Celem tego pomysłu była obrona przed "atakiem na Polskę" i "antypolonizmem" na świecie. Wielkie hollywoodzkie filmy ze znanymi aktorami miały światu wyjaśnić, jak naprawdę Polska ucierpiała podczas drugiej wojny światowej. Po prawie ośmiu latach i wydaniu milionów złotych na różne projekty świat wciąż nie doczekał się premiery takiej produkcji.
Na finiszu kampanii wyborczej w październiku 2015 roku, nieco ponad tydzień przed wyborami do parlamentu, Jarosław Kaczyński spotkał się z mieszkańcami Legionowa. Mówił między innymi o tym, że Polacy są dziś atakowani i muszą się przeciwstawić oszczerstwom wobec nich i kraju. Według prezesa PiS "trzeba temu postawić tamę", a receptą na niekorzystny wizerunek Polski miało być nakręcenie od jednego do trzech hollywoodzkich filmów, które pokazałyby, jak naprawdę wyglądała w Polsce druga wojna światowa.
Trzeba prowadzić odpowiednią politykę kulturalną, oświatową, historyczną. Trzeba odwoływać się także do takich przedsięwzięć, które mogą dać efekt w skali globalnej, bo ten atak na Polskę, na Polaków jest atakiem w skali globalnej. Ale zbierzmy pieniądze na jeden, dwa, czy trzy wielkie hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak w Polsce było naprawdę w czasie drugiej wojny światowej. Filmy z powszechnie znanymi w świecie aktorami, z powszechnie znanymi reżyserami.
Dalej Kaczyński mówił, że dzięki takim produkcjom filmowym "będzie można ten fatalny obraz, który jest dzisiaj celowo przeciw nam tworzony - bo mamy w świecie dzisiaj zjawisko antypolonizmu – zmienić". Tego samego dnia na twitterowym profilu Prawa i Sprawiedliwości zacytowano prezesa: "Jarosław Kaczyński: Zbierzmy pieniądze na jeden lub dwa wielkie, hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak naprawdę wyglądała wojna w Polsce".
Dwa dni później na wiecu wyborczym w Bielsku-Białej prezes Kaczyński również przekonywał, że należy bronić polskiej godności i odbudować pewność siebie Polaków oraz że taką rolę mogłyby odegrać hollywoodzkie produkcje. "Jesteśmy przedmiotem globalnej kampanii, która polega na tym, że na Polaków, na naród, który pierwszy stawił z bronią w ręku opór hitlerowskim Niemcom, który był ofiarą monstrualnych po prostu zbrodni, próbuje się zwalić winę za zbrodnie niemieckie. To jest rzecz niesłychana. I jeszcze bardziej niesłychane jest to, że polskie państwo, polskie władze tak naprawdę się przed tym nie bronią" – mówił prezes PiS. Według niego pieniądze z instytutów sztuki filmowej były przeznaczane dotychczas "na filmy chorobliwie antypolskie". PiS miał to zmienić. Kaczyński tłumaczył, jak:
Świat musi się dowiedzieć, jak było naprawdę. I to jest do przeprowadzenia. Ja już to mówiłem wielokrotnie, ale powtórzę i tutaj: wystarczy, że zbierzemy środki, one nie mogą być budżetowe z natury rzeczy, ale można je zebrać na dwa, trzy wielkie filmy hollywoodzkie, takie z hollywoodzkimi aktorami, z hollywoodzkim reżyserem, takie, które będą pokazywane na całym świecie, które pokażą, jak to było naprawdę z Polską. Pokażą Polaków, którzy ginęli w obronie Żydów i wtedy będziemy mieli zupełnie inną sytuację.
25 października 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość zdobyło w wyborach większość zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Od dwóch kadencji rządzi Zjednoczona Prawica. Zapowiadanego filmu (filmów) wciąż jednak nie obejrzeliśmy. Prześledziliśmy więc, jakie były losy tego pomysłu.
Stan realizacji: NIEZREALIZOWANE
Konkursu na scenariusz. Co się stało ze zwycięskimi pracami?
"W najbliższym czasie chcemy rozpocząć wielki projekt filmowy" - zapowiedział 21 listopada 2015 roku w Bydgoszczy wicepremier minister kultury Piotr Gliński na zakończenie 23. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage. "Polski rząd będzie w najbliższym czasie dążył do stworzenia bardzo dużej produkcji, promującej polską historię. Ogłoszony będzie konkurs" - dodał.
Kilka dni później Jarosław Sellin, wiceminister kultury, powiedział "Gazecie Polskiej Codziennie": "Chcemy doprowadzić do powstania kilku fresków historycznych, filmów wysokobudżetowych, finansowanych z pieniędzy rządowych oraz przez wielkie polskie firmy i zainteresowany mecenatem biznes. Będziemy ogłaszali konkursy na scenariusze. (...) Teraz chcemy, by powstały filmy o rotmistrzu Pileckim, o Janie Karskim, o Irenie Sendlerowej, o 'Żegocie'. Musimy światu pokazać prawdziwą historię II wojny światowej. Oczywiście do tych projektów możemy też zapraszać reżyserów czy aktorów hollywoodzkich, ale to muszą być polskie produkcje" (cyt. za wp.pl).
Minister Gliński nie spieszył się z ogłoszeniem konkursu - zrobił to prawie osiem miesięcy po zapowiedzi, 13 lipca 2016 roku. Był to dwuetapowy "konkurs stypendialny na stworzenie scenariusza filmu fabularnego z zakresu historii Polski". W pierwszym etapie z nadesłanych pomysłów miało zostać wyłonionych 50, których autorzy mieli otrzymać 3 tys. zł brutto stypendium na stworzenie zarysu scenariusza. W drugim etapie spośród tej pięćdziesiątki miano wybrać do pięciu prac, a ich autorzy mieli otrzymać po 50 tys. zł na przygotowanie finalnych wersji scenariuszy. "Chodzi nam o to, żebyśmy wszyscy, jako Polska, na tym konkursie zyskali. Państwo ma obowiązek uczestniczyć w czymś takim - stwarzamy warunki, żeby najlepsi twórcy, najlepsi kreatorzy pomysłów scenariuszowych w Polsce mogli zaistnieć" - powiedział minister kultury podczas ogłoszenia konkursu.
Twórcy mieli dwa miesiące na złożenie wniosków, termin upływał 12 września. Wpłynęło aż ponad 850 wniosków - poinformowało w październiku 2016 roku Narodowe Centrum Kultury. Wyniki konkursu stypendialnego ogłoszono ponad rok później, 25 października 2017 roku. Ostatecznie spośród 48 rozpatrywanych w konkursie zarysów scenariusza wybrano pięć, których autorzy otrzymali przewidziane 50 tys. zł (z wyjątkiem Roberta Glińskiego, który zrezygnował z odebrania stypendium w obu etapach konkursu). Ponadprogramowo wybrano jeszcze trzy prace - ich autorzy otrzymali stypendia w wysokości 25 tys. zł.
Spośród tej ósemki wybrano trzech finalistów – dostali nagrody w wysokości 30 tys. zł każdy, poinformowało MKiDN. O takiej nagrodzie nie było jednak nic w opublikowanym wcześnie regulaminie konkursu. Otrzymali je: Robert Gliński - autor scenariusza pt. "Sanatorium im. Gorkiego" (wygraną przekazał Fundacji dla Dzieci z Chorobami Nowotworowymi "Krwinka"); Marek Ławrynowicz - za scenariusz pt. "Bruno Schulz - gra w śmierć"; Tomasz Klimala - za scenariusz pt. "Sokół". O przyznaniu tego stypendium zdecydował minister kultury na podstawie rekomendacji komisji konkursowej.
Co się stało tymi scenariuszami i czy na podstawie któregoś powstał film? 24 kwietnia 2023 roku zapytaliśmy o to Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 16 maja otrzymaliśmy odpowiedź od Anny Turowskiej, rzeczniczki MKiDN. "Do zadań MKiDN nie należy produkcja filmów, ale wspieranie instytucji, które się tym zajmują" - napisała. Poinformowała, że film "Sanatorium Gorkiego" (reż. Łukasz Palkowski) "jest obecnie w przygotowaniu i będzie opowiadał o Zbrodni Katyńskiej" oraz że "produkcja powstaje z międzynarodową obsadą". Dodała, że "kilka innych filmów związanych ze wspomnianym konkursem stypendialnym zostało już zrealizowanych, m.in. 'Śmierć Zygielbojma' (reż. Ryszard Brylski) – także w międzynarodowej obsadzie".
Żadna z tych pozycji nie jest jednak tym "wielkim projektem filmowym", "bardzo dużą produkcją", które zapowiadał minister Gliński, czy "wielkim filmem hollywoodzkim" obiecanym przez Jarosława Kaczyńskiego - co pokazały kolejne lata.
"Trzeba zatrudnić Cruise'a, Gibsona", "chcemy rozmawiać z Clintem Eastwoodem"
Minister obrony Mariusz Błaszczak we wrześniu 2016 roku spotkał się z Polonią amerykańską w Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku. Mówił tam o potrzebie nakręcenia filmu z aktorami hollywoodzkimi, na przykład o rotmistrzu Pileckim czy o polskich lotnikach, którzy walczyli w bitwie o Anglię. "Fundusze na taką produkcję miałyby pochodzić z budżetu państwa" – zapowiadał. Wyrażał niezadowolenie z polityki kulturalnej poprzedniego rządu, czyli np. promowania w USA takich filmów jak "Ida", czy "Pokłosie". "Trzeba zatrudnić Cruise'a, Gibsona czy kogoś, kto jest znany na całym świecie. Aktora hollywoodzkiego, który wcieliłby się w postać Polaka w czasie drugiej wojny i pokazał historię" – stwierdził Błaszczak.
Z analizy kolejnych informacji pojawiających się potem w mediach wynika, że pałeczkę w sprawie hollywoodzkich filmów przejęła Polska Fundacja Narodowa (PFN). Powstała pod koniec 2016 roku, jest w całości finansowana z budżetów 17 spółek Skarbu Państwa. W latach 2016-2019 spółki te przekazały jej łącznie 263,5 mln zł. Jednym z celi PFN jest promocja Polski za granicą.
O pracach nad realizacją dwóch filmów patriotycznych mówił w wywiadzie opublikowanym 21 stycznia 2017 roku na kanale YouTube telewizji wPolsce Cezary Jurkiewicz, ówczesny prezes PFN: "Chyba już słychać pogłoski o dwóch filmach i mogę to otwarcie powiedzieć. Mówimy o dwóch produkcjach dotyczących: jeden - pierwszej wojny światowej, drugi - drugiej wojny światowej. I tutaj przy pierwszej wojnie światowej mowa jest o udziale żołnierzy amerykańskich w wojnie o odzyskanie niepodległości, mówimy o dywizjonie Kościuszko, (...) a druga produkcja, myślę, że będzie stricte związana z fragmentem przemówienia prezydenta Donalda Trumpa o Jerusalem Avenue. Bo prezydent Trump, wypowiadając tę nazwę, myślę, że oprócz tego, że unaocznił całemu światu, w tym momencie Warszawa stała się stolicą całego świata, pokazał wydarzenie jednostkowe, to jednocześnie pokazał jedną rzecz - zadał pytanie o polski antysemityzm. Skoro wtedy i dzisiaj istnieją Aleje Jerozolimskie, Jerusalem Avenue w Warszawie".
Zapytywany o "głośne nazwiska", które miałyby wystąpić w filmie, prezes odparł: "Mamy, jesteśmy w trakcie rozmów, można to oficjalnie powiedzieć. Zarówno chcemy rozmawiać z Mellem Gibsonem i Clintem Eastwoodem na temat tych dwóch produkcji".
15 lutego 2018 senator Jan Filip Libicki w oświadczeniu senatorskim zapytał ministra kultury Roberta Glińskiego i prezesa zarządu PFN Cezarego Andrzej Jurkiewicza o to, jakie programy zrealizowała PFN od momentu swojego powstania, jakie wynagrodzenie pobrał zarząd PFN od momentu, kiedy się ukonstytuował oraz jakie projekty fundacja planuje realizować w latach 2018 i 2019. W odpowiedzi przekazanej przez Jurkiewicza 5 marca czytamy, że PFN podjęła decyzje o produkcji i promocji pełnometrażowych filmów o rodzinie Ulmów oraz o rotmistrzu Witoldzie Pileckim.
W czerwcu 2019 roku "Rzeczpospolita" informowała, że "Polska Fundacja Narodowa prowadzi rozmowy o hollywoodzkim filmie". Ówczesny prezes PFN Filip Rdesiński w wywiadzie dla miesięcznika "Wpis - Wiara, Patriotyzm i Sztuka" powiedział, że PFN dociera "do środowisk hollywoodzkich i proponujemy pewien wkład finansowy" (cyt. za "Rzeczpospolita"). Zapewniał: "Jesteśmy w stałym kontakcie z Hollywood. Żeby nie wpłynąć na negocjacje, nie mówię o nich publicznie, dopóki nie będzie efektów. Zdradzę tylko, że trwa wiele rozmów. (…) Niewiele mogę ujawnić, wspomnę jedynie ogólnie, że na film zasługują niewątpliwie sylwetka rotmistrza Pileckiego i jego niezwykłe bohaterstwo".
W tym samym wywiadzie chwalił się wyprodukowaniem we współpracy z amerykańskim reżyserem Peterem Greenbergiem filmu dokumentalnego z serii "The Royal Tour", w którym w rolę przewodnika po Polsce wciela się premier Mateusz Morawiecki.
Wiceminister kultury, 2019 rok: "Sformułowanie 'hollywoodzka superprodukcja' to jest wymysł dziennikarzy"
Kwestia realizacji "hollywoodzkiego filmu o polskich bohaterach" została poruszona 26 listopada 2019 roku w porannej rozmowie radia RMF FM z wiceministrem kultury Jarosławem Sellinem. Pytanie padło w kontekście wstrzemięźliwości Senatu co do odbudowy Pałacu Saskiego oraz władz Warszawy w sprawie Pomnika Bitwy Warszawskiej. "Senat czy prezydent Trzaskowski odpowiada również za to, że w tym roku nie odbędzie się żadna hollywoodzka premiera superprodukcji o polskich bohaterach?" – zapytał prowadzący rozmowę Robert Mazurek. "To sformułowanie 'hollywoodzka superprodukcja' to jest wymysł dziennikarzy i między innymi pana redaktora..." – odpowiedział minister Selin. To ostatnie twierdzenie dementowaliśmy w Konkret24.
Bo – przypomnijmy - w programie "Jeden na jeden" TVN24 w listopadzie 2017 roku Sellin otrzymał pytanie od widza: "Swego czasu Ministerstwo Kultury zapowiadało, że będzie się starało we współpracy z reżyserami z Hollywood nakręcić film o jakimś wycinku historii Polski. Chciałem zapytać, czy w ogóle podjęto takie kroki, a jeśli tak, to na jakim etapie obecnie ta sprawa?". I odpowiedział: "Ja wiem o co najmniej trzech produkcjach filmowych, konkretnych tematach podejmowanych przez polskich twórców we współpracy z Amerykanami. Można to w skrócie nazwać produkcją hollywoodzką i myślę, że takie koprodukcje będą".
W RMF FM Selin dopytywany, czy "bierzemy Amerykanów tylko nie z Hollywood?", odparł: "Ja to potwierdzam. Amerykanie są coraz mocniej obecni na polskim rynku, również ze względu na naszą ustawę o zachętach. Polska jest teraz atrakcyjnym miejscem do produkcji filmów, również amerykańskich, i zapewniam pana, że również filmy dotyczące polskiej historii realizowane przez Amerykanów będą".
W 2019 roku serwis fact-checkingowy Demagog.org obietnicę hollywoodzkiego filmu składaną przez Kaczyńskiego i kolejne osoby związane z obozem władzy oceniła jako niezrealizowaną.
Mel Gibson zatrudniony. Nie do filmu, tylko do spotu za 2,5 mln zł
Przypomnijmy: minister Błaszczak w 2016 roku mówił o zatrudnieniu Mela Gibsona, Toma Cruise'a czy innego "aktora hollywoodzkiego, który wcieliłby się w postać Polaka w czasie drugiej wojny i pokazał historię". Gibsona faktycznie zatrudniono, ale nie do wielkiej produkcji filmowej zapowiadanej przez władze, tylko do spotu stworzonego z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie grał Polaka z czasów drugiej wojny, tylko był narratorem opowieści o historii Polski. Jak można się dowiedzieć ze sprawozdania PFN za 2018 rok, spot z Gibsonem kosztował 2,5 mln zł. Był emitowany w listopadzie 2018 roku na całym świecie w mediach społecznościowych w dwóch wersjach językowych. Ten w polskiej odnotował na YouTube 2,2 mln wyświetleń. Wersja anglojęzyczna miała o 600 tys. wyświetleń więcej - informowaliśmy w 2020 roku w Konkret24.
"Raport Pileckiego" - film z 38-milionowym budżetem, lecz wciąż bez daty premiery
W 2019 roku PFN informowała, że podpisała umowę z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych na realizację wysokobudżetowego filmu fabularnego "Raport Pileckiego". Produkcja ma opowiadać o losach żołnierza Armii Krajowej rotmistrza Witolda Pileckiego i miała powstawać we współpracy z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej.
Co o niej wiemy? We wrześniu 2022 roku dziennikarze "Newsweek Polska" Jakub Korus i Aleksander Hudzik opisali wyniki swoich ustaleń w sprawie tego filmu. Po trzech latach, zmianie reżysera w trakcie produkcji i przygotowaniu dwóch wersji filmu wciąż nie była znana data jego premiery. Dziennikarze pisali, że budżet "Raportu Pileckiego" wyniósł 38 mln zł; 16 mln zł przekazała PFN, resztę dorzucili Telewizja Polska i Ministerstwo Kultury. Temistokles Brodowski odpowiadający w PFN za relacje z mediami przekazał "Newsweekowi", że nakręcono "film emocjonujący", "prawdziwy, przejmujący i dobrze zrealizowany"; film ma być na etapie finalnej postprodukcji. WFDiF zapewniała, że premiera filmu planowana jest na 2023 roku – pisali dziennikarze "Newsweek Polska".
5 maja wysłaliśmy do WFDiF pytania o datę premiery filmu oraz czy został do niego zatrudniony znany hollywoodzki aktor lub aktorka. W odpowiedzi Piotra Kozickiego z działu komunikacji WFDiF czytamy, że premiera filmu planowana jest "w trzecim kwartale 2023 roku" i że "w filmie nie został zatrudniony żaden hollywoodzki aktor ani aktorka".
Miliony PFN na agencję w Hollywood, a film nie powstał
W czerwcu 2020 roku Onet informował w tekście Andrzeja Stankiewicza, że PFN wynajęła w Hollywood agencję Rogers & Cowan, która reprezentuje gwiazdy kina, muzyki i sportu. Ta miała pomóc w kręceniu filmów o Polsce i zainteresować międzynarodowe gwiazdy kina udziałem w nich.
W niecałe półtora roku amerykańska agencja otrzymała od PFN w sumie ponad 1,5 mln dolarów, czyli 6 mln zł. Stankiewicz zauważył, że "żaden obraz nie powstał, ale agencja zainkasowała setki tysięcy dolarów, głównie za promocję w USA filmu dokumentalnego z udziałem Mateusza Morawieckiego". W krótkich spotach wystąpili dwaj klienci Rogers & Cowan: wspomniany Mel Gibson oraz Liam Neeson (w spocie o Bitwie Warszawskiej).
Kolejny filmowy projekt PFN i kolejne miliony złotych
"Raport Pileckiego" to nie jedyny film, który pojawia się w opowieściach o superprodukcjach mających pokazać światu historię Polski. 7 września 2022 roku do obietnicy PiS dotyczącej takiej superprodukcji wróciła "Rzeczpospolita". "Obecnie trwają finalne prace oraz recenzje kilku wariantów scenariuszy przygotowanych przez amerykańskiego scenarzystę. Równolegle trwa proces rozmów z zagranicznymi producentami" – przekazał dziennikowi Temistokles Brodowski z PFN. Bohaterem przygotowywanego przez PFN filmu miał być Merian C. Cooper - amerykański filmowiec i twórca "King Konga" z 1933 roku. W mundurze pilota Wojska Polskiego walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Na produkcję tego filmu PFN przeznaczyła już około 8 mln zł.
Zapytaliśmy PFN, na jakim etapie jest ta produkcja i kto jest w nią zaangażowany oraz czy pojawią się w niej hollywoodzcy aktorzy. "Polska Fundacja Narodowa nie produkuje i nie partycypuje w produkcji filmu biograficznego o Merianie C. Cooperze. Prowadzimy natomiast w tym zakresie prace dokumentacyjne i przygotowawcze. Pragniemy zaznaczyć także, że postać Meriana C. Coopera jest bezsprzecznie postacią bardzo ważną, integrującą historię Polski i USA" – przekazała nam PFN 10 maja tego roku.
"Rzeczpospolita" pisała, że plany na film o tej samej osobie ma też amerykańska Foundation to Illuminate America's Heroes. Według dziennika ona ma "gotowy profesjonalny scenariusz, a jego wykorzystaniem starała się zainteresować polskie władze". Jak ustaliła "Rzeczpospolita", "PFN realizuje swój projekt filmowy niezależnie od Amerykanów".
Czy więc doczekamy się zapowiadanej przez lata hollywoodzkiej produkcji o historii Polski? Jeśli tak, to kiedy? Pierwsze pytanie w tej sprawie przesłaliśmy Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego 24 kwietnia, potem je ponawialiśmy. Z odpowiedzi otrzymanej 16 maja dowiadujemy się, że: "Z uwagi na pandemię realizacja koprodukcji międzynarodowych była przez 3 lata mocno utrudniona. W 2020 roku niemal każde terytorium światowe wprowadziło restrykcje i ograniczenia dotyczące sektora filmowego, w wielu miejscach wstrzymując zdjęcia lub odwołując produkcje wskutek wprowadzania lockdownów".
Rzeczniczka resortu informuje, że w ciągu ostatnich ponad siedmiu lat dzięki wsparciu MKiDN, instytucji mu podległych oraz "znacznemu zaangażowaniu" TVP i Polskiej Fundacji Narodowej powstało ponad 140 filmów fabularnych, dokumentalnych, seriali i animacji o polskiej historii, a ponad 140 kolejnych jest na etapie realizacji lub w fazie przygotowań. I dalej wymienia po prostu listę zrealizowanych "koprodukcji międzynarodowych opowiadających o polskiej historii" - np. filmy "Żeby nie było śladów" (reż. J. P. Matuszyński), "Strefa interesów" (reż. Jonathan Glazer), "Kos" (reż. Paweł Maślona), "Przysięga Ireny" (reż. Louise Archambault). W przygotowaniu mają być kolejne międzynarodowe projekty: film opowiadający historię rodziny Ulmów pt. "Jak bardzo mnie kochasz?" (reż. Rafał Wieczyński), film "Cooper" przedstawiający historię Meriana Coopera, film o armii Andersa, hollywoodzki remake - film oparty na biografii płk. Ryszarda Kuklińskiego "Jack Strong". Wśród wymienionych przez rzeczniczkę pozycji są filmy nie dotyczące drugiej wojny światowej, jak np. "Żeby nie było śladów" czy "Kos".
Trudno którąś z tych produkcji uznać za "wielki hollywoodzki film", "z powszechnie znanymi w świecie aktorami", "z powszechnie znanymi reżyserami", który "pokaże, jak naprawdę wyglądała wojna w Polsce".
Jak powstał cykl "Obietnice minus"
Zespół Konkret 24 zebrał i zweryfikował zapowiedzi obozu Zjednoczonej Prawicy, które pod koniec drugiej kadencji pozostają niespełnione. Poszukiwanie obietnic zaczęliśmy od początków 2015 roku - to wtedy, wraz z rozpędzającą się kampanią prezydencką Andrzeja Dudy, zaczął się marsz prawicy po władzę. Przejrzeliśmy obietnice z dwóch kampanii prezydenckich, dwóch kampanii parlamentarnych, wyborów samorządowych i do Parlamentu Europejskiego – bo to przed elekcjami politycy najczęściej wiele obiecują. Sprawdzaliśmy, czy w okresie między wyborami rzucane publicznie przez rządzących zapowiedzi się zmaterializowały. Tak powstał zbiór kilkudziesięciu obietnic, które Zjednoczona Prawica złożyła w ostatnich latach, ale ich "nie dowiozła". Kolejne części cyklu będziemy publikować na Konkret24.tvn24.pl i na stronie głównej Tvn24.pl.
Lista jest otwarta – na bieżąco sprawdzamy wystąpienia prezydenta, polityków PiS, Solidarnej Polski, Partii Republikańskiej. Zachęcamy czytelników do kontaktu z nami i zgłaszania propozycji do weryfikacji. Można to zrobić zarówno przez formularz na stronie, jak i mailem na adres konkret24@tvn.pl.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PFN