Politycy Konfederacji alarmują, że Polska jest rzekomo bardziej zadłużona od Ukrainy, mimo że ta toczy wojnę. To z kolei wzmaga oburzenie internautów, że nadal przekazujemy pomoc wschodniemu sąsiadowi. I tak się ta narracja nakręca. Tylko że porównanie, którego dokonują posłowie, jest manipulacyjne. Wyjaśniamy.
"Jesteśmy dziś dwa razy bardziej zadłużeni niż Ukraina w stanie wojny" - stwierdził w poście na platformie X 5 sierpnia poseł Konfederacji Konrad Berkowicz. Kontynuował, że "dług publiczny Polski rośnie o 14 300 zł co sekundę". "Zadłużamy nie tylko siebie, ale i tych, którzy dopiero się narodzą – bo rządzący chcą przez chwilę poczuć się mocarstwowo, za nieswoje pieniądze" - krytykował. Na ten sam temat pisał wcześniej także inny polityk - poseł Konfederacji Korony Polskiej Wojciech Skalik. Ten jednak stwierdził, że różnica jest jeszcze większa: "Polska ma trzykrotnie większy dług publiczny niż Ukraina w stanie wojny, a mimo to rząd lekką ręką rozdaje miliardy w 'pomoc' dla Kijowa, zadłużając własnych obywateli po uszy. Polacy zaciskają pasa, a oni finansują obce państwo naszym długiem. To jest zdrada interesu narodowego" - napisał 3 sierpnia na platformie X (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Post Berkowicza wygenerował ponad 160 tys. wyświetleń, a Skalika ponad 90 tys. Przekaz porównujący zadłużenie Polski i Ukrainy zaczął krążyć po sieci, wzmagając antyukraińskie nastroje i krytykę pomocy ze strony Polski.
"Polska ma dziś 3-krotnie większy dług publiczny niż Ukraina w stanie wojny. Co robi Tusk? Wysyła kolejne miliardy do Kijowa..." ; "Polska obecnie posiada dług publiczny trzykrotnie wyższy niż Ukraina, mimo że nasz wschodni sąsiad zmaga się z wojną. Jak reaguje polski rząd? Zamiast zająć się poprawą krajowej sytuacji finansowej, lekką ręką przelewa kolejne miliardy za granicę. Efekt? Coraz głębsze zadłużenie, które obciąży nie tylko nas, ale również przyszłe pokolenia – nasze dzieci, wnuki, a nawet prawnuki" - komentowali w postach na Facebooku, gdzie przekaz posłów Konfederacji też trafił, oburzeni internauci.
Pojawienie się takiej informacji ze strony posłów opozycji akurat w tych dniach nie jest przypadkowe. Albowiem 5 sierpnia Sejm przegłosował nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa wraz z poprawkami. Nowelizacja zakłada przedłużenie ochrony tymczasowej, która udzielana jest Ukraińcom uciekającym przed wojną, do 4 marca 2026 roku. Wcześniej Sejm odrzucił poprawkę Konfederacji, która zakładała pomoc jedynie dla tych Ukraińców, którzy przyjechali ze wschodniej części kraju, a także poprawkę Konfederacji Korony Polskiej o odrzucenie ustawy w całości.
Porównywanie zadłużenia nominalnego obu kraju przez posłów opozycji ma być więc argumentem na niezasadność działań rządu - że Polska pomaga krajowi, który ma mniejszy dług niż my. Tylko że takie porównywanie to manipulacja.
Dług a relacja do PKB
Dane dotyczące długu publicznego poszczególnych państw możemy znaleźć w bazie Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF). To organizacja zrzeszająca 190 państw i działająca w ramach ONZ. W raporcie MFW poinformowano, że pod koniec 2024 roku dług publiczny Polski wyniósł niecałe 2 biliony złotych (1,999 bln). Natomiast ukraiński dług wyniósł w ubiegłym roku 6,87 bilionów hrywien, co w przeliczeniu na złote daje około 0,61 biliona zł. Faktycznie więc wartość nominalna polskiego długu jest około trzy razy większa - sęk w tym, że w takim przedstawieniu danych brak kluczowej informacji, którą od razu podaje MFW. Czyli porównania wysokości długu publicznego do PKB danego kraju.
A to zmienia obraz sytuacji, bo relacja długu do PKB w Polsce jest zdecydowanie niższa niż w Ukrainie. Zgodnie z danymi MFW polski dług publiczny na koniec 2024 roku wynosił 55,3 proc. całego PKB. Tymczasem dług ukraiński stanowił 89,8 proc. PKB tego państwa. O tym już politycy Konfederacji nie informują.
Ekspert o "zwodniczym porównaniu"
O to, czy można porównywać ze sobą zadłużenie dwóch krajów, odnosząc się jedynie do wartości nominalnej i pomijając relację długu do PKB, zapytaliśmy eksperta. "Samo porównanie nominalnych wielkości długu niewiele nam mówi na temat tego, jak wielkim obciążeniem jest ten dług dla porównywanych podmiotów" - informuje Konkret24 Marcin Zieliński, prezes zarządu i główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Ekspert wyjaśnia prosto, dlaczego takie porównanie nie jest użyteczne: "Prezes giełdowej spółki będzie mieć mniejsze problemy z płaceniem rat od kredytu na 5 mln zł niż statystyczny Kowalski, który pożyczył od banku 0,5 mln zł. W przypadku porównań między krajami nominalne kwoty są jeszcze bardziej zwodnicze, bo kraje potrafią bardzo się różnić pod względem wielkości populacji – Polska ma wyższy nominalny dług publiczny niż Grecja, ale w Grecji ten dług rozkłada się na około cztery razy mniejszą populację".
"Z tych powodów w porównaniach międzynarodowych ekonomiści posługują się zwykle stosunkiem długu publicznego do produktu krajowego brutto. Choć Ukraina ma akurat podobną populację jak Polska, to pod względem PKB pozostaje daleko w tyle – w 2024 roku polski PKB był w ujęciu nominalnym niemal pięć razy większy niż ukraiński (ok. 2,5 razy większy, jeśli uwzględnić różnice w poziomie cen, czyli według parytetu siły nabywczej)" - tłumaczy Marcin Zieliński.
"Za problemy polskich finansów publicznych odpowiadają inne decyzje niż te o wsparciu wschodniego sąsiada"
Dodaje, że różnica ta nie jest nawet efektem wojny w Ukrainie, tylko transformacji, które zaszły na przełomie 80. i 90. lat XX wieku. "Polska dzięki planowi Balcerowicza i udanej transformacji rynkowej stała się europejskim liderem wzrostu, podczas gdy Ukraina, opanowana przez oligarchiczne układy, pogrążyła się w długotrwałym kryzysie. W konsekwencji choć ukraiński dług publiczny pozostaje nominalnie sporo niższy niż polski, to w stosunku do PKB jest prawie dwa razy wyższy. A zatem ten nominalnie niższy dług jest dla ukraińskiej gospodarki większym obciążeniem niż nominalnie wyższy dług dla polskiej" - wyjaśnia Marcin Zieliński. Tak więc Polska, wbrew temu co sugerują posłowie Konfederacji, wcale nie jest w gorszej sytuacji gospodarczej pod kątem długu publicznego niż nasz sąsiad.
Ekonomista FOR wyjaśnia ponadto, że pomoc udzielona przez Polskę Ukrainie wcale drastycznie nie wpłynęła na finanse naszego kraju. "Polska, oczywiście, bardzo wsparła Ukrainę w wojnie z rosyjskim najeźdźcą, ale trzeba też zdać sobie sprawę, że wsparcie to nie stanowiło nadmiernego obciążenia dla polskiej gospodarki. Według Kiel Institute Polska przez 3 lata przekazała Ukrainie wsparcie o wartości ok. 5,5 mld euro. Oznacza to kwotę ok. 200 zł rocznie na mieszkańca naszego kraju. Kwota 5,5 mld euro to ok. 0,81 proc. PKB naszego kraju. Roczne wsparcie dla Ukrainy to ok. 0,27 proc. polskiego PKB. Dla porównania w 2024 roku polskie wydatki publiczne stanowiły 49,4 proc. PKB, deficyt finansów publicznych wyniósł 6,6 proc. PKB, a dług publiczny stanowił równowartość 55,3 proc. PKB. Za problemy polskich finansów publicznych odpowiadają inne decyzje niż te o wsparciu naszego wschodniego sąsiada w obronie przed najeźdźcą" - podsumowuje Zieliński.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Karol Serewis/Shutterstock