Oburzenie w sieci. "To jest kpina i nieszanowanie wyborców"; "wyjątkowo szybkie orzekanie" - komentują internauci przekazywaną informację, jakoby posiedzenia izby Sądu Najwyższego rozstrzygającej protesty wyborcze miały trwać zaledwie minutę. Wyjaśniamy.
Sąd Najwyższy zarządził 12 czerwca ponowne przeliczenie kart z 13 obwodowych komisji wyborczych. To skutek pojawiających się doniesień o pomyłkach podczas liczenia głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Jednocześnie sympatycy Rafała Trzaskowskiego wyrażają w mediach społecznościowych oburzenie, ponieważ ich zdaniem SN nie bada dokładnie nadsyłanych protestów wyborczych. Emocje wzmaga fakt, że odpowiada za to nieuznawana, stworzona za rządów Zjednoczonej Prawicy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Zdaniem części internautów znaczy to, że wybory będą "skręcone", bo ta izba nie podważy przecież zwycięstwa kandydata PiS Karola Nawrockiego, nawet gdyby okazało się, że protesty są uzasadnione i mogą wpłynąć na wynik głosowania.
Na dowód takiej tezy rozpowszechniają w sieci zrzut ekranu strony wokandy, czyli planu posiedzeń tej izby z 10 czerwca 2025 roku. Czerwonymi kółkami zaznaczono, że ten sam skład sędziowski miał na ten dzień wyznaczone rozpoznanie jednego protestu na godzinę 11.46, a kolejnego już na godzinę 11.47. Tę ilustrację opublikował w serwisie X między innymi były premier Leszek Miller. "Idzie migiem" - ocenił kąśliwie. "Wygląda na to, że rozpatrywanie protestów wyborczych pójdzie szybko" - skomentował Tomasz Skory z RMF FM
Inni internauci komentowali: "Można się było tego spodziewać. Pisowski sąd uwali skargi w 60 sekund"; "Jedna minuta. Tyle są warte protesty wyborcze"; "Tak nielegalna izba rozpatruje skargi wyborów. Minuta na jedną skargę"; "To jest kpina dla wyborców trzaskowskiego"; "Skandal. Wydmuszka państwa"; "I tyle w temacie ważności i wnikliwości rozpoznawania skarg wyborczych. Trochę dla ostudzenia oczekiwań…"; "Nie myślałam, że tak szybko pójdzie"; "Mogliby chociaż poudawać..."; "Minuta po minucie, szybko poszło"; "Jeżeli wpłynie 6 tys. protestów wyborczych, to jednemu ,'sędziemu' zajmie ich rozpatrzenie 100 godzin" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Jak sprawdziliśmy, całe zamieszanie wzięło się od wpisu na Facebooku sędziego Izby Karnej Sądu Najwyższego prof. Włodzimierza Wróbla, który wielokrotnie krytykował zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzone przez PiS. To on 10 czerwca 2025 roku opublikował zrzut ekranu, który teraz masowo powielają internauci. Sędzia tak skomentował pokazaną wokandę: "Izba Kontroli Nadzwyczajnej I Spraw Publicznych. Zgodnie z wyrokiem TSUE w tej Izbie nie można utorzyć składu orzekającego, który spełniałby cechy niezależnego i bezstronnego sądu. Strony nie są informowane o tym, kto rozpoznaje protest. Czy mają szanse na skorzystanie z instytucji gwarantujących rozpoznanie sprawy przez należycie obsadzony sąd? Minuta na rozpoznanie protestu wyborczego na posiedzeniu niejawnym".
Pod wpisem prof. Wróbla również są komentarze od oburzonych użytkowników. "Nawet kuźwa kartki nie przewrócą"; "Pokazany jak na dłoni 'szacunek' dla obywateli i ich protestów"; "To jest kpina i nieszanowanie wyborców"; "Wyjątkowo szybkie orzekanie...".
Jednak są też głosy krytyczne wobec sędziego SN, autora wpisu: "To jest słaby trolling czytelników Pana Sędziego"; "Pan jest manipulatorem. Doskonale Pan wie, że to tylko formalny kształt wokandy, co nie oznacza, że sprawy będą rozpoznawane minutę. Pan to wie, bo jest Pan z SN"; "To demagogia. Proszę zasięgnąć opinii cywilistów jak wygląda orzekanie w postępowaniu nieprocesowym".
Wyjaśniamy.
Izba Kontroli rozpoznaje protesty wyborcze
16 czerwca 2025 roku mija termin na składanie protestów wyborczych. 12 czerwca Monika Drwal z zespołu prasowego SN poinformowała Konkret24, że "Sąd Najwyższy zarejestrował dotychczas 192 protesty wyborcze przeciwko wyborowi Prezydenta RP" i że "do tej pory rozpoznano 22 protesty wyborcze".
Jak przekazała mediom ta sama pracownica zespołu prasowego SN 11 czerwca, wśród protestów jeden sformułowany przez osobę prywatną dotyczy przypadków podejrzenia zamian głosów oddanych w drugiej turze na kandydatów - Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego. "Protest odnosi się do 12 obwodowych komisji i powołuje się na protokoły na stronie PKW oraz doniesienia medialne" - podała Monika Drwal. Wcześniej informowano o przypadkach, gdy sami przedstawiciele obwodowych komisji zgłaszali post factum pomyłki polegające na odwrotnym przypisaniu głosów kandydatom - te oddane na Trzaskowskiego zostały przypisane Nawrockiemu. Tak było np. w obwodowej komisji wyborczej nr 95 przy ul. Stawowej w Krakowie czy obwodowej komisji wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim. 11 czerwca SN poinformował, że zarządził oględziny kart wyborczych z 13 obwodowych komisji wyborczych.
CZYTAJ W KONKRET24: "Cuda przy urnach", "anomalie"? Co pokazują wyniki głosowania
Sąd Najwyższy, a dokładniej: nieuznawana przez część środowiska prawniczego i politycznego Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych częścią protestów już się zajęła. Terminy kolejnych posiedzeń są wyznaczone. Wokandy, czyli plany posiedzeń, są publikowany na stronie SN. To właśnie one tak rozemocjonowały sieć.
Rzecznik SN: "oznaczenia godziny w systemie mają bardzo umowny charakter"
Zgodnie z art. 323 Kodeksu wyborczego protesty wyborcze rozpatruje w postępowaniu nieprocesowym Sąd Najwyższy w składzie trzech sędziów, a następnie wydaje opinię. Powinna ona zawierać ustalenia co do zasadności zarzutów protestu, a w razie potwierdzenia tych zasadności - ocenę, czy przestępstwo przeciwko wyborom lub naruszenie przepisów kodeksu miało wpływ na wynik wyborów. Uczestnikami postępowania są: wnoszący protest, przewodniczący właściwej komisji wyborczej albo jego zastępca i Prokurator Generalny.
Sprawdziliśmy wokandy innych izb Sądu Najwyższego. Okazuje się, że wyznaczanie tej samej godziny dla tego samego sędziego dla rozstrzygania więcej niż jednej sprawy nie jest niczym nadzwyczajnym. Zwracają na to także uwagę w postach w serwisie X tzw. neo-sędziowie Sądu Najwyższego. Na przykład Marcin Łochowski opublikował swoją wokandę z 28 maja tego roku. Tego dnia na godzinę 10 wyznaczono mu rozpoznanie siedmiu spraw. "Można poświęcić 30 sekund na sprawdzenie jak wyglądają wokandy w SN. I nie, ta wokanda nie oznacza, że na rozpoznanie sprawy zostało poświęcone 0 minut" - skomentował. Z kolei sędzia Kamil Zaradkiewicz zwrócił uwagę, że "idąc tym tropem zauważmy, że sędzia SN Wróbel ma jutro dwie sprawy o tej samej godzinie. Nie ma za co". I pokazał dwie wokandy z 11 czerwca, według których sędzia Włodzimierz Wróbel o godzinie 8.30 ma się zajmować dwoma różnymi sprawami.
W rozmowie z Onetem rzecznik prasowy SN sędzia Aleksander Stępkowski tłumaczył: "Jest po prostu błąd komunikacyjny sędziego, kwestia techniczna, owszem, dość niefortunna". Zaznaczył, że wyznaczenie wokandy co minutę nie oznacza, że "protesty wyborcze będą rozpoznawane bez należytej staranności". "Jeśli jest kilka spraw procedowanych w tym samym składzie na posiedzeniu niejawnym, powinno się wyznaczać jedną godzinę początkową i potem sędziowie rozpoznają je po kolei. Tutaj wpisano tak zbliżone pory rozpoznania spraw z uwagi na wymagania systemu informatycznego, który domaga się różnych godzin. Chodziło o to, by system informatyczny to przyjął, a trudno było przewidzieć dokładną ilość czasu potrzebną na załatwienie każdej sprawy" - wyjaśnił.
Podobnie sędzia Stępkowski odpowiedział na pytanie redakcji Konkret24. "System informatyczny przyporządkowuje do każdej sprawy określoną godzinę, natomiast skład rozpoznający na posiedzeniu niejawnym większą liczbę spraw, w praktyce nie działa kierując się godzinami z wokandy, ale załatwia poszczególne sprawy sukcesywnie. Stąd oznaczenia godziny w systemie mają bardzo umowny charakter" - czytamy w przesłanej nam 12 czerwca odpowiedzi. I dalej: "Jedni sędziowie wyznaczają szereg spraw na jedną i tę sama godzinę, co oznacza tylko tyle, że o wskazanej godzinie zaczyna posiedzenie, na którym załatwi większą liczbę spraw. Inni sędziowie podają różne godziny, ale różnice są bardzo symboliczne. Nie wpływa to jednak na ilość czasu poświęcanego danej sprawie. Przykładowo, w systemie dn. 11.06.2025 o godz. 8:30 były wyznaczone dwie sprawy (z czego jedna na rozprawie), rozpoznawanych przez ten sam skład trzech sędziów, w różnych salach".
Sędzia SN tłumaczy, jak przebiega posiedzenie. "Pracują nad daną sprawą tyle, ile trzeba"
Bogdan Bieniek, przewodniczący wydziału I Izby Pracy Sądu Najwyższego, w rozmowie z Konkret24 mówi, że na 24 czerwca zaplanowane ma 23 sprawy. I w systemie wszystkie zostały wyznaczone na jedną godzinę. Przyznaje, że ułożenie wokandy co minutę może wyglądać dla obywateli groteskowo i budzić wątpliwości. Lecz wyjaśnia to tak, jak rzecznik SN: "To, że sprawy są rozpisane co minutę, nie oznacza, że sędziowie zajmują się nimi co minutę".
Sędzia Bieniek opowiada, że sprawy wyznaczane na tę samą godzinę czy "co minutę" odbywają się w trybie niejawnym, co jest kluczowe. - To nie przebiega tak, że mamy rozprawę, stawiają się strony, prezentują swoje stanowiska. W trybie niejawnym niemal wszystkie posiedzenia odbywają się za zamkniętymi drzwiami. Wcześniej sędziowie dostają akta danej sprawy. Gdy skład jest więcej niż jednoosobowy, podczas posiedzenia sędzia referent opowiada o szczegółach danej sprawy, potem trwa dyskusja i na koniec głosowanie nad stanowiskiem - opisuje. Mówi, że sędziowie w ogóle nie zwracają wówczas uwagi na pokazane na wokandzie godziny. I zaznacza: - Takie posiedzenie może trwać nawet kilka godzin. Sędziowie pracują nad daną sprawą tyle, ile trzeba. Nie ma żadnej bariery czasowej - zapewnia. Również podkreśla, że wpisywanie na wokandę spraw co minutę jest tylko kwestią techniczną: jakąś godzinę po prostu trzeba w system wpisać.
- Opinia publiczna jest rozemocjonowana kwestią wyborów i protestów wyborczych, a sędzia Wróbel, korzystając ze swojego autorytetu, dolewa oliwy do ognia - ocenia w rozmowie z Konkre24 Bartosz Pilitowski, socjolog prawa i prezes fundacji Court Watch, Polska prowadzącej obywatelski monitoring sądów. Według niego takie zachowanie i sugerowanie, że coś jest nie tak, jest nie fair wobec obywateli i podważa zaufanie do sądów. - A przecież wyznaczanie posiedzeń niejawnych co minutę czy nawet o tej samej godzinie to dość powszechna praktyka zarówno w sądach powszechnych, jak i w samym Sądzie Najwyższym. Te godziny są wyznaczane pro forma. Sędziowie pracują tyle, ile trzeba. Ważna jest data posiedzenia - mówi ekspert.
Z prof. Wróblem nie udało się nam skontaktować; nie odebrał telefonu i nie odpisał na przesłaną wiadomość. Jak zauważyliśmy. godziny posiedzeń rozpatrywania protestów wyborczych wyznaczone na 12 czerwca nie zostały rozpisane minuta po minucie.
Nieuznawana izba Sądu Najwyższego
Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w 2018 roku za rządów Zjednoczonej Prawicy właściwa do rozpatrywania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów jest utworzona wówczas Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Tworzą ją osoby powołane po 2017 roku na urząd sędziego na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy o KRS z 2017 roku. Z tego powodu status tej izby jest kwestionowany przez obecny rząd, który przywołuje tu m.in. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przed 2018 rokiem kwestie wyborcze rozpatrywała ówczesna Izba Pracy Ubezpieczeń i Spraw Publicznych.
Po drugiej turze wyborów prezydenckich, w których wygrał Karol Nawrocki, pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska oświadczyła, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, "wynikają z nieznajomości prawa" lub motywowane są zamiarem "politycznej destabilizacji".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock