Im większe PiS ma kłopoty z finansami, tym częściej politycy tej partii podważają status i skład Państwowej Komisji Wyborczej. Ostatnio przekonują w mediach, że powinni mieć w PKW jednego członka więcej, bo teraz skład jest "nieproporcjonalny". Tylko że sami wystawili za mało kandydatów. Wyjaśniamy.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości mocno krytykują Państwową Komisję Wyborczą za trzy podjęte w ostatnim czasie decyzje. Przypomnijmy: pod koniec sierpniu 2024 roku PKW odrzuciła sprawozdanie Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość z wyborów parlamentarnych 2023 roku następnie PKW odrzuciła 18 listopada sprawozdanie partii PiS za 2023 rok.
W pierwszej sprawie nieuznawana Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego przyznała partii rację - 11 grudnia uwzględniła jej odwołanie. Ale szybko potem PKW - zamiast w takie sytuacji z automatu przyjąć sprawozdanie komitetu wyborczego, o czym mówi Kodeks wyborczy - większością 5 do 4 odroczyła obrady dotyczące sprawozdania komitetu, do czasu "systemowego uregulowania przez konstytucyjne władze RP statusu prawnego Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN i sędziów biorących udział w orzekaniu tej izby".
Prezydent i jego ministrowie, a także politycy PiS są oburzeni. Alarmują, że PKW łamie prawo. Andrzej Duda nie przebiera w słowach. Mówi o "hydrze postkomunistycznej, która dała po raz kolejny głos". Zaś szefowa jego kancelarii Małgorzata Paprocka w RMF FM stwierdziła, że "większość w PKW łamie prawo i poniesie za to konsekwencje".
Prawicowi politycy podkreślają, że w PKW zasiadają politycy obozu rządzącego. Twierdzą, że złamano prawo, ponieważ ich partia powinna mieć tam o jednego przedstawiciela więcej. "Złamano zasady dotyczące Kodeksu wyborczego już poprzez wybór nieproporcjonalny, ponieważ Ryszard Kalisz nie powinien się znaleźć w PKW. Lewica ma zbyt niskie poparcie w parlamencie, by mieć swojego przedstawiciela’" - argumentował 19 grudnia w RMF FM Mariusz Błaszczak, poseł PiS. Dzień wcześniej jego kolega z sejmowych ław Zbigniew Bogucki mówił w Programie I Polskiego Radia, że "dzisiaj układ sił jest taki, że Prawo i Sprawiedliwość powinno mieć [w PKW] jednego członka więcej", a podobnie 17 grudnia w Wirtualnej Polsce: "Gdyby były dwie podstawowe przesłanki spełnione zgodnie z prawem przez dzisiaj rządzących, którzy niestety łamią to prawo notorycznie i ordynarnie, w PKW byłoby odzwierciedlenie składu osobowego Sejmu, to my powinniśmy mieć nie dwóch członków na siedmiu, tylko trzech członków na siedmiu, bo mamy prawie połowę składu Sejmu i te wszystkie głosowania byłyby po prostu inne".
"Obecna większość złamała ustawę, przyznając całej opozycji jedynie 2/7 miejsc. Samo to w sobie było zwykłym bezprawiem" - napisał 16 grudnia na platfromie X Łukasz Schreiber, poseł PiS.
W takim samym tonie wypowiadał się już miesiąc wcześniej w "Kawie na ławę" w TVN24 Andrzej Dera z kancelarii prezydenta. "Państwowa Komisja Wyborcza wbrew prawu podjęła tę decyzję (o odrzuceniu sprawozdania PiS za 2023 rok - red.). Po pierwsze źle została ukształtowana, bo zgodnie z przepisami prawa trzech przedstawicieli powinno mieć Prawo i Sprawiedliwość. Zdaniem Sejmu, nie zrobiono tego. Nie uwzględniono tego, co jest zapisane w ustawie. Ona mówi wyraźnie i przeliczanie matematyczne są jednoznaczne. Nie zrobiono tego" - stwierdził.
W odpowiedzi na zarzuty polityków PiS rządzący odpowiadają, że to Zjednoczona Prawica zmieniła przepisy i teraz to ona musi wypić piwo, które sama nawarzyła. Przypominamy więc, jak to było z nowelizacją Kodeksu wyborczego i wybieraniem członków PKW.
Rok 2018. PiS ma większość. Robi fundamentalną zmianę
Do 2018 roku po trzech sędziów do zasiadania w Państwowej Komisji Wyborczej wskazywali prezesi Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i Trybunału Konstytucyjnego. W grudniu 2017 roku Sejm uchwalił zmiany w ordynacji wyborczej autorstwa PiS. Na ich skutek wygaszono kadencję wszystkich członków PKW. Od tego czasu siedmiu na dziewięciu jej członków mających kwalifikacje do zajmowania stanowiska sędziego jest powoływanych przez Sejm, a dokładniej: przez kluby poselskie, proporcjonalnie do wielkości reprezentacji w izbie, w liczbie nie więcej niż trzech. Dwa miejsca zajmują sędziowie. Członka PKW spośród sędziów Trybunału Konstytucyjnego wyznacza prezes TK, sędziego reprezentującego Naczelny Sąd Administracyjny - prezes tego sądu.
Kandydatów na członków Państwowej Komisji Wyborczej powoływanych na podstawie par. 2 pkt 3 wskazują kluby parlamentarne lub poselskie, z tym że liczba tych członków musi odzwierciedlać proporcjonalnie reprezentację w Sejmie klubów parlamentarnych lub poselskich.
W grudniu 2019 roku po raz pierwszy Sejm powołał swoich siedmiu z dziewięciu członków w PKW. Za kandydaturami nowych członków Komisji opowiedziało się 423 posłów, 8 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Z rekomendacji PiS w PKW zasiedli wówczas na czteroletnią kadencję: prof. dr Zbigniew Cieślak, Dariusz Lasocki i Arkadiusz Pikulik. Koalicja Obywatelska zgłosiła Ryszarda Balickiego i Konrada Składowskiego. Lewica wskazała dr Liwiusza Laskę, zaś PSL-Kukiz'15 - Macieja Miłosza. Zatem rządząca większość miała wówczas 3 osoby, zaś opozycja w sumie 4 (2 - KO i po jednym - PSL i Lewica). Konfederacja nie była wówczas klubem poselskim.
Po wyborach w 2019 roku PiS miał samodzielną większość. Jak pisało na początku września 2024 roku w swojej analizie OKO.press: "Udział PiS w PKW – trzech na siedmiu członków, bo na więcej nie pozwalał im własny kodeks wyborczy, oznaczał odsetek 42,86 proc., o 8,23 pkt proc. mniej niż większość 51,09 proc. w Sejmie. W stosunku do stanu posiadania w Izbie Niższej zyskiwało sporo PSL (plus 7,77 pkt proc.) i trochę Lewica (plus 3,64), KO wychodziła na zero (minus 0,56 pkt proc.)" (pisownia oryginalna).
Rok 2023. PiS głosuje "za", prezydent powołuje
Cztery lata później, w grudniu 2023 roku Sejm ponownie wybrał swoich przedstawicieli. Wtedy jednak była już inna większość sejmowa. Choć w wyborach Zjednoczona Prawica zdobyła najwięcej głosów i mandatów w Sejmie, straciła władzę. Większość w parlamencie zdobyła koalicja Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polski 2050 i Lewicy.
21 grudnia 2023 roku po dwóch kandydatów na członków PKW wskazały: klub PiS - Mirosława Suskiego i Arkadiusza Pikulika oraz Koalicji Obywatelskiej - Konrada Składowskiego i Ryszarda Balickiego; po jednym członku zgłosiły kluby: PSL-Trzecia Droga - Macieja Klisia, Polska 2050-Trzecia Droga - Pawła Gierasa, Lewica - Ryszarda Kalisza. Za tymi kandydaturami opowiedziało się 239 posłów, 41 było przeciw, 94 wstrzymało się od głosu.
Jan Dziedziczak, poseł PiS, przed głosowaniem kwestionował kandydaturę Ryszarda Kalisza. "Oczywiście według parytetów i wskazówek Komisji Weneckiej powinniśmy mieć jako prawie 200-osobowy klub trzy z siedmiu miejsc w Państwowej Komisji Wyborczej" - wskazywał. Jednak jak napisaliśmy wyżej - klub PiS sam wskazał tylko dwóch, a nie trzech kandydatów. Głosowanie było jedno - razem głosowano nad wszystkimi kandydaturami. W tym głosowaniu na 191 posłów PiS wzięło udział 117, nikt nie był za, przeciw - 23, wstrzymało się - 94, nie głosowało - 74. Wcześniej posłowie PiS, a także posłowie Kukiz'15 i Konfederacji chcieli, by oddzielnie głosować nad każdą z kandydatur.
Mimo że Sejm wybiera członków PKW, to prezydent dokonuje ich zaprzysiężenia. Na początku 2024 roku "Dziennik Gazeta Prawna" pisał, że Andrzej Duda jest zaniepokojony m.in. składem PKW i parytetami klubowymi. "Nowe proporcje w sejmowej siódemce kontestuje prezydent Andrzej Duda. Jego współpracownicy podnoszą wątpliwość, czy PiS jako najliczniejszy klub w Sejmie powinien mieć tyle samo członków PKW, co o kilkadziesiąt osób mniej liczny klub KO. Jak ustaliliśmy, Pałac Prezydencki wysłał w tej sprawie pismo do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, w którym domaga się wyjaśnień" - pisał "DGP". W odpowiedzi Szymon Hołownia zapowiedział spotkanie z kancelarią prezydenta, "by wyjaśnić wątpliwości, jakie ma prezydent w sprawie proporcjonalności nowo wybranej Państwowej Komisji Wyborczej". Nie udało się nam ustalić, czy takie spotkanie się odbyło.
Ostatecznie po dwóch miesiącach zwłoki, na krótko przed ostatecznym terminem, prezydent Andrzej Duda powołał na początku marca 2024 roku wskazane przez Sejm osoby. Życzył im powodzenia, podniósł do góry oba kciuki, a potem się ustawił do wspólnej fotografii.
Co ciekawe, Jarosław Kaczyński, prezes PiS na konferencji prasowej 16 grudnia 2024 roku, po decyzji PKW o odroczeniu obrad, powiedział, że jego partia powinna mieć nie dwóch, nie trzech a czterech przedstawicieli w PKW: "naszej partii, ze względu na jej liczebność należy się czwarty członek [w PKW], proporcja powinna być całkowicie inna. Myśmy zwrócili się w tej sprawie do marszałka Sejmu Hołowni, no ale otrzymaliśmy odpowiedź - można powiedzieć - odmowną".
Prawniczka: cały ten przepis jest zły, nieprecyzyjny
Powtórzmy: w obecnym składzie PKW rządzący mają pięciu przedstawicieli. Dwa - KO; po jednym PSL-Trzecia Droga, Polska 2050-Trzecia Droga i Lewica. PiS ma dwóch przedstawicieli. Poza tym jest dwóch sędziów: Sylwester Marciniak z Naczelnego Sądu Administracyjnego (szef PKW) i Wojciech Sych z Trybunału Konstytucyjnego. Politycy PiS uważają, że trzecia osoba z rekomendacji PiS powinna zająć miejsce wskazanego przez Lewicę Ryszarda Kalisza.
"Jak widać, dwa największe kluby mają mniejszy procentowy udział w PKW niż w Sejmie: PiS aż o 13,6 pkt proc., KO – o 5,56 pkt proc. Na plusie są partnerzy KO: Trzecia Droga, czyli Polska 2050 i PSL – aż o 14,44 pkt proc. oraz Lewica – o 8,64 pkt proc. W wybranym przez Sejm PKW PiS 'stracił' 13,6 pkt proc., a koalicja rządząca 'zyskała' 17,52 pkt proc. Trudno się nie zgodzić, że podział miejsc w PKW nie oddaje układu sił w Sejmie" - pisał w analizie portal OKO.press.
- Tak rzeczywiście matematycznie wychodzi, ale cały ten przepis mówiący o parytetach klubowych jest zły. Wątpliwości zgłaszano już na Prezydium Sejmu. Przede wszystkim przepis nie jest precyzyjny. Nigdzie nie jest wyjaśnione, jak tę proporcjonalność liczyć - komentuje w rozmowie z Konkret24 dr Anna Frydrych-Depka, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zauważa, że pewne dysproporcje zawsze będą i że idealnie nie będzie nigdy. - Jakieś matematyczne sposoby obliczenia proporcji byłyby tu najrozsądniejsze, ale nie jedynie legalne - zastrzega ekspertka. To mógłby być np. wzór zapisany w ustawie.
"Mam nadzieję, że członkowie płacą składki i mam nadzieję, że każdy poseł dorzuca się do naszego budżetu, który jest teraz w skandaliczny sposób ograniczony przez tę większość, która jest teraz w PKW z Ryszardem Kaliszem na czele, nad czym ubolewam, bo sami sobie trochę zgotowaliśmy ten los. Chyba wszyscy żałują - przyznał 21 listopada w rozmowie z Wirtualną Polską poseł Kacper Płażyński, mówiąc o tym, że PiS niepotrzebnie wprowadziło zmiany upolityczniające PKW. "To był błąd. Błędem było to, że doszło do tej nowelizacji (...). Popełniliśmy błąd legislacyjny - przyznał. Dodał, że oczywiście żałuje, bo "widać po tym czasie, że to była zmiana, która otworzyła furtkę do tego, żeby w sposób skandaliczny łamać zasady demokracji i dyskryminować jedną partię polityczną, kosztem drugich".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Supernak/PAP