Wiceminister finansów Piotr Patkowski ogłosił 1 marca w wywiadzie telewizyjnym: "Od dzisiaj się zaczęła dezinflacja". Oświadczenie to wzbudziło zdumienie i pytania internautów. Zapytaliśmy ekonomistów, czy wiceminister ma rację. Nie potwierdzają.
Piotr Patkowski był zapytany 1 marca podczas wywiadu w Polsat News o przewidywania inflacyjne, a także czy wzrost cen w Polsce osiągnął już szczyt. "Pierwszy kwartał obecnego roku będzie okresem przesilenia, będzie okresem szczytowej inflacji, nastąpi to w lutym" - odpowiedział wiceminister. "I będzie, wszystko na to wskazuje, okresem dołku, jeśli chodzi o spowolnienie gospodarcze. To się już objawia we wskaźnikach, nie tylko PKB za czwarty kwartał, ale także we wskaźnikach sprzedaży konsumenckiej czy produkcji przemysłowej. Widzimy, że ten scenariusz miękkiego lądowania zaczął się realizować teraz i drugi kwartał będzie miesiącem odbicia dla gospodarki, ale także miesiącem spadku, bardzo silnej dezinflacji" - dodał. I dalej tłumaczył:
Luty był tym miesiącem, w którym inflacja była najwyższa. Jeszcze nie mamy odczytu za luty, to poda Główny Urząd Statystyczny, natomiast marzec jest tym pierwszym miesiącem, w którym zaczyna się proces dezinflacji, więc możemy policzyć, że od dzisiaj się zaczęła dezinflacja. To oczywiście jest bardzo duże uproszczenie, ale jeśli tak posługujemy się statystykami, to można się o taki termin pokusić.
Ta wypowiedź Patkowskiego wywołała wiele komentarzy w sieci. "Wiceminister finansów zatrzymał inflację. Od dziś" - napisał portal Business Insider. Słowa wiceministra przekazały też m.in. onet.pl, dziennik.pl, rmf24.pl. Z kolei internauci nie dowierzali i komentowali: "Według v-ce ministra finansów P. Patkowskiego od dziś zaczyna się dezinflacja. Pytam się na jakiej podstawie"; "Tam chyba literówka jest, miało być dezinformacja. Tylko nie rozumiem, skąd pomysł, że dopiero teraz się zaczęła"; "Rząd ogłosił, że jest dezinflacja. Dokładnie w momencie, w którym Europa ogłasza coś zupełnie odwrotnego".
Zapytaliśmy ekonomistów, czy Patkowski rzeczywiście w obecnej sytuacji "mógł się o taki termin pokusić" - i wyjaśniamy, dlaczego mówienie o dezinflacji teraz "jest obarczone dużym błędem".
Dezinflacja? "Nie bardzo jest się z czego cieszyć"
Dezinflacja występuje wtedy, gdy wskaźniki inflacji oznaczające wzrost cen rok do roku zaczynają spadać. Na przykład w jednym miesiącu inflacja jest na poziomie 16 proc., a w następnym już 15 proc. Dezinflacja nie oznacza więc, że inflacja się kończy, a tym bardziej, że ceny spadają. Wciąż są one wyższe od tych sprzed roku; w przytoczonym przykładzie o 15 proc.
Doktor Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych i adiunkt Szkoły Głównej Handlowej, w komentarzu do Konkret24 o dezinflacji pisze: "Czy w takiej sytuacji jest się z czego cieszyć? Nie za bardzo. Nie czas na otwieranie szampana. Wzrosty cen będą nadal dotkliwe dla naszych budżetów domowych i naszych oszczędności. Spadek inflacji nie oznacza, że ceny spadną. Ceny większości produktów i usług będą rosły dalej, choć wzrosty cen będą w tzw. ujęciu procentowym mniejsze. Ponadto w tzw. ujęciu rok do roku gubimy to, co było wcześniej. Dlatego na inflację warto spojrzeć z dłuższej perspektywy czasowej".
- W dezinflacji nie zaczynają spadać ceny, a jedynie wyhamowuje ich wzrost - potwierdza w rozmowie Konkret24 ekonomista Marek Zuber. Dodaje, że w kontekście tego zjawiska w Polsce w tym roku należy też zwrócić uwagę na tzw. efekt bazy. - Chodzi o to, że wskaźniki inflacji rok do roku będziemy w tym roku porównywać do poziomu z zeszłego roku, a więc jeśli będą wyskakiwać miesiące mocnego wzrostu cen z zeszłego roku, a w to miejsce będą wchodziły miesiące o mniejszym wzroście cen w tym roku, to ten wskaźnik będzie nam spadał, ale to będzie taki efekt statystyczny. Tak naprawdę cały czas będzie drożej - tłumaczy ekonomista.
Dezinflacja od 1 marca? "Propagandowe uproszczenie"
Zapytaliśmy ekonomistów o wypowiedź wiceministra Patkowskiego, który już z dniem 1 marca ogłosił początek dezinflacji - czy rzeczywiście "można się już pokusić o taki termin"? Czy dane ekonomiczne na początku marca potwierdzają spadającą inflację w Polsce? "Nie ma żadnych wiarygodnych danych statystycznych, które wskazują na proces dezinflacji" - odpowiada Sławomir Dudek. I tłumaczy:
Danych za marzec jeszcze nie ma. Nie ma nawet danych za luty. To, co mówi minister Patkowski, to najprawdopodobniej jego prognoza. Używanie trybu twierdzącego to nadużycie propagandowe.
Rzeczywiście Główny Urząd Statystyczny dane o inflacji za luty 2023 roku poda dopiero 15 marca, a za marzec - 15 kwietnia. Ostatnie dostępne dane dotyczą stycznia: inflacja w Polsce wyniosła wtedy 17,2 proc. i była wyższa niż w grudniu, kiedy wyniosła 16,6 proc.
"Nawet jeżeli inflacja średnia w danym miesiącu, w tym wypadku w marcu, byłaby niższa niż ta w lutym (choć obu jeszcze nie znamy), to nie oznacza to, że wzrost cen zaczął spowalniać dokładnie od 1 marca. Może to być każdego dnia w marcu" - pisze w odpowiedzi dla Konkret24 dr Sławomir Dudek. "GUS nie pokazuje dziennych danych o inflacji. Tego zatem nigdy nie zweryfikujemy. To kolejne propagandowe uproszczenie, a raczej takie fantazjowanie" - dodaje.
Również Marek Zuber stwierdza:
Nie ogłaszałbym początku dezinflacji 1 marca, bo to jest obarczone dużym błędem.
Ekonomista wyjaśnia, że dwie rzeczy mogą wpłynąć na to, czy w marcu zobaczymy spadek lub wzrost inflacji w stosunku do stycznia i lutego. - Pierwsza, to odpowiedź na pytanie, jak długo będą przenosiły się efekty początku roku na koszyk dóbr i usług. Mam na myśli wycofanie się z tarczy antyinflacyjnej i podwyżki różnych cen regulowanych, na przykład prądu czy gazu. Wiadomo, że mamy przedsiębiorców, którzy od dawna płacą więcej za prąd czy gaz, ale mamy też grupę przedsiębiorców, szczególnie tych mniejszych, którzy wyższe rachunki dostali od 1 stycznia. Powstaje pytanie, jak szybko oni przenieśli te podwyżki na podwyżki cen swoich produktów i usług. Mogli zrobić to od razu, a mogą to zrobić dopiero w marcu. Czyli ten efekt początku roku, który zwykle obserwujemy w styczniu, mielibyśmy w marcu i to podbiłoby inflację marcową - tłumaczy.
- Druga rzecz, ważniejsza, to kwestia nowego koszyka dóbr i usług konsumpcyjnych, które GUS przelicza na początku roku na podstawie naszych preferencji zakupowych z ostatnich 12 miesięcy. Tutaj się może okazać, że doszło do takich zmian, które podbiją tę inflację marcową. Czyli może się okazać, że w marcu ta inflacja jeszcze nie spadnie w stosunku do stycznia, lutego - dodaje Zuber. I przestrzega przed zbyt wczesnym ogłaszaniem dezinflacji w Polsce.
Złe informacje ze strefy euro i USA
Słowa wiceministra Patkowskiego mogą być według dr. Sławomira Dudka jego prognozą - ale ekonomista przypomina, że prognozy inflacji nie muszą się spełnić. "Opublikowane dane ze strefy euro pokazują, że w wielu krajach strefy w lutym inflacja przyspieszyła, mimo że ekonomiści w tamtych krajach oczekiwali już spowolnienia wzrostu cen" - zaznacza Dudek.
To prawda: wskaźnik inflacji HICP podawany przez Eurostat dla krajów strefy euro w lutym 2023 roku wyniósł 8,5 proc. Był niższy od styczniowego jedynie o 0,1 punktu procentowego. To mniej niż przewidywali ekonomiści w ramach tzw. konsensusu rynkowego - według ich prognoz inflacja miała w lutym spaść do 8,2 proc.
Ekonomiści ING Banku Śląskiego, komentując 2 marca dane o inflacji w Niemczech, pisali: "Dezinflacja jeszcze się nie zaczęła. W lutym spadły ceny energii, ale wzrosły ceny żywności i wciąż dynamicznie rosły ceny usług, m.in. rekreacji".
- To jest zła informacja i ona dotyczy także Stanów Zjednoczonych - komentuje wskaźniki ze strefy euro Marek Zuber. - Dane z początku roku pokazują, że inflacja jest bardziej zakotwiczona, czyli ten spadek nie jest tak dynamiczny, jak niektórzy sądzili. Szczególnie Stany Zjednoczone są tutaj istotne, bo tam przestano już trochę wierzyć w to, że zobaczymy jeszcze jakieś duże podwyższenie stóp procentowych, a po ostatnich danych, które pokazały tylko delikatny spadek inflacji, jedna z członkiń komitetu otwartego rynku (FOMC) bardzo mocno zasugerowała, że FED (amerykański bank centralny - red.) jest zdeterminowany, co zinterpretowano jako możliwość podwyższenia stóp - dodaje ekonomista.
Jego zdaniem te dane pokazują też, że w tym roku nie będzie tak łatwo i że "stopy procentowe w wielu miejscach na świecie mogą jeszcze urosnąć mimo tego, że będzie delikatna dezinflacja". - To niby jest spadek inflacji, idziemy w dobrą stronę, ale bardzo powoli, a poza tym ta inflacja jest nadal na bardzo wysokim poziomie jak na warunki strefy euro czy Stanów Zjednoczonych. A to wciąż dużo niższa inflacja niż w Polsce - zauważa Zuber. - Dlatego w Polsce nieuzasadnione jest w tej chwili mówienie o jakimkolwiek obniżaniu stóp procentowych. Ja mam nadzieję, że nie będzie trzeba podwyższać stóp w Polsce, choć w tym momencie większe jest prawdopodobieństwo ich podwyższania niż obniżania - podsumowuje.
Źródło: Konkret24