Prezydent USA "nie wie", na jakiej podstawie Dania rości sobie prawa do Grenlandii. Nie sądzi, "żeby to było prawdą". Jednak tak właśnie jest, w dodatku wiele lat temu zwierzchnictwo Danii nad wyspą uznały także Stany Zjednoczone.
Wiceprezydent USA J.D. Vance wraz z żoną składa w piątek 28 marca wizytę na Grenlandii. Chce "sprawdzić, co się dzieje z bezpieczeństwem na Grenlandii", odwiedza tam amerykańską bazę wojskową. Wcześniej jego żona Usha Vance miała uczestniczyć w obchodach lokalnego święta - co Duńczykom i lokalnym politykom się nie spodobało. W zamieszczonym na platformie X filmie wideo J.D. Vance stwierdził, że zapowiadana na czwartek wizyta jego żony na Grenlandii wzbudziła tyle podekscytowania, że "nie chce, by bawiła się tak dobrze sama", więc postanowił dołączyć.
Od kiedy Donald Trump objął urząd prezydenta USA, wyspa ta stała się gorącym tematem politycznych dyskusji na świecie. Albowiem mimo tysięcy kilometrów odległości między Grenlandią a Stanami Zjednoczonymi, amerykański prezydent ma w planach przejęcie wyspy. O tym, że powinna się znaleźć we władaniu USA, mówił jeszcze przez swoją inauguracją 20 stycznia. W grudniu 2024 roku Trump na platformie Truth Social oznajmił, że według niego "dla celów bezpieczeństwa narodowego i wolności na całym świecie (…) posiadanie i kontrola Grenlandii są absolutną koniecznością".
Władze Grenlandii i Danii szybko zareagowały na głoszone publicznie ambicje prezydenta USA. Premier wyspy Mute Egede dzień później na Facebooku napisał, że Grenlandia "nie jest na sprzedaż", a dwa dni później Dania ogłasza zwiększenie wydatków na obronność wyspy.
Trump o prawach Danii do Grenlandii: "Nie sądzę, żeby to było prawdą"
Mimo sprzeciwu ze strony Danii i Grenlandii temat potencjalnej aneksji wyspy przez USA jest aktualny. 13 marca, gdy Donald Trump spotkał się z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte w Gabinecie Owalnym, rozmawiano m.in. sytuacji w Ukrainie i wydatkach państw sojuszu na obronność - ale wśród pytań od prasy nie zabrakło takich dotyczących wyspy.
"Grenlandia. Jaka jest pana wizja potencjalnej aneksji Grenlandii i jej pozyskania?" – zapytał jeden z dziennikarzy, na co Trump odpowiedział: "Cóż, myślę, że to się wydarzy. I właśnie myślę o tym, że wcześniej nie zastanawiałem się nad tym wystarczająco, ale siedzę z człowiekiem, który może być bardzo kluczowy". Po czym zwrócił się do Marka Rutte: "Wiesz Mark, potrzebujemy tego nie tylko dla naszego bezpieczeństwa, ale także dla bezpieczeństwa międzynarodowego". Sekretarz generalny NATO po chwili odpowiedział, że nie chce się mieszać w dyskusje o to, czy Grenlandia dołączy do Stanów Zjednoczonych, czy nie. "Ale jeśli chodzi o daleką Północ i Arktykę, masz całkowitą rację. Chińczycy teraz wykorzystują te szlaki, wiemy, że Rosjanie się zbroją" - dodał.
Po chwili Trump zaczął ponownie przekonywać zebranych, dlaczego Stanom potrzebna jest Grenlandia. "Cały ten obszar staje się bardzo ważny z wielu powodów. Szlaki są bardzo bezpośrednie do Azji, do Rosji, a statki pływają wszędzie. Musimy zapewnić ochronę, więc będziemy musieli się w tej sprawie porozumieć" – powiedział. I zaczął kwestionować prawa Danii do wyspy:
Dania nie jest w stanie tego zrobić. Wiesz, Dania jest bardzo daleko i tak naprawdę nie ma nic wspólnego... co się stało? 200 lat temu przybiła tam jakaś łódź czy coś i oni mówią, że mają do niej [Grenlandii] prawa. Nie wiem, czy to prawda. Właściwie nie sądzę, żeby to było prawdą.
I kontynuował: "Ale my rozmawialiśmy z Danią, rozmawialiśmy z Grenlandią. Musimy to zrobić. Naprawdę potrzebujemy tego dla bezpieczeństwa narodowego. Myślę, że dlatego NATO będzie musiało się zaangażować. Naprawdę potrzebujemy Grenlandii dla naszego bezpieczeństwa narodowego. To jest bardzo ważne".
Tak więc zdaniem prezydenta USA zwierzchnictwo Danii nad Grenlandią nie jest prawnie potwierdzone - jest jedynie efektem "przypłynięcia 200 lat temu jakiejś łodzi". A jaka jest prawda?
Dlaczego USA interesuje się wyspą
Grenlandia, będąca częścią kontynentu Ameryka Północna i licząca ponad 2 mln kilometrów kwadratowych, jest największą wyspą świata (niebędącą kontynentem). Wyspa jest jednocześnie autonomicznym terytorium zależnym od Danii. Grenlandię i to niewielkie europejskie państwo dzieli około 3 tys. kilometrów. Obecnie Grenlandię zamieszkuje około 57 tys. osób; przeważającą większość stanowią Inuici. Stolicą jest Nuuk. Wyspa ma własne lokalne organy władzy: Landsting, czyli parlament oraz rząd. Dodatkowo wybiera swoich dwóch przedstawicieli do parlamentu duńskiego. Grenlandia nie należy do Unii Europejskiej mimo tego, że Dania jest państwem członkowskim.
Zainteresowanie Stanów Zjednoczonych Grenlandią wynika z jej strategicznego położenia oraz tamtejszych złóż zasobów naturalnych. Tak tłumaczą to analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych - Kinga Dudzińska i Paweł Markiewicz: "Rozwój infrastruktury wojskowej na wyspie, m.in. istniejącej od 1943 r. bazy Pituffik (dawniej baza lotnicza Thule), zwiększa efektywność systemów wczesnego ostrzegania przeciwrakietowego, służących np. wychwytywaniu pocisków balistycznych i hipersonicznych wymierzonych w USA przez Rosję. Monitorowane są też satelity i obiekty w przestrzeni kosmicznej. Anektowanie wyspy miałoby też zwiększyć strefę wpływów USA dzięki uzyskaniu dostępu do zasobów naturalnych".
Nie pierwszy raz administracja amerykańska wykazuje zainteresowanie Grenlandią. Ofertę odkupienia wyspy od Danii złożył 17. prezydent USA Andrew Johnson (rządzi w latach 1865-1869). Propozycja została odrzucona przez stronę duńską. Z podobną reakcją spotkała się oferta złożona przez administrację 33. prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry'ego Trumana (1945-1953).
Trump przekonuje: "Potrzebujemy Grenlandii dla naszego bezpieczeństwa narodowego". Jak opisywaliśmy w tekście portalu tvn24.pl, ze względu na swoją lokalizację wyspa rzeczywiście ma ogromne znaczenie dla międzynarodowego bezpieczeństwa. Doktor hab. Tomasz Brańka, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, tłumaczył, że chodzi głównie o bezpieczeństwo USA: - Najkrótsza trasa ataku na Stany Zjednoczone, na przykład z Rosji, Chin czy nawet Korei Północnej, biegnie przez półkulę północną, przez region Arktyki. Lokalizacja wyspy pozwala też na śledzenie aktywności wojskowej w tzw. rejonie GIUK, czyli na wodach między Grenlandią a Islandią oraz Islandią a Wielką Brytanią. To szlak, którym rosyjska flota - w tym okręty podwodne, zdolne przenosić międzykontynentalne pociski balistyczne z głowicami jądrowymi - mogłaby przemieszczać się w kierunku USA.
Grenlandia ma liczne zasoby mineralne: złoża metali szlachetnych i tak zwanych surowców krytycznych. Jak podano w "Tygodniku Gospodarczym" Polskiego Instytutu Ekonomicznego, są to m.in.: tytan, fosfor, niob, tantal, wanad, grafit oraz platynowce. A prawdziwym skarbem są ogromne ilości pierwiastków ziem rzadkich, które wykorzystuje się w różnych gałęziach przemysłu, wysokich technologii czy medycynie. Według PIE na Grenlandii znajduje się 36,1 mln ton takich pierwiastków, co stanowi około 30 proc. światowych złóż tych surowców.
Teraz 47. prezydent USA wyciąga rękę po Grenlandię, zarzucając Danii, że ta nie ma do wyspy praw. Co innego na ten temat mówi historia stosunków grenlandzko-duńskich oraz zawierane traktaty, umowy i porozumienia - w tym m.in. ze Stanami Zjednoczonymi.
Ekspert: "tytułów prawnych jest wiele"
Piotr Szymański, analityk w Zespole Bezpieczeństwa i Obronności Ośrodka Studiów Wschodnich, pytany przez Konkret24 o dokumenty, które regulują zwierzchnictwo Danii nad Grenlandią, tłumaczy, że początek relacji duńsko-grenlandzkich sięga daleko wstecz. - Żeby zrozumieć status prawny Grenlandii, trzeba się cofnąć do średniowiecza. Grenlandia nie miała wówczas nic wspólnego z Danią. W pewnym momencie na Grenlandii zaczynają pojawiać się osadnicy z Norwegii i Islandii. To osadnictwo odbywa się pod egidą królów norweskich, a nie duńskich. Pierwsza kluczowa data to rok 1397 i unia kalmarska między Danią, Szwecją i Norwegią. Wtedy dochodzi do połączenia tych państw zdominowaną przez Danię unią personalną. Z tego związku wycofają się później Szwedzi. Norwegia natomiast pozostała w unii personalnej, a później realnej z Danią.
Dalej historię Grenlandii ekspert opisuje tak: - I wtedy dochodzi do ciekawej kwestii: to dotychczasowe osadnictwo skandynawskie na Grenlandii po prostu znika. Najprawdopodobniej dlatego, że w piętnastym wieku warunki do życia zaczynają tam być zbyt trudne. Wtedy Grenlandia zamieszkiwana jest jednie przez ludy inuickie. Tu dochodzimy do momentu, do którego Trump najprawdopodobniej się odnosił, czyli do roku 1721, kiedy Hans Egede (norweski misjonarz luterański – red.) przybywa na Grenlandię, żeby zobaczyć, czy tam w ogóle przetrwali jego pobratymcy. On jest potem nazywany - w zależności od perspektywy - albo apostołem, albo kolonizatorem wyspy. I ten Egede, który do Grenlandii dopłynął, tak naprawdę żyje w państwie duńsko-norweskim związanym unią, ale urodzony jest w części norweskiej, na Dalekiej Północy. Działał jednak w imieniu dynastii Oldenburgów i Kopenhagi. Przypływa tam i odkrywa ruiny jakichś osad i kościołów, ale nie widzi już tego pierwotnego europejskiego osadnictwa. Spotyka tam właśnie tylko ludność inuicką. Wtedy zaczyna się ewangelizacja tych terenów.
Tak więc owszem, "przybiła tam jakaś łódź", ale stwierdzenie Trumpa, że to jedyna podstawa zwierzchnictwa Danii nad Grenlandią jest fałszem.
Traktat kiloński z 1814 roku - Tytułów prawnych (Danii do Grenlandii - red.) w rzeczywistości jest wiele, a historia zależności Grenlandii od Danii jest już po 1721 roku dosyć prosta - wyjaśnia Piotr Szymański. - Jest kilka ważnych dat, w których zawierane były konkretne traktaty i umowy. Na początek traktat kiloński z 1814 roku: jest kluczowy, bo sprawił, że Norwegia zostaje połączona unią personalną ze Szwecją, a tym samym Dania traci nad nią kontrolę. Ale na mocy postanowień tego traktatu przy Danii zostaje Grenlandia, Islandia i Wyspy Owcze, czyli norweskie terytoria zamorskie.
To, że już traktat z 1814 roku gwarantował zwierzchnictwo duńskie nad wyspą, potwierdza w przesłanym Konkret24 komentarzu (na temat tezy Trumpa) dr Agata Kleczkowska z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk: "W 1380 r. Norwegia i Dania stworzyły jedno państwo w ramach unii personalnej i wspólnie wykonywały władzę nad Grenlandią aż do 1814 r. W tym bowiem roku na mocy traktatu kilońskiego Dania oddała Norwegię Szwecji, ale zachowała władzę nad Grenlandią".
Wyrok międzynarodowego trybunału sprawiedliwości z 1933 roku Co istotne, przynależności Grenlandii do Danii potwierdza prawo międzynarodowe. - W 1905 roku Oslo zrywa zależność od Sztokholmu i Norwegia staje się niepodległa. I ta suwerenna Norwegia po pierwszej wojnie światowej zaczyna kwestionować tytuł prawny Danii do wschodniej Grenlandii - wyjaśnia Piotr Szymański z OSW. - W skrócie: Norwegowie argumentowali to tak, że tylko zachodnia część wyspy należy do Danii, a im należy się ta wschodnia, która nie była obszarem osiemnastowiecznej kolonizacji. Były próby zajęcia tej części wyspy przez Norwegów, ale w końcu te dwa kraje postanowiły rozwiązać konflikt przed Stałym Trybunałem Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze. Sprawę zakończył werdykt z 1933 roku. Trybunał uznał zwierzchnictwo duńskie nad całą wyspą. Więc nie dość, że mamy traktat kiloński, to jeszcze później o sprawie orzekł międzynarodowy trybunał - podkreśla ekspert.
O decyzji trybunału pisze także dr Kleczkowska: "Trybunał w 1933 r. wydał wyrok stwierdzając, że Dania udowodniła, że sprawuje suwerenną władzę nad Grenlandią, a norweska deklaracja jest niezgodna z prawem (sprawa Legal Status of Eastern Greenland). Od tego czasu żadne państwo (w tym USA, mimo iż miały do tego kilka okazji) nie zakwestionowało przynależności Grenlandii do Danii" - zauważa.
Amerykańsko-duńska umowa z 1917 roku
W historii zwierzchnictwa duńskiego nad wyspą pewną rolę odegrały także... Stany Zjednoczone. - Otóż w 1917 roku Dania sprzedała Wyspy Dziewicze Stanom Zjednoczonym. Kraje zwarły między sobą umowę w kwestii tej transakcji i Stany Zjednoczone uznają w niej zwierzchnictwo Danii nad Grenlandią. Więc tak naprawdę Dania ma od USA potwierdzenie, że te uznają jej prawo do wyspy - mówi Piotr Szymański.
Umowa między USA a Danią z 1951 roku
Ekspert porusza także kwestię obecności amerykańskich wojsk na Grenlandii. To pokłosie drugiej wojny światowej. - Od 1940 roku kontrolę nad Grenlandią sprawowały Stany Zjednoczone. Ustanowiły tam konsulat, rozmieściły żołnierzy i tym podobne. A wynikało to z tego, że Niemcy w kwietniu 1940 roku napadły na Danię i ją okupowały. Jednak te wydarzenia nie były w kontrze do umowy z 1917 roku, a to dlatego, że wówczas zgodę na to przejęcie kontroli nad wyspą wydał ambasador duński w Waszyngtonie - mówi. Następnie analityk tłumaczy: - Amerykańska obecność wojskowa trwała do końca wojny. Potem Amerykanie powiedzieli do Duńczyków: słuchajcie odkupimy od was wyspę. A Duńczycy na to: nie. To jest 1947 rok. Lecz w 1951 roku zostaje podpisana dwustronna umowa między Stanami Zjednoczonymi a Danią o obronie Grenlandii, która po prostu sankcjonuje obecność wojsk amerykańskich na wyspie. Ta umowa trwa do dzisiaj.
Piotr Szymański pytany, czy umowa z 1951 roku zagwarantowała Stanom Zjednocznym jakiekolwiek kompetencje w kwestii zwierzchnictwa terytorialnego nad Grenlandią, zaprzecza. - Tego nie ma. To jest umowa stricte wojskowa.
1953 rok: Grenlandia administracyjnie częścią Danii
Po drugiej wojnie światowej ONZ zaczęło naciskać na dekolonizację. Piotr Szymański opisuje, jak te oczekiwania rozegrała Dania: - W 1953 roku Duńczycy postanowili włączyć Grenlandię administracyjnie do swojego państwa, by przestała być kolonią. Wyspa została włączona do Danii administracyjnie i funkcjonowała na takiej samej zasadzie jak na przykład Kopenhaga. Od tego momentu kończy się okres kolonialnej izolacji Grenlandii, a początek ma budowa "małej Danii" na wyspie: rozwój budownictwa mieszkalnego, edukacji, opieki zdrowotnej, wprowadzenie zabezpieczeń socjalnych i tego, co znamy pod pojęciem nordyckiego modelu państwa dobrobytu.
Lecz trzeba pamiętać, że ten okres ma też ciemną kartę: chodzi o dyskryminację Inuitów.
- Więc w latach 1953-1979 Grenlandia jest częścią Danii. Po prostu. Dlaczego to był sprytny ruch? Bo Duńczycy w ONZ mogli mówić, że to nie jest kolonia - wyjaśnia analityk OSW. - Ważne jest też jedno rozróżnienie: część Danii a część Królestwa Danii. Grenlandia została włączona do Danii właściwej - dodaje.
Po 1979 roku coraz większa autonomia Grenlandii
Od 1979 roku zaczyna się bieg historii Grenlandii nieco zmieniać. - Wyspa zdobywa coraz większą autonomię - przyznaje ekspert OSW. Wymienia dwa akty prawne: umowę z 1979 roku (The Greenland Home Rule Act) i umowę z 2009 roku (The Self-Government Act). Obie poprzedzone były referendum.
- Od 1979 roku Grenlandia staje się autonomią w ramach Królestwa Danii (podobnie jak Wyspy Owcze), a od 2009 roku Dania uznaje Grenlandczyków za oddzielny naród z prawem do samostanowienia - opowiada Piotr Szymański. - Self-Government Act ustala podział ról między Danią a Grenlandią i zgodnie z nią wyspa ma autonomię w sprawach wewnętrznych; prerogatywami i kompetencjami zastrzeżonymi dla Danii są polityka zagraniczna, polityka bezpieczeństwa, polityka obronna i polityka monetarna. Wspólny jest też monarcha. Ta umowa jest w ogóle bardzo ciekawa, bo ma aneks na końcu i tam są wyliczone wszystkie kompetencje - jest ich kilkadziesiąt - które na mocy tej umowy Grenlandia może przejąć od Danii. I tak naprawdę z tych wszystkich kompetencji Grenlandia przejęła dotychczas dopiero trzy. Także jeżeli mówimy o tym procesie niepodległościowym, trzeba pamiętać, że Grenlandczycy mają bardzo ograniczone zasoby ludzkie i finansowe, więc nawet ta umowa z 2009 roku nie została nawet w większości zrealizowana. Wyspa jest też zależna ekonomicznie od Danii.
"Waga słów Trumpa uderza w podstawy współczesnych relacji między państwami"
Piotr Szymański z OSW podsumowuje: - Grenlandia ma swój rząd, ma swój parlament, ale równocześnie ma swoich dwóch posłów do parlamentu duńskiego. Trzeba pamiętać, że Grenlandczycy są obywatelami tego państwa, bo to jakoś umyka w tych wszystkich rozmowach. Słyszymy 'sprzedać, kupić', a tam mieszka 57 tysięcy osób, które są duńskimi obywatelami.
Z kolei dr Agata Kleczkowska z PAN tak komentuje wypowiedź Donalda Trumpa, w której podważył status Grenlandii: "Takie wypowiedzi Trumpa, w których nie wyklucza użycia siły militarnej do uzyskania Grenlandii wbrew Danii, i sugerowanie, że NATO miałoby mu w tym pomóc, można uznać za naruszenie zasady nieinterwencji w sprawy wewnętrzne innych państw. Jeżeli dalej wypowiedzi Trumpa ewoluują w tym kierunku (a jeszcze są dosyć zachowawcze), będzie można uznać je za groźby użycia siły, które są niedopuszczalne nie tylko w relacji między państwami NATO, ale w ogóle w stosunkach międzynarodowych".
Ekspertka zwraca też uwagę: "Mieszkańcy Grenlandii mają prawo do samostanowienia i bez ich woli przyłączenia się do USA nie ma mowy o takich zmianach. Zarówno zasada nieinterwencji, zakaz groźby i użycia siły zbrojnej, jak i prawo do samostanowienia są podstawowymi zasadami porządku międzynarodowego po II wojnie światowej, więc waga słów (i ewentualnych działań) Trumpa jest ogromna i uderza w podstawy współczesnych relacji między państwami".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock