Antoni Macierewicz w jednej wypowiedzi dotyczącej referendum usiłuje przekonać, że dotyczyło ono programu Platformy Obywatelskiej, wypowiedziała się w nim większość Polaków i było wiążące. Pokazujemy, jak manipuluje w swoim przekazie.
Antoni Macierewicz, poseł Prawa i Sprawiedliwości komentował w Programie 1 Polskiego Radia rekordową frekwencję we właśnie zakończonych wyborach parlamentarnych. Oceniał, że w dniu wyborów "mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem, które nie miało miejsca od 1918 nigdy". Jego zdaniem tak liczne stawienie się Polaków przy urnach świadczy o tym, że ogromna większość wyborców zdecydowała, jak ma wyglądać Polska. "Polacy są zdecydowani ukształtować własne państwo. Co do tego nie ma wątpliwości" - zapewniał poseł. W jego ocenie to znalazło wyraz w zarządzonym na ten sam dzień referendum. "Co najmniej 96 proc. we wszystkich czterech pytaniach... Polacy odrzucają program Platformy Obywatelskiej. Jednoznacznie, w sposób skrajny (...). Jest jednoznaczne stanowisko Polaków, jeśli chodzi o program Platformy Obywatelskiej. Bez względu na to, jaki będzie wynik wyborów (...). Jedno jest pewne. Masa Polaków chce kształtować własne państwo. To znaczy, że nie chce tego, do czego dąży Platforma Obywatelska, czyli wejścia do układu federalnego państwa niemieckiego" - mówił poseł PiS-u (pogrubienie od redakcji).
Referendum nie dotyczyło programu PO
Teza o tym, że referendum dotyczyło programu Platformy Obywatelskiej jest nową w przekazie przedstawicieli obozu władzy. Wcześniej skupiano się głównie na atakowaniu samego przedwodniczącego partii, Donalda Tuska.
Na stronie internetowej Platformy Obywatelskiej w zakładce "Program" znajdujemy 34-stronnicowy dokument zatytułowany "100 konkretów!". To ogłoszony na początku września 2023 roku przez Koalicję Obywatelską podczas kongresu programowego program wyborczy.
Jednak w tym dokumencie - wbrew słowom Macierewicza - nie znaleźliśmy nic o prywatyzacji i wyprzedawaniu majątku państwowego, podniesieniu wieku emerytalnego, likwidacji bariery na granicy polsko-białoruskiej i przymusowej relokacji imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Można się domyślać, że posłowi PiS-u chodziło więc o pojedyncze wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej lub Koalicji Obywatelskiej, osób z nią związanych lub związanych w przeszłości, które sam zinterpretował.
"Jednoznaczne stanowisko Polaków", ale referendum było niewiążące
Poseł PiS mówi również, że "Jest jednoznaczne stanowisko Polaków, jeśli chodzi o program Platformy Obywatelskiej" - tak sformułowane zdanie, może sugerować, że referendum jest wiążące. Tymczasem frekwencja wyniosła 40,91 proc. - na udział zdecydowało się 12 082 588 z 29 532 595 uprawionych. Zgodnie z konstytucją by referendum było wiążące, powinno w nim wziąć udział więcej niż połowa uprawnionych, czyli co najmniej 14 766 298 osób.
Jeżeli w referendum ogólnokrajowym wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania, wynik referendum jest wiążący.
95-97 procent na "nie", ale nie wszystkich Polaków
Rząd i politycy PiS w kampanii referendalnej namawiał do głosowania cztery razy "nie". Więc rzeczywiście, jak wskazuje Macierewicz, te 96 proc. a w jednym przypadku 95 proc. (Macierewicz mówił w chwili gdy znane były cząstkowe wyniki referendum, nieznacznie różniące się od wyników ostatecznych - red.) teoretycznie mogłoby świadczyć o masowym sprzeciwie Polaków wobec Platformy Obywatelskiej.
Macierewicz mówi też, że "Co najmniej 96 proc. we wszystkich czterech pytaniach..." - można z tego odczytać, że 96 proc. wszystkich Polaków (uprawnionych do głosowania) odpowiedziało przecząco na referendalne pytania, a nie 96 proc. głosujących.
Na pierwsze pytanie w zarządzonym na 15 października referendum - "Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?" - twierdząco odpowiedziało 3,51 proc. osób, które wzięły udział, a odpowiedzi "nie" udzieliło 96,49 proc. W liczbach bezwzględnych jest to 394 704 i 10 857 496 osób. Uprawnionych do głosowania było 29 532 595 osób. Zatem na "nie" w tym pytaniu było 36,76 proc. z ogółu uprawnionych.
Na drugie pytanie: "Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn" - "tak" odpowiedziało 5,39 proc., "nie" odpowiedziało 94,61 proc. W liczbach bezwzględnych jest to 608 254 i 10 675 211 osób. "Nie" zaznaczyło więc 36,14 proc. głosujących.
Na trzecie pytanie: "Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?" - twierdząco odpowiedziało 3,96 proc. pytanych, a odpowiedzi "nie" udzieliło 96,04 proc. W liczbach bezwzględnych jest to 445 270 i 10 808 410 osób. "Nie" wybrało 36,59 proc. z uprawnionych.
Na czwarte pytanie: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?" twierdząco odpowiedziało 3,21 proc. biorących udział w referendum, a "nie" - 96,79 proc. głosujących. W liczbach bezwzględnych jest to 360 803 i 10 878 863 osób. Ta druga liczba to 36,83 proc. uprawnionych
- Jeśli popatrzy się na gołe liczby i fakty, to rzeczywiście można pomyśleć, że te 95-97 procent to jest bardzo dużo. Jednak jak popatrzymy na to, że niewzięcie udziału w referendum najczęściej było wyrazem sprzeciwu wobec rządzących, a także wynik wyborczy opozycji, który pozwoli jej prawdopodobnie utworzyć rząd to już nie jest tak różowo - komentuje w rozmowie z Konkret24 Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Zwróćmy przecież uwagę, że frekwencja rzeczywiście była rekordowa, ale ta w referendum była mniej więcej aż o 30 proc. niższa od tej w wyborach - mówi ekspert. Jego zdaniem słowa Macierewicza wpisują się w powyborczą narrację PiS-u podkreślającą zwycięstwo tego ugrupowania w wyborach - To przekaz, który wbrew faktom ma dotrzeć do twardego elektoratu, Ma wyjaśnić rzeczywistość i sprawić by nie odszedł - uważa dr Annusewicz.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Jaap Arriens/NurPhoto/Getty Images