Zakup mikrofalówki do apartamentu, mebli do garderoby, jachtów czy platformy do nauki w brydża - upublicznienie takich dotacji ze środków Krajowego Funduszu Odbudowy wywołało publiczne oburzenie. Wyjaśniamy, co przedstawia krążąca w sieci mapa, o jak duże pieniądze chodzi i jak były przyznawane.
- Na stronie rządowej udostępniono mapę, na której wyszczególniono firmy, których wnioski o dotacje ze środków KPO oceniono pozytywnie.
- Niektóre z przedsięwzięć wzbudziły kontrowersje, jak np. ekspresy do kawy, solarium, jachty, "platforma e-learningowa do nauki gry w brydża". To wywołało publiczne oburzenie i zarzuty o marnotrawienie środków publicznych.
- Okazało się, że pierwsze informacje o nieprawidłowościach dotarły do rządu już kilka tygodni temu. Z tego powodu stanowisko straciła prezes PARP Katarzyna Duber-Stachurska.
- Afera ze środkami KPO dotyczy pieniędzy dla branży hotelarsko-restauracyjne. Chodzi o 1,2 mld zł, co stanowi mniej niż pół procent całego KPO.
- Resort tłumaczy, jak oceniano wnioski, a my analizujemy kryteria.
Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, 7 sierpnia odniósł się na platformie X do informacji, jakie zaczęły się tam ostatnio pojawiać na temat dziwnych dotacji przyznanych już z funduszy Krajowego Panu Odbudowy. W odpowiedzi na post o tym, że jedno z przedsiębiorstw dostało pieniądze na dostawę i montaż mebli do garderoby, Szyszko napisał: "To bulwersująca sprawa. Inwestycja ma służyć rozwojowi polskich hotelarzy i restauratorów, a nie rozbudowom garderoby". Wyjaśnił, że "za wybór beneficjentów odpowiada tu Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego", a konkurs nadzoruje Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. "Ale nie umywamy rąk. Poleciłem prezesowi PARP natychmiastowe wszczęcie kontroli w Rzeszowskiej Agencji pod kątem ochrony prawidłowego wykorzystania pieniędzy publicznych. Nie ma zgody na funduszowe cwaniactwo i marnotrawienie naszych wspólnych pieniędzy!" - przyznał.
Następnego dnia rano minister finansów Andrzej Domański, pytany w Polskim Radiu o zgłaszane zaskakujące przykłady dotacji, mówił: "KPO to są tysiące, dziesiątki tysięcy inwestycji i oczywiście zdarzy się, że wśród tak olbrzymiej puli pojawi się jeden czy kilka przykładów środków, które nie zostały właściwie wydane. (…) Każda sprawa, każdy taki przypadek musi być wyjaśniany".
Sęk w tym, że już po wpisie ministra Szyszki media społecznościowe zalała fala - a nie "jeden czy dwa przykłady" - postów ze wskazaniami, na co poszły dotacje z KPO. I były to przykłady budzące co najmniej zdumienie.
"KPO - tu jest jakby luksusowo"
Internauci wrzucali bowiem screeny z mapy dotacji KPO dostępnej na rządowej stronie, na której można było sprawdzić, które firmy dostały pieniądze i na co. Strona przestała działać na długi czas, lecz mapa krążyła już w sieci niezależnie.
Podawano przykłady przedsięwzięć, na które poszły środki z KPO. Były to m.in.: ekspresy do kawy, solarium, "aplikacja biegowa z opcją zdalnego układania planów treningowych", łódki, jachty, "platforma e-learningowa do nauki gry w brydża", "pierogarnia odporna na globalne kryzysy", dofinansowanie na udzielanie chwilówek, "prawie pół miliona na klub dla swingersów" itd. Ekspert ds. komunikacji internetowej Wojciech Kadryś zauważył: "Wśród dofinansowanych projektów z #KPO znalazła się rozbudowa pizzerii o solarium, zakup nowoczesnych i mobilnych ekspresów do kawy czy budowa domku na wodzie do spotkań biznesowych. Absolutny skandal, który - trzeba wyjaśnić. I szybko zakomunikować bo się rozlewa po internecie" (pisownia wszystkich postów w tekście oryginalna).
Głos zabrali również politycy. Marcelina Zawisza z partii Razem napisała: "Setki tysięcy złotych na jachty, sauny, maszyny do lodów, platformy do gry w brydża a nawet na wprowadzenie najmu krótkoterminowego - na to idą środki z KPO. To jawne rozkradanie pieniędzy publicznych, które miały iść na innowacje". Paulina Matysiak z tej samej partii: "KPO - tu jest jakby luksusowo. Jak informuje rządowa strona: 'KPO to wsparcie, które możesz zobaczyć, kiedy pijesz kawę w kawiarni, czy odpoczywasz w hotelowym lobby'. Kasa idzie na jachty, odżywcze piwo, sauny, usługi cateringu, strefy SPA". Przewodniczący Razem Adrian Zandberg skomentował krótko: "Najlepszy jest jacht". Działacz z młodzieżowej organizacji partii Krzysztof Wroński ironizował: "Firma deweloperska nagle postanowiła się dywersyfikować, czarterem jachtów na Zegrzu, aby uodpornić się na kryzysy w gastronomii".
Sprawę ostro komentowali politycy PiS. "Zrujnowali finanse państwa, nie potrafią zapewnić wpływów do budżetu, a teraz zobaczcie, co robią z pieniędzmi z KPO, które miały być przeznaczone na rozwój polskiej gospodarki. Zamiast ekonomicznego impulsu - gigantyczny skandal: jachty, solaria, imprezy plenerowe, ekspresy mobilne. Dostali wybrani, a kredyt spłacać będą wszyscy obywatele" - napisał 8 sierpnia w serwisie X prezes Jarosław Kaczyński. Poseł Jan Kanthak skomentował: "Najpierw w oparciu o KPO oszukali, później przejęli władzę, a na końcu rozkradli". Zaś poseł PiS Jacek Sasin: "Miliardy z KPO koalicja 13 grudnia przeznaczyła na jachty dla deweloperów, biznesowe domki na wodzie, luksusowe meble w apartamentach do wynajęcia, solaria dla pizzerii i dywersyfikację dla kebabu, żeby zajmował się sportem. To jest nieprawdopodobny skandal, co ci ludzie robią z naszym krajem".
Oburzali się także politycy Konfederacji. Krzysztof Bosak w odpowiedzi na post internauty o dofinansowaniu "zakupu nowoczesnych mobilnych ekspresów do kawy" napisał: "Priorytet szybkiego i sprawnego wydawania funduszy się kłania. UE przez ostatnie dekady wytrenowała polityków i administrację do trwonienia pieniędzy". Sławomir Mentzen opublikował kilka postów na ten temat, w jednym napisał: "Czyli pieniądze z zapowiadanego od lat KPO poszły na jachty, grille, solaria i ekspresy do kawy? To po to mieliśmy przyjmować ustawy sprzeczne z naszą konstytucją, po to mieliśmy pochylać głowę i padać na kolana przed Unią? Żeby ułamek promila przedsiębiorców kupił sobie jachty? To jest chore. Wszyscy będziemy spłacać w podatkach kasę z KPO, żeby grupka firm rozszerzyła swoją działalność o solarium? O jacht z cateringiem? Żeby kupić oranżerię w kebabie? Kije do golfa?".
Rząd wiedział o sprawie wcześniej. Szyszko tłumaczy odwołanie prezes PARP
Wobec ogromu tej krytyki w piątek, 8 sierpnia, na zorganizowanej przed południem konferencji sytuację próbował wyjaśniać wiceminister Jan Szyszko i p.o. prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) Krzysztof Gulda. Pierwszy mówił, że inwestycja ze środków KPO w branżę HoReCa to około 1,2 mld zł - mniej niż pół procent wartości całego KPO. "Rzeczywiście jest tak, że gdy czytamy o wniosku o dofinansowanie na rozbudowę garderoby czy innego typu godnej potępienia kreatywności wnioskowej ze strony beneficjentów, to włos się jeży na głowie" - przyznał.
Mówił, że pierwsze informacje o możliwych nieprawidłowościach dotarły do ministerstwa kilka tygodni temu. "Po dowiedzeniu się o skali czy poznaniu skali nieprawidłowości i dużym prawdopodobieństwie systemowego problemu, z którym się tutaj mierzymy, z końcem lipca ze swojego stanowiska została odwołana pani prezes PARP, poprzednia prezes PARP Katarzyna Duber-Stachurska" - wyjaśnił. Podkreślił, że stało się to, zanim sprawa nabrała rozgłosu. Zlecił p.o. prezesowi PARP wszczęcie kontroli dotyczących inwestycji, zaczynając od rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. "Niemniej ta kontrola będzie w kolejnych dniach poszerzona o wszystkich partnerów ten inwestycji" - dodał. I powtórzył, że "nie ma zgody na nieprawidłowe wykorzystywanie środków publicznych" i "funduszowe cwaniactwo".
Kontrole PARP dotyczą zarówno realizacji umów przez beneficjentów, jak i realizacji zadań przez operatorów. Jeżeli wykażą nieprawidłowości systemowe po stronie regionalnych operatorów, istnieje "możliwość nałożenia kar finansowych na tych operatorów", ale też "możliwość rozwiązania umów z operatorami". Według Krzysztofa Guldy wstępne wyniki kontroli mogą zostać przedstawione najwcześniej do końca września. Szef PARP wskazał, że w przypadku uzyskania dowodów na nieprawidłowości istnieje możliwość rozwiązania umowy z beneficjentem i konieczność zwrotu środków.
Głos zabrał też premier Donald Tusk. Jak wyjaśnił, już na etapie tworzenia KPO planowano, że część funduszy zostanie przeznaczona na wsparcie branży hotelarskiej, gastronomicznej i cateringowej. Podkreślił, że choć nie był autorem tego projektu, rozumie intencje, które przyświecały zarówno Unii Europejskiej, jak i poprzedniemu rządowi, gdy program był opracowywany. "Natomiast nie akceptuję żadnego marnowania środków z KPO" - oznajmił premier. Poinformował też, że trwa kontrola w PARP. Jak podkreślił, dotychczasowe wyjaśnienia są dla niego niewystarczające.
Polskie KPO: 268 miliardów złotych. "Prosiłbym nie mieszać różnych inwestycji"
Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO) to program, który składa się z 57 inwestycji i 54 reform. Ma wzmocnić polską gospodarkę i sprawić, że będzie ona łatwiej znosić wszelkie kryzysy. Budżet polskiego KPO po trzeciej rewizji wynosi prawie 60 mld euro, czyli ok. 268 mld zł. Ponad 26 mld to będą dotacje, a ponad 34,5 mld euro - pożyczki. Polska dostanie te środki, jeśli zrealizuje ustalone z Komisją Europejską reformy i inwestycje, tzw. kamienie milowe, a następnie złoży kolejne wnioski o płatność.
Do tej pory Polska złożyła takich pięć. Wszystkie zostały zaakceptowane przez odpowiednie organy unijne. W sierpniu ma wpłynąć 26,3 mld zł z czwartego i piątego wniosku. Jesienią będzie czwarta rewizja KPO i złożenie dwóch kolejnych wniosków o płatność. W 2026 roku będą kolejne dwa. Unijne środki są inwestowane w Polsce już ponad rok. Pierwszy przelew z KPO nasz kraj otrzymał bowiem w kwietniu 2024 roku (ok. 27 mld zł). Wypłata z drugiego i trzeciego wniosku nastąpiła w grudniu 2024 (ok. 40 mld zł).
KPO koncentruje się na sześciu komponentach tematycznych: A. Odporność i konkurencyjność gospodarki, B. Zielona energia i zmniejszenie energochłonności, C. Transformacja cyfrowa, D. Efektywność, dostępność i jakość systemu ochrony zdrowia, E. Zielona, inteligentna mobilność, F. Poprawa jakości instytucji i warunków realizacji KPO.
Tu warto podkreślić, że każdy ma osobny budżet. To ważne, bo już się pojawiły głosy, że pieniądze z KPO poszły na luksusy zamiast na ochronę zdrowia. Poseł Konfederacji Sławomir Mentzen w serwisie X napisał: "Te szpitale onkologiczne nie dostały kasy z KPO. Nie starczyło dla nich. Pieniądze poszły na jachty, solaria i ekspresy". A Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, opisywał: "Mój oddział nie dostał kasy z KPO na fotele do chemioterapii, pompy do leków i usg. A naprawdę są nam potrzebne (a szpital ma ponad 200 mln długu) Jak czytam, że poszło 500k na lody, albo jacht w ramach dywersyfikacji to przepraszam, ale szlag mnie jasny trafił **** z pacjentami".
Do takich uwag odnosił się na wspomnianej konferencji prasowej wiceminister Szyszko. "Prosiłbym, żeby nie mieszać różnych inwestycji w ramach KPO. To są oddzielne budżety" - zastrzegł. "W ramach inwestycji z Krajowego Planu Odbudowy w ochronę zdrowia mamy budżet kilkunastokrotnie większy niż dla branży hotelarskiej, co w sposób adekwatny oddaje wagę systemu ochrona zdrowia względem branży HoReCa. W ramach budżetu na zdrowie z KPO już rozpoczęły się inwestycje onkologiczne, kardiologiczne. Tych będzie jeszcze więcej" - tłumaczył.
Ponad 1,26 miliarda złotych dla branży HoReCa
W ramach komponentu A - "Odporność i konkurencyjność gospodarki" dla przedsiębiorców z sektora HoReCa przeznaczono 1 261 552 841 zł. HoReCa to sektor hotelarsko-gastronomiczny (skrót od angielskich słów: hotel, restaurant, catering/cafe). Zdecydowano również o dofinansowaniu sektora turystycznego i kulturalnego. Wiceminister Szyszko zaznaczył, że to mniej niż pół procent wartości całego KPO.
Komponent A ma swój podkomponent A1, który nazywa się "Ograniczenie wpływu COVID-19 i skutków spowodowanego przez niego kryzysu na przedsiębiorstwa". Właśnie to, na co poszły pieniądze w ramach tego podkomponentu, wywołało takie oburzenie.
W ramach KPO zdecydowano się bowiem wesprzeć branże, które najbardziej ucierpiały w pandemii COVID-19. Przedsiębiorcy mogli się ubiegać o wsparcie, jeśli w latach 2020 lub 2021 odnotowali spadek obrotów w wysokości co najmniej 20 proc. liczony rok do roku. W styczniu 2024 roku dla każdego z pięciu wyznaczonych regionów (obejmujących kilka województw) Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała w konkursie jednego operatora: - region 1 (województwa kujawsko-pomorskie, pomorskie, zachodniopomorskie) – Polska Fundacja Przedsiębiorczości; - region 2 (województwa mazowieckie, podlaskie, warmińsko-mazurskie) – Towarzystwo Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych SA; - region 3 (województwa lubelskie, małopolskie, podkarpackie, świętokrzyskie) – Małopolska Agencja Rozwoju Regionalnego SA; - region 4 (województwa łódzkie, opolskie, śląskie) – Fundusz Górnośląski SA; - region 5 (województwa dolnośląskie, lubuskie, wielkopolskie) – Fundacja Kaliski Inkubator Przedsiębiorczości.
To operatorzy oceniali wnioski i decydowali o przyznaniu pieniędzy. Maksymalna kwota wsparcia wynosiła 540 tys. zł. Minimalny wkład własny - 10 proc. Poniżej przedstawiamy dwie kwoty dla każdego województwa, które znaleźliśmy na stronie rządowej: pierwsza to łączną wartość umów, druga - wypłacona kwota: kujawsko-pomorskie – 54,9 mln zł; 6,3 mln zł zachodniopomorskie – 104,1 mln zł; 7,8 mln zł mazowieckie – 179,9 mln zł; 21,6 mln zł podlaskie – 29,8 mln zł; 5,5 mln zł warmińsko-mazurskie – 54,5 mln zł; 12,7 mln zł lubelskie – 36,3 mln zł; 0 mln zł małopolskie – 114,1 mln zł; 1,1 mln zł podkarpackie – 41,4 mln zł; 0,9 mln zł świętokrzyskie – 23,5 mln zł; 0,4 mln zł łódzkie – 56,6 mln zł; 4,6 mln zł opolskie – 35,1 mln zł; 2,7 mln zł śląskie – 137,0 mln zł; 13,8 mln zł dolnośląskie – 104,1 mln zł; 9,5 mln zł lubuskie – 30,6 mln zł; 1,0 mln zł wielkopolskie – 101,6 mln zł; 9,4 mln zł.
Pieniądze miały iść na unowocześnienie lub dywersyfikację działalności prowadzonej w tych sektorach, tak by stworzyć warunki do budowania odporności na wypadek kolejnych (stąd te kpiny w postach na temat dywersyfikacji poprzez np. jachty). Na stronie PARP podano przykłady, na co przedsiębiorcy mogą przeznaczyć pieniądze: - inwestycje w projektowanie i produkcję swoich towarów i usług, takich jak: zakup maszyn i urządzeń niezbędnych do wprowadzenia na rynek nowych produktów/usług; roboty budowlane, w tym budowa nowych linii produkcyjnych; inwestycje związane z zieloną transformacją, w szczególności zachęcające do zapobiegania powstawaniu odpadów, recyklingu/ponownego wykorzystania odpadów oraz wdrożenia rozwiązań w zakresie energii ze źródeł odnawialnych; działania związane z wykorzystaniem technologii cyfrowych; - podnoszenie kwalifikacji pracowników, w tym np. szkolenia związane z nabyciem nowych umiejętności lub przekwalifikowaniem pracowników; - usługi rozwojowe na rzecz wspieranych MŚP, w tym np. opracowanie studium wykonalności, modelu biznesowego, opracowanie procedur technicznych.
Jak wynika z odpowiedzi, którą Konkret24 otrzymał 8 sierpnia z Biura Komunikacji Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, udostępniona na stronie rządowej mapa "nie dotyczy wypłat z KPO dla przedsiębiorców, a wyłącznie projektów pozytywnie ocenionych przez ekspertów". Czyli nie jest to baza firm, które środki otrzymały. A np. Marcin Fijołek na platformie X napisał, że reporterzy Polsatu pojechali z kamerą "Wydarzeń" do przedsiębiorczyni z Wielunia, która zgłosiła wniosek na pizzerię rozszerzoną o solarium. "Podsunął jej ten pomysł doradca-pośrednik od wniosków o środki unijne. Właścicielka wcześniej przemyślała, sprawdziła, wniosek wycofała. Ale na mapie jest" - informował dziennikarz.
Ministerstwo: "wnioski były oceniane przez co najmniej dwóch niezależnych ekspertów"
Wysłaliśmy do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej oraz PARP pytania o rozdział środków z KPO, ale też m.in. o to, jaki był proces weryfikacji wniosków przedsiębiorców, czy operatorzy mogli mieć podoperatorów. Odpowiedź 8 sierpnia przyszła tylko z Biura Komunikacji Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej.
Resort potwierdził nam, że inwestycja A1.2.1 HoReCa jest częścią komponentu A, "który miał stawiać czoła wyzwaniom związanym z odpornością i konkurencyjnością polskiej gospodarki". Że celem inwestycji było wsparcie mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, z sektora HoReCa, turystyka i kultura, które ucierpiały w trakcie pandemii COVID-19. Tłumaczy, że przedsiębiorstwa mogą otrzymać wsparcie na działania w ramach trzech komponentów: - inwestycyjnego w bazę usługową lub produkcyjną, w tym działania związane z zieloną transformacją i wykorzystaniem technologii cyfrowych; - doradczego w zakresie realizacji przedsięwzięcia MŚP; - szkoleniowego.
Przedsiębiorcy mogli składać wnioski o wsparcie w ramach Inwestycji A1.2.1 KPO w okresach od 6 maja do 18 czerwca 2024 roku oraz od 18 lipca do 31 października 2024. Łącznie złożono ponad 13 tysięcy wniosków. W odpowiedzi na pytanie o ich weryfikację czytamy: "Wnioski MŚP były oceniane przez co najmniej dwóch niezależnych ekspertów w oparciu o kryteria wyboru przedsięwzięć MŚP. Przedsięwzięcia zostały wybrane na podstawie ściśle określonych, kryteriów, konsultowanych wcześniej z branżą przedsiębiorców. (…) Warunki oceny i wyboru projektów były standardowe dla tego typu projektów dotacyjnych, oparte na doświadczeniach z polityki spójności".
Ministerstwo informuje, że operatorzy mogli działać w partnerstwie z innymi podmiotami - ale wyłącznie tymi, "z którymi zawarli umowę przed złożeniem wniosku w naborze PARP na operatorów regionalnych". Oraz że to PARP "dokonywał oceny zdolności organizacyjnej operatora wraz z wskazanymi przez niego partnerami". Już po podpisaniu umowy z PARP operator nie mógł zlecać jakichkolwiek zadań innym podoperatorom.
MFiPR informuje, że warunki uzyskania wsparcia były następujące: - prowadzenie działalności w branży hotelarstwo, gastronomia, kultura, turystyka, zarówno w okresie pandemii, jak i obecnie - inwestycja nie wspiera przebranżowienia; - udokumentowany spadek obrotów w okresie pandemii; - racjonalne i uzasadnione wydatki inwestycyjne pozwalające na rozwój przedsiębiorstwa; - niewyrządzanie znaczącej szkody dla środowiska; - przestrzeganie zasad horyzontalnych UE, takich jak np. niedyskryminacja i równość szans ze względu na płeć. Dodatkowo punktowany były większy wkład własny, dodatkowe efekty zwiększające cyfryzację lub przyczynianie się do celów Zielonego Ładu UE, lokalizacja na obszarach o ponadprzeciętnym bezrobociu lub zagrożonych trwałą marginalizacją.
Co istotne: wsparcie miało charakter wyłącznie refundacyjny. "Nie zostało dopuszczone zaliczkowanie dla MŚP. Oznacza to, że MŚP najpierw musiał sfinansować wydatki z własnych środków, a następnie przedstawić je do rozliczenia operatorowi, który dokonywał ich weryfikacji i zgodności z umową. Dopiero po pozytywnej weryfikacji wydatków operator dokonywał refundacji wydatków na rzecz MŚP. W ramach Inwestycji wymagany był od MŚP wkład własny, w wysokości co najmniej 10 proc. Jednakże za dodatkowy wyższy wkład własny MŚP otrzymywał dodatkowe punkty w ocenie wniosku" - czytamy w odpowiedzi MFiPR.
A co do kwestii dywersyfikacji: ministerstwo wyjaśnia, że rozumiane przez to było "wzmocnienie prowadzonej działalności przedsiębiorstwa, realizacja nowych projektów, jak również przejście z jednego profilu działalności na inny profil działalności w ramach sektorów hotelarstwo, gastronomia (HoReCa), turystyka lub kultura" objętych odpowiednimi kodami PKD. Oraz że dywersyfikacja działalności nie mogła powodować rezygnacji wnioskodawcy z działalności w tych wskazanych sektorach.
Właściciel hotelu o lukach w kryteriach
Rozmawialiśmy z hotelarzem, mocno doświadczonym podczas pandemii, który otrzymał wsparcie z KPO. Za unijne pieniądze kupił między innymi panele fotowoltaiczne na dach. Ale jest oburzony tym, jak innym przyznawano unijne pieniądze. - Miały iść na wsparcie przedsiębiorców, a są przeznaczane na zakupy jachtów - stwierdza w rozmowie z Konkret24, zastrzegając anonimowość. - Program tak został przygotowany, że znowu najwięcej pieniędzy zarobią doradcy oraz osoby wykorzystujące luki w kryteriach umożliwiające zakupy dóbr luksusowych, a przeciętny przedsiębiorca będzie musiał zwracać środki, bo na koniec okaże się, że ocena dokonana przez operatora była niewłaściwa - mówi.
No właśnie. Przyjrzyjmy się wspomnianym przez naszego rozmówcę kryteriom. Są one czysto formalne - sprawdza się m.in. to, czy przedsiębiorca w pandemii prowadził działalność w sektorze HoReCa. Trzeba spełniać też te merytoryczne, za co dostaje się punkty: - wykazanie spadku wpływów w pandemii co najmniej o 20 proc.; - czy przedsięwzięcie dotyczy rozszerzenia lub dywersyfikacji działalności - to jest tłumaczone jako wzmocnienie prowadzonej działalności przedsiębiorstwa, realizacja nowych projektów, ale też przejście z jednego profilu działalności na inny w ramach sektorów HoReCa, turystyka lub kultura; - zgodność z celami inwestycji; - zgodność wydatków z limitami - to sprawdzeniu podlega m.in., czy wydatki są uzasadnione i racjonalne w stosunku do zaplanowanych działań i celów; - zgodność z zasadami horyzontalnymi UE takimi jak równość szans, brak dyskryminacji, czy zrównoważony rozwój; wysokość wkładu własnego (co najmniej 10 proc., ale im większy, tym więcej punktów); - dodatkowe punkty są za przedsięwzięcia wpisujące się w cele wynikające z Zielonego Ładu, czy obejmujące transformację cyfrową; - lokalizacja przedsięwzięcia na obszarze o utrzymującym się ponadprzeciętnym poziomie bezrobocia lub zagrożonym trwałą marginalizacją.
Jak się okazuje po publikowanych teraz przykładach, w wielu wypadkach zgoda na przyznanie dotacji mogła być co najmniej dyskusyjna.
Właściciel hotelu, z którym rozmawialiśmy, nie pamięta, by było to jakieś restrykcyjne weryfikowanie wniosków. - Kluczowym problemem jest kryterium racjonalności wydatków. Tu bardzo dużo zależy od interpretacji oceniającego - przyznał. I dodał: - Zakładam, że nikt się nie przykładał do poważnej oceny tych wniosków. Operatorzy zgarniają dużą pulę pieniędzy, a wnioski dają do oceny ekspertom, którym płacą po kilkaset złotych.
Ekspert: "nie wkładajmy wszystkich do jednego worka"
Zapewne nie wszystkie dofinansowania, na które wskazują teraz politycy czy internauci, zostały nieprawidłowo przyznane. Skali nieprawidłowości na razie nie znamy. Prof. Witold Orłowski w TVP Info zauważył, że może dochodzić do uproszczeń. "To ekonomiczny analfabetyzm mówić, że jak hotel kupuje jacht, to po to, żeby zapewnić luksusy właścicielom. To tak, jakby mówić, że linie lotnicze kupują samoloty, żeby prezes mógł nimi latać na wakacje" - stwierdził ekonomista.
- Wszystkie te projekty zostały wrzucone do jednego worka i w internecie zaczęła się afera. Wszystko jest wyśmiewane i wyszydzane. Tymczasem, jeżeli środki z KPO dla branży HoReCa były między innymi po to, aby te przedsiębiorstwa mogły swoją działalność zdywersyfikować, czyli stworzyć inne źródła przychodów na wypadek kolejnego kryzysu, to nie powinno się tych projektów wyśmiewać - zauważa w rozmowie z Konkret24 Piotr Wołejko, członek Federacji Przedsiębiorców Polskich oraz Komitetu Monitorującego Krajowy Plan Odbudowy. Lecz zaznacza: - Nie należy natomiast bagatelizować jakichkolwiek nieprawidłowości, bo zawsze jest tak, że gdy są dostępne duże środki, które muszą być wydane w szybkim czasie, to niestety znajdziemy przypadki, gdzie te środki przeznaczone mogą być na coś nieuzasadnionego. Ale skoro część pieniędzy z KPO przeznaczona jest dla branży HoReCa po tym, co dotknęło ją wskutek pandemii i restrykcji, to teraz robienie afery z tego, że ktoś kupił ekspres do kawy - rozumiem, że w internecie można się z tego pośmiać - ale nie wydaje się to przesadnie oburzające.
Ekspert przyznaje, że "nie ma za bardzo jak skontrolować", czy beneficjent będzie wykorzystywał środki zgodnie z przeznaczeniem. - Byłbym jednak daleki od ironicznego i szydzącego podejścia. A jeszcze bardziej daleki byłbym od zakładania, że w świetle tej sytuacji KPO to na pewno tylko przekręty, oszustwa i skręcanie pieniędzy gdzieś na boku. Bo tak nie jest. To są duże i małe inwestycje, które są ważne. Chociażby te, które idą w energetykę - mówi Piotr Wołejko.
Jego zdaniem to jest temat na przyszłą dyskusję w ogóle o środkach europejskich. - Bo Unia Europejska w mojej ocenie potrzebuje takich właśnie funduszy jak KPO, czyli oddzielnego budżetu, który będzie dedykowany jakiemuś konkretnemu celowi, na przykład poprawa konkurencyjności gospodarki, na przykład zbrojenia, na przykład innowacje. To są rzeczy, o których się w Brukseli już mówi - tłumaczy. - Ale my takimi aferami działamy na własną niekorzyść. Potem kraje północy typu Niemcy, Holandia czy kraje skandynawskie, które są raczej sceptyczne do takich dużych wydatków europejskich, powiedzą: "wy źle wydaliście, pomalowaliście trawę na zielono i kupiliście ekspres, więc my już się więcej na takie fundusze nie zgodzimy". To nie jest dla Polski dobre. Nieprawidłowości należy wyjaśnić, ale nie wkładajmy wszystkich do jednego worka - podkreśla.
"Na fali słusznego oburzenia obrywa się też projektom ważnym i potrzebnym"
Serwis Money.pl rozmawiał z jednym z beneficjentów KPO, który otrzymał dofinansowanie na jacht. Grzegorz Urbaniak, który wspólnie z małżonką prowadzi restaurację w Łodzi, powiedział: "Nie dostaliśmy tych pieniędzy na wakacje, tylko na uruchomienie drugiej nogi naszej działalności. Prowadzimy z żoną restaurację, która była długo zamknięta w czasie pandemii koronawirusa". Tłumaczył, że wskutek restrykcji hotele i kurorty były zamknięte, lecz można było wypoczywać na jachtach i w kamperach - stąd jego wybór padł na łodzie. "Kupiliśmy dwa jachty, które wyprodukowane zostały w Węgorzewie. Pływają na Mazurach od maja i zarabiają na siebie. Mamy kasę fiskalną, odprowadzamy podatek VAT, uiszczamy wszystkie opłaty. Te pieniądze zostają w Polsce i napędzają gospodarkę" - tłumaczył Urbaniak w rozmowie z money.pl. Jego wniosek o pieniądze z KPO opiewał na ok. 600 tys. zł netto, z czego refundacja obejmie 90 proc.
Są też przykłady dotacji, z których jedni internauci szydzili i uznawali za abstrakcyjne, lecz inni bronili. Na przykład projekt "Laboratorium hodowli ziemianka tolerancyjnego na stresy środowiskowe w różnych systemach gospodarowania, w tym ekologicznym". To projekt Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin - Państwowego Instytutu Badawczego. Jeden z internautów na X opublikował go jako przykład marnowania środków z KPO. Zareagował na to Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu energetyka24.com: "A to akurat przykład projektu, który powinien być z KPO dofinansowany. Bo tu nie chodzi o hodowlę ziemniaka, który będzie odporny na mobbing w pracy, tylko o hodowlę ziemniaka, który lepiej poradzi sobie np. z deficytami wody czy innymi zaburzeniami w ilości i częstotliwości opadów" - wyjaśnił.
Podobnie uważa Dariusz Dziektarz, specjalista Służby Leśnej i ekspert w tematyce przyrodniczej. "To akurat wygląda na dobry i potrzebny projekt i właśnie na takie działania powinna iść ta kasa. 'Stres' ziemniaka może brzmi śmiesznie, ale to jest pojęcie biologiczne - chodzi o czynniki, które utrudniają/uniemożliwiają normalną wegetację. Ziemniak tolerancyjny na stres środowiskowy to więc ziemniak odporny na susze, zalania, choroby i mrozy itd." - wyjaśnił. I skonstatował: "Na fali słusznego oburzenia na dofinansowanie do kupna bardzo drogich zabawek, mieszkań i ekspresów do kawy, obrywa się też projektom ważnym i potrzebnym"
Po południu głos zabrała ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. "Można nie robić nic - taką ścieżkę wybrał PiS blokując przez 2 lata KPO. A można wziąć byka za rogi i podjąć się realizacji w 2 lata największego projektu rozwojowego dla Polski. I tak zrobiliśmy my. Podpisaliśmy w półtora roku ponad 824 tys. umów. I owszem, przy tak ogromnej skali inwestycji mogą niestety zdarzyć się nietrafione umowy. Wówczas trzeba natychmiast zadziałać - kontrolnie i naprawczo. I takie działania zostały podjęte" - napisała w serwisie X.
8 sierpnia Prokuratura Regionalna w Warszawie poinformowała, że po doniesieniach o kontrowersyjnych inwestycjach z KPO z urzędu wszczęła postępowanie sprawdzające w sprawie nieprawidłowości.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock