Zarówno przed wyborami parlamentarnymi w 2015, jak i w 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość roztaczało wizję wielkich projektów infrastrukturalnych, które zagwarantują rozwój gospodarczy kraju i zlikwidują problemy transportowe. Jednak nie zbudowano ani jednego polskiego promu, fabryka samochodów Izera jest wielką niewiadomą, po torach nie suną luxtorpedy, fabryka leków osoczopochodnych nie powstała.
Na konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Końskich 9 września, na której przedstawiano program wyborczy zatytułowany "Bezpieczna przyszłość Polaków", poseł Paweł Kukiz wychwalał wywiązywanie się partii Jarosława Kaczyńskiego z zapowiedzi. "Jest to jedyna partia, która dotrzymuje swoich obietnic, dlatego jestem tutaj, żeby z tą partią razem zwyciężyć dla Polski" - stwierdził. Tak mówił o słowności prezesa: "Pierwszy polityk polski, który wywiązał się absolutnie ze wszystkich swoich zobowiązań, któremu można wierzyć, to jest Jarosław Kaczyński. Innych nie spotkałem". Kukiz dostał pierwsze miejsce na liście wyborczej PiS w okręgu nr 21, który obejmuje całe województwo opolskie.
Przekaz, że rząd Zjednoczonej Prawicy dotrzymuje obietnic, jest bowiem jednym z głównych począwszy już od wiosennej prekampanii. Podczas spotkań z wyborcami i publicznych wystąpień politycy PiS non stop powtarzają, że ich partia jako jedyna realizuje obietnice, które złożyła wyborcom.
"Myśmy, proszę państwa, zapowiedzieli wiele, myśmy mieli przecież program, wielki program. I mogę uczciwie powiedzieć, że myśmy ten program zrealizowali, nadaliśmy demokracji właściwy sens" - ogłosił Kaczyński na majowej konwencji nazwanej "Programowym ulem". "Ochroniliśmy Polaków w czasie kryzysu, dziś pokazujemy plany na wyjście z kryzysu. I dalej realizujemy obietnice, które złożyliśmy" - przekonywał Mateusz Morawiecki w liście do czytelników "Super Expressu" w maju. "Prawo i Sprawiedliwość jest partią wiarygodną, w związku z tym przedstawiamy zawsze nasz program, a potem rozliczamy się ze zrealizowanych obietnic. Tak jest również w tej kampanii - z jednej strony pokazujemy, co zrobiliśmy, jak zrealizowaliśmy obietnice z 2019 roku, z drugiej strony pokazujemy nasze propozycje dla Polaków" - mówił minister w kancelarii premiera Michał Dworczyk w wywiadzie dla Telewizji Republika 5 września. Podobnych wypowiedzi było w ostatnich miesiącach wiele.
Od marca 2023 roku w Konkret24 w ramach cyklu "Obietnice minus" opisywaliśmy, jak wiele rząd Zjednoczonej Prawicy jednak nie zrobił, mimo że obiecał: zbudować, wprowadzić, zmienić, poprawić. Jeśli chodzi tylko o inwestycje, to choć niektóre z tych ogłoszonych przez PiS zrealizowano, są również takie, które pozostały zapowiedziami.
Tak więc przed rokiem otwarto przekop Mierzei Wiślanej (w dalszej części tekstu wyjaśniamy, dlaczego inwestycja nie została jednak ukończona). Od października 2022 roku ruszył przesył gazu przez podmorski gazociąg Baltic Pipe, który jest wspólną inwestycją operatorów systemów przesyłowych gazu z Polski i Danii: Gaz-Systemu i Energinetu. Od końca czerwca 2023 roku działa tunel w Świnoujściu łączący wyspy Uznam i Wolin. Lecz przykładów tego, co miało powstać, a nie powstało, jest sporo. Przedstawiamy te najgłośniejsze.
Kominy w Ostrołęce zburzone. Stępka na złom. Luxtorpeda nie ruszyła. Stracone miliony złotych
Blok węglowy Ostrołęka C. To miała być największa elektrownia węglowa w Europie. Umowę na budowę podpisano w lipcu 2018 roku, a budowę rozpoczęto w grudniu. Zakładano, że blok zacznie działać w 2024 roku. Lecz już w lutym 2020 roku prace wstrzymano - po zrealizowaniu ok. 8,5 proc. inwestycji (dane z raportu NIK). A w marcu 2021 roku rozpoczęto wyburzanie tego, co postawiono: betonowych konstrukcji chłodni kominowej i pylonów. Teraz na miejscu tamtej inwestycji spółka Energa z Grupy Orlen buduje blok gazowo-parowy. Projekt zgodnie z planem powinien się zakończyć w 2025 roku.
Według NIK nieodwracalne straty poniesione przy budowie Ostrołęki C sięgnęły 1,35 mld zł. W ocenie kontrolerów NIK doprowadziły do tego decyzje państwowych spółek i lokalnych polityków PiS; przede wszystkim nie zapewniono odpowiednich źródeł finansowania.
Program "Batory": budowa polskich promów. Obietnice odbudowy lub rozbudowy polskiego przemysłu stoczniowego PiS składał już podczas kampanii w 2015 roku. W "Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju", czyli planie gospodarczym przygotowanym przez ówczesnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego, zapisano powołanie programu "Batory". Sztandarowym projektem miało być zaprojektowanie i zbudowanie promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, w tym promu samochodowo-pasażerskiego w Stoczni Szczecińskiej.
Stępkę, czyli dno kadłuba pierwszego promu, położono na terenie Szczecińskiego Parku Przemysłowego w czerwcu 2017 roku. Na uroczystości pojawili się m.in. Mateusz Morawiecki, który symbolicznie wbijał pierwsze nity w stępce, i minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk - on odczytał listy od premier Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy. W maju 2021 roku, gdy stępka nie została rozbudowana ani o centymetr, ukazał się raport NIK, w którym alarmowano, że realizacja programu jest zagrożona. Według kontraktu prom miał być gotowy do lipca 2020 roku. Nie był, a mimo to projekt w tamtym momencie pochłonął już 14 mln zł.
Temat wrócił w lutym 2022 roku - za sprawą informacji od szczecińskich skupów złomu, które otrzymały od przedstawiciela Polskiej Żeglugi Bałtyckiej ofertę zakupu stępki. Polska Żegluga Bałtycka oficjalnie zaprzeczyła, że zdecydowała o złomowaniu stępki, a wiadomość do skupów złomu była "nieautoryzowana" i "przesłana samowolnie".
Później pojawiła się nowa data i nowe miejsce planowanego wznowienia budowy promów: we wrześniu 2022 roku minister Marek Gróbarczyk poinformował, że budowa została przeniesiona do Gdańska, a pierwszy prom zostanie dostarczony na przełomie 2024 i 2025 roku. Pogram "Batory" w planowanym brzmieniu nie został zrealizowany (zakończenie projektu miało nastąpić w styczniu 2023 roku). Wciąż nie powstał ani jeden prom.
Przekop Mierzei Wiślanej i tor wodny do Elbląga. Ustawa w sprawie budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną została przegłosowana już w 2017 roku, ale podpisanie umowy na przekop i przekazanie placu budowy wykonawcy nastąpiło po drugich wygranych przez PiS wyborach, w październiku 2019 roku. Kanał oficjalnie otwarto 17 września 2022 roku. Na uroczystości pojawili się najważniejsi politycy: prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, prezes PiS Jarosław Kaczyński. Było to jednak zakończenie tylko pierwszego z trzech etapów inwestycji: wciąż nie pogłębiono całego toru wodnego prowadzącego do portu w Elblągu, co uniemożliwia wpływanie do niego większych jednostek transportowych.
Drugi etap, czyli obudowa brzegów rzeki Elbląg, jest zaawansowany w ponad 90 proc. Jego istotnym elementem jest most obrotowy w Nowakowie, który został oddany do użytkowania na początku lipca br. Całość prac w ramach tej części inwestycji ma się zakończyć do końca 2023 roku. W maju zakończony został etap trzeci, czyli pogłębienie toru wodnego na Zalewie i wykonanie oznakowania nawigacyjnego.
Wkrótce planowane jest ogłoszenie postępowania przetargowego na roboty czerpalne na rzece Elbląg, w pobliżu portu w Elblągu. Prace nie będą obejmować odcinka w samym porcie - chodzi o ostatnie 900 metrów toru wodnego, od miejsca zakończenia państwowej inwestycji do samego portu. Odcinkiem tym w większości zarządza miejska spółka, ale władze Elbląga uważają, że to wody morskie, więc ich zdaniem za dokończenie pogłębiania toru wodnego odpowiada państwo. Rząd nie zgadza się z taką interpretacją - twierdzi, że to samorząd powinien sfinansować prace na ostatnim odcinku. Państwo zaoferowało przejęcie większości udziałów w miejskiej spółce zarządzającej spornym odcinkiem, oferując w zamian inwestycje o wartości 100 mln zł. Elbląski ratusz odrzucił tę propozycję, tłumacząc, że tyle wynoszą przybliżone koszty pogłębienia toru wodnego. "Te 900 metrów będzie kosztowało około 70 milionów złotych plus obrotnica 20 milionów złotych, czyli nie ma o co się bić. To jest propozycja oddania portu za darmo" - komentował tę ofertę senator PO Jerzy Wcisło w rozmowie z TVN24. Rządowa propozycja dokapitalizowania portu w Elblągu kwotą do 100 mln zł jest ciągle aktualna - informował pod koniec sierpnia Polską Agencję Prasową Andrzej Śliwka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Tak więc mimo zbudowania kanału przez Mierzeję Wiślaną większe jednostki i tak nie mogą wpływać do portu w Elblągu - a to był jeden z głównych celów inwestycji. Od otwarcia do 10 września 2023 roku z kanału skorzystało 1778 jednostek, głównie rekreacyjnych, nieco ponad 300 to były jednostki komercyjne.
Luxtorpeda 2.0: budowa szybkich pociągów. Plan rozwoju polskich kolei Luxtorpeda 2.0 także znalazł się w przygotowanej przez wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego "Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju". Były tam m.in. zapowiedzi produkcji polskich pojazdów szynowych i "model rozwoju zakupu taboru kolejowego".
W lutym 2018 roku w blasku fleszy spółka PKP Intercity podpisała z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju list intencyjny o wspólnej realizacji projektów w ramach rządowego programu Luxtorpeda 2.0. W komunikacie na stronie internetowej przewoźnika podano: "Planowane jest opracowanie nowoczesnej lokomotywy elektrycznej, elektrycznego zespołu trakcyjnego (EZT) oraz składu typu push-pull. Pojazdy mają być przystosowane do prędkości 160-250 km/h. Na ten cel planuje przeznaczyć docelowo około 3,7 mld".
Ten projekt także badała NIK: w maju 2021 roku poinformowała, że niedługo po podpisaniu umowy między PKP a NCBR projekt włączono w struktury Centralnego Portu Komunikacyjnego, który ma odpowiadać za kierunki rozwoju kolei dużych prędkości w Polsce. Wciąż jednak brak konkretnych zapowiedzi dotyczących polskiego pojazdu szynowego. We wrześniu 2022 roku rząd przyjął uchwałę w sprawie zapewnienia taboru pasażerskiego w związku z realizacją CPK, gdzie znalazły się takie ogólniki jak: "osiągnięcie określonego czasu przejazdu może nastąpić tylko w przypadku wdrożenia systemu Kolei Dużych Prędkości wraz ze wszystkimi funkcjonującymi podsystemami, w tym taboru mogącego poruszać się z prędkością eksploatacyjną 250 km/h", a "celem projektowanej uchwały jest wypracowanie optymalnej formuły pozyskania taboru na potrzeby Centralnego Portu Komunikacyjnego".
W 2017 roku powołano Klaster "Luxtorpeda 2.0" zrzeszający największe firmy kolejowe w Polsce. Na stronie internetowej klastra w sekcji "Działania" nie czytamy jednak o budowie polskich pojazdów szynowych, a jedynie o "budowie i modernizacji taboru – kierunkach zamówień".
Muzeum Bitwy Warszawskiej w Ossowie. W 2017 roku ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz i jego zastępca Michał Dworczyk zapowiadali, że inwestycja zostanie zakończona na setną rocznicę bitwy warszawskiej, w sierpniu 2020 roku. Minęły trzy lata i dopiero latem 2020 roku ruszyły pierwsze prace budowlane, bo ostateczną ofertę na budowę wybrano kilka miesięcy wcześniej. Podczas ostatnich uroczystości rocznicowych - w sierpniu 2023 roku - dyrektor Muzeum Wojska Polskiego Paweł Żurkowski stwierdził, że "już niedługo będziemy mogli się chwalić już pracami końcowymi, a potem budową ekspozycji Muzeum Wojska Polskiego". Jak ocenił, muzeum może być gotowe już w przyszłym roku lub niedługo później.
Tymczasem w pobliskim Radzyminie otwarto Muzeum Bitwy Warszawskiej 1920 roku - jako oddział stołecznego Muzeum Niepodległości. To wspólne przedsięwzięcie samorządów województwa mazowieckiego i podwarszawskiej gminy Radzymin.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Promy, Ostrołęka C, sto obwodnic i 22 mosty, likwidacja wykluczenia komunikacyjnego. Inwestycje obiecane, a niezrealizowane.
Milion aut elektrycznych? Fabryka Izery? Nie ma
Milion samochodów elektrycznych. Zapowiedzi miliona aut elektrycznych na polskich drogach padły już w 2016 roku, czyli pierwszym pełnym roku rządów PiS. Od początku za ten projekt odpowiadali ówczesny wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki oraz minister energii Krzysztof Tchórzewski. Na wspólnej konferencji w czerwcu 2016 roku Tchórzewski powiedział, że "za 10 lat chcielibyśmy mieć milion samochodów elektrycznych w naszych miastach". Morawiecki natomiast wymienił projekt "Samochód elektryczny" jako flagowy w ramach "Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju". Miesiąc później przyjęto "Krajowe ramy polityki rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych", w których Ministerstwo Energii oficjalnie jako cel na 2020 rok wskazało 50 tys., a na 2025 rok aż milion samochodów elektrycznych w Polsce.
Z kolei według dokumentów Ministerstwa Energii przyjętych w 2017 roku po sześciu latach e-samochodów miało być prawie 550 tys.
Rząd - świadomy, że tamte zapowiedzi były na wyrost - w przyjętej w 2019 roku Strategii Zrównoważonego Rozwoju Transportu do 2030 roku korygował, że flota samochodów elektrycznych i hybrydowych w Polsce może wzrosnąć do 600 tys. i to dopiero w 2030 roku. Tę liczbę i ten rok powtórzono w projekcie Polityki Energetycznej Polski z 2021 roku, choć tam raz jeszcze wymienia się cel miliona samochodów w 2025 jako wariant "bardzo ambitny".
Według Licznika Elektromobilności przygotowanego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) na koniec czerwca 2023 roku w Polsce było jedynie ponad 80 tys. samochodów elektrycznych.
Fabryka polskiego samochodu elektrycznego. W styczniu 2017 roku powstał rządowy projekt "Uruchomienie produkcji polskiego samochodu elektrycznego". Stworzył go Komitet Sterujący Projektu Elektromobilność, który powołał wicepremier Mateusz Morawiecki, a którego przewodniczącym został minister Krzysztof Tchórzewski. Wówczas działała już spółka ElectroMobility Poland (EMP) założona w październiku 2016 roku przez cztery państwowe firmy energetyczne: Energę, Eneę, Tauron i PGE. Rok później stała się liderem projektu uruchomienia produkcji polskiego samochodu elektrycznego.
Plan zakładał, że do połowy 2018 roku powstanie pięć jeżdżących prototypów, ale te zapowiedzi okazały się zbyt optymistyczne. Firma EMP zaprezentowała tylko dwa prototypy i to dwa lata później: w lipcu 2020 roku. Wtedy też poznaliśmy markę auta: Izera. Podczas prezentacji przedstawiciele spółki zapowiedzieli, że samochody mają wejść do produkcji w 2023 roku.
Ta data stała się nieaktualna już pod koniec 2020 roku, gdy prezes EMP Piotr Zaremba zapowiedział, że fabryka Izery powstanie w Jaworznie w województwie śląskim. Budowa fabryki miała ruszyć w trzecim kwartale 2021 roku, a start produkcji samochodu został przełożony na 2024 rok. Memorandum w sprawie budowy fabryki 15 grudnia 2020, poza przedstawicielami EMP, podpisali m.in. minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka oraz przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego i Lasów Państwowych.
Lasy Państwowe były ważnym elementem tego planu, ponieważ fabryka ma powstać na terenach leśnych. W połowie 2021 roku nadleśnictwo Chrzanów stanęło na drodze inwestycji i do ominięcia tej przeszkody konieczna była specjalna rządowa ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych ze specjalnym przeznaczeniem gruntów leśnych. Po przyjęciu ustawy Skarb Państwa dofinansował jeszcze projekt kwotą 250 mln zł z Funduszu Reprywatyzacji. Na tamtym etapie było już też jasne, że daty startu budowy fabryki i produkcji auta znowu się przesuną.
Budowa fabryki nie rozpoczęła się ani w trzecim kwartale 2021, ani nawet w trzecim kwartale 2022 roku. Nie przeszkodziło to rządowi podwoić kwoty dofinansowania. W grudniu 2022 roku z Funduszu Reprywatyzacji przeznaczono kolejne 250 mln zł m.in. na "działania przygotowawcze związane z budową fabryki Izery w Jaworznie".
Premier Mateusz Morawiecki, zapytany w lutym 2023 roku o postępy w projekcie polskiego samochodu elektrycznego, stwierdził, że jest on "na właściwej ścieżce". "Wolę, żeby ten proces odbywał się w sposób bardzo rzetelny, bardzo dokładnie weryfikowane były poszczególne parametry planu biznesowego, niż żeby coś powstało pół roku szybciej, ale później trudniej będzie realizować cały projekt, cały program" - tłumaczył. W tym czasie ruszyła wycinka drzew na działce, na której ma powstać fabryka.
Wciąż nie ruszyły jednak prace budowlane zapowiadane na 2021 rok. Jarosław Wenderlich z kancelarii premiera na początku marca 2023 roku w odpowiedzi na interpelację poselską przekazał, że według obecnego harmonogramu prace ruszą na początku 2024 roku, a fabryka ma zacząć działać na koniec 2025 roku. Wtedy z linii produkcyjnych mają zjechać pierwsze egzemplarze samochodów Izera. "Ich sprzedaż rozpocznie się w roku 2026" - dodał.
21 marca 2023 roku spółka EMP poinformowała, że rozpoczęła współpracę ze znanym włoskim biurem stylistycznym Pininfarina. Zamówiono tam trzy projekty nadwozi: SUV-a, hatchbacka i kombi. A to znaczy, że projekty firmy Torino Design, które pokazano w 2020 roku, idą do kosza. Zaś 20 września "Rzeczpospolita" opisała wyniki kontroli NIK spółki EMP i jej działań związanych z projektem Izera od stycznia 2021 roku do końca sierpnia 2022 roku. "Rz" podała, że NIK ocenia go jako przedsięwzięcie mocno ryzykowne. "Przedłużający się proces realizacji projektu, w tym w istocie brak wyjścia projektu do dnia zakończenia kontroli poza fazę przygotowawczą, powoduje zagrożenie dla jego realizacji" - cytowała "Rz" wystąpienie pokontrolne NIK.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Nie ma ani polskiego samochodu elektrycznego, ani fabryki Izery
Wciąż nie ma fabryki leków osoczopochodnych
Leki z osocza stosuje się u pacjentów po transplantacji narządów i tkanek, po operacjach kardiochirurgicznych i z ciężką niewydolnością serca. Są podawane po wystąpieniu konfliktu serologicznego czy przy leczeniu oparzeń i wstrząsów; są jedyną opcją terapeutyczną dla pacjentów z pierwotnymi niedoborami odporności. Pierwsze pomysły stworzenia polskiej fabryki frakcjonowania osocza sięgają 1995 roku. Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO) miało powstać w Mielcu, ale kolejni ministrowie zdrowia w kolejnych rządach bezskutecznie podejmowali próby stworzenia tej fabryki. Historię tę opisaliśmy szczegółowo w Konkret24. W kampanii 2019 roku PiS powrócił do pomysłu i zapowiadał, że w ramach tworzenia państwa dobrobytu uda się w końcu rozpocząć budowanie polskiej fabryki leków osoczopochodnych.
"W Polsce dotychczas nie zapewniono samowystarczalności w zakresie produktów krwiopochodnych. (...) Nie ma w Polsce fabryki leków osoczopochodnych" - diagnoza z Programu Prawa i Sprawiedliwości z połowy września 2019 roku to problem znany od lat. Nadwyżki polskiego osocza (według najnowszych danych ok. 82 proc. osocza pobieranego od pacjentów) kupują i przerabiają zagraniczne firmy, a następnie sprzedają z zyskiem koncernom, które z osocza wytwarzają leki. Leki te trafiają również do Polski, gdzie są sprzedawane z marżą producenta.
"Z wstępnego harmonogramu wynikało, że fabryka frakcjonowania osocza mogłaby powstać w 2023 roku" - informowała w kwietniu 2020 roku "Gazeta Polska" (cytaty za Bankier.pl). "Jestem zdeterminowany, aby w ciągu trzech lat taka fabryka w Polsce ruszyła" - tak w listopadzie 2020 roku mówił w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" dr hab. Radosław Sierpiński, prezes Agencji Badań Medycznych i pełnomocnik premiera ds. rozwoju sektora biotechnologii i niezależności Polski w zakresie produktów krwiopochodnych. Koszt budowy fabryki szacował na ponad 500 mln zł.
Jednak dopiero w końcu w styczniu 2022 roku w wykazie prac legislacyjnych i programowych rządu pojawiła się informacja o pracach nad projektem ustawy o krwiodawstwie i krwiolecznictwie, która miała powołać Narodowego Frakcjonatora Osocza (NFO) odpowiedzialnego za powstanie krajowej fabryki frakcjonowania osocza. Po ponad roku - 6 marca 2023 - projekt ustawy o krwiodawstwie i krwiolecznictwie opublikowano w serwisie Rządowego Centrum Legislacji. Zakłada utworzenie Narodowego Frakcjonatora Osocza z siedzibą w Katowicach. W ocenie skutków regulacji ustawy zaznaczono, że samo rozpoczęcie produkcji przewiduje się "za około 6 lat"– czyli najwcześniej na początku 2029 roku.
W kwietniu 2023 roku Ministerstwo Zdrowia poinformowało Konkret24, że nie ma opóźnień w pracach nad projektem ustawy o krwiodawstwie i krwiolecznictwie, a Rada Ministrów zajmie nim się w drugim kwartale tego roku.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Nie ma fabryki leków osoczopochodnych ani nawet odpowiedniej ustawy
Zamki kazimierzowskie wciąż w ruinie
W 2017 roku prezes PiS Jarosław Kaczyński na konwencji w Przysusze obiecywał Polakom piękną Polskę, do czego miała się przyczynić odbudowa zamków, które w XIV wieku powstawały z inicjatywy króla Kazimierza Wielkiego. "Stąd ten Fundusz Ochrony Zabytków, stąd plan, który - nie ukrywam - wziąłem od premiera Morawieckiego, ale który tutaj przedstawiam, bo nie jest czysto gospodarczy: odbudowy zamków kazimierzowskich. Tych, które budował Kazimierz Wielki" - mówił. Lecz do dziś ani jeden z tych zamków nie został podniesiony z ruin dzięki państwowemu wsparciu.
Biorąc pod uwagę cytowaną wypowiedź Kaczyńskiego, obietnica odbudowy zamków posłużyła za uzasadnienie powołania kolejnego państwowego funduszu. Dziesięć dni wcześniej, 22 czerwca 2017 roku, Sejm uchwalił ustawę o zmianie ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz niektórych innych ustaw - na jej mocy utworzono od 1 stycznia 2018 roku Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków (NFOZ). Powstał jako państwowy fundusz celowy. Jego przychody stanowią kary pieniężne od właścicieli zabytków nakładane za złamanie odpowiednich przepisów konserwatorskich czy nawiązki zasądzane przez sądy w sprawach dotyczących zniszczenia lub uszkodzenia zabytków. Natomiast wydatki mają iść na prace konserwatorskie i renowacyjne zabytków w Polsce.
Jak wynika z odpowiedzi resortu kultury na interpelacje poselskie posłów Joanny Muchy i Michała Jarosa, przez kolejne lata niewiele się w sprawie odbudowy zamków działo. Co więcej, w odpowiedzi na interpelację Muchy minister Gliński przytoczył przepisy ustawy z 23 lipca 2003 roku o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, według których odbudowy zamków nie da się sfinansować z NFOZ. Artykuł 77 tej ustawy jest bowiem tak skonstruowany, że fundusz może tylko częściowo dofinansować odbudowę zabytków.
Gdy na początku 2023 roku pytał o zamki senator KO Krzysztof Brejza, został odesłany przez ministerstwo kultury do Banku Gospodarstwa Krajowego, który jest operatorem Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. 26 kwietnia BGK na pytania Brejzy o dofinansowanie odbudowy zamków odpowiedział, że "nie prowadzi żadnego projektu związanego z zamkami kazimierzowskimi".
Po opublikowaniu tej odpowiedzi przez Brejzę na Twitterze zareagował wicepremier Piotr Gliński. W serii tweetów pisał, że ochrona zabytków jest finansowana z programu ministerstwa i Rządowego Programu Odbudowy Zabytków. "Każdy z tych programów może dotyczyć (i takie projekty są realizowane) także zamków kazimierzowskich" – przekazał. A w kolejnym tweecie informował: "Trzecim programem, który uruchamiamy, jest Agencja Rewitalizacji (ustawa w finalizacji), która najbardziej kompleksowo będzie się zajmowała (też) rewitalizacją zamków kazimierzowskich". Wicepremier Gliński w swoich wpisach nie użył jednak słowa "odbudowa".
Po publikacji Konkret24 o zamkach kazimierzowskich i materiałach w TVN24 do kwestii odbudowy tych zamków wrócił Jarosław Kaczyński, "Często ostatnio jedna z telewizji - jak to się mówi - komercyjnych, mówi, że zamków żeśmy nie odbudowali. No, ja zapowiadałem na kongresie naszej partii odbudowę zamków kazimierzowskich, ale wyobraźcie sobie państwo, że mielibyśmy [wydać] te 200 miliardów, ale nie na walkę ze skutkami covidu, ale właśnie na te cele. Ile moglibyśmy zrobić?" - stwierdził 13 maja na "Programowym ulu" PiS.
W wyjaśnieniach, które zarówno wicepremier Gliński, jak i wiceminister kultury Jarosław Sellin przekazują posłom, pojawia się informacja, że prace związane z ochroną zabytków są finansowane z Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Sprawdziliśmy w ministerialnych dokumentach, jakiego typu prace w latach 2018-2023 w ruinach zamków kazimierzowskich sfinansowano z NFOZ. Z wykazu dotacji nie wynika, by właściciele pozostałości po zamkach z epoki Kazimierza Wielkiego podejmowali jakiekolwiek prace związane z ich odbudową
Na początku sierpnia 2023 roku minister Piotr Gliński mówił w rozmowie z Polską Agencją Prasową: "Mamy gotowy projekt ustawy i będzie ona zrealizowana (...) zaraz po wygranych wyborach". Może dlatego w najnowszym programie PiS zapisano: "Polska ma odzyskać dawny blask, musimy raz na zawsze usunąć piętno zaborów, kolejnych wojen i PRL-u. Chcemy odbudować zamki, pałace, dwory, niekiedy nawet dworki i kamienice, a także poddać rewitalizacji stare miasta" (wytłuszczenie od redakcji).
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Plany odbudowy zamków Kazimierza Wielkiego legły w gruzach
Gdzie są nowe parki narodowe?
"W 2021 roku premier Morawiecki, prezentując Polski Ład, zawarł tam informacje o tym, że będą i mają powstać nowe parki narodowe. Mamy 2023 rok i zasadnym wydaje mi się pytanie: co z tymi planami?" - pytała 9 marca na sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa posłanka Lewicy Daria Gosek-Popiołek. Pytanie kierowała do obecnej na tym posiedzeniu wiceminister klimatu i środowiska Małgorzaty Golińskiej. Ta odpowiadała wymijająco.
Zapowiedzi powiększenia istniejących parków narodowych i powołania nowych rzeczywiście znalazły się w programie Polski Ład. Mimo że dzisiaj ten projekt kojarzy się głównie z zamieszaniem, jakie wywołał w systemie podatkowym, według rządu Mateusza Morawieckiego miał być "planem odbudowy polskiej gospodarki po pandemii COVID-19, który ma zmniejszyć nierówności społeczne i stworzyć lepsze warunki do życia dla wszystkich obywateli". Lepsze warunki do życia miały zagwarantować reformy w 10 obszarach. W jednym z nich, dotyczącym środowiska, jako trzy główne elementy wymieniono: politykę klimatyczną, koniec z betonowaniem w centrach miast i nowe parki narodowe.
W listopadzie 2021 roku zmieniono opis tego punktu na stronie rządowej; w aktualnej wersji nie zobowiązano się już do żadnych działań. Pozostało tylko: "23 parki narodowe zajmują ok. 1 proc. powierzchni kraju. (…) Konieczne jest dalsze budowanie poparcia społecznego sprzyjającego tworzeniu nowych parków narodowych i powiększaniu już istniejących, jak również usprawnienie funkcjonowania parków narodowych".
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało jednak projekt ustawy o parkach narodowych i 2 lutego 2022 roku przekazało go do uzgodnień międzyresortowych. Zasadniczy cel ustawy to: "kompleksowe unormowanie działalności parków narodowych jako form ochrony przyrody oraz podmiotu instytucjonalnego". W praktyce oznacza to m.in. utworzenie nowego podmiotu pod nazwą Polskie Parki Narodowe (PPN), który ma obejmować Dyrekcję Polskich Parków Narodowych oraz parki narodowe.
Na stronie Rządowego Centrum Legislacji podawano 19 września, że projekt ustawy nadal jest na etapie opiniowania i "odniesienia się wnioskodawcy do uwag". Resort informuje, że "planowany w projekcie termin wejścia w życie ustawy to 1 stycznia 2025 roku". W Polsce istnieją więc wciąż 23 parki narodowe, a od 22 lat nie powstał żaden nowy.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Gdzie te nowe parki narodowe?
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: M. Bielecki/PAP, Shutterstock, mat. pras.