Nawrocki i PiS: rząd Tuska chce "cenzury w internecie". O co chodzi z DSA

Źródło:
Konkret24
Siemoniak o zwalczaniu nielegalnych treści w internecie
Siemoniak o zwalczaniu nielegalnych treści w internecieTVN24
wideo 2/5
Siemoniak o zwalczaniu nielegalnych treści w internecieTVN24

Prezydent Karol Nawrocki oraz politycy Prawa i Sprawiedliwości straszą, że rząd Donalda Tuska chce wprowadzić cenzurę w internecie - a sposobem na to ma być ustawa wdrażająca unijne regulacje. Lecz choć opozycja grzmi o "cenzorskich gilotynach", to zdaniem ekspertów ustawa właściwie nie zakaże niczego więcej, niż to, co już dziś jest zakazane.

To nowy front konfliktu prezydenta z rządem. Jest to o tyle zaskakujące, że punktem spornym stał się projekt ustawy, która według jej autorów ma "wzmacniać ochronę użytkowników" internetu, zwłaszcza korzystających z mediów społecznościowych. Tak projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną przedstawia Ministerstwo Cyfryzacji - zapewnia, że po przyjęciu tych przepisów "internet stanie się bezpieczniejszy, bardziej sprawiedliwy i lepiej uregulowany".

Prezydent Karol Nawrocki, którego podpis będzie konieczny do przyjęcia regulacji, jest jednak innego zdania. "Pod pozorem walki z nielegalnymi treściami i dezinformacją rząd chce ograniczyć wolność słowa" - ostrzegł 27 października w mediach społecznościowych i zachęcił do wzięcia udziału w publicznej dyskusji nad ustawą zaplanowaną w Sejmie na 4 listopada. Na koncie prezydenta czytamy, że Nawrocki "jest strażnikiem naszej wolności, także w sieci", dlatego "nigdy nie pozwoli na wprowadzenie politycznej cenzury w Internecie".

Karola Nawrockiego w walce z "ograniczaniem wolności słowa" szybko wsparły Prawo i Sprawiedliwość z Konfederacją. "Rząd Donalda Tuska wyraźnie przymierza się do tego, żeby wprowadzić cenzurę w internecie" - mówił na konferencji prasowej szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. A stojący obok niego poseł Dariusz Stefaniak dodawał: "To nie skalpel, tylko gilotyna cenzorska, przez którą będzie można wyłączać całe portale. Nie zgadzamy się na to". Także 3 listopada w Radiu Zet Błaszczak powtarzał, że jeśli ustawa wejdzie w życie, "urzędnik, czyli nominowany teraz przez Donalda Tuska prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej, będzie cenzurował internet".

Natomiast Krzysztof Bosak z Konfederacji już we wrześniu 2025 roku na nagraniu dla Kanału Zero twierdził, że procedowana ustawa "to jest odtworzenie - na wniosek Unii Europejskiej co ciekawe, ale przez nasze państwo - de facto urzędu cenzorskiego".

W tej dyskusji jest więc wiele barwnych metafor i haseł "obrony wolności słowa", ale - pomijając polityczną nadbudowę - zajmijmy się samymi proponowanymi przepisami. Wyjaśniamy, co z tych strachów jest, a czego nie ma w projekcie ustawy mającej wdrażać tzw. konstytucję internetu.

Unijny akt uchwalony w 2022 roku

Najpierw zaznaczmy, że polski rząd nie wpadł nagle na pomysł, żeby uczynić internet "bezpieczniejszym, bardziej sprawiedliwym i lepiej uregulowanym". To konsekwencja przyjęcia w Unii Europejskiej już w 2022 roku Aktu o usługach cyfrowych (ang. Digital Services Act; DSA). Główna idea tej regulacji jest taka, że platformy internetowe używane przez miliony użytkowników w całej UE muszą brać odpowiedzialność za zamieszczane tam treści.

Autorzy regulacji stworzyli więc tzw. procedurę zgłaszania i działania (ang. notice and action). Ma wymóc na platformach i największych portalach społecznościowych niezwłoczne działanie wobec zamieszczanych nielegalnych treści. To tylko jeden z wielu środków, które DSA ma wprowadzać w krajach członkowskich, lecz wobec dyskusji o "cenzurze" i "ograniczaniu wolności słowa" skupimy się właśnie na nim.

Polska już pozwana do TSUE za brak wdrożenia DSA

Co istotne: z przyjęciem mechanizmów unijnego rozporządzenia nie mieli problemu przedstawiciele żadnego kraju członkowskiego UE.

Na posiedzeniu Rady UE w październiku 2022 roku reprezentanci wszystkich 27 rządów zagłosowali za Aktem o usługach cyfrowych, wśród nich także minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego Magdalena Rzeczkowska. Polski premier postanowił jednak rozegrać ten temat po swojemu i mimo że formalnie poparł DSA, to do końca sprawowania władzy przez PiS jego rząd nie przyjął ustawy pozwalającej egzekwować unijne przepisy.

Akt o usługach cyfrowych jako rozporządzenie automatycznie zaczął obowiązywać we wszystkich państwach członkowskich w listopadzie 2022 roku, ale kraje miały wyznaczyć krajowego koordynatora ds. usług cyfrowych i przede wszystkim ustanowić przepisy pozwalające skutecznie egzekwować przepisy DSA, w tym ustalić kary za ich nieprzestrzeganie.

Państwa dostały czas do lutego 2024 roku, więc rząd Morawieckiego postanowił nie zajmować się tym tematem przed wyborami w 2023 roku. Po utracie władzy przez Zjednoczoną Prawicę sprawę przejął nowy rząd, konkretnie: Ministerstwo Cyfryzacji nadzorowane przez Krzysztofa Gawkowskiego. Dla niego również nie był to priorytet, dlatego pierwszy projekt ustawy mającej wdrożyć DSA pojawił się dopiero rok po zaprzysiężeniu - w grudniu 2024 roku. Nie uszło to uwadze Komisji Europejskiej, która najpierw przypomniała o przekroczeniu uzgodnionego terminu, a ostatecznie w maju 2025 roku za opóźnienia pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

W tamtym momencie ówczesny projekt nie miał dobrych perspektyw - negatywnie ocenili go Rzecznik Praw Obywatelskich oraz organizacje pozarządowe na czele z Fundacją Panoptykon i Helsińską Fundacją Praw Człowieka. RPO pisał wprost o "wątpliwościach w kontekście poszanowania podstawowych praw i wolności jednostki, w tym wolności słowa".

Nie znaczy to jednak, że RPO i organizacje pozarządowe mówią teraz jednym głosem z opozycją o "cenzurowaniu internetu". Pod koniec września 2025 roku do Sejmu wpłynął bowiem zmodyfikowany projekt ustawy, który ma odpowiadać na wątpliwości krytyków.

Co ostatecznie znalazło się w tym projekcie, a co jest tylko polityczną narracją?

Co jest w projekcie: procedura wnioskowania o wydanie nakazu

Największe kontrowersje budzą nakazy usuwania treści. Rzeczywiście w projekcie ustawy przewidziano procedurę, która ma szybko i skutecznie walczyć z nielegalnymi materiałami w sieci.

Polega na tym, że policja, prokuratura, Krajowa Administracja Skarbowa, Straż Graniczna i zaakceptowane wcześniej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej "zaufane podmioty sygnalizujące" będą mogły składać wnioski o wydanie nakazu podjęcia działań przeciwko nielegalnym treściom w sieci. Taką możliwość dostaną też wszyscy użytkownicy platform internetowych, ale tylko w sytuacji, gdy wcześniej zgłoszą nielegalne treści do platformy, a ta odrzuci wniosek lub go nie rozpatrzy.

Te wnioski mają być kierowane do Urzędu Komunikacji Elektronicznej lub Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (w przypadku platform z materiałami wideo). Obie instytucje będą oceniać, czy są podstawy do wydania nakazu usunięcia danej treści. Aby procedura była odpowiednio szybka, UKE i KRRiT będą miały dwa dni na ocenę w przypadku zgłoszeń policji i prokuratury, siedem w przypadku zgłoszeń użytkowników i "zaufanych podmiotów sygnalizujących" oraz 21 dni w przypadku szczególnie skomplikowanych spraw.

W swojej decyzji UKE i KRRiT mogą nakazać podmiotowi internetowemu - np. platformie - publikację oświadczenia lub ostrzeżenia dla odbiorców o konkretnej treści, lub zablokowanie dostępu do danej nielegalnej treści.

Czego nie ma w projekcie: walki z dezinformacją czy teoriami spiskowymi

Prezydent Karol Nawrocki stwierdził, że "pod pozorem walki z nielegalnymi treściami i dezinformacją rząd chce ograniczyć wolność słowa". Tylko że żadnych zapisów o walce z dezinformacją, fałszywymi informacjami czy teoriami spiskowymi w projekcie ustawy nie ma.

Jak podkreśliło Ministerstwo Cyfryzacji, "usuwane będą tylko treści nielegalne, które dotyczą konkretnych poważnych przestępstw". Jest to zamknięty katalog 27 przestępstw wymienionych w ustawie. To przede wszystkim handel ludźmi, groźby karalne, namawianie do samobójstwa, pornografia dziecięca czy pedofilia. Poza tym lista obejmuje też typowo "internetowe" przestępstwa takie jak rozpowszechnianie pirackich materiałów, sprzedaż wyrobów tytoniowych w sieci czy handel podrobionymi produktami.

Dlatego dr Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon w opinii przesłanej Konkret24 zauważa, że "ogólnie ustawa nie zakaże niczego więcej, niż to, co już dziś jest zakazane". "Być może przyczyni się jedynie do tego, że część obowiązujących zakazów, dotyczących tych najbardziej szkodliwych nadużyć w sieci, będzie skuteczniej egzekwowana" - dodaje prawniczka. Ale zauważa drugą istotną cechą regulacji: "Nieporozumieniem jest też to, że ustawa pozwoli prezesowi UKE na blokowanie treści pod pretekstem walki z dezinformacją. Ta kwestia leży poza jej [ustawy] zakresem".

W katalogu przestępstw wymienionych w projekcie nie ma bowiem żadnego bezpośredniego nawiązania do dezinformacji czy rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. Bliskie temu mogą być treści zawierające mowę nienawiści, propagujące totalitaryzm, zachęcające do przemocy czy fałszywe alarmy bombowe zamieszczane w mediach społecznościowych. Tym bardziej, że minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski podczas prezentacji projektu ustawy przedstawił ją jako "ważne narzędzie do przeciwdziałania dezinformacji, która szczególnie w ostatnim czasie jest rosnącym zagrożeniem". Mimo tych słów walki z dezinformacją jako celu blokowania treści nie ma w projekcie ustawy.

Co jest w projekcie: prawo do obrony i procedura odwoławcza

Opozycja straszy, że rząd będzie blokował niewygodne dla siebie wypowiedzi "decyzją urzędników". Doktor Dorota Głowacka podkreśla jednak, że "aktualny projekt zawiera 'bezpieczniki', które sprawią, że prezes UKE nie będzie mógł nadużywać swoich nowych uprawnień do blokowania treści".

Z jednej strony, chodzi o udział autora treści w postępowaniu. Odpowiedzialny za daną treść będzie mógł więc przedstawić swoje stanowisko, np. broniąc swojej wypowiedzi, jeszcze zanim UKE lub KRRiT wyda decyzję. Ponadto od wydanej decyzji przysługuje odwołanie do sądu.

Ponadto dzięki DSA wszyscy użytkownicy platform internetowych dostaną możliwość wnioskowania do UKE lub KRRiT o wydanie odwrotnego nakazu, czyli przywrócenia ich zdaniem błędnie usuniętych z takich platform treści. Urząd będzie musiał rozpatrywać takie wnioski w ciągu 14 dni, a platformy będą musiały stosować się do takich nakazów i przywracać usunięte wcześniej treści. Zdaniem Ministerstwa Cyfryzacji "dzięki temu mechanizmowi wolność słowa zostanie odpowiednio zabezpieczona".

Czego nie ma w projekcie: natychmiastowego wykonania decyzji

Projekt ustawy nie przewiduje, że wszystkie decyzje o blokowaniu nielegalnych treści będą musiały być wykonywanie natychmiastowo. To UKE lub KRRiT w treści decyzji będą określały termin, w którym należy je wykonać. Projekt daje im możliwość nadawania decyzjom "rygor natychmiastowej wykonalności", ale tylko, "jeżeli jest to niezbędne ze względu na rozmiary wyrządzonej lub grożącej szkody albo ze względu na interes społeczny lub wyjątkowo ważny interes strony".

Dlatego dr Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon podkreśla: "Nawet jeśli prezes UKE wydałby decyzję o usunięciu twojej treści, można złożyć sprzeciw do sądu i – co do zasady, poza wyjątkowymi sytuacjami – do momentu wydania prawomocnego wyroku jego decyzja nie zostanie wykonana, czyli twój post będzie nadal wisiał w sieci". I dodaje:

Te gwarancje sprawiają, że prezes UKE nie będzie mógł raczej łatwo wykorzystywać tej ustawy jako narzędzia do "sprzątania" internetu na polityczne zamówienia.

RPO widzi "pozytywny kierunek zmian", ale...

Wprowadzenie takich "bezpieczników" do projektu ustawy postulowała nie tylko Fundacja Panoptykon, ale i Rzecznik Praw Obywatelskich. Zapytaliśmy więc biuro RPO, jak ocenia wersję, która pod koniec września 2025 roku trafiła do Sejmu. W odpowiedzi z 3 listopada prawnicy z Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego przekazali:

W ocenie RPO nowy projekt ustawy w znacznym stopniu realizuje postulaty RPO z lutego 2025 r. poprzez wprowadzenie mechanizmów ograniczających nadmierną ingerencję w wolność słowa i zagwarantowanie istotnych praw proceduralnych dla stron postępowań administracyjnych dotyczących blokowania treści.

Przedstawiciele RPO zaznaczyli jednak, że "mimo pozytywnego kierunku zmian, nie wszystkie wątpliwości Rzecznika zostały w pełni rozwiane". Tłumaczą między innymi, że w myśl ustawy użytkownik może złożyć wniosek do UKE tylko z powodu potencjalnie nielegalnych treści, a nie z powodu niezgodności z regulaminem platformy, mimo że to właśnie te drugie treści stanowiły dotychczas znaczną większość materiałów usuwanych przez największe platformy.

Z tego powodu biuro RPO podsumowuje: "Nowe rozwiązania wychodzą naprzeciw oczekiwaniom Rzecznika, szczególnie w obszarze wydawania nakazów blokowania nielegalnych treści, jednak ich ostateczna skuteczność i bezpieczeństwo prawne będą zależały od dalszego doskonalenia i praktycznego wdrożenia projektowanych regulacji".

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell

Pozostałe wiadomości

Unijni sędziowie stawiają się ponad polskim systemem konstytucyjnym, Trybunał Sprawiedliwości "zakazał Polsce powoływania się na swoją konstytucję" - tak politycy PiS przedstawiają wyrok TSUE dotyczący Trybunału Konstytucyjnego. Grzmią, że to próba odebrania Polsce suwerenności. Konstytucjonaliści tłumaczą: to nieprawda.

Politycy PiS: TSUE "zakazał powoływać się na konstytucję". Nieprawda

Politycy PiS: TSUE "zakazał powoływać się na konstytucję". Nieprawda

Źródło:
Konkret24

"Zatrważające", "jedzenie cię zatruwa" - zaniepokojeni internauci komentują doniesienia o rzekomej szkodliwości papieru do pieczenia. Ekspertka uspokaja i wyjaśnia, czy i kiedy takie zagrożenie występuje.

"Papier do pieczenia może być toksyczny"? Ile w tym prawdy

"Papier do pieczenia może być toksyczny"? Ile w tym prawdy

Źródło:
Konkret24

Do budynku urzędu wchodzi mężczyzna, a wraz z nim krowa, lama i kozy. Film pokazujący taką scenę krąży w sieci z wyjaśnieniem, że to rolnik, który z powodu umowy Unii Europejskiej z Mercosur nie daje już rady płacić podatków. Po pierwsze, ta umowa jeszcze nie obowiązuje. Po drugie..., rzeczywiście, coś takiego się wydarzyło, ale nie teraz.

"Przyszedł do urzędu skarbowego zapłacić podatki zwierzętami". Co to za historia

"Przyszedł do urzędu skarbowego zapłacić podatki zwierzętami". Co to za historia

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń generują w polskiej sieci nagrania pokazujące protesty rolników we Francji - te prawdziwe i te fałszywe. Tak szerokie zastosowanie sztucznej inteligencji do tworzenia fake newsów na bazie prawdziwego wydarzenia spowodowało, że internauci już sami nie wiedzą, co jest prawdą, a co fałszem. I nawet w dobrej wierze dezinformują - też z pomocą AI.

"Tego w mediach nie zobaczycie". Rzeczywiście, coś tu śmierdzi

"Tego w mediach nie zobaczycie". Rzeczywiście, coś tu śmierdzi

Źródło:
Konkret24

"Chrześcijańskie szczucie na bliźniego" - komentują jedni. A inni wierzą i podają tę informację dalej. Chodzi o nagranie polityka Konfederacji Korony Polskiej, w którym insynuuje on, że w jednej z gdyńskich szkół zabroniono klasowej wigilii ze względu na uczniów z Ukrainy. Sam nic nie wie, nie sprawdził - ale mówi.

"Wigilii w szkole nie organizować". Świąteczna "szczuj-narracja" polityka prawicy

"Wigilii w szkole nie organizować". Świąteczna "szczuj-narracja" polityka prawicy

Źródło:
Konkret24

"Niemądra decyzja", minister "przekroczył swoje uprawienia", "samodzielnie nie może przekazać takiej kwoty" - grzmią politycy opozycji, krytykując decyzję ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego o przeznaczeniu 100 milionów dolarów na zakup amerykańskiego sprzętu dla Ukrainy. I dywagują, z jakich funduszy pójdzie ta pomoc. MSZ odpowiedział nam na to pytanie.

Sikorski: "dam 100 milionów dolarów Ukrainie". Z czego? Mamy odpowiedź MSZ

Sikorski: "dam 100 milionów dolarów Ukrainie". Z czego? Mamy odpowiedź MSZ

Źródło:
Konkret24

"To już jawna okupacja" - piszą internauci, oburzeni rzekomym planem pilnowania polskich granic przez niemieckie wojsko. O tym "skandalu" poinformował Robert Bąkiewicz. Lecz to żaden skandal, tylko zwykły fake news.

Bąkiewicz: "niemieckie wojsko ma pilnować polskich granic". Nie, nie po to przyjadą

Bąkiewicz: "niemieckie wojsko ma pilnować polskich granic". Nie, nie po to przyjadą

Źródło:
Konkret24

Roztrzęsiony rolnik żali się do kamery: "Nie mamy już nic. Traktują nas jak śmieci". A potem oglądamy, jak policja rekwiruje jakieś bydło. Ta przejmująca scena ma przedstawiać trwające we Francji protesty rolników. Wydaje się rzeczywista - lecz nie jest.

"Policja konfiskuje bydło rolnikowi". Ale nie temu i nie te krowy

"Policja konfiskuje bydło rolnikowi". Ale nie temu i nie te krowy

Źródło:
Konkret24

"Jest dość stary, ale nie zdawałam sobie sprawy, że był obecny przy narodzinach Jezusa" - tak internauci kpią z okładki książki o narodzinach Jezusa, na której znalazł się Donald Trump. Prezydent USA ma też być rzekomo lektorem tej historii. Wielu komentujących wątpi jednak, czy taka publikacja istnieje: "Serio? To jest naprawdę?".

"Narodziny Jezusa" według Trumpa? Skąd prezydent w stajence

"Narodziny Jezusa" według Trumpa? Skąd prezydent w stajence

Źródło:
Konkret24

"Całe narody nie wyginęły", mimo że wcale nie muszą się szczepić - przekonują ci, którzy walczą z obowiązkowymi szczepieniami w Polsce. Także polscy politycy. Rzeczywiście, inne europejskie narody jakoś nie wyginęły, choć większość szczepień u nich jest dobrowolna. Paradoks - czy jednak jest coś, o czym antyszczepionkowcy wam nie mówią?

"Szczepienia dobrowolne". Brzmi dobrze, gdy chcą tobą manipulować

"Szczepienia dobrowolne". Brzmi dobrze, gdy chcą tobą manipulować

Źródło:
TVN24+

Izraelski paszport Wołodymyra Zełenskiego mieli znaleźć funkcjonariusze ukraińskiej agencji antykorupcyjnej - taki przekaz rozpowszechniany jest w ostatnich dniach w polskiej sieci. To zbudowana na fałszywkach narracja, której celem jest zdyskredytowanie prezydenta Ukrainy.

Zełenski i "odkryta kolekcja paszportów". O co im tym razem chodzi

Zełenski i "odkryta kolekcja paszportów". O co im tym razem chodzi

Źródło:
Konrket24

Ta historia wydaje się nieprawdopodobna. Ale dla tych, do których ją wymyślono, może być przekonująca - bo potwierdzi ich przekonania. Połączenie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Billa Cosby'ego i Jeffreya Epsteina nie jest przypadkowe w tej kolejnej odsłonie rosyjskiej dezinformacji.

Bill Cosby, Zełenski i rezydencja w Nowym Jorku. Jak oni to połączyli

Bill Cosby, Zełenski i rezydencja w Nowym Jorku. Jak oni to połączyli

Źródło:
Konkret24

Dyskusja o ubogiej dekoracji choinki w Londynie rozgrzewa internet - nie pierwszy raz. Teraz powodem stało się nagranie na polskim profilu. Dominuje teza, że taki wygląd choinki jest efektem napływu muzułmanów do miasta czy nawet pochodzenia burmistrza Londynu. Internauci nie znają bądź celowo nie wspominają o niemal 80-letniej tradycji.

"Upadek Londynu"? Polityka z choinką w tle

"Upadek Londynu"? Polityka z choinką w tle

Źródło:
Konkret24

Ponad setka osób z postawionymi zarzutami, lecz aktów oskarżenia nieco ponad 30, a wyroków skazujących tylko kilka - po dwóch latach rządu Donalda Tuska najgłośniejsze afery Zjednoczonej Prawicy wciąż nie zostały rozliczone. Choć prace wymiaru sprawiedliwości przyspieszyły, byli rządzący skutecznie sypią piasek w tryby, a Polacy niecierpliwią się coraz bardziej. Oto jak wygląda stan rozliczeń.

Półmetek rządu Tuska. Jak idą rozliczenia afer Zjednoczonej Prawicy?

Półmetek rządu Tuska. Jak idą rozliczenia afer Zjednoczonej Prawicy?

Źródło:
TVN24+

W kampanii wyborczej Donald Tusk zapowiadał - w razie wygranej - odchudzenie rządu. Nie udało się. Z kolei tegoroczna rekonstrukcja jego gabinetu miała być wręcz "systemową zmianą". Na półmetku kadencji sprawdzamy, co zostało z tych obietnic.

Rząd Tuska miał być mniejszy i tańszy. No to policzyliśmy

Rząd Tuska miał być mniejszy i tańszy. No to policzyliśmy

Źródło:
TVN24+

Nagranie parowej lokomotywy w Kijowie krąży w sieci jako dowód, że problemy z dostawami energii przygniatają walczącą Ukrainę. Promuje to rosyjska propaganda, a internauci rozpowszechniają. Otóż parowozy rzeczywiście wyjechały na tory w Kijowie, lecz powód był inny.

W Kijowie brakuje prądu, więc wyciągnęli parowozy? Co to jest Magic Express  

W Kijowie brakuje prądu, więc wyciągnęli parowozy? Co to jest Magic Express  

Źródło:
Konkret24

"Zachód upada", "Europa staje się skansenem", my dyskutujemy o nakrętkach do plastikowych butelek, a Chiny otwierają kolejny wiadukt dla superszybkich pociągów. Gdzieś już to czytaliście? Zapewne nie raz, nawet niektórzy polscy politycy wchodzą w tę narrację. A partia Xi Jinpinga tylko zaciera ręce. Nie tylko ona.

"Ultranowoczesny kraj". Jak wpadliśmy w paszczę chińskiego smoka propagandy

"Ultranowoczesny kraj". Jak wpadliśmy w paszczę chińskiego smoka propagandy

Źródło:
TVN24+

Zgoda Komisji Europejskiej na wsparcie budowy elektrowni jądrowej z polskiego budżetu uruchomiła wśród polityków PiS narrację, że Polska "nisko upadła". Kpią, że skoro musimy pytać Brukselę o zgodę na wydanie własnych pieniędzy, to "tak właśnie wygląda suwerenność Polski w praktyce". O istotnej rzeczy nie informują.

Teraz twierdzą: "nisko upadliśmy". A jak było, gdy rządzili?

Teraz twierdzą: "nisko upadliśmy". A jak było, gdy rządzili?

Źródło:
Konkret24

Władze Chersonia szykują się do ucieczki, wysyłają już swoje rodziny do Polski - tak ma wynikać z posiedzenia rady miasta, z którego zapis rzekomo wyciekł do sieci. Nagranie rzeczywiście istnieje, lecz reszta to rosyjska fałszywka. Jej główne cele są trzy.

"Trzeba się zbierać, dokumenty do kominka". Radni nie wyłączyli mikrofonu?

"Trzeba się zbierać, dokumenty do kominka". Radni nie wyłączyli mikrofonu?

Źródło:
Konkret24

Elon Musk - wspierany przez czołowych amerykańskich polityków - bije na alarm i oskarża Komisję Europejską o próbę cenzurowania platformy X. Za cenzurę uznał bowiem nałożoną na serwis przez Brukselę dotkliwą karę. Wyjaśniamy, dlaczego X ją otrzymał i co naprawdę leży u podstaw takiej decyzji KE.

Musk oskarża Unię o cenzurę. Oto za co naprawdę go ukarano

Musk oskarża Unię o cenzurę. Oto za co naprawdę go ukarano

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie z Lublina ma być rzekomym dowodem na niedawne spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Grzegorzem Braunem. Obraz ten wpisuje się w debatę o ewentualnej koalicji PiS z Konfederacją Korony Polskiej - lecz wielu internautów ostrzega, że nie jest prawdziwy. Analiza za pomocą narzędzi do weryfikacji materiałów AI nie pozostawia wątpliwości.

Kaczyński spotkał się z Braunem? "Ot, niespodzianka"

Kaczyński spotkał się z Braunem? "Ot, niespodzianka"

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń generuje w mediach społecznościowych nagranie, w którym ojciec i brat irlandzkiego nauczyciela opowiadają, że dostał on wyrok dożywocia za odmowę używania wobec uczniów wskazanych zaimków. W całej tej historii zgadza się tylko to, że nauczyciel w Irlandii trafił do więzienia.

Religia, transpłciowy uczeń i nauczyciel "skazany na dożywocie". Ile w tym prawdy

Religia, transpłciowy uczeń i nauczyciel "skazany na dożywocie". Ile w tym prawdy

Źródło:
Konkret24

Oszuści działający na największych platformach społecznościowych takich jak Facebook, Instagram czy X pozostają często bezkarni. Właściciele serwisów wykazują raczej bierność w walce z nimi. Eksperci przyznają: odpowiednie mechanizmy prawne istnieją, jednak bez realnej międzynarodowej presji szans na poprawę tej sytuacji nie ma.

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Źródło:
Konkret24

Na bożonarodzeniowym jarmarku we Francji zamachowiec rzekomo wjechał autem w tłum i zabił 10 osób - takie informacje krążą w sieci. Informację podał też Elon Musk. Ale nie jest ona prawdziwa. Wyjaśniamy, co się stało i gdzie.

Dziesięć osób zabitych na jarmarku bożonarodzeniowym we Francji? Jak było naprawdę

Dziesięć osób zabitych na jarmarku bożonarodzeniowym we Francji? Jak było naprawdę

Źródło:
Konkret24

Doniesienia, jakoby w Szwajcarii zakazano mammografii, znów pojawiły się w polskiej sieci. Przekaz ma zniechęcić kobiety do udziału w badaniach wykrywających raka piersi, strasząc ich rzekomą szkodliwością. Przestrzegamy przed tym fake newsem.

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Źródło:
Konkret24