Artykuł o emisji CO2 polecony wczoraj przez prezydenta odbił się szerokim echem głównie ze względu na swoją kontrowersyjną drugą część, której Andrzej Duda nie przeczytał. W pierwszej pada jednak dużo liczb, procentów i zestawień. Wyjaśniamy, jak je interpretować.
"Bardzo dobry artykuł o emisji CO2 w UE. […] Warto przeczytać. Polecam" - takimi słowami prezydent Andrzej Duda zachęcał na Twitterze do zapoznania się z tekstem portalu salon24.pl. Artykuł został napisany 15 września 2017 roku przez użytkownika podpisującego się nickiem "Wilk Miejski" (salon24.pl to portal blogowy, gdzie każdy może dodawać treści). W tekście autor podważał przedstawianie Polski jako "największego truciciela" w Unii i wskazywał, że za emisję dwutlenku węgla w Europie przede wszystkim odpowiadają Niemcy.
Wpis polecający tekst o emisji CO2 szybko jednak zniknął z profilu głowy państwa, a w jego miejsce Andrzej Duda opublikował inny, w którym przyznawał rację tym, "których oburzyła druga część artykułu".
Przyznaję rację Tym, których oburzyła druga część artykułu zamieszczonego na portalu https://t.co/ftTYyY5Fq2, który poleciłem kilka godzin temu. Był to błąd, wynikający z lektury pierwszej części tego artykułu. Nie podzielam poglądów i stylu wypowiedzi zawartej w 2 części. Błąd.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) December 6, 2018
Był to efekt komentarzy, jakie pojawiły się pod pierwszym wpisem prezydenta. Wiele osób zwracało uwagę, że po analizie emisji CO2 w tekście występuje sekcja będąca "komentarzem odautorskim", gdzie autor pisał między innymi o Polsce jako o "chłopcu do bicia", a także o "Niemieckiej IV Rzeszy" i "Sojedinionnych Sztatach Jewropy" (nawiązanie do rosyjskojęzycznej nazwy USA). Po tym, jak polecający wpis zniknął z Twittera, polecany artykuł został także usunięty ze strony salon24.pl. Dotarliśmy jednak do niego i zapytaliśmy ekspertów, jak powinno się poprawnie odczytywać dane o emisji CO2, które pojawiły się w pierwszej części.
Kto i ile emituje
W artykule padają konkretne liczby. Powołując się na dane Komisji Europejskiej z 2015 roku, autor informuje o prawie 780 milionach ton CO2 wyemitowanych przez Niemcy. Stanowiło to 22,4 proc. całej emisji Unii Europejskiej. W tym samym roku Polska wyemitowała około 295 milionów ton dwutlenku węgla, co przełożyło się na 8,5 proc. udziału w UE. "Pomimo tego, że Niemcy są największym emitentem CO2 w Europie, to w dyskursie nad stanem zanieczyszczenia, to nasz kraj nazywany jest 'największym trucicielem'" - komentował autor tekstu.
Jakie jest zawęglenie gospodarki
Skontaktowaliśmy się z ekspertami do spraw zmian klimatu i poprosiliśmy ich o komentarz do przytoczonych danych. - Dane o emisji dwutlenku węgla powinno podawać się per capita, czyli w przeliczeniu na mieszkańca - wyjaśnia doktor hab. Zbigniew Karaczun, profesor SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej. - Drugim czynnikiem, w oparciu o który można podawać dane o emisji CO2, jest ten gospodarczy dochód narodowy - dodaje.
Przykładowo największym emitentem na świecie są Chiny, z tym że tam mieszka tyle osób, że jest to nieuniknione - dodaje.
Z celowością podawania danych o emisji ze wskaźnikiem "per capita" zgadza się także Wojciech Stępniewski, kierownik programu "Klimat i energia". – Oczywiście podawanie bezwzględnych danych o emisji danego kraju ma swoje zastosowanie, jeśli chcemy pokazać, że dana gospodarka jest odpowiedzialna za emitowanie CO2 i powinna czynić starania dążące do zmniejszenia tego poziomu - komentuje ekspert. - Jednak podawanie tych danych z uwzględnieniem populacji kraju jest bardziej obrazowe. Widać to po fakcie, że najwyższe wskaźniki mają kraje rozwijające się i tak zwane kraje naftowe.
- Nie porównuje się rzeczy nieporównywalnych - dodaje prof. Leszek Marks, geolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Trzeba brać pod uwagę nie tylko populację, ale także wielkość gospodarki i standard życia, żeby nie zestawiać przykładowo Chin z jakimś małym państewkiem - mówi.
Jeden z powodów
Innym ważnym zastrzeżeniem, jakie należy poczynić przy zestawianiu emitentów dwutlenku węgla i potencjalnych "trucicieli", jest faktyczny wpływ samego CO2 na zmiany klimatu. Zapytaliśmy o niego ekspertów.
- Globalne ocieplenie jest powodowane przez szereg gazów cieplarnianych. Poza CO2 zalicza się do nich także między innymi metan, ozon, freony, a także inne gazy przemysłowe, takie jak SF6. Oczywiście istnieje udowodniona korelacja między podwyższaniem się poziomu emisji dwutlenku węgla a efektem cieplarnianym, ale wpływały na to także pozostałe gazy - wyjaśnia Wojciech Stępniewski, kierownik projektu "Klimat i energia" WWF Polska.
- Poza tym udział ludzki, czyli antropogeniczny, w ogólnym poziomie dwutlenku węgla, jest kilkuprocentowy, ponieważ wpływają na niego także czynniki naturalne, na przykład wulkany i oceany - dodaje Stępniewski. - Problemem nie jest jednak sam ten udział, a to, że ten poziom stale rośnie. Tym samym człowiek coraz bardziej przyczynia się do zwiększania efektu cieplarnianego. Główną przyczyną tej sytuacji jest wykorzystywanie paliw kopalnych - podkreśla.
Przemilczany lider
Autor polecanego przez prezydenta tekstu dodawał także, że "niewiele osób zdaje sobie sprawę (co szczególnie widać na Zachodzie Europy), iż współczesna niemiecka energetyka nadal opiera się na węglu brunatnym, a z dziesięciu największych siłowni węglowych w UE, które generują najwięcej CO2, aż sześć znajduje się na terytorium Niemiec".
Rzeczywiście, w raporcie Komisji Europejskiej udostępnionym na stronach Europejskiej Agencji Środowiska miejsca 2-4 oraz 6-8 zajmują elektrownie niemieckie. Należy jednak dodać, że liderem tego zestawienia jest kopalnia węgla brunatnego w Bełchatowie. W 2015 roku wyprodukowano tam 37 milionów ton dwutlenku węgla, co przełożyło się na 2,2 proc. udziału w emisji. Wraz z drugą sklasyfikowaną w pierwszej dziesiątce polską elektrownią węglową w Kozienicach oba obiekty odpowiadają za 2,9 proc. udziału. Zdecydowanym liderem są jednak Niemcy, których sześć kopalni z pierwszej dziesiątki generuje łącznie 8 proc. udziału.
- Poza kwestią tego, jak powinno się podawać dane o emisji CO2, Niemcy rzeczywiście są największym obecnie emitentem dwutlenku węgla w Unii Europejskiej - dodaje dr hab. Zbigniew Karaczun. - W odróżnieniu od nas oni jednak robią coś w temacie zmniejszenia emisji. My również powinniśmy pomyśleć o tym, aby podjąć działania dążące do tego, żeby ten wskaźnik malał - podsumował ekspert.
Potwierdzają to dane Eurostatu dotyczące emisji CO2 przez państwa UE. Z majowego komunikatu wynika, że w 2017 roku emisja dwutlenku węgla w Niemczech, choć wciąż najwyższa w Unii, spadła w porównaniu z rokiem 2016 o 0,2 proc. Jeśli zaś chodzi o Polskę, to w 2017 roku nastąpił wzrost emisji CO2 o 3,8 proc. To o dwa punkty procentowe więcej niż unijna średnia. Najbardziej szkodliwą emisję ograniczyły Finlandia, Dania, Wielka Brytania. "Trucie" zwiększyły najbardziej Malta, Estonia, Bułgaria.
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: TVN24