"Niemcy będą zwozić imigrantów autobusami", "już w tym tygodniu pierwszy transport nielegalnych migrantów" - alarmują internauci, twierdząc, że takie są ustalenia międzyrządowe. Przekaz ten jest szeroko rozpowszechniany w sieci, między innymi przez Konfederację. Nie jest prawdziwy. To manipulacja stworzona na bazie tekstu niemieckiego serwisu.
Post na profilu w serwisie X, który opublikowano 2 marca, był długi i napisany w alarmującym tonie. "Pilne. Niemcy potwierdziły, że już za kilka dni mogą zacząć zwozić do Polski imigrantów autobusami". W tej kwestii mają rozpocząć się rozmowy z polskim rządem, informuje niemiecka regionalna gazeta MOZ" - brzmiały pierwsze zdania (pisownia wszystkich postów oryginalna). Potem autor, powołując się rzekomo na ustalenia niemieckiej prasy, pisał: "'Możliwy jest transport autobusowy do odpowiednich urzędów polskich, także w głębi kraju.' - powiedział Olaf Jansen kierownik nowo powstałego obozu dla imigrantów w Eisenhüttenstadt. 'Miałoby to większy sens niż eskortowanie uchodźców do mostu na Odrze i pozostawienie ich samych' — dodał Jansen. Cały ośrodek, który może pomieścić 250 cudzoziemców, jest na obecną już chwilę zapełniony w niemal 50 procent". W dalszej części posta było też: "'Skupiamy się wyłącznie na Polsce i tylko na osobach, które przyjeżdżają do nas bezpośrednio i muszą wrócić do Polski' – podkreślił kierownik obozu dla cudzoziemców. Będą to Syryjczycy, Irańczycy, Turcy, Afgańczycy i przedstawiciele innych narodowości, podkreślił w niemieckich mediach Jansen".
Następnie autor posta informował m.in. że "aby przyspieszyć procedury, Centralny Urząd ds. Cudzoziemców Brandenburgii w Eisenhüttenstadt ściśle współpracuje za pośrednictwem Centrum w Dublinie w zakresie koordynowania szczegółów transferów z właściwymi urzędami w Polsce", a także "żeby ograniczyć do zera szanse na to, że cudzoziemcy będą chcieli wrócić ponowie do Niemiec, w ośrodku i w Eisenhüttenstadt będą dostawać jedynie chleb i mydło, bez kieszonkowego, maksymalny pobyt to 2 miesiące".
Wpis ten wygenerował ponad 750 tys. wyświetleń. Podało go dalej ponad 2,7 tys. użytkowników; polubiło ponad 7 tys. Biorąc pod uwagę jego treść, wywołał emocje i wielu internautów było oburzonych rzekomą zgodą na proceder "przewożenia migrantów do Polski autobusami". Krytykowali obecny rząd: "Jak będą ich wywozić bezpośrednio do domów ludzi z KO lub osób, które na nich głosowały - to nie mam z tym żadnego problemu. Tylko domownicy oświadczenie muszą wypisać, że biorą za nich pełną odpowiedzialność prawną i koszty utrzymania. I niech tam się bawią na całego"; "Ulokować u baranów, co nie pobrali karty referendalnej!"; "Te autobusy powinny być kierowane pod domy polityków z Platformy Obywatelskiej, PSL, Polska 2050 i Lewicy"; "Katastrofa. Jeżeli zaczną tu najeżdżać, to rząd natychmiast do dymisji, za sprowadzanie na Polaków niebezpieczeństwa".
Włącza się Konfederacja, narracja w sieci się nasila, odwołania do niemieckich mediów
Nie był to jedyny wpis w mediach społecznościowych na ten temat w ostatnich dniach. Informację podbił prezes Telewizji Republika Tomasz Sakiewicz. "To już się dzieje! Niemcy szykują autobusy z imigrantami do Polski" - napisał z 3 marca. Tego samego dnia tekst zatytułowany "Niemieckie autobusy z imigrantami przyjadą do Polski" ukazał się na stronie eswinoujscie.pl; tam również powołano się na tekst z "Märkische Oderzeitung".
O rzekomym transporcie autobusami uchodźców z Niemiec do Polski pisał też w X polityk Konfederacji Paweł Usiądek. W pierwszym wpisie z 4 marca alarmował: "Niemcy będą zwozić do Polski imigrantów autobusami! Centrum deportacyjne w Eisenhüttenstadt rozpoczyna prace i już w tym tygodniu do Polski może trafić pierwszy duży transport nielegalnych imigrantów". Też przywoływał doniesienia z niemieckiej prasy. Dzień później pisał: "Autobusy arabów będą przyjeżdżać do Polski z Niemiec! Już w tym tygodniu czeka nas pierwszy transport nielegalnych imigrantów z obozu dla imigrantów w Eisenhüttenstadt. Tamtejsze centrum deportacyjne przyjmuje cudzoziemców z Afryki i Azji. Wszyscy mają trafiać do Polski!". Usiądek też poinformował, co pisano w niemieckiej prasie na ten temat. Jego post wygenerował ponad 41 tys. wyświetleń, a oburzeni internauci komentowali: "To jest wojna, atakują nas, a 'polskie' władze się temu bezczynnie przyglądają. Państwo z kartonu"; "Niech ich wyślą skąd przyszli a najlepiej do domów Merkel, Von der Leyen i Macrona. W Anglii też mają miejsce w Pałacu Buckingham..."; "Trzeba kolczatki na granicy rozłożyć".
5 marca przekaz nagłośniono na profilu Konfederacji w X. "Jakim podnóżkiem Niemiec jest Donald Tusk niech świadczy to, że Niemcy chcą odsyłać nam swoich imigrantów autobusami - i przyznają to wprost!" - czytamy w poście, który okraszono grafiką z wypisanymi głównymi tezami tego przekazu. Dalej napisano m.in.: "Już za kilka dni Niemcy mają rozpocząć odsyłanie imigrantów na stronę polską, o czym poinformowała lokalna niemiecka gazeta MOZ, powołując się na Olafa Jansena, kierownika, niedawno powstałego obozu w Eisenhüttenstadt. Ośrodek, mieści się tuż przy granicy z Polską i od 7 marca osiągnie pełną zdolność operacyjną! Odsyłane mają być osoby, które wjechały do UE przez Polskę, zgodnie z rozporządzeniem dublińskim".
Doniesienia powielało także wielu anonimowych internautów. "02.03.2025 r. - ... od wczoraj, Niemcy mają prawo zwozić do Polski nielegalsów pełnymi autobusami. Będą to Syryjczycy, Irańczycy, Turcy, Afgańczycy i przedstawiciele innych narodowości. Polska ma zapewnić im dokładnie taki sam socjal, jaki mieli w Niemczech!"; "Niemcy zaczynają przerzut migrantów do Polski autobusami. Przypominam: np. Włochy nie przyjmują żadnych migrantów z Niemiec, a Polska jest jedynym krajem, który przyjmuje wszystkich"; "Ludzie obudźcie się. Szwaby potwierdzają, że już za kilka dni zaczną zwozić do Polski nielegalnych nachodźców autobusami! Przestępców, gwałcicieli i złodziei!" - brzmiały posty. Te najpopularniejsze wygenerowały ponad 315 tys. czy ponad 138 tys. wyświetleń.
Niemiecka gazeta nie napisała tego, co głosi polski przekaz
Jak wspomniano wyżej, twórcy tych wpisów powoływali się na niemieckie media; konkretnie źródłem tych informacji miały być teksty serwisu niemieckiego dziennika regionalnego "Märkische Oderzeitung" ("MOZ"). Przeanalizowaliśmy je. Oba dotyczą ośrodka w Eisenhüttenstadt, niedaleko granicy polsko-niemieckiej, który ma być przeznaczony dla osób oczekujących na azyl na podstawie procedury dublińskiej. Chodzi o postanowienia rozporządzenia Dublin III, zgodnie z którymi składanie i rozpatrzenie wniosku o azyl powinno odbywać się w pierwszym państwie Unii Europejskiej, do którego dotarł migrant. "Ze względu na dobre relacje Brandenburgii z sąsiednimi województwami w Rzeczypospolitej Polskiej Centrum Dublińskie będzie działać z naciskiem na repatriacje do Polski" - poinformowało 17 lutego w komunikacie prasowym niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych. Ośrodek miał zacząć działalność 1 marca, jednak ze względu na opóźnienia przesunięto otwarcie bliżej połowy miesiąca. Artykuły z "MOZ" odnoszą się właśnie do działalności tej placówki.
Pierwszy z nich pt. "Centrum dublińskie zdecydowało - konkretny plan" został opublikowany 17 lutego, czyli w dniu podpisania porozumienia między ministerstwami Branderburgii i rządu federacji. Owszem, padają w nim słowa dotyczące przewozu uchodźców autobusem - jednak nie jest to żadna decyzja, tylko sugestie wyrażone przez szefa ośrodka Olafa Jansena. "Jansen powiedział, że trzeba osiągnąć porozumienie z polskimi sąsiadami w sprawie sposobu i miejsca, w którym będą realizowane transfery. Możliwy jest transport autobusowy do odpowiednich urzędów polskich (chodzi o urzędy ds. cudzoziemców - red.), także w głębi kraju. Miałoby to większy sens niż eskortowanie uchodźców do mostu na Odrze i pozostawienie ich samych" - czytamy w artykule.
W tekście nie ma słowa o tym, że przedstawiciele polskiego rządu zostali o tym poinformowani, a tym bardziej że się na coś zgodzili. Autor tekstu przedstawia po prostu wizję niemieckiego urzędnika. Artykuł nie wspomina także o jakichkolwiek rozmowach na linii Polska-Niemcy w zakresie zmian w tych procedurach. Autor jasno informuje: "Centra dublińskie odpowiadają wyłącznie za osoby, które zostały wcześniej zarejestrowane w innym kraju UE. Nielegalni lub nieuregulowani imigranci, którzy docierają do Niemiec bez oficjalnego postoju i ubiegają się tutaj o azyl, nie zaliczają się do tej kategorii".
Podobnie jest w przypadku drugiego artykułu pt. "Dublin Centre wkrótce ruszy – tak duże będzie". Opublikowany 28 lutego tekst informuje, że ośrodek zostanie niedługo otwarty. Nie ma w nim jednak słowa o autobusach do Polski ani o decyzji władz polskich.
Tak więc przekaz zbudowany na podstawie tych artykułów to manipulacja. Tezy internautów i polityków o "autobusach Arabów", "zwożeniu do Polski nielegalsów pełnymi autobusami" oraz że "Niemcy zaczynają przerzut migrantów do Polski autobusami" zostały wymyślone - zapewne po to, by podsycić antymigranckie nastroje wśród Polaków.
Procedury, które opisano w tekstach "MOZ" funkcjonują od dawna, a o żadnych zmianach w przepisach czy zgodach polskiego rządu na dodatkowe transporty nie było mowy.
Wiceszef MSWiA: "Nie toczą się żadne rozmowy ze stroną niemiecką dotyczące nowych procedur"
8 marca na cytowanym na początku tekstu profilu pojawił się wpis będący kontynuacją narracji z 2 marca - tym razem przytoczono komunikat ze strony niemieckiego resortu spraw wewnętrznych dotyczący nowego centrum dla cudzoziemców, że to centrum "będzie prowadzone z naciskiem na powroty do Polski". Lecz jest to nadal wyłącznie przekaz strony niemieckiej, nie ma nic o jakichkolwiek ustaleniach z polską stroną.
O krążący w sieci przekaz zapytaliśmy Macieja Duszczyka, podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Temat jest mu znany, sam bowiem już 2 marca zareagował na niego, ostrzegając w serwsie X: "Fake nad fake! Rząd nie prowadził, nie prowadzi nie będzie prowadził żadnych rozmów w sprawie zmian procedur migracyjnych!".
- Rozmowy dotyczące jakichkolwiek zmian czy to w procedurze readmisji, czy w procedurze dublińskiej nie odbywają się ani z administracją niemiecką, ani u nas w ministerstwie - oświadcza minister Maciej Duszczyk. I dodaje: - Nie toczą się żadne rozmowy ze stroną niemiecką dotyczące jakichś nowych procedur. My prowadzimy je tak jak dotychczas i to w sposób absolutnie restrykcyjny. Sprawdzamy wszystkie przesłanki, które są podawane we wnioskach niemieckich. W przypadku readmisji robi to Straż Graniczna. A w przypadku procedur Dublin III, po informacji Straży Granicznej, robi to Urząd ds. Cudzoziemców.
Minister Duszczyk podkreśla, że prowadzone działania są zgodne z prawem unijnym - lecz tak, by nie dochodziło do sytuacji, że Polska przyjmuje na swoje terytorium osoby, wobec których nie ma stuprocentowej pewności, że wszystkie przesłanki, zarówno umowy readmisyjnej, jak i rozporządzenia dublińskiego zostały spełnione.
Ponadto minister Duszczyk zwraca uwagę na mylenie różnych procedur - co właśnie dzieje się w przekazach dezinfomacyjnych mających wzbudzać u Polaków strach przed "przerzucaniem" migrantów z Niemiec do Polski. - Chodzi o mylenie procedury readmisyjnej uproszczonej - czy normalnej, czy dublińskiej - z czymś, co prowadzą Niemcy, mianowicie kontroli granicznej - tłumaczy minister. - Kontrola graniczna polega na tym, że osoby nie mające wystarczających dokumentów, które pozwalałyby im wjechać do Niemiec, są zatrzymywane, nie zawracane, tylko zatrzymywane na granicy polsko-niemieckiej. Tylko że one w jakiś sposób w Polsce się znalazły, czyli przekroczyły granice legalnie lub nielegalnie. W sytuacji, gdy niemiecka policja ma do czynienia z Ukraińcem, który ma polskie zezwolenie pobytowe, na przykład przyznany pobyt czasowy, ochronę czasową i tak dalej, to po prostu taka osoba też nie może wjechać do Niemiec i wraca do Polski gdzie ma legalny pobyt. Natomiast jeżeli mamy do czynienia z ujawnionym przypadkiem, że dana osoba nie ma żadnych dokumentów, nie ma paszportu, nie ma zezwoleń na pobyt, niemiecka policja informuje nas, że zidentyfikowała kogoś takiego. Czyli że ta osoba chciała wjechać na terytorium Niemiec, lecz jej pobyt w Polsce prawdopodobnie był nielegalny. Wówczas przejmujemy ją i prowadzimy w stosunku do niej stosowne procedury - czy to wniosek do sądu o skierowanie do ośrodka zamkniętego, czy deportacji, czy ośrodka otwartego - stwierdza minister Duszczyk.
I zauważa: - My, prowadząc taką politykę na granicy polsko-białoruskiej, wzmacniając zaporę, powodujemy, że tych osób, które przedostają się przez Polskę między innymi do Niemiec, jest dużo mniej.
Informuje, że strona niemiecka potwierdza, iż w ostatnim czasem znacząco spadła liczba osób, które dostały się nielegalnie do Niemiec po przejeździe przez Polskę. To efekt uszczelnienia granicy z Białorusią.
Odnosząc się do rozpowszechnianego teraz w sieci przekazu o "autobusach migrantów" z Niemiec, Maciej Duszczyk dementuje: - To są kłamstwa i fejki. Postrzegam to jako ofensywną próbę wykorzystania migrantów i procesów migracyjnych w celach kampanijnych.
Dementuje też stwierdzenia typu "już w tym tygodniu czeka nas pierwszy transport nielegalnych imigrantów z obozu dla imigrantów w Eisenhüttenstadt". - Nic mi o tym nie wiadomo, nikt nie rozmawiał z nami na temat Eisenhüttenstadt. Nie potwierdzam, że cokolwiek takiego ma mieć miejsce. Polska na pewno nie zgodzi się na jakiekolwiek odsyłanie poza procedurami, które od lat obowiązują - oświadcza minister. - Jeżeli doszłoby do niepokojących wydarzeń poza procedurami nasza reakcja będzie szybka i jednoznaczna, z wprowadzeniem kontroli granicznych włącznie - dodaje. Ponadto zapowiada rychłą wizytę w województwie lubuskim, tak aby poznać opinię lokalnych władz oraz służb tam działających.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock