"Niemcy się wygadali", "zagadka aut Bundeswehry rozwiązana" - komentują internauci informację, jakoby niemiecki rząd "ujawnił tajną umowę" z 2014 roku. Rzekomo pozwala ona przerzucać z Niemiec migrantów bez zgody Polski. To nieprawda, a rozpowszechnia ją znany działacz młodzieżówki PiS.
Temat migrantów, zwłaszcza tych rzekomo "przerzucanych" lub "zawracanych" z Niemiec, był wykorzystywany w prezydenckiej kampanii wyborczej od początku. Na trzy dni przed głosowaniem - 15 maja 2025 roku - działacz młodzieżówki PiS Oskar Szafarowicz opublikował w serwisie X przetłumaczony tytuł artykułu z portalu dziennika "Bild". "Władze są pewne: Polska musi przyjąć z powrotem migrantów!" - czytamy. Sam skomentował: "Bum! Niemiecki BILD na trzy dni przed wyborami prezydenckimi w Polsce ujawnia tajną umowę z 2014r. (poprzedni rząd Donalda Tuska)! Na mocy tego porozumienia niemieckie służby mogą przerzucać do Polski każdego niechcianego migranta bez każdorazowej zgody strony polskiej. Absolutny skandal!" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Wpis do 20 maja wyświetlono ponad 41 tys. razy. Niektórzy komentujący nie kryli oburzenia umową rzekomo ujawnioną przez niemiecki dziennik. "Za szybko Niemcy się wygadali! To nie miało być przed wyborami tylko po wyborach, ale akcja"; "Zagadka rozwiązana, a tak się wszyscy zastanawialiśmy nad autami Bundeswehry w Polsce i przywożeniu inżynierów"; "Piękna umowa, typowa dla rządu Tuska, taka antypolska"; "No to Tusk zgotuje nam piekło na wzór zachodu!" - pisali.
Inni pytali jednak, gdzie można znaleźć jakiekolwiek informacje o tej "tajnej umowie"; zauważali, że wcale nie jest tajna i w dodatku nie dotyczy migrantów. "Panie Oskarze, ja z zasady nie ufam Niemcom, chcę tą umowę przeczytać. Jest gdzieś oficjalnie dostęp do tej umowy?"; "Ta umowa została opublikowana w Dzienniku Ustaw i ratyfikowana przez Sejm"; "Nawet gdyby to była prawda (w co wątpię) to dlaczego PiS przez 8 lat nie rozwiązał tej umowy?"; "1. Umowa nie jest tajna. Od 10 lat jest w bazie aktów prawnych. 2. Nie dotyczy migrantów, tylko transgranicznej współpracy służb PL i DE" - komentowali.
O jaką umowę chodzi? Jak sprawdziliśmy, przekaz działacza młodzieżówki PiS to manipulacja - na kilku poziomach.
"Tajna umowa" sprzed 10 lat? Nie, dokument niemieckiej służby granicznej
Tekst na portalu "Bilda" rzeczywiście opublikowano 15 maja, trzy dni przed wyborami prezydenckimi w Polsce. Na tym jednak prawdziwe informacje w poście Oskara Szafarowicza się kończą. Członek młodzieżówki PiS twierdzi mianowicie, że w artykule Niemcy ujawnili "tajną umowę" z 2014 roku. Jednak już na zamieszczonym przez niego zrzucie ekranu - z automatycznie przetłumaczonym nagłówkiem - można przeczytać, że "Bild" dotarł do "tajnego dokumentu policji federalnej", a nie umowy polsko-niemieckiej.
Wyjaśnijmy: dziennikarze "Bilda" dotarli do wewnętrznego dokumentu niemieckiej straży granicznej, która w Niemczech działa w ramach policji federalnej. Strażnicy wymienili w nim argumenty, które według nich zobowiązują stronę polską do przyjmowania migrantów przekazywanych z Niemiec na podstawie umów międzynarodowych. Ich zdaniem ma to wynikać z zapisów umowy polsko-niemieckiej o współpracy policyjnej, granicznej i celnej z 2014 roku, która "zobowiązuje Polskę do umożliwienia wjazdu do kraju zainteresowanym osobom", zwłaszcza w czasie obowiązywania tymczasowych kontroli granicznych. Te strona niemiecka wprowadziła we wrześniu 2024 roku.
Poza tym, wbrew tezie Oskara Szafarowicza, polsko-niemiecka umowa wcale nie jest tajna i to nie ją ujawnił "Bild". Umowa między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Federalnej Niemiec o współpracy służb policyjnych, granicznych i celnych z 15 maja 2014 roku, bo tak brzmi jej pełna nazwa, została ratyfikowana przez Sejm 5 grudnia 2014 roku i opublikowana w Dzienniku Ustaw 13 stycznia 2015 roku. Nie jest to więc żaden nowy dokument.
Umowa o migrantach? Nic na ten temat nie ma
Ta umowa w żadnym miejscu nie wspomina, że "niemieckie służby mogą przerzucać do Polski każdego niechcianego migranta bez każdorazowej zgody strony polskiej" - jak twierdzi Szafarowicz. W umowie nie pada nawet słowo "migrant", "imigrant" lub "uchodźca". Strony ustaliły jedynie, że będą przekazywać sobie nawzajem "informacje o szlakach i skali nielegalnej migracji oraz o zjawiskach migracyjnych i związanych z tym przepisach prawnych".
Niemiecka straż graniczna w ujawnionym przez "Bild" dokumencie twierdzi co prawda, że umowa zobowiązuje Polaków do "umożliwiania wjazdu do kraju uprawnionym osobom" - lecz nie znaleźliśmy w niej takich zapisów. Nie powinno to dziwić o tyle, że warunki wjazdu do Polski znajdują się w prawie krajowym - konkretnie w ustawie o cudzoziemcach - i dotyczą wszystkich sąsiednich krajów. Polsko-niemiecka umowa odnosi się do wąskiego zakresu spraw istotnych dla obu krajów, takich jak wymiana informacji, wspólne patrole na pograniczu polsko-niemieckim czy działania w sytuacji, w której ścigany przez policję ucieka za granicę. Jeden z artykułów rzeczywiście dotyczy tymczasowego przywrócenia kontroli granicznych - ale nie ma tam nic o obowiązku "umożliwiania wjazdu do kraju".
Niemieckie służby "mogą przerzucić każdego migranta"? Przeciwnie: Niemcy się skarżą na polski "granitowy mur"
Członek młodzieżówki PiS, publikując nagłówek niemieckiego artykułu i pisząc o "przerzucaniu do Polski każdego migranta bez zgody", przemilczał jednak istotne z polskiego punktu widzenia fakty, które przedstawiono m.in. w samym tekście. "Bild" pisze mianowicie, że cała dyskusja między polską a niemiecką strażą graniczną zaczęła się po tym, jak "polskie władze odmówiły przyjęcia z powrotem dwóch afgańskich migrantów, którzy przekroczyli niemiecką granicę". To "wywołało ogromne niezadowolenie policji federalnej".
Chodzi o informacje podane przez niemiecki "Der Spiegel". Według nich w poniedziałek 12 maja dwóch Afgańczyków chciało wnioskować o azyl w Niemczech. Niemieccy pogranicznicy uznali jednak, że migranci wcześniej przebywali w Polsce i zgodnie z nowymi wytycznymi niemieckiej policji - które miały wejść w życie po zmianie rządu, czyli od 6 maja 2025 roku - Niemcy od razu chcieli więc odesłać Afgańczyków do Polski. Tutaj jednak pojawił się problem, ponieważ polska Straż Graniczna nie zgodziła się na przyjęcie migrantów i przewiezienie ich do polskiego ośrodka dla migrantów, tłumacząc, że nie ma dowodów, iż ci wjechali do Niemiec akurat z Polski. W rezultacie niemieccy pogranicznicy byli zmuszeni przewieźć migrantów do ośrodka recepcyjnego w Eisenhuettenstadt: tego samego, który jeszcze niedawno był przedstawiany przez polityków prawicy jako miejsce, z którego Niemcy będą "przerzucać migrantów" do Polski.
Ujawnione przez media twarde stanowisko polskiej Straży Granicznej w tej sprawie to przykład realizacji nowej polityki w sprawie migrantów przekazywanych i zawracanych z Niemiec. Szef polskiej ambasady w Berlinie Jan Tombiński w niemieckim radiu RBB potwierdził: "Niemcy muszą udowodnić, że zawracane osoby ubiegające się o azyl rzeczywiście przybyły z Polski".
Niemiecki portal Derwesten.de 16 maja br. nazwał działania polskiej straży granicznej "granitowym murem", na który natrafiła polityka migracyjna nowego niemieckiego rządu. Ministrem spraw wewnętrznych w nowym gabinecie Friedricha Merza został mianowicie Alexander Dobrindt, który obiecał zaostrzenie kontroli granicznych i konsekwentne odrzucanie wniosków o azyl w Niemczech. Dziennikarze portalu zauważają jednak, że Polska od dłuższego czasu zapowiadała już opór w kwestii przyjmowania z powrotem migrantów, a teraz wciela swoje zapowiedzi w życie. Także Austria zapowiedziała oficjalnie, że nie będzie odbierać migrantów z austriacko-niemieckiej granicy.
I właśnie z tego powodu niemiecka policja stworzyła wewnętrzny dokument, w którym próbuje znaleźć podstawę prawną do przekazywania migrantów z powrotem do Polski. Powoływanie się na umowę polsko-niemiecką może być jednak bezskuteczne, bo - wbrew sugestiom Oskara Szafarowicza - Niemcy po prostu nie mogą "przerzucać do Polski każdego niechcianego migranta bez każdorazowej zgody strony polskiej". A historia z dwoma Afgańczykami to udowodniła.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Bielecki/PAP