"Mam zamiar zrobić niezłą awanturę" - zapowiedział na swoim profilu poseł klubu Konfederacji Roman Fritz na początku września. Chodzi mu o dwa przedmioty w szkole podstawowej: "Kultura i historia Niemiec" oraz "Historia i kultura Ukrainy". Według niego są obowiązkowe. To nieprawda. Wyjaśniamy, skąd się wzięły na liście.
"W niektórych szkołach początek roku szkolnego zmusza do poważnej refleksji, żeby nie rzec wstrząsu. Czy musimy 'własnymi' rękami wprowadzać kulturkampf dla dzieci klas szóstych?" - napisał poseł klubu Konfederacji Roman Fritz 2 września na profilu w serwisie X. I dalej: "Podobno nasi przyjaciele z Niemiec pomagają w finansowaniu swojego przekazu, a w sytuacji braku kasiorki niektórzy dyrektorzy szkół chętnie kulturkampf pomagają realizować". Zachęcał do zgłaszania "w jakich szkołach spotkacie Państwo tego typu niezwykłości". "Mam zamiar zrobić niezłą awanturę, zatem Wasze screeny z librusów czy innych vulcanów mile widziane!" - zapowiedział poseł z Bielska-Białej, pytając na koniec: "Czy Ministerstwo Edukacji Narodowej ma coś do dodania?" (pisownia postów oryginalna).
Do posta załączył zrzut ekranu strony Synergia Librus, jednego z elektronicznych dzienników używanych w polskich szkołach. Na liście przedmiotów szkolnych - obok biologii, języka polskiego czy matematyki - jest "Kultura i historia Niemiec". Ten wpis posła Konfederacji w wyświetlono ok. 13 tys. razy.
"Pewnie fake to jest"; "Nie no to musi być fejk. Że to niby jest taki przedmiot? A może to jakaś szkoła dla mniejszości niemieckiej w Polsce? Nie wiem szukam jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia"; "Nie no bez jaj, to jest niemożliwe!!!" - komentowali internauci. Niektórzy ironizowali: "Wcielają nas stopniowo do rzeszy?"; "brakuje jeszcze przedmiotu: nauka zbierania szparagów...".
Tego samego dnia w kolejnym poście poseł dodał: "Ponieważ pojawiają się głosy powątpiewające we wiarygodność mojego wpisu - wyjaśniam: jest to autentyczny lekko tylko przysłonięty screen wyjęty z klasy szóstej pewnej publicznej szkoły podstawowej w woj. Śląskim".
"Panie Romanie, ale to jest obowiązkowy przedmiot, czy jakoś do wyboru?" - zapytał jeden z internautów. "Poinformowano mnie, że obowiązkowy" - odparł poseł.
Natomiast 3 września Roman Fritz na Facebooku opublikował kolejny post z dwoma zdjęciami z e-dziennika. Tym razem na obu na liście przedmiotów był taki: "Historia i kultura Ukrainy". "Mój wczorajszy wpis dotyczący nauki kultury i histori DE w polskich szkołach ukazał niestety jedynie czubek góry lodowej" - napisał poseł Konfederacji. "Poniżej przedmioty nauczane w publicznej szkole podstawowej w Olsztynie. Supponuję, iż nasze pociechy znacznie częściej niż dotąd będą musiały się uczyć kultury i historii" - dodał.
Część facebookowiczów nie kryła oburzenia: "To chyba kpina z narodu polskiego w Polsce"; "Katastrofa"; "A gdzie oddzielny przedmiot: Kultura i historia Polski, dla naszych dzieci, ale i dla 'gości'? Pozbawiają nas resztek tożsamości narodowej".
Niektórzy uspokajali: "To chyba raczej chodzi o dzieci z Ukrainy"; "To tylko przedmiot dodatkowy nieobowiązkowy. W województwie pomorskim na tym miejscu jest Historia i kultura Kaszub. Robicie g***oburzę" (cenzura przekleństwa od redakcji).
"Czy Pan właśnie wprowadza internautów w błąd sugerując, że polskie dzieci obowiązkowo będą uczyły się historii Ukrainy?" - zapytał posła jeden z internautów.
Wyjaśniamy więc, o co chodzi z tymi przedmiotami.
Skąd są te przedmioty i dla kogo?
Do mniejszości narodowych w Polsce zaliczane są mniejszości niemiecka i ukraińska. Ale nie tylko. Zgodnie z ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym z 2005 roku są to też mniejszości: białoruska, czeska, litewska, ormiańska, rosyjska, słowacka, żydowska. Z kolei mniejszości etniczne w Polsce to: karaimska, łemkowska, romska, tatarska. Za język regionalny uznawany jest tylko jeden: kaszubski. Wiosną Sejm wprawdzie uchwalił nowelizację wspomnianej ustawy, która nadawała taki status językowi śląskiemu, ale prezydent Andrzej Duda ją zawetował.
Artykuł 35 Konstytucji RP stanowi: "Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury".
Dla wyjaśnienia, skąd się wzięły na liście przedmiotów w szkole podstawowej te dwa pokazane przez posła Konfederacji, kluczowe jest rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z 18 sierpnia 2017 roku w sprawie warunków i sposobu wykonywania przez przedszkola, szkoły i placówki publiczne zadań umożliwiających podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym. Zgodnie z rozporządzeniem polskie szkoły zapewniają uczniom należącym do mniejszości narodowych i etnicznych możliwość nie tylko nauki swojego języka, ale też naukę "własnej historii i kultury":
Par. 1. ust. 1. Przedszkola, szkoły i placówki publiczne umożliwiają uczniom należącym do mniejszości narodowych i etnicznych w rozumieniu art. 2 ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (Dz. U. z 2017 r. poz. 823) oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym, o której mowa w tej ustawie, podtrzymywanie i rozwijanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej przez prowadzenie: 1) nauki języka mniejszości narodowej lub etnicznej, zwanego dalej "językiem mniejszości", oraz języka regionalnego; 2) nauki własnej historii i kultury.
Tak więc przedmioty takie jak "Kultura i historia Niemiec" czy "Historia i kultura Ukrainy" są przeznaczone do uczniów reprezentujących te mniejszości. Z rozporządzenia wcale nie wynika, że są to przedmioty obowiązkowe - ani dla uczniów z mniejszości, ani dla pozostałych.
Bo nauczanie przedmiotów dla mniejszości narodowych odbywa się na pisemny wniosek rodzica dziecka lub pełnoletniego ucznia (par. 2). Ten jest zgłaszany dyrektorowi szkoły do 20 września. Złożenie wniosku jest równoznaczne z:
- w przypadku nauki języka mniejszości - zaliczeniem tych zajęć do obowiązkowych zajęć edukacyjnych ucznia,
- w przypadku nauki własnej historii i kultury - zaliczeniem tych zajęć do dodatkowych zajęć edukacyjnych ucznia.
Rodzic albo pełnoletni uczeń może zrezygnować z przedmiotów dla mniejszości, ale nie później niż 29 września.
Kuratorium w Katowicach i miasto Olsztyn wyjaśniają
O odniesienie się do informacji posła Konfederacji na temat szkół w województwie śląskim i przedmiotu "Kultura i historia Niemiec" poprosiliśmy Kuratorium Oświaty w Katowicach.
"W województwie śląskim naukę języka mniejszości narodowej prowadzona jest w dwóch przedszkolach i czternastu szkołach podstawowych (...). Naukę języka mniejszości lub języka regionalnego w przedszkolu lub oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej oraz naukę języka mniejszości lub języka regionalnego i naukę własnej historii i kultury w szkole organizuje odpowiednio dyrektor przedszkola lub szkoły na wniosek złożony przez rodziców dziecka lub ucznia albo pełnoletniego ucznia do 20 września. Wniosek dotyczy całego okresu korzystania przez dziecko z wychowania przedszkolnego w danym przedszkolu lub oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej albo całego okresu nauki ucznia w danej szkole" - odpowiedziała nam śląska kurator oświaty Aleksandra Dyla. I wyliczyła, że:
"Złożenie wniosku jest równoznaczne z: - w przypadku nauki języka mniejszości lub języka regionalnego - zaliczeniem tych zajęć do obowiązkowych zajęć edukacyjnych ucznia, - w przypadku nauki własnej historii i kultury - zaliczeniem tych zajęć do dodatkowych zajęć edukacyjnych ucznia".
Na końcu dodała: "Rodzice dziecka lub ucznia albo pełnoletni uczeń mogą złożyć oświadczenie o rezygnacji z nauki języka mniejszości, nauki języka regionalnego i nauki własnej historii i kultury. Oświadczenie składa się odpowiednio dyrektorowi przedszkola lub szkoły nie później niż do dnia 29 września roku szkolnego, którego dotyczy rezygnacja. Złożenie oświadczenia jest równoznaczne z zaprzestaniem udziału dziecka lub ucznia w nauce języka mniejszości, nauce języka regionalnego i nauce własnej historii i kultury".
W sprawie przedmiotu "Historia i kultura Ukrainy", który według posła Konfederacji jest nauczany w jednej z olsztyńskich podstawówek, skontaktowaliśmy się z Urzędem Miasta Olsztyna.
W odpowiedzi przesłanej nam 6 września rzecznik Urzędu Miasta Olsztyna Patryk Pulikowski przypomniał, że "szkoła umożliwia podtrzymywanie i rozwijanie poczucia tożsamości narodowej i językowej" na podstawie o ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym z 2005 roku. Jak dodał, "o umożliwieniu prowadzenia nauki własnej historii i kultury mówi także rozporządzenie ministra edukacji z 18 sierpnia 2017 roku" - o czym piszemy już powyżej.
"W Szkole Podstawowej nr 2 im. Jarosława Dąbrowskiego w Olsztynie od 1 września 2017 roku działa Międzyszkolny Zespół Nauczania Języka Ukraińskiego. Wśród zajęć są m.in.: nauka języka ukraińskiego, religii greckokatolickiej, poznawanie kultury ukraińskiej czy udział młodzieży w przeglądach kultury ukraińskiej" - wyjaśnia rzecznik Urzędu Miasta Olsztyna. "Szkoła, o której rozmawiamy, od lat jest niezwykle ceniona m.in. ze względu na współpracę z mniejszościami zamieszkującymi Olsztyn. To mniejszość niemiecka, ukraińska, ale także społeczność romska. Wymiar godzin przeznaczonych na naukę języka ukraińskiego wynosi trzy godziny tygodniowo na klasę, a na naukę własnej historii i kultury - po 25 godzin w klasie piątej i tyle samo w klasie szóstej" - wyjaśnia.
Tak więc "wstrząs", jakiego doznał poseł Konfederacji Roman Fritz, wynika z jego niewiedzy i nieznajomości przepisów. A sugestie, że oba wskazane przez niego przedmioty są obowiązkowe dla wszystkich uczniów szkół podstawowych, to po prostu nieprawda.
Źródło: Konkret24