"Podwójny rocznik" wychodzi ze szkół. Czy wszyscy znajdą miejsce w szkołach średnich?

W poniedziałek rozpoczynają się egzaminy maturalnetvn24

W 2019 roku w kolejce do liceów, techników i szkół branżowych ustawią się nie tylko absolwenci gimnazjów, ale także VIII klas szkół podstawowych. Łącznie ponad dwukrotnie więcej kandydatów niż rok wcześniej. Czy wystarczy dla nich miejsc, klas i nauczycieli? Jak do przyjęcia "podwójnego rocznika" przygotowują się szkoły? Raport Konkret24.

Półtora roku po wprowadzeniu reformy nadejdzie jeden z najważniejszych momentów dla oceny jej działania. Z końcem roku szkolnego 2018/2019 naukę w szkołach zakończą zarówno uczniowie VIII klas szkół podstawowych, jak i III klas gimnazjów. Dla tych ostatnich placówek będzie to także oznaczało koniec istnienia w obecnym systemie.

Powstanie tzw. "podwójnego rocznika" oznacza, że zamiast 358 tys. absolwentów, tak jak to miało miejsce na koniec ostatniego roku szkolnego, w kolejce do szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych ustawi się ponad 727 tys. uczniów. Będą musieli wybrać między liceum ogólnokształcącym, technikum i szkołą branżową I stopnia, która w myśl reformy zastąpiła szkoły zawodowe.

Ta sytuacja spotka młodzież z roczników 2003 (absolwenci gimnazjów), 2004 (kończący VIII klasę podstawówki) i niewielką grupę uczniów z rocznika 2005, którzy poszli do szkoły w wieku 6 lat.

Pod koniec grudnia zapytaliśmy wszystkie wojewódzkie kuratoria oświaty, czy szkoły są gotowe na przyjęcie ponad dwukrotnie większej liczby uczniów. Mimo że w tym momencie posiadają one wyłącznie szacunkowe dane dotyczące rekrutacji 2019/2020, na ich podstawie można sformułować pewne prognozy. Będziemy je w przyszłości uzupełniać o oficjalne, ostateczne dane.

Minister edukacji o rekrutacji do szkół średnich w 2019 roku
Minister edukacji o rekrutacji do szkół średnich w 2019 roku

Obawa nr 1: nie starczy miejsc

Na nasze pytania odpowiedziało wszystkie 16 kuratoriów oświaty. W niemal każdej odpowiedzi podkreślano, że oficjalne dane dotyczące liczby miejsc, jakie będą przygotowane dla kandydatów w rekrutacji na rok szkolny 2019/2020, nie są jeszcze dostępne. Wszystkie placówki mają czas na zgłaszanie liczby otwieranych przez siebie oddziałów do końca lutego. Z tego powodu przesłane wyliczenia bazują głównie na ankietach, jakie kuratoria rozsyłały do szkół celem sprawdzenia przygotowania do przyjęcia "podwójnego rocznika". Takich prognozowanych danych na tę chwilę nie były w stanie dostarczyć kuratoria w Gdańsku, Opolu, Krakowie, Poznaniu, Warszawie.

Nie licząc więc województw pomorskiego, opolskiego, małopolskiego, wielkopolskiego i mazowieckiego, aktualnie w ostatnich klasach szkół podstawowych i gimnazjów uczy się 416 992 uczniów. Jak podkreślano w kilku odpowiedziach przesłanych przez kuratoria, ta liczba najprawdopodobniej nie będzie jednak tożsama z liczbą absolwentów (ze względu np. na nieukończenie klasy, migrację absolwentów do innych województw czy poza granice kraju).

Niezależnie od tego, w rekrutacji na rok szkolny 2019/2020 w skali kraju w szkołach średnich miejsc wystarczy dla wszystkich kandydatów. Przewidywana łączna liczba miejsc z 11 województw wynosi niemal 440 tys. Tak duża nadwyżka w stosunku do liczby absolwentów wynika między innymi z faktu, że w województwach podkarpackim i śląskim przewidziano o ponad 10 tys. miejsc więcej niż wynosi przypuszczalna liczba kandydatów.

Podkreślany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej fakt stworzenia wystarczającej liczby miejsc dla kandydatów do szkół średnich nie jest jednak dla rodziców i samych uczniów przejrzystą statystyką. Wysokie nadwyżki chociażby w województwach podkarpackim i śląskim powodują, że dane dla całego kraju powinny być zestawiane z wyliczeniami dla konkretnych województw.

Liczby rekrutacji 2019/2020 z podziałem na województwaKonkret24

Na edukacyjnej mapie można zauważyć, że w trzech województwach liczba przygotowanych miejsc jest mniejsza niż uczniów aktualnie uczących się w ostatnich klasach. Zwróciliśmy się do kuratoriów w Szczecinie, Bydgoszczy i Wrocławiu z pytaniem, czy są przygotowane na ewentualną nadwyżkę kandydatów względem dostępnych miejsc w szkołach ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych.

W odpowiedzi rzecznik Zachodniopomorskiego Kuratorium Oświaty Małgorzata Duras poinformowała, że "miasta Szczecin, Koszalin i Świnoujście oraz powiaty myśliborski, świdwiński, wałecki i stargardzki stwarzają liczbę miejsc równą lub większą od liczby absolwentów szkół podstawowych i gimnazjalnych, co stanowi 38 proc. spośród wszystkich powiatów woj. zachodniopomorskiego. Pozostałe 62 proc. powiatów planuje utworzyć mniejszą liczbę miejsc w szkołach w stosunku do liczby absolwentów. Jest to spowodowane bliskością dużych miast – Szczecina i Koszalina, w których wielu uczniów ościennych powiatów kontynuuje naukę. Organy prowadzące deklarują jednak, że w związku z tym, że dysponują wolnymi miejscami cały czas jest możliwość stworzenia dodatkowych oddziałów jeżeli będą chętni, bez ryzyka dwuzmianowości".

Dyrektor Wydziału Organizacyjnego Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy odnosząc się do naszego pytania, podkreślił, "że na terenie naszego województwa, oprócz szkół samorządowych, są również szkoły resortowe i niepubliczne, które również będą prowadzić rekrutacje".

"Podane liczby dotyczą szkół publicznych, które odpowiedziały na ankietę kuratorium oświaty. Ankieta nie objęła szkół niepublicznych i specjalnych. Ankietowane szkoły na rok szkolny 2018/2019 przyjęły 21 660 uczniów, podczas gdy gimnazja ukończyło 23 568 uczniów. Pozostali, czyli blisko 2000 uczniów, trafiło do szkół niepublicznych i specjalnych. Tak jest co roku i z pewnością tak będzie w roku 2019. Nie ma powodu do obaw. Dla każdego absolwenta szkoły podstawowej i gimnazjum będzie miejsce w szkole ponadpodstawowej lub ponadgimnazjalnej" - napisała Krystyna Kaczorowska, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.

Obawa nr 2: podwójni kandydaci na jedno miejsce

Liczba miejsc zostanie odpowiednio zwiększona, ale samych szkół nie przybędzie. To jeszcze niedawno wywoływało dużo pytań dotyczących zdwojonej liczby kandydatów do klas w tych samych placówkach. Rodzice bali się, że konkurencja będzie dwa razy większa, a tym samym szansa ich dziecka na dostanie się do wymarzonej klasy w szkole tzw. "pierwszego wyboru" mniejsza. Te obawy zostały jednak rozwiane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, a komunikaty resortu znajdują potwierdzenie w przesłanych nam danych.

Zgodnie z liczbami oszacowanymi przez MEN, z końcem roku szkolnego 2018/2019 szkoły podstawowe opuści ok. 377 tys. uczniów, a gimnazja ok. 350 tys. Nie oznacza to jednak podwojenia konkurencji o miejsca w liceach, technikach i szkołach branżowych, ponieważ wszystkie te placówki będą prowadziły osobną rekrutację dla uczniów podstawówek i osobną dla byłych gimnazjalistów. Liczba kandydatów na jedno miejsce w przyszłej klasie nie zmieni się więc diametralnie.

Dokładne liczby z podziałem na przygotowywane miejsca w obu rekrutacjach przesłało nam dziewięć kuratoriów. Wynika z nich, że w województwach dolnośląskim, kujawsko-pomorskim, lubelskim, lubuskim, łódzkim, podkarpackim, podlaskim, warmińsko-mazurskim i świętokrzyskim VIII klasę szkoły podstawowej skończy ok. 155 tys. uczniów (przy 100 proc. zdawalności), dla których przewidziano prawie 162 tys. miejsc w rekrutacji. W przypadku gimnazjów będzie to maksymalnie 153 tys. absolwentów, którzy będą walczyć o prawie 160 tys. miejsc.

Dwie rekrutacje, dwa programy, trzy możliwości

Prowadzenie osobnych rekrutacji, a w rezultacie stworzenie osobnych klas dla obu grup kandydatów w obrębie jednej szkoły, ma konkretne powody. Absolwenci podstawówek i gimnazjów będą przyjmowani do liceów, techników i szkół branżowych na podstawie różnych egzaminów. Ci drudzy będą musieli zmierzyć się przykładowo z historią, wiedzą o społeczeństwie i przedmiotami przyrodniczymi, których absolwenci podstawówek nie znajdą w swoich arkuszach egzaminu ósmoklasisty. Inna jest również podstawa programowa realizowana dla obu grup, mimo że będą się one uczyć teoretycznie w tej samej szkole w tym samym budynku.

Absolwenci VIII klas podstawówek od początku roku szkolnego 2019/2020 będą mogli wybierać między czteroletnim liceum ogólnokształcącym, pięcioletnim technikum i branżową szkołą I stopnia prowadzoną specjalnie dla nich, podczas gdy byli gimnazjaliści (zgodnie z poprzednimi zasadami) spędzą trzy lata w liceum lub cztery w technikum, chyba że wybiorą szkołę branżową I stopnia, która jednak będzie prowadzona inaczej niż dla byłych ósmoklasistów.

Typy szkół do wyboru w rekrutacji 2019/2020MEN

Obawa nr 3: Nie wszyscy załapią się do liceów

Kwestia podwójnej rekrutacji prowadzonej równolegle dla obu roczników odpowiada też na pytania rodziców, którzy niepokoili się, że ich dzieci będą miały utrudniony dostęp do konkretnego typu szkoły. Obawiali się, że uczeń, który chciałby pójść np. do liceum ogólnokształcącego, ale z powodu zbyt słabych wyników z egzaminu nie dostałby się do wybranego "ogólniaka", będzie zmuszony wybrać technikum lub zawodówkę.

W tym roku, mimo "podwójnego rocznika", szansa na dostanie się ucznia do liceum, technikum lub szkoły branżowej będzie - w skali kraju - statystycznie bardzo podobna jak w rekrutacji 2018/2019. Są jednak województwa, w których liczba oddziałów (np. o konkretnym profilu) zostanie zmniejszona. Przykładowo w województwie wielkopolskim na początku obecnego roku szkolnego dla absolwentów gimnazjów oferowano 419 oddziałów w liceach, 461 w technikach i 225 w szkołach branżowych. Z szacunków Kuratorium Oświaty w Poznaniu wynika, że w nadchodzącej rekrutacji uczniowie dostaną do wyboru o 11 mniej oddziałów licealnych, 3 klasy mniej w technikach, ale jednocześnie liczba oddziałów w szkołach branżowych wzrośnie o o 37.

Podwójny rocznik. Uczniowie niewiele wiedzą o tym, czy będą dla nich miejsca
Podwójny rocznik. Uczniowie niewiele wiedzą o tym, czy będą dla nich miejscaFakty w Południe

Zupełnie inną kwestią jest natomiast obawa rodziców, że trudniej może być się dostać do najlepszych, najbardziej prestiżowych liceów i techników. Rzeczywiście, takie zagrożenie wynika z faktu, że placówki zmuszone do otwarcia tej samej liczby oddziałów dla absolwentów podstawówek i gimnazjów często łącznie otworzą więcej klas, jednak dla konkretnego typu kandydatów miejsc będzie mniej.

Przykładem może być Technikum nr 7 w Nowym Sączu - najlepsza tego typu placówka w zeszłorocznym Rankingu "Perspektyw". Rok temu dla absolwentów gimnazjów otwarto tam 6 klas. W nadchodzącej rekrutacji łącznie otworzy się 10 oddziałów, jednak dla samych kandydatów z egzaminem gimnazjalisty w porównaniu z zeszłym rokiem technikum zaproponuje jedną klasę (ok. 30 osób) mniej. Oznacza to, że kilkudziesięcioro uczniów, którzy jeszcze w 2018 roku dostaliby się do tej szkoły ponadgimnazjalnej, na rok szkolny 2019/2020 będzie zmuszonych szukać miejsca w placówkach o niższej renomie. Ten skutek kumulacji roczników jest zauważalny w wielu renomowanych polskich szkołach ponadgimnazjalnych.

Obawa nr 4: szkoły nie są z gumy

Niektórzy przeciwnicy reformy podkreślają, że "szkoły nie są z gumy" i że o ile miejsc w klasach powinno wystarczyć, o tyle samego miejsca w budynku szkoły będzie zdecydowanie mniej (uczniów będzie ok. dwa razy więcej). Chodzi przede wszystkim o wolne klasy do prowadzenia zajęć, dostępność sal gimnastycznych, ale i komfort przebywania na szkolnych korytarzach.

Dla zespołów szkół, w których aktualnie prowadzone są gimnazja, problem nie będzie aż tak widoczny, ponieważ po wygaszeniu tego typu placówek szkoły ponadpodstawowe i ponadgimnazjalne zajmą klasy zwolnione przez gimnazja. Do takiej zamiany dojdzie m.in. w warszawskim XIV Liceum im. Stanisława Staszica. - Jesteśmy w komfortowej sytuacji - mówi w rozmowie z Konkret24 Regina Lewkowicz, dyrektor najlepszego liceum 2019 w Rankingu "Perspektyw". - Wraz z końcem tego roku szkolnego w naszym budynku wygaszamy gimnazjum i w jego miejsce przyjmujemy uczniów po VIII klasie szkoły podstawowej.

Liczymy się jednak z tym, że nasze liceum może być bardziej oblegane. Po raz pierwszy otworzymy jednocześnie 14 oddziałów licealnych, więc może sam ten fakt zachęci więcej uczniów do wybierania naszej szkoły. Regina Lewkowicz

- Problem mogą mieć te szkoły, które nie były w zespołach szkół i prowadziły tylko licea. My szacujemy, że większa liczba uczniów będzie starała się o miejsce w naszym liceum, ale najważniejsza zasada się nie zmienia. Dostaną się absolwenci z najlepszymi wynikami - dodaje Lewkowicz.

W gorszej sytuacji są szkoły, które w swoich budynkach będą musiały zmieścić więcej uczniów na tej samej przestrzeni. W ich kontekście mówi się m.in. o wynajęciu nowych sal, a nawet całych budynków. Taka sytuacja spotka przykładowo VI Liceum Ogólnokształcące w Gdyni, gdzie już rozpoczęto przygotowania do przyjęcia większej liczby uczniów.

- W roku szkolnym 2019/2020 otworzymy pięć oddziałów dla absolwentów podstawówek i pięć dla byłych gimnazjalistów, czyli dziesięć zamiast dotychczasowych sześciu. Powinniśmy jednak przejść tę rekrutację dosyć gładko. Powodem tego jest fakt, że nasz budynek w przeszłości mieścił już podobną liczbę uczniów - komentuje tę sytuację dyrektorka gdyńskiego liceum Ewa Śliwińska. - Aktualnie jest u nas 500 uczniów, a od września będzie ich około 600. Oczywiście czasy się zmieniły. To, że kiedyś mieściliśmy nawet 23 oddziały, nie oznacza, że teraz będzie komfortowo.

Aktualnie szukamy wolnych pomieszczeń w szkole, które dałoby się przekształcić z powrotem w sale lekcyjne. Mamy kilka takich sal, na przykład takie, w których teraz stoją szafki dla uczniów, a będzie można urządzić tam klasy. Ewa Śliwińska

- Miasto po konsultacjach z nami podjęło decyzję, żeby otworzyć tyle samo oddziałów dla absolwentów podstawówek i gimnazjów, więc tak zrobimy. Generalnie mam dużo wątpliwości, ale też nie jestem tym przerażona - podsumowuje.

Przykładem szkoły, dla której rekrutacja "podwójnego rocznika" stanowi prawdziwe wyzwanie, jest III Liceum Ogólnokształcące we Wrocławiu. Michał Głowacki, dyrektor placówki, wyjaśnia, skąd biorą się problemy. - W przeciwieństwie do Zespołów Szkół u nas nie będzie lżej. Jesteśmy szkołą obleganą, popularną na naszym lokalnym rynku wrocławskim, a nasz budynek jest mały - mówi dyrektor w rozmowie z Konkret24.

- W ostatnich latach mieliśmy stale 18 oddziałów. Na każdym poziomie (w liceach przed reformą było ich trzy - red.) mieliśmy sześć klas, odpowiadających naszym sześciu profilom. Z tych sześciu cztery profile stanowią podstawowy trzon kształcenia oferowany przez szkołę. W ostatniej rekrutacji zmniejszyliśmy "profilaktycznie" nabór, przyjmując tylko pięć oddziałów, żeby przygotować dodatkowe miejsce na przyjęcie "podwójnego rocznika" - tłumaczy. - Teraz jesteśmy w stanie przyjąć maksymalnie osiem, po cztery dla absolwentów podstawówek i cztery dla byłych gimnazjalistów. To spowoduje oczywiście pewne przepełnienie, w szkole będzie 19 klas (osiem nowo przyjętych, pięć na poziomie drugim, sześć na poziomi trzecim - red.), o jedną więcej niż pierwotnie, ale chcemy dzięki temu zachować ciągłość naszych czterech kluczowych profili.

Aktualnie nasza infrastruktura jest wykorzystana w 120%, od nowego roku szkolnego będzie to pewnie 140%. Nie mamy na przykład wystarczającej infrastruktury sportowej. Mamy jedną salę gimnastyczną z lat 50./60. ubiegłego wieku, w której będziemy musieli pomieścić zajęcia dla wszystkich oddziałów. Michał Głowacki

Obawa nr 5: późniejszy koniec zajęć

Inną kwestią, która może być przeszkodą dla dyrektorów w prawidłowym wypełnieniu założeń reformy, jest niewystarczająca liczba nauczycieli. Podwojenie klas, realizujących dwie różne podstawy programowe, ale funkcjonujących w obrębie jednej szkoły, oznaczać może zwiększenie obowiązków dla nauczycieli. Ta problematyczna kwestia może być rozwiązana przez dyrektorów szkół na co najmniej trzy sposoby.

Pierwszym jest zatrudnienie nowych nauczycieli, co jednak wiąże się ze znacznym wzrostem kosztów prowadzenia placówki w najbliższych latach. Innym wyjściem, sugerowanym już przez niektórych dyrektorów, jest konieczność wydłużenia lekcji dla niektórych klas. Może to oznaczać, że uczniowie będą zmuszeni przebywać w szkole nawet do późnych godzin popołudniowych.

Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska przyznawała w rozmowie z TVN24, że w tym kontekście w stołecznych placówkach jako absolutną ostateczność rozważa się nawet rozpoczęcie nauki w soboty. Pod koniec grudnia MEN wydało oświadczenie, w którym zapewniało, że "nie ma i nie będzie konieczności organizowania obowiązkowych lekcji w soboty".

Problemy po reformie edukacji
Problemy po reformie edukacjitvn24

- Nie planuję zatrudniać nowych nauczycieli, przynajmniej nie na etat, ewentualnie na pojedyncze godziny. Tak naprawdę jednak wszystko wyjdzie, kiedy zamkniemy arkusz organizacyjny na przyszły rok. Konieczność uzupełnienia kadry według naszych wyliczeń wystąpi za to w roku szkolnym 2020/2021 - mówi nam Ewa Śliwińska z liceum w Gdańsku. - Nie chcemy też wydłużać godzin zakończenia zajęć, np. po godzinie 16-tej, ponieważ wielu uczniów i uczennic dojeżdża do naszej szkoły spoza Gdyni. Tak samo nie planujemy prowadzić nauki w soboty. Na pewno to wszystko będzie dla nas bardziej uciążliwe, bo opuści nas 6 oddziałów, a przyjmiemy 10, ale nie chcemy, żeby to biło w uczniów - dodaje.

Prowadzona przez Michała Głowackiego placówka potrzebuje "minimum dwóch lub trzech dodatkowych sal". - Mamy zapewne dwa wyjścia. Jednym jest na przykład wydłużenie zajęć o jedną, dwie lekcje. Zamiast o 16:30 uczniowie będą kończyć o 17:30. Inną opcją jest wykorzystanie miejsca w zaprzyjaźnionych instytucjach zewnętrznych. Myślimy o podnajęciu sal w pobliskiej podstawówce albo w pomieszczaniach pobliskiej parafii - wymienia dyrektor wrocławskiego III LO. - W dużych salach katechetycznych nasi uczniowie od lat piszą już np. maturę, ponieważ nie mamy odpowiedniej sali audytoryjnej - dodaje.

Teraz planuję poprosić proboszcza, żebyśmy mogli też prowadzić lekcje "na parafii". Do parafii trzeba jednak trochę przejść, więc jest to na pewno obniżenie jakości i komfortu dla uczniów, ale alternatywą jest m.in. nauka w sobotę, a tego bardzo chcielibyśmy uniknąć. Michał Głowacki

O sytuację nauczycieli w kontekście rekrutacji "podwójnego rocznika" zapytaliśmy też Związek Nauczycielstwa Polskiego. - Dla szkół będzie to bardzo trudny rok i ogromne wyzwanie organizacyjne - odpowiada rzecznik ZNP Magdalena Kaszulanis.

Wygaszane będą gimnazja, uczący tam nauczyciele stracą miejsce pracy, a nie zawsze będą mogli ją znaleźć w ośmioletnich podstawówkach czy liceach. Jest to jeden z negatywnych skutków reformy edukacji. Magdalena Kaszulanis

- Generalnie nie będzie łatwo od strony organizacyjnej. Jakość warunków nauki i pracy ulegnie, niestety, pogorszeniu - podsumowuje dyrektor Michał Głowacki. - Niemniej, dzięki naszym dotychczasowym przygotowaniom, ujemny efekt zmiany zostanie w jakimś stopniu zminimalizowany. Liczymy, że nasi uczniowie i rodzice przyjmą wszystkie niedogodności ze zrozumieniem. Myślę, że dla naszych władz oświatowych ta sytuacja stanie się dodatkowym argumentem przemawiającym za przyspieszeniem od dawna projektowanej rozbudowy szkoły. Patrzymy więc z optymizmem w najbliższą przyszłość.

Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie tytułowe: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Po ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza przez prezydenta Andrzeja Dudę obrońcy tej decyzji szerzą narrację o niewinnie skazanym za "obronę Kościoła przed barbarzyńcami". Absurd? Nie, przemyślana retoryka. I znana metoda budowania poparcia z wykorzystaniem fałszywego założenia.

Bąkiewicz jako "obrońca Kościoła" kontra "barbarzyńcy". Tu nie ma przypadku

Bąkiewicz jako "obrońca Kościoła" kontra "barbarzyńcy". Tu nie ma przypadku

Źródło:
TVN24+

Europosłowie Adam Bielan i Patryk Jaki sugerują, że Niemcy zawracają migrantów wyłącznie do Polski. Tak nie jest - dane pokazują, że Niemcy stosują tę procedurę wobec innych sąsiadów.

Bielan i Jaki: "robią to tylko z Polską". No nie

Bielan i Jaki: "robią to tylko z Polską". No nie

Źródło:
Konkret24

"To już jest anektowanie terenów należących do Polski" - w tym duchu komentowana jest nagłaśniana w sieci informacja, że Polska oddała most graniczny w Słubicach pod zarząd Niemiec. Wpisuje się ona w prowadzoną przez prawicę i środowiska narodowe akcję polityczną, lecz błędnie jest łączona zarówno z obecnym rządem, jak i z tematem migrantów. To długa historia. Wyjaśniamy.

Polska "oddała most pod zarząd Niemiec"? Ten tak, ale inne "dostała"

Polska "oddała most pod zarząd Niemiec"? Ten tak, ale inne "dostała"

Źródło:
Konkret24

"Kpiny", "bezczelność" - tak internauci komentują przemówienie ambasadora Ukrainy w Polsce wygłoszone na obchodach rocznicy rzezi wołyńskiej. A to za sprawą nagrania, które krąży w sieci. Przekaz jest jednak fake newsem.

Ambasador Ukrainy o Wołyniu mówił 10 sekund? "Muszę zabrać głos"

Ambasador Ukrainy o Wołyniu mówił 10 sekund? "Muszę zabrać głos"

Źródło:
Konkret24

Były premier Mateusz Morawiecki opublikował w mediach społecznościowych film pokazujący "niemieckie wojsko" w okolicach Lubieszyna, pytając, kiedy rząd "z tym skończy". W ten sposób podważył nie tylko obecność wojsk NATO w Polsce, ale też udział Polski w sojuszu.

Morawiecki o "niemieckim wojsku" w Polsce. "Kłamstwem walczy o zasięg"

Morawiecki o "niemieckim wojsku" w Polsce. "Kłamstwem walczy o zasięg"

Źródło:
Konkret24

Politycy prawicy - a za nimi internauci - zwracają ostatnio uwagę na wszystko, co niemieckie bądź z Niemiec, komentując to jako zagrożenie dla Polski. Tak też się stało, gdy na Wałach Chrobrego w Szczecinie zacumowała niemiecka korweta. Padały nawet komentarze o możliwej prowokacji wobec Polski. Ten alarmujący ton i wzbudzający strach polityczny przekaz jest bezzasadny.

Niemiecka korweta Braunschweig w Szczecinie. "Co to ma być?" 

Niemiecka korweta Braunschweig w Szczecinie. "Co to ma być?" 

Źródło:
Konkret24

Europoseł PiS Patryk Jaki przekonuje, że obecny rząd wydaje więcej wiz pracowniczych obcokrajowcom niż poprzednie. Dane, które otrzymaliśmy z MSZ, pokazują coś innego.

Patryk Jaki: "wiz pracowniczych jest teraz więcej". A naprawdę? Mamy dane

Patryk Jaki: "wiz pracowniczych jest teraz więcej". A naprawdę? Mamy dane

Źródło:
Konkret24

Nowa ustawa spowoduje, że polski gaz będzie magazynowany w Niemczech - alarmują politycy opozycji i prawicowe media. To fałszywa narracja zbudowana na wielostopniowej manipulacji. W jej przypadku szczególnie istotne jest, jak powstała.

"Polski gaz u Niemca"? Tekst Obajtka i ustawa z czasów PiS

"Polski gaz u Niemca"? Tekst Obajtka i ustawa z czasów PiS

Źródło:
Konkret24

Po rocznicy rzezi wołyńskiej w sieci pojawiło się zdjęcie, które rzekomo przedstawia szczątki ofiar w zbiorowej mogile. Drastyczny opis informuje o "10 000 czaszkach małych dzieci". Fotografia nie ma jednak nic wspólnego z ludobójstwem na Wołyniu. Wyjaśniamy, co wiadomo o grobie i ofiarach, które się w nim znajdują.

"10 000 czaszek małych dzieci" zabitych podczas rzezi wołyńskiej? Co widać na zdjęciu

"10 000 czaszek małych dzieci" zabitych podczas rzezi wołyńskiej? Co widać na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

"To jest mocne" - napisał rzecznik rządu Adam Szłapka, publikując w mediach społecznościowych "wyciąg z systemu wizowego", który miał udowadniać, że za rządów Zjednoczonej Prawicy nie kontrolowano migracji do Polski. Tylko że akurat nie te dane to pokazują.

Adam Szłapka pokazuje dane o "niekontrolowanej migracji". Manipuluje

Adam Szłapka pokazuje dane o "niekontrolowanej migracji". Manipuluje

Źródło:
Konkret24

Wizualizacje remontowanych kamienic we Wrocławiu wywołały poruszenie w sieci. Na budynkach widać bowiem szyldy w językach polskim i niemieckim. Czy rzeczywiście tam wiszą? My sprawdziliśmy, a inwestor wyjaśnia.

Niemieckie szyldy na kamienicach we Wrocławiu? "Charakter ilustracyjny"

Niemieckie szyldy na kamienicach we Wrocławiu? "Charakter ilustracyjny"

Źródło:
Konkret24

"Biurokratyczny zamordyzm w plastikowym wydaniu" - grzmiał w Sejmie poseł Konfederacji Witold Tumanowicz, twierdząc, że szwedzka fundacja wykazała wzrost liczby wyrzucanych nakrętek po tym, jak Unia Europejska nakazała przytwierdzać je do butelek. Tylko że to nieprawda.

"Unijne nakrętki". Konfederacja cytuje szwedzki raport. Oto jak zmyśla

"Unijne nakrętki". Konfederacja cytuje szwedzki raport. Oto jak zmyśla

Źródło:
Konkret24

Podczas gdy polski polityk wprost podważa zbrodnie popełnione w Auschwitz-Birkenau, w sieci rozpowszechniane są grafiki AI, które mają imitować autentyczne obrazy pokazujące sceny z tego obozu zagłady. Powstają często na bazie prawdziwych, zachowanych zdjęć. "Manipulowanie takim obrazem dla rozrywki bezcześci go" - przestrzega muzeum. Apeluje o niepodawanie dalej takich postów.

Nieautentyczne obrazy o Auschwitz. Muzeum apeluje do internautów

Nieautentyczne obrazy o Auschwitz. Muzeum apeluje do internautów

Źródło:
Konkret24

Iga Świątek pokonała Amandę Anisimovą w finale Wimbledonu, przechodząc do historii tenisa. Jej zwycięstwo skomentował premier Donald Tusk, lecz nie ustrzegł się przy tym wpadki.

Tusk o Świątek: "jeszcze nikt nigdy" nie wygrał tak finału Wimbledonu. Wygrał

Tusk o Świątek: "jeszcze nikt nigdy" nie wygrał tak finału Wimbledonu. Wygrał

Źródło:
Konkret24

W gorącej dyskusji na temat migrantów "przerzucanych" przez niemiecką granicę politycy opozycji stawiają za wzór Danię i Luksemburg. Według nich te dwa kraje mają nie przyjmować żadnych migrantów z Niemiec. Sprawdziliśmy więc, jak to jest. Publikujemy najnowsze niemieckie statystyki.

Nie tylko do Polski. Do których krajów Niemcy zawracają migrantów. Mamy dane

Nie tylko do Polski. Do których krajów Niemcy zawracają migrantów. Mamy dane

Źródło:
Konkret24

Te historie poruszają. Szczególnie tych rodziców, którzy stracili dzieci, a teraz widzą zdjęcia nastolatków i czytają, że zginęli w wypadkach, lecz ich organy posłużyły do przeszczepów. Autorzy takich wpisów "błagają o udostępnienia" - a my ostrzegamy: to fake newsy.

"Odszedł z tego świata". Fałszywe zdjęcia i prawdziwe żerowanie na uczuciach

"Odszedł z tego świata". Fałszywe zdjęcia i prawdziwe żerowanie na uczuciach

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS postanowił zaalarmować o wzroście bezrobocia wśród młodych ludzi w Polsce. Choć posłużył się wiarygodnymi danymi, to przedstawił je w taki sposób, że czytelnik może wyciągać błędne wnioski. Wyjaśniamy.

Poseł PiS zrobił wykres wzrostu bezrobocia. Co policzył, a czego nie?

Poseł PiS zrobił wykres wzrostu bezrobocia. Co policzył, a czego nie?

Źródło:
Konkret24

Opozycja krytykuje rząd za wprowadzenie zakazu lotów dronami nad zachodnią granicą. Według niej ten zakaz ułatwi "przerzucanie" migrantów z Niemiec. A ponadto politycy opozycji twierdzą, że nie ma podstawy prawnej tej decyzji. Wyjaśniamy.

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Źródło:
Konkret24

Posłowie Konfederacji grzmią, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski postanowił przeznaczyć 700 tysięcy złotych na postawienie na Placu Zbawiciela tęczy. Instalacja ma być symbolem społeczności LGBTQ+. Politycy - a za nimi internauci - zarzucają prezydentowi Warszawy marnowanie pieniędzy. Tylko że on nie ma z tym nic wspólnego.

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

Źródło:
Konkret24

"Grok zerwał się z łańcucha", "Grok zwariował" – przestrzegają użytkownicy platformy X należącej do Elona Muska. Rzeczywiście, chatbot oparty na sztucznej inteligencji obraża Tuska i Giertycha, a pozytywnie pisze o Braunie czy Hitlerze. O co chodzi z tym Grokiem? 

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Źródło:
TVN24+

"Germanizacja w pełni" - tak internauci i niektóre media komentują rzekomą zmianę nazwy mostu Grunwaldzkiego we Wrocławiu z polskiej na niemiecką. Konserwator zabytków i urząd miasta zaprzeczają, a my tłumaczymy, skąd wziął się ten fałszywy przekaz.

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

Źródło:
Konkret24

Wygląda jak lokalny serwis, ale nim nie jest. Zamiast informować, strona ta szerzy antymigrancki hejt. W rzekomej trosce o bezpieczeństwo mieszkańców karmi ich strachem. Promują ją politycy, a firmuje człowiek z komitetu poparcia Karola Nawrockiego. Portal Gazeta Zielonogórska to modelowe źródło dezinformacji niemedialnej. Na czym polega to zjawisko? 

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Źródło:
TVN24+

Prawica rozpowszechnia przekaz o tysiącach "nielegalnych imigrantów" z Afryki, czy Bliskiego Wschodu zawróconych z Niemiec do Polski. Dane - także te najnowsze - pokazują coś zupełnie innego.

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji grzmią w mediach społecznościowych, że "ludzie Bodnara chcieli zapewnić sobie bezkarność". Jako dowód rozsyłają rzekomy zapis, który miał się znaleźć w ustawie przygotowywanej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Resort już się do tego odniósł, a my wyjaśniamy, co dało początek tej narracji.

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie wykonane nocą niedaleko granicy z Niemcami przez umieszczoną w lesie fotopułapkę wywołało oburzenie w sieci. Polityczka Konfederacji uznała bowiem, że kamera pokazała niemiecki patrol po polskiej stronie granicy. Wyjaśniamy, kogo naprawdę widać na fotografii.

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24