Mutacja Delta koronawirusa jest szczególnie niebezpieczna dla osób zaszczepionych, a fala szczepień powoduje kolejną falę zachorowań - takie nieprawdziwe twierdzenia padły w wywiadzie z doktorem Zbigniewem Hałatem, byłym wiceministrem zdrowia. Wyjaśniamy, dlaczego nie należy w nie wierzyć.
Delta zabija zaszczepionych" - brzmi tytuł nagrania rozmowy z doktorem Zbigniewem Hałatem. Były wiceminister zdrowia, a w latach 90. Główny Inspektor Sanitarny, dziś podaje w wątpliwość - nie przedstawiając dowodów naukowych - bezpieczeństwo i sens szczepień przeciw COVID-19. Dziewięciominutowa rozmowa z nim, datowana na 23 czerwca, dostępna jest na stronie internetowej telewizji PL1.TV. Szybko stała się popularna wśród użytkowników mediów społecznościowych. Według narzędzia CrowdTangle służącego do pomiaru popularności stron w mediach społecznościowych link do wideo z doktorem Hałatem opublikowano na Facebooku ponad 740 razy.
fałsz
Link do tego nagrania udostępniono m.in. na facebookowych stronach GłosGminny.pl, Covid musi odejść, Andrzej Duda Prezydentem wszystkich Polaków, a także w grupie Telewizja wRealu24.
Zbigniew Hałat stał się szczególnie aktywny w czasie pandemii w mediach i na portalach społecznościowych (głównie na Twitterze). Wspomniany wywiad nie jest jego pierwszym wystąpieniem na temat szczepień - przekonywał już m.in., że w przypadku szczepionek przeciw COVID-19 "mamy do czynienia z preparatem terapii genowej" (wypowiedź z "Poranka Radia Wnet" z grudnia 2020 roku), a program szczepień nazwał eksperymentalnym.
Wariant Delta nie jest bardziej niebezpieczny dla zaszczepionych
Na początku rozmowy w PL1.TV prowadząca Edyta Paradowska podała wprowadzającą w błąd wiadomość: "Mamy informację, że nowa mutacja Delta zabija; niezwykle niebezpieczna, zabija ponad sześć razy częściej osoby zaszczepione niż niezaszczepione". Hałat nie zaprzeczył - a w odpowiedzi stwierdził, że to jest "informacja hiobowa dla ministrów zdrowia oraz dla firm", która miała być ukrywana na "różnych szczeblach".
To teza nieprawdziwa, wielokrotnie weryfikowana. Twierdzenie, że wariant delta "zabija ponad sześć razy częściej osoby zaszczepione niż niezaszczepione", dementowaliśmy również w Konkret24. Przypomnijmy, że teza ta pochodzi artykułu, w którym zaprezentowano zmanipulowane wnioski wyciągnięte z niepełnych danych brytyjskiego Public Health England (PHE).
Wariant Delta jest jednym z kilku znanych wariantów wirusa SARS-CoV-2 (B.1.617.2), wywołuje chorobę COVID-19. Delta został zidentyfikowany po raz pierwszy w Indiach w drugiej połowie 2020 roku. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zalicza Deltę do grupy wariantów budzących obawy. Pod koniec czerwca szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus stwierdził, że Delta to najłatwiej transmitowany wariant nowego koronawirusa.
Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) w raporcie opublikowanym 23 czerwca br. oceniło, że Delta jest 40-60 proc. bardziej zakaźny w porównaniu do pierwszego wariantu SARS-CoV-2 i może się wiązać z wyższym ryzykiem hospitalizacji. Z matematycznego modelu prognozowania pandemii wynika, że w krajach UE do początku sierpnia wariant Delta będzie przyczyną 70 proc. nowych zakażeń SARS-CoV-2, a do końca sierpnia – 90 proc.
Dostępne badania i analizy dowodzą skuteczności szczepionek na COVID-19 w ochronie przed wariantemDelta; dzięki szczepieniom zmniejsza się też ryzyko hospitalizacji po zakażeniu. "Dobrą wiadomością jest to, że wszystkie szczepionki wymienione w wykazie awaryjnym WHO chronią przed rozwojem ciężkiej choroby, hospitalizacją i śmiercią z powodu wariantu Delta" - powiedziała dr Soumya Swaminathan, badaczka WHO, która gościła w cyklu wywiadów "Science in 5", publikowanych potem na stronie WHO (ten konkretnie ukazał się 1 lipca).
Natomiast badanie naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, którego wyniki opublikowano 17 czerwca w czasopiśmie naukowym "Cell", pokazało, że szczepionki COVID-19 wyprodukowane przez koncerny AstraZeneca i Pfizer/BioNTech skutecznie chronią przed wariantami Delta i Kappa. Zaś analiza brytyjskiego Public Health England opublikowana 14 czerwca dowodzi, że dwie dawki szczepionki Pfizer/BioNTech zapewniają 96-proc. ochronę przed hospitalizacją po zakażeniu Deltą, a szczepionki AstraZeneca - 92-proc. ochronę. Należy zaznaczyć, że wnioski te opublikowano jako preprint - co oznacza, że są to wstępnie, niepotwierdzone wyniki badań.
5 lipca opublikowano nowe dane izraelskiego ministerstwa zdrowia - według nich preparat Pfizera w mniejszym stopniu niż sądzono chroni przed zakażeniem Deltą - na poziomie 64 proc. (analiza z maja podawała, że 94 proc.) - ale za to w 94 proc. skutecznie zapobiega poważnemu przebiegowi COVID-19 - informuje "The New York Times". Dane są wstępne, oparte na statystykach od 6 czerwca do początku lipca, zaznaczył przedstawiciel ministerstwa.
Wyniki badań przeprowadzonych w Szkocji dowodzą, że szczepionki AstraZeneca i Pfizer/BioNTech były skuteczne w zmniejszaniu ryzyka zakażenia SARS-CoV-2 i hospitalizacji z powodu COVID-19. Opublikowano je w połowie czerwca w prestiżowym czasopiśmie naukowym "The Lancet".
Badania potwierdzają także skuteczność szczepionki firmy Moderna w ochronie przed kilkoma wariantami COVID-19 - w tym Deltą. O tym poinformował producent w komunikacie z 29 czerwca. Wyniki badania opublikowano też na razie jako preprint, czyli niezrecenzowany artykuł naukowy.
Również jednodawkowa szczepionka Johnson & Johnson zapewnia wysoką ochronę przed deltą - zapewnia firma w komunikacie prasowym z 1 lipca. W przeprowadzonym badaniu preparat ten w 85 proc. zapobiegał ciężkiej chorobie oraz dawał ochronę przed hospitalizacją i śmiercią.
"Bardzo mało osób wśród zaszczepionych w ogóle choruje. Nie mówimy, że to jest wszystko na 100 procent, ale prawie na 100 procent te osoby, które się zaszczepiły, nie podlegają hospitalizacji, nie mają powikłań, nie umierają" – stwierdził w rozmowie dla TVN24 doktor Michał Sutkowski prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. I przekonywał, że musimy się szczepić. "Musimy to zrobić szybko, bo Delta jest u progu naszych domów. Jest już w Polsce, ale w niewielkiej ilości. Natomiast z tygodnia na tydzień na podstawie doświadczenia niemieckiego czy brytyjskiego Delta podwaja swoją liczbę, rozprzestrzenia się i jest groźna. Jest bardzo zakaźna, współczynnik reprodukcji ogromny, więc będziemy mieli kłopoty, w miejscach, gdzie ludzie się nie zaszczepili" – zwrócił uwagę dr Sutkowski.
Nie ma dowodów na "falę zachorowań po fali zaszczepień", wręcz przeciwnie
W wywiadzie doktor Zbigniew Hałat stwierdził też, że po fali szczepień następowały fale zakażeń, którym miano rzekomo zaprzeczać. "Ukrywanie tej informacji (o tym, że delta rzekomo zabija ponad sześć razy częściej osoby zaszczepione niż niezaszczepione - red.) na różnych szczeblach naprzód zaczęło się od zaprzeczania istnieniu fali zachorowań po fali zaszczepień. To było obserwowalne w bardzo wielu krajach, nawet tak małych jak Seszele, ale też większych dużo. No ludzie po prostu nagle zaczęli chorować, kiedy skończyły się szczepienia. Liczby zgonów też się zwiększyły" - mówił.
W tej wypowiedzi Hałat próbuje powiązać programy szczepień z falami zakażeń. Nie dotarliśmy do wiarygodnych dowodów potwierdzających taki związek przyczynowo-skutkowy, a sam Hałat ich nie przytoczył.
Przypomnijmy, że kampanie szczepień przeciw COVID-19 na świecie rozpoczęły się pod koniec 2020 roku i na początku tego roku. Analizując dane o szczepieniach i zakażeniach w poszczególnych państwach, można oczywiście znaleźć takie, w których wraz z rozpoczynającym się programem szczepień przez kraj przechodziła też fala nowych zachorowań - np. Wielka Brytania, Izrael, Portugalia i Stany Zjednoczone (na podstawie Our World in Data). Lecz gdy w tych krajach odsetek zaszczepionych rośnie od początku 2021 roku, to fala zakażeń z przełomu roku już się wypłaszczyła. Dopiero w czerwcu w Wielkiej Brytanii i Portugalii wyraźnie pojawiła się kolejna fala zakażeń, ich wzrost jest widoczny także w Izraelu - a za głównego winowajcę uznaje się wariant Delta.
Fala zakażeń towarzysząca początkowi akcji szczepień mogła ponadto wynikać m.in. decyzji dotyczących restrykcji, podróży i kontaktów w okresie świątecznym - które przyczyniły się wtedy do nowych zachorowań.
Argumentem przemawiającym za brakiem "fali zakażeń i zgonów z COVID-19 po fali szczepień" są dane polskiego ministerstwa zdrowia. Konkret24 otrzymał z resortu statystyki zakażeń SARS-CoV-2 i zgonów stwierdzonych u pacjentów, którzy przyjęli szczepionkę przeciw COVID-19, za okres 27 grudnia - 5 lipca.
Porównaliśmy je z liczbą wszystkich zgonów z COVID-19 w Polsce w tym samym okresie. Okazuje się, że zgony osób po jednej dawce szczepionki stanowiły 6,61 proc., a zgony osób po dwóch dawkach szczepionki stanowiły 1,52 proc. wszystkich. Jeśli chodzi o zakażenia, to wśród osób po jednej dawce szczepionki stanowiły tylko 5,3 proc. wszystkich zakażeń w omawianym okresie, a osób po dwóch dawkach - tylko 0,7 proc.
Autor: Gabriela Sieczkowska / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock/PL1.TV
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock