Odsetek pozytywnych testów na koronawirusa nie jest polecanym wskaźnikiem do porównywania pandemii w różnych krajach. Pokazuje, jak zmienia się zagrożenie epidemiczne w danym regionie. Według WHO jeśli przekracza 5 proc., epidemia nie jest pod kontrolą. W Polsce przekroczył 10 proc.
Wobec rosnącej liczby zakażeń koronawirusem nasila się dyskusja na temat tego, czy Polska radzi sobie lepiej czy gorzej niż inne kraje - a przy okazji zestawiane są różne dane i wskaźniki. Ostatnio coraz częściej porównywany jest procent pozytywnych testów na koronawirusa wśród wszystkich wykonanych, w przypadku Polski i innych krajów. Z tym że raz prezentowany jest jako dane z jednego dnia, innym razem z tygodnia czy z jeszcze dłuższego okresu.
Wyjaśniamy, jak właściwie należy odczytywać ten wskaźnik bądź stosować w porównaniach. Ponadto policzyliśmy, jak zmieniał się w Polsce procent testów pozytywnych.
"Coś tu nie działa"
W kwietniu br. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przedstawiła procent pozytywnych testów wśród wszystkich testów jako jedno w kilku z epidemiologicznych kryteriów, które należy brać pod uwagę w ocenie, czy epidemia jest pod kontrolą, czy nie. Pozostałe kryteria to m.in. współczynnik reprodukcji wirusa R, utrzymujący się spadek liczby hospitalizacji i zgonów spowodowanych COVID-19, ustalenie źródła zakażenia ponad 80 proc. przypadków.
Zdaniem ekspertów, choć procent pozytywnych testów nie jest kluczowym wskaźnikiem dla analizy epidemii, to dzięki niemu można stwierdzić, czy w danym regionie/kraju przeprowadza się wystarczającą liczbę testów i jak wirus rozprzestrzenia się w populacji.
Tylko trzeba wiedzieć, jak go analizować. A z tym jest różnie. Hanna Lis w tweecie z 10 października pokazała porównanie odsetka pozytywnych testów wykonanych w Polsce i we Włoszech 9 października: "Polska (38 mln ludności), 28 300 wykonanych testów, 5300 dodatnich Odsetek (+) próbek 18,8 proc.; Włochy (60 mln ludności), 129 471 wykonanych testów, 5372 dodatnich Odsetek (+) próbek 4,1 proc. Coś tu nie działa" - stwierdziła.
Jeden z internautów w odpowiedzi na jej post napisał: "Odsetek pozytywnych z dnia dzisiejszego trzeba liczyć do liczby testów z d-1 lub nawet d-2".
"Jest naprawdę niedobrze. Nic nie wynika z dzisiejszej konferencji prasowej rządu. W sumie żadnych decyzji, żadnych działań" - ironizowała użytkowniczka Twittera, która podała dalej post Hanny Lis.
Także 10 października na jednym z twitterowych kont ukazał się wpis tej treści: "Małopolska: 685 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Przeprowadzonych testów: 2748, Pozytywnych testów: 24,9 proc." - zdobył ponad 1,7 tys. polubień.
Na zmianę liczby pozytywnych wyników wśród testów wykonanych w ciągu ostatniej doby zwracał uwagę także minister zdrowia Adam Niedzielski. "Dziś dobowa liczba badań wzrosła do 31,1 tys natomiast liczba pozytywnych wyników spadła do 4178" - stwierdził w tweecie opublikowanym 11 października.
Pokazuje, czy testuje się wystarczająco dużo i czy wirus się rozprzestrzenia
WHO zalecając, by przy decyzji o zdejmowaniu obostrzeń związanych z epidemią brać pod uwagę m.in. procent testów pozytywnych na COVID-19, podało, że ich udział powinien być mniejszy niż 5 proc. w ciągu co najmniej ostatnich dwóch tygodni. Niski odsetek pozytywnych wyników testów wskazuje na niskie ryzyko przeniesienia wirusa w obrębie danej społeczności - wyjaśnia WHO w opublikowanym wiosną dokumencie.
"To jest wartość wykorzystywana w analizie epidemiologicznej, ale raczej w przypadkach lokalnych i do stwierdzenia, jaki jest poziom transmisji oraz tego czy wykonuje się wystarczająco dużo testów w określonym regionie" - tłumaczy w analizie dla Konkret24 Emilia Skirmuntt, wirusolożka z Uniwersytetu w Oksfordzie. Zauważa wady i ograniczenia tego współczynnika. "Nie jest to dobra wartość do analizy pandemii na większą skalę, bo sposoby jej obliczania bardzo się różnią pomiędzy regionami i państwami" -wyjaśnia. "Ale może ona służyć do obserwowania zmian na przestrzeni czasu w określonym miejscu i być podstawą do decyzji o wprowadzeniu restrykcji w określonym regionie" - dodaje.
Wskaźnik pozytywnych testów dostarcza informacje o dwóch aspektach pandemii - uważają badacze z Our World in Data: "Po pierwsze, czy kraje przeprowadzają wystarczającą liczbę testów, a po drugie - w połączeniu z danymi dotyczącymi potwierdzonych przypadków - pomaga nam zrozumieć rozprzestrzenianie się wirusa".
W krajach, gdzie wskaźnik pozytywnych testów jest wysoki, liczba osób ze stwierdzonym koronawirusem będzie prawdopodobnie stanowić jedynie niewielki ułamek rzeczywistej liczby zakażeń. A jeżeli w danym kraju wskaźnik dodatnich testów wzrasta, może świadczyć o tym, że wirus rozprzestrzenia się w rzeczywistości znacznie szybciej niż wskazuje liczba potwierdzonych przypadków - wyjaśniają naukowcy z Our World in Data.
Profesor Andrzej Zieliński, były krajowy konsultant ds. epidemiologii, tłumaczy, że udział testów pozytywnych i negatywnych zależy od sytuacji, w której te testy są zlecane. - W przypadku zakażeń, gdzie nie można ustalić, w jakich okolicznościach doszło do zakażenia, trudno jest określić, kogo należy zbadać. W przypadku ognisk, które obserwowaliśmy na weselach czy w domach opieki społecznej, można łatwiej określić populację, której grozi zakażenie - tłumaczy prof. Zieliński. - Jeden epidemiolog, który jest w ognisku, dobiera trafniej osoby do testów. Drugi epidemiolog z innym doświadczeniem może badać zbyt szeroko lub zbyt wąsko. To bardzo indywidualna sprawa - dodaje. Zauważa, że obecnie testujemy przede wszystkim osoby z objawami, co także ma wpływ na udział testów pozytywnych.
"Najwięcej informacji da średnia przynajmniej z dwóch tygodni"
Czeskie ministerstwo zdrowia na stronie przedstawiającej dane o pandemii podaje zarówno dzienny udział pozytywnych testów, jak i jego średnią kroczącą za ostatnie siedem dni. Badacze przygotowujący analizy dla Our World in Data również szacują średnią kroczącą za siedem dni. Podobnie amerykańcy naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
"Najwięcej informacji da nam średnia z dłuższego okresu, przynajmniej dwóch tygodni. Będzie ona też mniej podatna na zakłamania w danych, jakie mogą wyniknąć z opóźnień w dostarczeniu raportów przez laboratoria czy szpitale" - uważa Emilia Skirmuntt.
Według prof. Zielińskiego procent pozytywnych testów nie jest miarodajny dla opisywania epidemii. - Mamy w tej chwili bardzo złą sytuację i najważniejsze jest, jak obecnie zachowują się ludzie. Widzimy zachowania zupełnie nieprzytomne, ludzi tańczących w proteście przeciw maseczkom, nietrzymających dystansu - zauważa były krajowy konsultant ds. epidemiologii.
WHO: poniżej 5 proc. testów pozytywnych - można znieść restrykcje
"W tej chwili każda wartość powyżej 5 proc. to wartość za wysoka, przy której powinno rozważać się wprowadzenie obostrzeń" - stwierdza Skirmuntt. Przypomina, że maju Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zalecała, aby rządy państw rozważały zdejmowanie restrykcji dopiero po około dwóch tygodniach z odsetkiem testów pozytywnych utrzymującym się poniżej 5 proc. "Jeśli znacząco przekracza 5 proc., powinno się rozważyć wprowadzenie dodatkowych restrykcji, by spowolnić transmisję wirusa i zwiększyć ilość przeprowadzanych testów" - wyjaśnia wirusolożka z Uniwersytetu w Oksfordzie.
W Polsce: od końca września więcej niż 5 proc.
Zgodnie z wytycznymi WHO obliczyliśmy dla Polski dwutygodniową średnią kroczącą odsetka pozytywnych testów na koronawirusa. 28 kwietnia br. Ministerstwo Zdrowia zmieniło sposób raportowania testów. Dlatego szacunki oparliśmy na danych publikowanych po tej zmianie.
15 października średni procent pozytywnych testów w ostatnich dwóch tygodniach w Polsce wynosił 11,97 proc. W środę 14 października było to 11,55 proc., a 13 października - 10,88 proc. Jak pokazuje poniższy wykres, wskaźnik zaczął rosnąć w drugiej połowie września - z poziomu ok. 3 proc.
Warto zauważyć, że na początku września minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił zmiany w działaniach mających na celu zwalczanie pandemii. Dotyczyły m.in. strategii testowania, o czym informował portal TVN24. Testujemy teraz osoby wykazujące podstawowe objawy koronawirusa. Testy mimo braku objawów wykonywane będą czterem grupom obciążonym szczególnym ryzykiem. Są to osoby udające się do sanatorium, skierowani do zakładu opiekuńczo-leczniczego, skierowani do hospicjum oraz umieszczeni (decyzją administracyjną) w domu pomocy społecznej - informuje komunikat na stronie resortu zdrowia.
Strona Our World in Data przedstawia również średnią ruchomą odsetka testów pozytywnych, ale za okres tygodnia. 13 października ta średnia dla Polski wynosiła 12,3 proc. Dzień wcześniej było to 12,6 proc.
Procent testów pozytywnych w wybranych krajach Europy
W ten sam sposób jak dla Polski obliczyliśmy procent pozytywnych testów z ostatnich dwóch tygodni w ośmiu krajach na podstawie danych z Our World in Data dostępnych 13 października. Wśród analizowanych państw średni procent pozytywnych testów był najwyższy w Czechach - 16,9 proc. (stan na 11 października). Najniższy był w Niemczech - 1,25 proc. (stan na 4 października) i na Litwie - 2,1 proc (stan na 13 października). Prezentujemy poszczególne kraje według malejącej wartości wskaźnika:
Czechy - 16,9 proc. (stan na 11 października)
Słowacja - 10,05 proc. (stan na 10 października)
Hiszpania - 9,6 proc. (stan na 8 października)
Francja - 7,45 proc. (stan na 9 października)
Wielka Brytania - 4,95 proc. (stan na 12 października)
Włochy - 4,8 proc. (stan na 12 października)
Litwa - 2,1 proc. (stan na 13 października)
Niemcy - 1,25 proc. (stan na 4 października)
Autor: Gabriela Sieczkowska / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock