Według ministra edukacji Przemysława Czarnka to prezydenci dużych miast w 2020 roku uniemożliwili przeprowadzenie wyborów prezydenckich, tzw. wyborów kopertowych. Samorządowcy mieli nie przekazać baz danych wyborców. Tyle że sądy administracyjny i powszechny oraz NIK uznały, że takie polecenia premiera dla samorządowców były niezgodne z prawem.
Kandydat sejmowej większości na premiera Donald Tusk 21 listopada zapowiedział powołanie trzech komisji śledczych. Pierwsza - dotycząca tzw. wyborów kopertowych - według przewodniczącego PO może zostać powołana już w przyszłym tygodniu. Dwie pozostałe - do zbadania afery wizowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i do spraw inwigilacji Pegasusem - mają zacząć pracę do końca tego roku.
O ewentualny udział w pracach tych komisji śledczych był pytany 23 listopada na antenie RMF FM Przemysław Czarnek, poseł PiS i minister edukacji i nauki. Odpowiedział, że zgłosił swoją kandydaturę prezesowi partii i "chciałby być chociażby w tej komisji ds. wyborów kopertowych, bo jest tam mnóstwo fałszu i przekłamania". Po czym stwierdził:
Wybory kopertowe nie odbyły się dlatego, że zablokowali je samorządowcy z wielkich miast.
I kontynuował: "Sam mówił to Trzaskowski Rafał, że dzięki nam, samorządowcom wielkich miast, te wybory nie doszły do skutku. Więc jeśli oni zablokowali, bo nie przekazali baz danych wyborców, którzy mieliby otrzymywać te pakiety wyborcze w czasie pandemii koronawirusa, no to siłą rzeczy środki finansowe wydane na te wybory wcześniej, no niestety były wydane bez potrzeby".
Przypominamy więc okoliczności organizacji wyborów prezydenckich w 2020 roku. Wyjaśniamy, dlaczego się nie odbyły w pierwotnym terminie oraz przywołujemy ustalenia Najwyższej Izby Kontroli dotyczące tego, kto jest winny niegospodarnego wydania ponad 56 mln zł.
Premier zleca wybory Poczcie Polskiej i PWPW
Żeby zrozumieć, do czego nawiązywał Przemysław Czarnek, trzeba się cofnąć do początków 2020 roku. 5 lutego ówczesna marszałek Sejmu Elżbieta Witek zarządziła wybory prezydenckie na 10 maja. Rozpoczęto więc przygotowania do przeprowadzenia głosowania. Miesiąc później w Polsce wykryto jednak pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem, a 20 marca rząd wprowadził stan epidemii.
Ludzie zostali zamknięci w domach i wydawało się, że zorganizowanie standardowych wyborów w przewidzianym terminie nie będzie możliwe. Rząd jednak parł do ich przeprowadzenia i m.in. nie chciał wprowadzić stanu nadzwyczajnego, który z automatu odłożyłby wybory w czasie - w czasie trwania takiego stanu oraz przez 90 dni po jego zakończeniu nie przeprowadza się wyborów. Mówi o tym art. 228 ust. 7 konstytucji. Sejm zaczął więc uchwalać chaotyczne nowelizacje Kodeksu wyborczego, odpowiednie przepisy umieszczając w ustawach dotyczących zwalczania skutków epidemii. Nie stosował też specjalnej procedury, której wymagają zmiany w kodeksach.
W rezultacie Państwową Komisję Wyborczą pozbawiono jej ważnych uprawnień, a wybory miały się odbyć wyłącznie korespondencyjnie. Ich organizacją – na polecenie premiera z 16 kwietnia 2020 roku – miały się zająć Poczta Polska (PP, dostarczenie i odbiór pakietów wyborczych do wyborców) oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych (PWPW, druk pakietów i kart do głosowania).
Większość samorządowców odmawia Poczcie
Pojawił się jednak problem: Poczta Polska musiała zdobyć wszystkie rejestry wyborców, żeby wiedzieć, do kogo ma dostarczyć pakiety wyborcze. W tamtym czasie nie działał jeszcze Centralny Rejestr Wyborców (funkcjonujący dopiero sierpnia 2023 roku), więc o poszczególne rejestry PP musiała wystąpić do władz wszystkich gmin: prezydentów, wójtów i burmistrzów, bo to oni te rejestry prowadzili.
Dwa tygodnie przed planowanym terminem wyborów Poczta Polska mailowo zwróciła się do władz wszystkich gmin z wnioskiem o przekazanie danych wyborców. Jako podstawę prawną podała polecenie premiera z 16 kwietnia 2020, który to powołał się na ówczesny art. 11 ust. 2 ustawy z 2 marca o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (tzw. ustawa antycovidowa). Na przekazanie danych gminy dostały dwa dni.
Według danych NIK dane przekazała ok. 1/5 gmin w Polsce (551 gmin z prawie 2,5 tys.). Większość samorządowców, która odmówiła, argumentowała, że te żądania nie mają podstaw prawnych. Wśród odmawiających byli też prezydenci dużych miast, m.in.: Warszawy, Wrocławia, Gdańska, Sopotu, Bydgoszczy, Chorzowa czy Białej Podlaskiej. Niektórzy zapowiedzieli skierowanie zawiadomień do prokuratury. To właśnie do tych działań odnosił się Przemysław Czarnek, twierdząc, że "wybory kopertowe nie odbyły się dlatego, że zablokowali je samorządowcy z wielkich miast". Następne wydarzenia pokazały jednak, dlaczego nie ma racji.
Oświadczenie Kaczyński-Gowin: głosowania ma nie być
Jeszcze przed wysłaniem maili do samorządowców Poczta Polska zwróciła się do Ministerstwa Cyfryzacji z wnioskiem o przekazanie danych z bazy PESEL. Takie dane otrzymała już 22 kwietnia 2020, ale nie wystarczyły one do przeprowadzenia wyborów. W bazie PESEL znajduje się m.in. informacja o adresie zameldowania, a nie zamieszkania: to ten drugi potrzebny był do wysłania pakietów wyborczych. Przede wszystkim w bazie PESEL nie ma też informacji, czy dany obywatel ma prawo do głosowania, tzw. czynne prawo wyborcze.
Równoległe z przygotowaniami Poczty Polskiej i PWPW do przeprowadzenia wyborów w obozie Zjednoczonej Prawicy trwały poważne spory. Część posłów Porozumienia Jarosława Gowina - partii tworzącej wtedy koalicję rządzącą - zadeklarowała, że nie poprze ustawy o wyborach kopertowych. Oznaczało to, że PiS nie miałby większości pozwalającej na jej przegłosowanie. Partii rządzącej nie udało się przekonać wystarczającej liczby zbuntowanych posłów do poparcia projektu, co doprowadziło do osobistych negocjacji Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina.
Ostateczna decyzja o nieprzeprowadzeniu wyborów w przewidzianej dacie zapadła po spotkaniu obu polityków 6 maja. Wydali oni wtedy oświadczenie, w którym zapisali, że nowe wybory odbędą się w późniejszym terminie, a w zamian za to Porozumienie poprze ustawę o przeprowadzeniu ich w formie korespondencyjnej. Bezpośrednią przyczyną braku głosowania 10 maja była więc decyzja polityczna podjęta przez Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina.
Sądy i NIK: przekazywanie danych niezgodne z prawem
Wracając natomiast do samorządowców, to już po przeprowadzeniu wyborów w czerwcu i lipcu 2020 roku sądy zaczęły wydawać wyroki, w których za niezgodne z prawem uznawały zarówno decyzje premiera o powierzeniu organizacji wyborów Poczcie Polskiej, jak i wydawanie danych obywateli przez niektórych wójtów i burmistrzów.
Już we wrześniu 2020 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który rozpatrywał wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, orzekł, że decyzja premiera była nieważna i "rażąco naruszyła prawo", ponieważ nie było żadnej podstawy prawnej do pozbawiania kompetencji organizacji wyborów Państwowej Komisji Wyborczej i przenoszeniu ich na Pocztę Polską. Ustawa antycovidowa zezwalała premierowi na wydawanie różnych poleceń podmiotom państwowym, ale tylko "w związku z przeciwdziałaniem COVID-19". Prawnicy, których opinie przywoływaliśmy w Konkret24, już w kwietniu 2020 roku jednoznacznie stwierdzili, że organizacja wyborów nie mieści się w celach tych poleceń.
W sierpniu 2022 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu orzekł natomiast, że wójt gminy Wapno (woj. wielkopolskie), który przekazał dane wyborców Poczcie Polskiej, przekroczył prawo. Sędzia argumentował, że samorządowiec przekazał dane 28 kwietnia, a wtedy jeszcze Poczta Polska formalnie nie organizowała wyborów, więc nie mogła wnioskować o udostępnienie danych: odpowiednia ustawa weszła w życie dopiero 9 maja. Przypomniał też, że premier wydawał swoje decyzje bez podstawy prawnej i z rażącym naruszeniem prawa.
Żadnych wątpliwości nie pozostawił także raport Najwyższej Izby Kontroli z maja 2021 roku. Kontrolerzy jasno stwierdzili:
Działania PP S.A. w zakresie pozyskania i przetwarzania danych osobowych wyborców były nielegalne.
"Poczta Polska S.A., występując do Ministra Cyfryzacji o przekazanie danych osobowych z rejestru PESEL oraz do jednostek samorządu terytorialnego ze spisów wyborców nie miała podstawy prawnej do takiego żądania, a także do przetwarzania tych danych. Stanowiło to naruszenie art. 5 ust. 1 lit. a i art. 6 ust. 1 RODO" - wyjaśniono w raporcie. Kontrolerzy użyli też argumentu, który potem podniósł w swoim wyroku sąd w Poznaniu: "W dniu wystąpienia przez Pocztę Polską S.A. o przekazanie danych z rejestru PESEL oraz danych ze spisu wyborców, tj. odpowiednio 20 kwietnia oraz 23 i 24 kwietnia 2020 r., zadania związane z organizacją wyborów należały do kompetencji Krajowego Biura Wyborczego, zaś ustawa, która zadania w tym zakresie przekazywała do kompetencji operatora wyznaczonego (Poczty Polskiej - red.) (...) weszła w życie 9 maja 2020".
"Niegospodarne wydatkowanie" 56 mln zł z budżetu
Ostatecznie NIK stwierdziła, że "działania podjęte przez kontrolowane podmioty (organy państwa oraz Spółki), bazując na prawnie wadliwych decyzjach z 16 kwietnia 2020 r., skutkowały niegospodarnym wydatkowaniem ze Skarbu Państwa kwoty 56 450 406,16 zł".
Reasumując: wyborów kopertowych nie zablokowali samorządowcy z wielkich miast, tak jak i wszyscy inni samorządowcy, którzy nie przekazali danych wyborców Poczcie Polskiej. Sądy oraz NIK stwierdziły, że działali oni zgodnie z prawem. Za bezprawne uznano natomiast działania premiera, ministra cyfryzacji i jednego z wójtów, który przekazał dane Poczcie Polskiej. Ostateczną decyzję o nieprzeprowadzeniu tzw. wyborów kopertowych w pierwotnym terminie podjęto 6 maja po spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina. NIK uznał, że w wyniku związanych z wyborami działań organów państwa i spółek Skarbu Państwa (a nie samorządowców) w niegospodarny sposób wydano ponad 56 mln zł.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Art Service/PAP