Ostatnim aktem tegorocznych wyborów prezydenckich będzie decyzja Sądu Najwyższego – a dokładnie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – stwierdzająca ważność bądź nieważność głosowania. Nigdy w historii wyborów prezydenckich SN nie stwierdził ich nieważności.
Dotychczas Sąd Najwyższy od dnia oficjalnego ogłoszenia wyniku wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą miał 30 dni na rozpatrzenie ewentualnych protestów wyborczych i stwierdzenie ważności wyborów. Jednak ustawa z 2 czerwca o szczególnych zasadach organizacji wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 roku z możliwością głosowania korespondencyjnego skróciła z 14 do trzech dni termin na składanie do SN protestów wyborczych, natomiast o dziewięć dni – do 21 - na podjęcie przez SN uchwały stwierdzającej ważność wyboru prezydenta.
Prezentujemy kolejne etapy prawnej procedury zatwierdzania wyniku wyborów, w tym rozpatrywania ewentualnych protestów wyborczych.
Podstawa - sprawozdanie PKW
Ustawa z 2 czerwca w kwestii ustalania wyniku wyborów prezydenckich skróciła jedynie terminy na wnoszenie protestów do Sądu Najwyższego i czas ich rozpatrywania. Poza tą zmianą w dalszym ciągu obowiązują inne przepisy Kodeksu wyborczego, m.in. dotyczące procedury ustalania wyników głosowania i składania protestów wyborczych. Zgodnie bowiem z art. 1 ust. 2 ustawy z 2 czerwca "w zakresie nieuregulowanym w niniejszej ustawie stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy".
Kodeks procedurę zatwierdzania wyniku w wyborach prezydenckich opisuje w rozdziale 5: "Ustalanie wyników głosowania".
Tu główna rola przypada PKW. Niezwłocznie po tym, jak PKW otrzyma od okręgowych komisji protokoły z wynikami głosowania i po ich sprawdzeniu (gdy PKW stwierdzi nieprawidłowości - komisja okręgowa jeszcze raz ustala wyniki) stwierdza na ich podstawie wynik głosowania i podejmuje uchwałę w tej sprawie. Niezwłocznie przekazuje ją marszałkowi Sejmu i urzędującemu prezydentowi oraz prezydentowi-elektowi (w tych wyborach to ta sama osoba), a wynik wyborów zostaje opublikowany w formie obwieszczenia w Dzienniku Ustaw.
PKW ma 14 dni od ogłoszenia wyników na sporządzenie sprawozdania z wyborów, które wysyła marszałkowi Sejmu i Sądowi Najwyższemu. Dla SN sprawozdanie PKW, oprócz protestów wyborczych, to podstawa do podjęcia decyzji o ważności wyborów.
Tylko trzy dni
Po niedzielnym głosowaniu wyborcy mają zaledwie trzy dni na złożenie protestów wyborczych do Sądu Najwyższego – trzy dni liczone od dnia podania do publicznej wiadomości wyniku wyborów. Protesty mogą składać wyborcy, których nazwiska w dniu wyborów znajdowały się w spisie. Protest musi być złożony na piśmie i zawierać własnoręczny podpis wyborcy.
Protesty mogą składać także wyborcy przebywający za granicą – adresatem protestu jest właściwy konsul; trzeba także ustanowić pełnomocnika do doręczeń na terenie kraju (np. pism procesowych i innych dokumentów). Bez tego protest nie zostanie rozpatrzony.
Protest, jak opisuje art. 82 Kodeksu wyborczego, może być zgłoszony z powodu: "dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów lub naruszenia przepisów kodeksu dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów mającego wpływ na wynik wyborów".
Co ważne, wnosząc protest, trzeba przedstawić lub wskazać dowody, na których opierane są zarzuty. I muszą one mieć wpływ na wynik wyborów. Inaczej Sąd Najwyższy takiego protestu nie rozpatrzy.
Podstawy protestów
Eksperci Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka twierdzą, że powodem do złożenia protestu może być np. naruszenie tajności głosowania, korumpowanie wyborców, fałszowanie protokołów głosowania, a także naruszanie przepisów specustawy wyborczej z 2 czerwca.
Według prof. Piotra Mikuliego, szefa Katedry Prawa Ustrojowego Porównawczego Uniwersytetu Jagiellońskiego, istotne są także przesłanki definiujące zasady wolnych wyborów, które jego zdaniem w tegorocznych wyborach nie zostały spełnione.
"Wybory nie były uczciwe, instytucje państwowe i media publiczne nie tylko nie zachowały bezstronności, ale w sposób skandaliczny angażowały się po stronie urzędującego prezydenta" - stwierdza prof. Mikuli w opinii dla Konkret24. "Taka działalność mediów publicznych w czasie kampanii nie może mieć miejsca w żadnym państwie demokratycznym" - dodaje.
Zdaniem prof. Mikuli te wybory "nie były w pełni wyborami w znaczeniu konstytucyjnym także ze względu na wątpliwy, nieprzewidziany w konstytucji termin". "Do tego oczywiście dochodzi szereg nieprawidłowości, w tym przede wszystkim opisywane utrudnienia w oddawaniu głosów za granicą. Musimy też pamiętać, że wybory odbyły się na podstawie specustawy uchwalonej z naruszeniem trybu parlamentarnego" - podkreśla prof. Piotr Mikuli.
Z kolei dr Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS z Wrocławia uważa, że "podstawą stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta RP mogą być tylko naruszenia prawa, których skala uzasadniałaby przypuszczenie, że wypaczyły one ostateczny wynik głosowania".
Jego zdaniem błędy organizacyjne mogą więc stanowić podstawę do kwestionowania ważności wyborów przede wszystkim wtedy, kiedy doprowadziły do faktycznego pozbawienia wyborców prawa wyborczego (np. poprzez niedoręczenie pakietu wyborczego).
"Żeby jednak SN stwierdził nieważność wyboru Prezydenta RP, liczba takich naruszeń musiałaby przekraczać różnicę głosów między oboma kandydatami" - podkreśla w opinii dla Konkret24 dr Radajewski.
Najpierw trójki, potem cała izba
Wszystkie protesty rozpatrują najpierw sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w składach trzyosobowych. Jeśli protesty naruszają kodeksowe wymogi – są wniesione po terminie, nie zawierają zarzutów ani dowodów - zostają pozostawione bez rozpatrzenia.
Prawidłowo wniesione protesty składy sędziowskie rozpatrują bez konieczności przeprowadzenia rozprawy. W każdym przypadku sędziowie, doręczając odpisy protestów, zwracają się do przewodniczącego PKW i Prokuratora Generalnego o zajęcie pisemnego stanowiska w sprawie. Oceniając zasadność protestów, sędziowie biorą pod uwagę to, czy opisane zdarzenia miały wpływ na wynik wyborów. Trzyosobowe składy sędziowskie wydają opinię co do zasadności protestu w formie postanowienia. Na tę decyzję nie przysługuje zaskarżenie.
Po rozpatrzeniu wszystkich protestów, zgodnie z Kodeksem wyborczym, o ważności wyboru prezydenta orzeka, jak stanowi art. 324 par. 1a "Sąd Najwyższy w składzie właściwej izby". Tą właściwą Izbą, na podstawie ustawy o Sądzie Najwyższym z 8 grudnia 2017 roku, jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Decyzję w sprawie ważności wyborów podejmuje cała izba w drodze uchwały. Jej moc jest ostateczna. Bierze pod uwagę opinie składów trójkowych, sprawozdanie PKW, jej opinie, a także opinie Prokuratora Generalnego.
Na podjęcie uchwały w sprawie ważności wyborów ma 21 dni od dnia ogłoszenia przez PKW wyniku wyborów. Jeśli PKW ogłosiłaby wynik wyborów 14 lipca, ten czas minąłby 4 sierpnia, czyli dwa dni przed końcem pierwszej kadencji Andrzeja Dudy.
W razie podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały stwierdzającej nieważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej przeprowadza się nowe wybory na zasadach i w trybie przewidzianych w Kodeksie wyborczym.
Profesor Mikuli przypomina, że izba, która będzie stwierdzać ważność wyborów, została wybrana niezgodnie z konstytucją. "Izba została obsadzona osobami, które wygrały konkursy przeprowadzone w wątpliwych okolicznościach przez niekonstytucyjnie powołaną KRS. Izba ta nie budzi zatem zaufania. Na tym polega tragizm całej sytuacji. Wybory 2020 to nie wybory, tylko w zasadzie pozakonstytucyjny plebiscyt. Jego wynik oznacza niestety dalsze staczanie się Polski w kierunku państwa autorytarnego i marginalizację wśród państw stabilnej demokracji" - podsumowuje prof. Mikuli.
Inaczej na tę kwestię patrzy dr Radajewski. "Kontrowersje wokół statusu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych mogą mieć znaczenie wyłącznie w debacie publicznej. Z formalnego punktu widzenia uchwała tej Izby w sprawie ważności wyborów jest ostateczna i nie istnieją mechanizmy jej zakwestionowania" - stwierdza.
"Brak wpływu na wynik"
Przepis o unieważnieniu wyborów prezydenckich w historii III RP nie miały nigdy zastosowania, mimo że po każdych wyborach prezydenckich do Sądu Najwyższego wpływały wyborcze protesty. Najmniej – 51 – wpłynęło po wyborach w 1990 roku, najwięcej – prawie 600 tys. - po wyborach w 1995 roku, gdy prezydentem został Aleksander Kwaśniewski. W niemal wszystkich tych protestach podnoszono zarzut nieprawdziwej informacji o jego wykształceniu (nie miał wykształcenia wyższego, choć podawał, że ma). 12 sędziów SN w uchwale z 9 grudnia 1995 roku, przy 5 zdaniach odrębnych, uznało, że doszło do naruszenia Kodeksu wyborczego, ale nie miało to wpływu na wynik wyborów.
Po każdych wyborach sędziowie SN uznawali zasadność niektórych protestów, ale ich liczba nie przekraczała 20. W 2000 roku były to 3 protesty, w 2005 – 3, w 2010 – 16, w 2015 – 6. Za każdym razem sędziowie stwierdzali, że nie miały one wpływu na wynik wyborów.
Do kwestii protestów wyborczych odniósł się w niedzielę politolog dr hab. Marek Migalski. Po ogłoszeniu wyników exit poll napisał na Twitterze: "1. Strona przegrana na pewno będzie kwestionować sądownie wynik. 2. Protesty będą tym silniejsze, im mniejsza będzie różnica między kandydatami. 3. SN nie uwzględni protestów i nie unieważni wyborów, bo to oznaczałoby chaos w państwie. Wniosek? Prezydenta RP ogłosi jutro PKW".
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock