Według posła Janusza Kowalskiego po odrzuceniu przez PKW sprawozdania komitetu wyborczego PiS będzie można "w sposób skuteczny windykować członków PKW z własnych majątków za straty związane z tą decyzją". Czyli że za straty finansowe partii mieliby odpowiadać osobiście członkowie PKW. Prawnicy, pytani o taką możliwość, nie mają złudzeń.
Nie milkną echa decyzji Państwowej Komisji Wyborczej z 29 sierpnia o odrzuceniu sprawozdania finansowego Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość z wyborów parlamentarnych w 2023 roku. PKW odebrała PiS 10,8 mln zł z dotacji podmiotowej i po 10,8 mln zł rocznie przez cztery lata z subwencji. Partia może też zostać pozbawiona całości subwencji na kolejne trzy lata, jeśli PKW odrzuci jej roczne sprawozdanie finansowe - decyzja ma zapaść za kilka tygodni.
9 września Jarosław Kaczyński poinformował na konferencji prasowej, że partia zaskarżyła decyzję PKW do Sądu Najwyższego. Rozpatrzy ją Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych; ma na to 60 dni. Od jej orzeczenia nie przysługuje już odwołanie. Jeśli SN uzna skargę za zasadną, PKW będzie zobowiązana przyjąć sprawozdanie finansowe Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość. Kaczyński stwierdził, że decyzja PKW została podjęta "w całkowitej sprzeczności z prawem". "Otóż te zarzuty, które nam postawiono, można powiedzieć poza prawem i wbrew prawu, można było równie dobrze postawić także innym partiom. Tylko tam ich nie postawiono" - ocenił.
Poseł Kowalski: "Ryszard Kalisz powinien być windykowany do ostatniej złotówki"
O decyzję PKW i je konsekwencje był pytany 10 września w Radiu Plus Janusz Kowalski, poseł klubu PiS z Suwerennej Polski. Uchwała PKW została podjęta większością pięciu głosów do trzech. Poseł Kowalski tak to komentował: "Pięciu członków wskazanych przez partie polityczne podjęło bezprawną decyzję o tym, żeby uderzyć - po raz pierwszy w III RP - w największą partię opozycyjną". Zwrócił uwagę, że szef PKW sędzia Sylwester Marciniak nie podpisał się pod decyzją PKW. "Dlaczego? Dlatego, że jest oczywiste, że - w mojej ocenie - Prawo i Sprawiedliwość może w tej chwili w sposób skuteczny windykować tych członków PKW z własnych majątków za straty związane z tą bezprawną decyzją. Nie mam żadnej wątpliwości, że Sąd Najwyższy nakaże Państwowej Komisji Wyborczej wypłacić całość subwencji" - stwierdził Kowalski.
"Ale są takie przepisy, które osobiście nakazują odpowiedzialność ponosić finansową członkom Państwowej Komisji Wyborczej? To będą co? Ci członkowie, którzy głosowali za odebraniem pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości?" - dopytywał prowadzący rozmowę dziennikarz. "Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość ma kredyt do spłacenia i specjalnie bez podstaw prawnych przeciągają w czasie podjęcie decyzji, a następnie obcinają pieniądze, chociaż nie ma do tego podstaw prawnych, no to każdy jest zobowiązany odpowiadać za własne czyny. Tam nie ma immunitetu. (...) Ryszard Kalisz powinien być moim zdaniem windykowany do ostatniej złotówki".
Już wcześniej PiS zapowiadało złożenie pozwu przeciwko całej PKW za zwłokę w podjęciu decyzji. A teraz pojawia się nowy pomysł: pozywanie poszczególnych członków komisji, którzy zagłosowali za odebraniem pieniędzy. Sprawdziliśmy w przepisach i zapytaliśmy prawników, czy to jest w ogóle możliwe.
Co prawo mówi o wynagrodzeniu za wyrządzoną szkodę
Zgodnie z art. 77 ust. 1 Konstytucji RP każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej. Szczegóły są opisane w art. 417 Kodeksu cywilnego. Mówi on o odpowiedzialności Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego lub innej osoby prawnej wykonującej tę władzę z mocy prawa za szkodę wyrządzoną przez "niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej". Kolejny artykuł stanowi, że naprawienia szkody, która została wyrządzona w wyniku prawomocnego orzeczenia lub ostatecznej decyzji, można żądać dopiero po stwierdzeniu, że orzeczenie lub decyzja zostały wydane niezgodnie z prawem. Tu mowa więc jest o odpowiedzialności Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego lub innej osoby prawnej.
Natomiast jeśli chodzi o odpowiedzialność poszczególnych urzędników, to od 2011 roku obowiązuje ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Według niej funkcjonariusz publiczny ponosi odpowiedzialność majątkową w razie łącznego zaistnienia następujących przesłanek: - na mocy prawomocnego orzeczenia sądu lub na mocy ugody zostało wypłacone przez podmiot odpowiedzialny odszkodowanie za szkodę wyrządzoną przy wykonywaniu władzy publicznej z rażącym naruszeniem prawa; - to rażące naruszenie prawa zostało spowodowane zawinionym działaniem lub zaniechaniem funkcjonariusza publicznego; - zostało ono stwierdzone np. poprzez wydanie ostatecznej decyzji.
Ustawa działa więc w ten sposób: najpierw musi powstać szkoda. Potem trzeba prawomocnie wykazać, że za nią odpowiada konkretny organ czy urzędnik. Następnie musi dojść do wypłaty odszkodowania od Skarbu Państwa - i dopiero wówczas Skarb Państwa zwraca się do konkretnego urzędnika o zwrot tych wypłaconych pieniędzy z jego kieszeni: do 12-krotności pensji. To tzw. regres. Przez lata jednak ustawa była krytykowana przez prawników jako "martwa", nieprecyzyjna, wprowadzająca zawiłą procedurę - co skutkuje tym, że w praktyce bardzo trudno pociągnąć urzędnika do odpowiedzialności finansowej.
Eksperci: "pan poseł jest w błędzie"
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają przede wszystkim, że wbrew temu, co mówi poseł Janusz Kowalski, z pewnością "w tej chwili" roszczenie odszkodowawcze PiS-owi nie przysługuje. - Decyzji PKW w tym momencie nie można zarzucić żadnej wadliwości. Nie jest prawomocna. Złożono stosowne odwołanie - komentuje w rozmowie z Konkret24 Zbigniew Roman, adwokat.
- To dopiero wyrok Sądu Najwyższego utrzymujący w mocy decyzję PKW mógłby stanowić źródło szkody. Wówczas jednak funkcjonariuszami publicznymi ponoszącymi ewentualną odpowiedzialność solidarną ze Skarbem Państwa mogliby być co najwyżej sędziowie orzekający w tej sprawie, a nie członkowie PKW - uważa dr Mateusz Radajewski, konstytucjonalista z SWPS.
Jeśli więc Sąd Najwyższy przychyli się do skargi złożonej przez PiS, czy będzie można w konsekwencji "windykować" członków PKW? Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, nie pozostawiają złudzeń.
- Wypowiedź pana posła jest czysto polityczna - ocenia w rozmowie z Konkret24 specjalizująca się w prawie wyborczym dr Anna Frydrych-Depka z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. - Nie można przecież pozywać członków organu za zgodne z prawem funkcjonowanie tego organu - stwierdza. Tłumaczy, że kwestia odbierania części subwencji i dotacji wynika wprost z prawa, "a nie z widzimisię członków PKW". - PKW, czyli organ, nałożył sankcję, ale przecież jej nie ustanowił. Wynika ona z przepisów - podkreśla. Zwraca uwagę, że przyjmując argumentację posła Kowalskiego, można by pozywać poszczególnych parlamentarzystów za uchwalanie ustaw.
Adwokat Zbigniew Roman podkreśla, że o windykowaniu można mówić tylko, jeśli chodzi o postępowanie egzekucyjne. Natomiast wcześniej powinna być przeprowadzona cała sprawa sądowa, która prawomocnie musi się zakończyć. - By dochodzić swoich roszczeń, PiS musiałby pozwać Skarb Państwa i wykazać ponad wszelką wątpliwość związek przyczynowo-skutkowy między decyzją PKW a powstałą szkodą i bezprawność, wadliwość decyzji, która do niej doprowadziła - wyjaśnia. I podkreśla: - Funkcjonariusze publiczni nie występują we własnym imieniu. Podejmują decyzje jako władza państwowa. A PKW jest przecież organem kolegialnym.
- Jeśli sąd wydaje wadliwe orzeczenie, które spowodowało szkodę, to pozywa się Skarb Państwa, a nie poszczególnych sędziów ze składu orzekającego - zauważa Zbigniew Roman. Pozywanie poszczególnych członków PKW ocenia jako "osobliwe".
Na kolegialność PKW zwraca też uwagę w przesłanej Konkret24 opinii dr Marcin Krzemiński, konstytucjonalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Pan poseł jest w błędzie" - ocenia. "Po pierwsze, PKW jest organem kolegialnym i uchwała nie jest wyrazem woli poszczególnych jej członków, ale aktem pochodzącym od całości organu (także w zakresie członków przegłosowanych). Po drugie, nawet gdyby uchwała naruszyła prawo i spowodowała szkodę po stronie partii, to jest jeszcze ścieżka odwoławcza do Sądu Najwyższego i wówczas Skarb Państwa odpowiadałby za rozstrzygnięcie niesławnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych jako ostatecznego decydenta. Jeśli zaś szkoda miałaby wynikać z niewydania uchwały PKW na czas - a jest taka możliwość na podstawie art. 417[1] par. 3 Kodeksu cywilnego - to adresatem roszczeń nie byliby członkowie PKW, ale znów Skarb Państwa (art. 417 par. 1 Kodeksu Cywilnego)" - analizuje. Jest zdania, że również ustawa o odpowiedzialności urzędników nie będzie tu mieć zastosowania, ponieważ za wydane z rażącym naruszenie prawa orzeczenia Sądu Najwyższego nie można domagać się pieniędzy. Nie są one wymienione w tej ustawie.
Z wątpliwościami powyższych ekspertów zgadza się Zbigniew Kruger, również adwokat. - Pomysł pana posła Kowalskiego jest zupełnie nietrafiony. Tutaj nie ma nawet czego komentować - ocenia w rozmowie z Konkret24. I tłumaczy: - Za szkody wynikające z decyzji PKW odpowiada Skarb Państwa. Ale nawet w takim przypadku, jeśli mówimy o odpowiedzialności urzędniczej, konieczne jest stwierdzenie rażącego naruszenia prawa, czego w tym konkretnym przypadku nie widzę - mówi mecenas.
Profesor Gutowski o większym problemie z bezprawnością
Na pytanie Konkret24 o możliwość, jaką wskazał poseł Kowalski, odpowiada też prof. Maciej Gutowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. Również on przyznaje: "Nie wydaje mi się realne pociągnięcie członków Państwowej Komisji Wyborczej do odpowiedzialności cywilnej za szkodę wyrządzoną przez podjęcie uchwały o odrzuceniu sprawozdania finansowego Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość".
I wskazuje te same powody: że PKW to powołany ustawowo (Kodeksem wyborczym) stały kolegialny organ wyborczy i "jako kolegialny organ władzy państwowej działa poprzez uchwały podejmowane w sposób przewidziany prawem, a zatem poszczególne głosy członków nie mają samoistnego znaczenia, lecz w myśl zasady majoryzacji, dopiero z chwilą uzyskania wymaganej większości powstaje mająca znaczenie prawne uchwała organu władzy państwowej".
By uchwała stała się prawnie efektywna, "wymaga kontroli instancyjnej przez SN i wykonania przez organ administracji – Radę Ministrów - właściwego ministra ds. finansów". "Gdyby w następstwie wykonania tej uchwały dana partia nie uzyskała środków, a bezprawność tej uchwały stwierdzona została orzeczeniem prawidłowego sądu, wówczas można by ewentualnie mówić o odpowiedzialności za bezprawne działanie władzy publicznej". Tylko że to jest odpowiedzialność Skarbu Państwa, a nie poszczególnych członków.
Profesor Gutowski zwraca uwagę na szerszy kontekst: "Problem z bezprawnością jest jednak taki, że, po pierwsze, uchwała PKW podejmowana jest na podstawie przepisów prawa, nawet jej uchylenie przez SN nie przesądza automatycznie o bezprawności działania władzy publicznej; że będzie prawdopodobnie orzekać IKNSP SN, która - zgodnie z orzecznictwem TSUE i ETPCz - nie ma cech niezależnego i bezstronnego sądu, a zatem nie jest w stanie wiążąco przesądzić bezprawności".
Ponadto ekspert analizuje: "Szkoda nie powstała, być może powstanie w przyszłości, pytanie w związku z czyją decyzją. To administracja podejmie decyzję o wypłacie bądź braku wypłaty środków w związku z uchwałą PKW i po ocenie kontroli instancyjnej. Podstawą tej oceny będzie merytoryczna ocena wpływu odrzucenia sprawozdania finansowego na utratę części lub całej subwencji. To zdarzenie przyszłe i niepewne, a zatem na pewno dziś nie można mówić o szkodzie po stronie PiS. Pociągnięcie zaś poszczególnych członków PKW do odpowiedzialności cywilnej wymagałoby wykazania, że ich zawinione i bezprawne działania stanowiły samodzielny i niezależny delikt od działań w organie kolegialnym - a w jaki sposób miałyby zatem wyrządzić szkodę w postaci utraty subwencji, tego nie wiem".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP