 czaszkach małych dzieci". Fotografia nie ma jednak nic wspólnego z ludobójstwem na Wołyniu. Wyjaśniamy, co wiadomo o grobie i ofiarach, które się w nim znajdują.
Ponad 100 tys. wyświetleń wygenerował post ze zdjęciem masowego grobu. Na fotografii widać kilkadziesiąt szkieletów, czaszek i wiele innych ludzkich kości. Według dołączonego opisu mają to być szczątki polskich dzieci, które jakoby zostały zabite przez ukraińskich nacjonalistów w trakcie rzezi wołyńskiej. "A co mam powiedzieć? W kilku metrach wydobyliśmy ponad 10 000 czaszek małych dzieci. To jedna ze zbiorowych mogił jaką Ukraińcy zrobili by ukryć swoje zbrodnie. Polskie wsie były liczne w dzieci, niektóre rodziny miały po dziesięcioro dzieci. Mi odbiera głos gdy mówię, a co dopiero gdy widziałem czym były zabijane. Młotkami w głowę, odcinano, skalpowano, kości były miażdżone. Człowiek takiego czegoś nie robi, ba nawet zwierzę, to robili sadystyczni wykonawcy" - czytamy w opisie zdjęcia (pisownia oryginalna). Wpis opublikowano 12 lipca, nazajutrz po Narodowym Dniu Pamięci o Polakach - Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na ziemiach wschodnich II Rzeczypospolitej.
Ten drastyczny widok rzekomych czaszek i szkieletów polskich dzieci wywołał wiele nieprzychylnych komentarzy wobec Ukraińców. "Tutaj mordowal ukrainiec, to nie człowiek"; "Hańba ukrainie"; "Los rzucił nasz kraj między sąsiadów zwyrodnialców"; "jestem okradany bo rząd za moje pieniądze sponsoruje wnuków tych potworów" - pisali internauci (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Ale nie wszyscy uwierzyli, że to zdjęcie pokazuje szczątki polskich dzieci, które zginęły podczas rzezi wołyńskiej. "Z całym szacunkiem, ale takie wpisy ośmieszają tylko Ludobójstwo Wołyńskie. Nie było żadnego miejsca mordu, gdzie leżałoby w jednym miejscu '10 000 czaszek małych dzieci'"; "Wolyn to fakt. Niezaprzeczalny. Natomiast intrresuje mnie liczba 10.000 czaszek w kilku metrach. Mozna prosic o potwierdzone zrodlo. Tu bez fizyki kwantowej i zaangazowania wiecej niz 3 wymiarow ciezko cos takiego sobie wyobrazic"; "Ale jesteś świadomy, że jeśli informacje o prawdziwym ludobójstwie będziesz ilustrował fejkami to później w prawdziwe opisy i zdjęcia nikt nie uwierzy?" - komentowali.
I to ci drudzy mają rację, bo zdjęcie z rzezią wołyńską nic wspólnego nie ma. Co udało się ustalić o tej fotografii.
Zdjęcie powraca
To nie pierwszy raz, kiedy fotografia z tym opisem krąży w sieci. Po raz pierwszy pojawiła się bowiem w poście zamieszczonym 30 maja 2020 roku na Facebooku. Teraz internauci najprawdopodobniej dzielą się zrzutem ekranu tamtego wpisu. To właśnie jego autor pisał o "10 000 czaszkach małych dzieci" i "Ukraińcach ukrywających swoje zbrodnie". Teraz przekaz powrócił.
Wtedy - w 2020 roku - tym doniesieniom przyjrzał się polski oddział fact-checkingowej redakcji AFP Fact Check. Jak ustalił - zdjęcie pochodzi z 2011 roku. I owszem, przedstawia mogiłę odkrytą w Ukrainie, ale czaszki w niej znalezione nie należą do ofiar rzezi wołyńskiej. Redakcja dotarła do tego zdjęcia, które obrazowało rosyjskojęzyczny artykuł w serwisie MigNews.com. W tekście opisane zostały ekshumacje prowadzone w 2011 roku we Włodzimierzu Wołyńskim (od końca 2021 roku miasto funkcjonuje jako Włodzimierz - red.) na Ukrainie.
Polscy badacze wskazują na zbrodnię niemiecką
"Fotografia została wykonana w dniu 10 września 2011 r. w trakcie ekshumacji prowadzonych we Włodzimierzu Wołyńskim przez polsko-ukraińską ekspedycję na zlecenie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa" - przekazała w rozmowie z AFP dr Dominika Siemińska z Wydziału Kresowego w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej. Dodała, że na fotografii widać nawet jej buty, a na dowód swoich słów przesłała redakcji inne zdjęcia mogiły z tego samego dnia.
Doktor Siemińska przekazała także, że w mogile odkryto zwłoki 514 osób, ale "z całą pewnością nie są to ofiary rzezi wołyńskiej". Przedstawicielka IPN skomentowała, że są to najprawdopodobniej ofiary zbrodni niemieckich. "W przeciwieństwie do nas, badacze ukraińscy nie wykluczają, że mogą tam też być ofiary zbrodni sowieckich. Czyli można mówić o ofiarach dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego, a z pewnością nie nacjonalistycznej armii UPA, która stała za zbrodnią wołyńską" - dodała (pogrubienie od redakcji). Badaczka przekazała także, że niewiele wiadomo o ofiarach. Przy szczątkach nie było żadnych dokumentów; w grobie znaleziono m.in. kawałki materiałów, jedną złotą obrączkę, niewielkie pozostałości ubrań, plastikowe grzebienie czy monety. Grób badacze datują na 1944 rok. Według nich pozostałości ubrań świadczą o tym, że ofiary przed zabiciem najpierw rozbierano. "Było to też charakterystyczne dla mordów popełnianych przez Niemców na ludności cywilnej w tym regionie" - dodała Siemińska.
Badaczka w rozmowie z AFP opisała, że ofiary wchodziły do wykopanego grobu, "kazano im się kłaść i zabijano je na leżąco, z broni, do której używano niemieckiej amunicji". Dowodem na to, że ludzie zginęli na miejscu, są znalezione łuski po nabojach, których liczba była niemal równa liczbie ofiar. "Sowieci zabijali inaczej, często w innym miejscu, a ofiary przewożono i chaotycznie wrzucano do dołów. Zabijano też najczęściej strzałem w potylicę" - wyjaśniała AFP dr Siemińska.
Zapytaliśmy Instytut Pamięci Narodowej, czy jego badacze zajmowali się dalej sprawą, i czy udało się coś więcej ustalić na temat tej mogiły i odkrytych w niej ofiar. Zaktualizujemy artykuł o otrzymaną odpowiedź.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: X.com