Według rozpowszechnianego w mediach społecznościowych przekazu posłanka PiS Małgorzata Wassermann została szefową komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. Ale to fake news.
Od minionego weekendu informacja o powołaniu Małgorzaty Wassermann na przewodniczącą komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022 rozchodzi się w polskiej sieci i jest żywo komentowana. Wpisy o nowym rzekomym stanowisku posłanki mają na Twitterze łącznie niemal 50 tys. wyświetleń. Pojawiły się również na Facebooku.
Użytkownicy, którzy uważają informację za prawdziwą, komentują. Część jest zachwycona: "Odpowiednia kobieta na odpowiednim stanowisku"; "Doskonały wybór"; "Właściwa osoba"; "Nie ma mocnych na naszą Małgorzatę"; "Brawo!"; "Najlepsza"; "Coś mi się zdaje, że Tusk i spółka wykupią wszystkie pampersy"; "Życzymy sił i zdrowia aby dokładnie oczyścić polską politykę z rosyjskich współpracowników". Inni krytykują, przypominając działania Wassermann, gdy przewodniczyła komisji ds. Amber Gold: "Przecież ta kobieta to żart…"; "Czy to nagroda za kompletną porażkę w sprawie Amber Gold?"; "Jej nieskuteczność we wszelkich komisjach jest potwierdzona"; "Przecież ona się już raz ośmieszyła w starciu z Tuskiem" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
Jedni i drudzy odnoszą się jednak do fałszywego przekazu.
Sejm przyjął dopiero projekt ustawy
Małgorzata Wassermann w weekend 15-16 kwietnia wystąpiła w kilku programach publicystycznych przy okazji oficjalnych obchodów 13. rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Wcześniej, w piątek, 14 kwietnia, Sejm przyjął ustawę o komisji do zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski. W głosowaniu wzięło udział 450 posłów. "Za" było 233 (225 z PiS, trzech z Kukiz'15, trzech z koła Polskie Sprawy, dwóch posłów niezrzeszonych). Przeciw głos oddało 208 parlamentarzystów (123 z KO, 42 z Lewicy, 24 z KP-PSL, pięciu z Polski 2050, czterech z Porozumienia, trzech z Lewicy Demokratycznej, trzech z koła Wolnościowcy i czterech niezrzeszonych). Od głosu wstrzymało się dziewięciu posłów (członków Konfederacji). 10 nie głosowało.
Projekt ustawy posłowie PiS złożyli w Sejmie na początku grudnia 2022 roku. Według ich pomysłu organ ten ma funkcjonować na zasadach podobnych do komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej. Komisja ma się składać z dziewięciu członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm, a przewodniczący będzie wybierany spośród członków komisji. Kluby poselskie miałyby przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie. W ustawie wskazano, że komisja ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim działali na szkodę interesów RP".
Opozycja ocenia projekt ustawy za niekonstytucyjny. Uważa, że jest wymierzony właśnie w nią. Jeszcze przed głosowaniem Janusz Kowalski z Solidarnej Polski przyznał, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu".
Po uchwaleniu ustawy przez Sejm przepisy trafią do Senatu. Izba Wyższa ma 30 dni na to, by się tym zająć. Jeśli się sprzeciwi projektowi, ustawa wróci do Sejmu, który weto senackie będzie mógł odrzucić bezwzględną większością głosów. A kiedy się tak stanie lub gdy Senat się nie sprzeciwi, przepisy trafią do prezydenta. Andrzej Duda będzie mógł podpisać ustawę, która następnie zostanie niezwłocznie opublikowana w Dzienniku Ustaw; odmówić podpisu lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. Dopiero po publikacji w Dzienniku Ustaw Sejm wybierze dziewięciu członków komisji. I z tego grona premier wybierze przewodniczącego.
Tak więc posłanka Wassermann nie mogła zostać powołana na przewodniczącą komisji, która nie istnieje.
Źródło: Konkret24