Na Twitterze pojawił się wpis o rzekomym proteście miliona ortodoksyjnych Żydów przeciwko Państwu Izrael. Do wpisu dołączono nagranie wideo, na którym widać tysiące ludzi maszerujących przez ulice Jerozolimy. W rzeczywistości film dokumentuje manifestację z 2014 r. przeciwko wcielaniu ortodoksyjnych Żydów do armii. W ostatnich dniach w Jerozolimie nie doszło do manifestacji o podobnej skali.
W poniedziałek, 18 listopada jeden z użytkowników Twittera poinformował o masowych protestach w Jerozolimie. "Ponad milion ortodoksyjnych żydów protestuje w Jerozolimie przeciwko syjonizmowi i państwu w Palestynie Izrael" - napisał (pisownia oryginalna).
"Nie chcą armii, ani Izraela, bo judaizm to wiara, a nie państwo. Jak zwykle syjonistyczne media tago nie pokażą światu" - podsumował (pisownia oryginalna).
Protest był, "jakie ma znaczenie kiedy"?
Do wpisu dołączył nagranie przedstawiające tłumy ludzi na ulicach Jerozolimy. Wideo wyświetliło ponad 11 tys. użytkowników Twittera. Wpis podało dalej ponad 550 osób, udostępniło - ponad 300.
Niektórzy komentujące zdawali się wierzyć w doniesienia internauty. Większość zwracała jednak uwagę, że informacje zawarte we wpisie są nieprawdziwe.
"Jestem aktualnie w Jerozolimie, z kiedy jest nagranie? Ponieważ nie zauważyłem żadnych strajków" - napisał jeden z uczestników dyskusji. "Stare, co nic nie zmienia" - odpisał autor.
"Uwaga to jest protest z 2014 r." - napisał inny komentujący i zamieścił link do oryginalnego nagrania w serwisie YouTube. "Ty jesteś fake" - odpowiedział autor wpisu. "Protest był w Jerozolimie, ponad milion żydów, nigdzie o nim nie mówiono, był przeciwko państwu położonym w Palestynie, Izrael. Był przeciwko armii. Jakie ma znaczenie kiedy?" - dodał.
Demonstracja z 2014 r.
W depeszach agencyjnych, artykułach prasowych i wpisach w mediach społecznościowych z ostatnich tygodni nie można odnaleźć informacji o podobnych wydarzeniach.
Zgodnie z opisem w portalu YouTube, nagranie wideo, którym posłużył się autor twitterowego wpisu pochodzi z 2014 r. i dokumentuje demonstrację z 2 marca 2014 r. przeciwko wcielaniu ultraortodoksyjnych Żydów do armii Izraela. Policja informowała wówczas o "setkach tysięcy protestujących". Media szacowały liczbę uczestników demonstracji na 250-400 tys. O wydarzeniu donosiły media na całym świecie.
Służba wojskowa jest w Izraelu obowiązkowa dla praktycznie wszystkich pełnoletnich obywateli. Od lat dochodzi do napięć związanych z przepisami prawa, które umożliwiają ortodoksom jej unikanie.
Spór o ortodoksów w armii
Ultraortodoksyjni Żydzi stanowią obecnie ok. 12 proc. społeczności Izraela. Według prognoz demograficznych, w kolejnych latach ich udział w ogóle populacji będzie się zwiększać - do 20 proc. w 2040 r. i 32 proc. w 2065 r. Znacząca część mężczyzn wśród najbardziej religijnych Żydów nie podejmuje pracy zarobkowej. Podkreślają, że służą krajowi modlitwą i nauką. W utrzymaniu często korzystają z pomocy państwa i organizacji charytatywnych.
Świecka część społeczeństwa domaga się zrównania praw dotyczących służby wojskowej. Próby wprowadzenia zmian w przepisach regularnie spotykają się jednak z oporem ultraortodoksów, co wyraża się m.in. w ulicznych demonstracjach.
We wrześniu ubiegłego roku wygasła dotychczasowa ustawa regulująca tę kwestie. Sąd Najwyższy uznał ją za niekonstytucyjną, a Kneset (parlament Izraela) został zmuszony do uchwalenia nowej ustawy. - Sprawa była jedną z przyczyn rozbicia koalicji i w grudniu 2018 r. stała się pretekstem do organizacji wyborów parlamentarnych - mówi Michał Wojnarowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Projekty zmian obowiązujących rozwiązań nie zakładały rekrutacji wszystkich ortodoksyjnych Żydów, dotyczyły rozszerzenia kwot powoływanych do armii. Ortodoksi nie chcą jednak ustąpić, bo obawiają się, że reforma będzie wstępem do ograniczenia innych przywilejów. - Kwestia pozostaje istotną częścią debaty publicznej, jest dość instrumentalnie traktowana przez uczestników sporu politycznego - podkreśla Michał Wojnarowicz.
Konto znane z fejków
Niezgodny z prawdą wpis o demonstracji ortodoksyjnych Żydów to nie pierwszy przypadek udostępnienia fake newsa przez prowadzone pod pseudonimem konto. W czerwcu opisywaliśmy popularny wpis ze zdjęciem dziewczynki i dorosłego mężczyzny. Zgodnie z opisem, miał to być jeden z członków tzw. Państwa Islamskiego, który rzekomo zabił rodzinę dziewczynki, porwał ją, a następnie poślubił.
W odpowiedzi na wpis, dziesiątki internautów zamieściło pełne nienawiści komentarze pod adresem wyznawców islamu. W rzeczywistości sytuacja uwieczniona na zdjęciu miała niewiele wspólnego z opisem.
Ziarnem prawdy było w niej tylko tzw. Państwo Islamskie. Zdjęcie rzeczywiście zostało wykonane na terenie zajmowanym przez samozwańczy kalifat, ale nie przedstawiało sprzedawania dziewczynki na aukcji. Nie była ona też żoną mężczyzny. Fotografia pochodziła z konkursu recytacji cytatów z Koranu, który został zorganizowany w syryjskim mieście Aleppo w 2013 roku.
Na opisanym przez Konkret24 koncie regularnie pojawiają się wpisy nawiązujące do popularnych teorii spiskowych, m.in. o istotnym wpływie rodziny Rothschildów na decyzje polityczne podejmowane przez różne państwa czy o ukrywaniu prawdziwych informacji przez media głównego nurtu.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Twitter