FAŁSZ

"Niemcy piszą nam podręczniki historii"? O co chodzi z tą książką

Źródło:
Konkret24
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku
Merkel i Szydło w Berlinie. Kanclerz Niemiec: wspólny podręcznik do historii także pokazuje, że mamy na uwadze naszą skomplikowaną historię. Nagranie z 22 czerwca 2016 roku

"Niecały rok po wygranej w wyborach Tuska Niemcy piszą nam podręczniki historii?", "rząd Tuska dał zielone światło dla niemieckiej polityki historycznej" - taki przekaz rozpowszechniają politycy PiS i Konfederacji. Powodem jest czwarta część podręcznika do historii dla szkół podstawowych. Co stoi za tą manipulacją polityków? Historia - nomen omen - powstawania tej serii podręczników wiele wyjaśnia.

22 sierpnia w mediach społecznościowych zaczęły się mnożyć posty ze zdjęciem przedtytułowej strony podręcznika "Europa. Nasza historia" przeznaczonego dla klasy 8 szkoły podstawowej. W jednym z takich wpisów w serwisie X - wyświetlono go ponad 145 tysięcy razy - autor napisał: "Historia! Klasa 8! Polska! Podręcznik do historii, pod redakcją, uwaga, Niemców! Tak to teraz będzie wyglądać! Niemiecki pan każe, napisze, a ryży sługa razem z bandą, posłusznie wdrożą! Kuźwa mać!" (pisownia wszystkich postów oryginalna). Autor tego posta powołał się na inny wpis, który brzmiał: "Zakupiłem papier toaletowy 'Europa Nasza historia' Pierwsza strona 'autorzy i autorki' na 10 nazwisk !Sześć niemieckich! Czytając niżej znajdziemy patronat instytucji w Berlinie i Brunszwiku! Z pewnością na koniec roku uczniowie będą musieli zdać egzamin w niemieckim dialekcie!".

Internauci oburzeni wskazują na niemieckie nazwiska wśród autorów

Wpisy tego typu z komentarzami w podobnym tonie krążyły w serwisie X także w kolejnych dniach. ""Polski" podręcznik do historii. Na 10 autorów 6 Niemców. Oni trochę dodadzą, my trochę odejmiemy, żeby wszyscy byli zadowoleni i uśmiechnięci, gdy się okaże, że to były jednak polskie obozy śmierci i to my rozpoczęliśmy 2WŚ. A prawda i tak nie ma znaczenia dla ogłupiałej młodzieży"; "Autorzy podręcznika do historii dla polskich dzieci Nazwiska przypadkowe :))))))" - pisali oburzeni internauci. Jeden z nich stwierdził: "Niekoniecznie bym chciał żeby moje dziecko uczyło się historii z podręcznika napisanego przez Niemców" - po czym zapytał Donalda Tuska, "czy jest poważny". Ten post wygenerował ponad 130 tysięcy wyświetleń.

FAŁSZ
Posty z wprowadzającą w błąd informacją na temat podręcznika generowały tysiące wyświetleń w serwisie Xx.com

Niektórzy z internautów - komentując sprawę podręcznika - zwracali uwagę na niemieckie nazwiska wśród autorów. Jako autorki i autorzy są bowiem wymienieni: Asmut Brückman, Krzysztof Gutowski, Friedrich Huneke, Aleksandra Kmak-Pamirska, Herbert Kohl, Jelko Peters, Birgit Scholz, Helge Schröder, Grażyna Szelągowska i Piotr Szlanta.

Politycy PiS i Konfederacji podchwytują przekaz

Narrację o "podręczniku historii dla polskich dzieci pisanym przez Niemców" szybko podchwycili politycy opozycji. Jeden z liderów Konfederacji - Sławomir Mentzen - zapytał w poście 24 sierpnia: "Czyli niecały rok po wygranej w wyborach Tuska, Niemcy piszą nam podręczniki historii? I to o II wojnie światowej?". Rafał Mekler, inny polityk Konfederacji, dzielił się przemyśleniami: "Czytam o tym podręczniku i natychmiast wracają do mnie słowa Grzegorza Brauna wypowiedziane na konwencji Konfederacji właśnie w tej materii…" (Braun na konwencji swojej partii 24 czerwca 2023 roku mówił między innymi: "Nie będą uczyć nas historii Niemcy ani Żydzi" – red.).

Tego samego dnia o podręczniku donosili w serwisie X także politycy Prawa i Sprawiedliwości. Michał Dworczyk pytał: "Czy naprawdę doszło już do tego, że historię II Wojny Światowej dla naszych dzieci muszą pisać Niemcy?". Paweł Jabłoński, udostępniając wpis Dworczyka, dodał: "'PiS tylko szczuje na Niemcy' – a przecież ci Niemcy tacy dla nas dobrzy, nawet chcą nasze dzieci historii uczyć...". Radosław Fogiel - odpowiadając na uwagę internauty, że przecież polsko-niemieckie podręczniki dopuszczono za rządów Zjednoczonej Prawicy - napisał: "Pierwsze trzy tomy (...) zostały wpisane przez MEN na listę podręczników (...). Problemy pojawiły się dopiero przy ostatniej części obejmującej okres od 1939 r. do początków XXI wieku" i stwierdził: "rząd Tuska dał zielone światło dla niemieckiej polityki historycznej".

Na ten temat wypowiedzieli się też publicyści związani z prawicą. Właściciel portalu Salon24 Sławomir Jastrzębowski stwierdził między innymi, że "Niemcy napisali naszym dzieciom podręcznik do historii II wojny światowej"; Dorota Kania napisała: "Podręcznik nie został dopuszczony przez 'zaściankowy' PiS. Zrobili to 'postępowcy' politycy z Koalicji 13 Grudnia". Jej zdaniem mamy do czynienia z "programem wynarodowienia".

FAŁSZ
Politycy opozycji rozpowszechniali fałszywy przekaz o tym, że "Niemcy piszą nam podręczniki historii" x.com

Sprawdziliśmy, o którym podręczniku mowa, kto i w jaki sposób go tworzył.

Wspólny polsko-niemiecki podręcznik

Ostatnia część podręcznika "Europa. Nasza historia" (to jego strona jest pokazywana teraz w sieci) przeznaczona jest dla uczniów szkół podstawowych. W latach 2016-2020 Ministerstwo Edukacji Narodowej (od 2021 roku do końca 2023 roku pod nazwą Ministerstwo Edukacji i Nauki) dopuściło do użytku pierwsze trzy części podręcznika: dla klas piątej, szóstej i siódmej. Ostatnia część została opracowana w 2020 roku.

Zwróćmy uwagę, że to okres rządów Zjednoczonej Prawicy.

Zgodnie z par. 5 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z 3 października 2019 roku w sprawie dopuszczania do użytku szkolnego podręczników warunkiem takiego dopuszczenia jest uzyskanie przez dany podręcznik do kształcenia ogólnego trzech pozytywnych opinii rzeczoznawców, w tym: - dwóch opinii merytoryczno-dydaktycznych zawierających szczegółową ocenę poprawności książki pod względem merytorycznym i szczegółową ocenę przydatności dydaktycznej, w tym ocenę materiału ilustracyjnego; - jednej opinii językowej zawierającej szczegółową ocenę poprawności książki pod względem językowym, w tym ocenę tekstów zamieszczonych w materiale ilustracyjnym oraz ocenę komunikatywności tekstu.

O ile trzy pierwsze części podręcznika "Europa. Nasza historia" zostały dopuszczone do użytku, to czwartej negatywną opinię wystawił jeden z trzech recenzentów. A to oznaczało, że nie można było dopuścić tej pozycji do użytku szkolnego. Interpelację w tej sprawie – do ministra edukacji i nauki - skierował 16 marca 2022 roku poseł PSL Paweł Zalewski. Napisał w niej:

"Wspólna Polsko-Niemiecka Komisja Podręcznikowa jest najstarszą czynną formą współpracy dwustronnej. Istnieje od ponad 50 lat, a jej powstanie było efektem uzgodnień zawartych przez władze PRL i Republiki Federalnej Niemiec po dokonaniu normalizacji stosunków między PRL a RFN na skutek podpisania układu granicznego w 1970 r. Rozpoczęte w 2008 roku prace nad stworzeniem wspólnego podręcznika do historii trwały kilkanaście lat i zakończyły się w 2020 roku wydaniem ostatniego – 4. tomu. Tom ten obejmujący swoim zakresem czasy najnowsze (XX wiek) został wprowadzony do użytku w Niemczech w 2020 r. Natomiast w naszym kraju nie został wprowadzony, ponieważ – jak informował prof. R. Traba: [grudzień 2020, dla dw.de] 'W Polsce obowiązują inne przepisy. Każdy tom w miarę ukazywania się był oddzielnie zatwierdzany i dopuszczony do użytku, ale nie jako podręcznik, lecz jako materiał pomocniczy (edukacyjny). Po opublikowaniu czwartego tomu całość została ponownie oddana do recenzji, aby uzyskać status podręcznika. Czekamy na recenzję czwartego tomu. Według mnie powinna to być formalność, bo podręcznik spełnia wszystkie wymogi'. Procedura zatwierdzenia podręcznika nie okazała się jednak formalnością Z informacji uzyskanej podczas debaty organizowanej przez Instytut Zachodni w Poznaniu pt. "Między przyjaźnią a frustracją. Polska i Niemcy wczoraj i dziś" w dniu 18.01.2022 r. wynika, iż polskie Ministerstwo Edukacji i Nauki nie zamierza dopuścić podręcznika do użytku, ponieważ uzyskał on dwie negatywne recenzje" - a na koniec Zalewski zapytał: z jakich powodów polsko-niemiecki podręcznik nie został dopuszczony do użytku; kto jest autorem recenzji; jaka jest treść recenzji oraz czy Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje podjąć działania, by ostatni tom podręcznika został dopuszczony do użytku.

Ówczesny wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski odpowiedział na interpelację 11 kwietnia 2022 roku. Wskazał, że 27 lipca 2020 roku Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne SA (WSiP) złożyły wnioski o dopuszczenie do użytku szkolnego poszczególnych części podręcznika do historii zatytułowanych "Europa. Nasza historia" i "Europa. Nasza historia. Historia w źródłach, obrazach i odwołaniach do współczesności" przeznaczonych dla klas 5, 6, 7 i 8 szkoły podstawowej. Piontkowski przekazał, że podręczniki dla klas 5, 6 i 7 uzyskały pozytywne opinie rzeczoznawców i na tej podstawie zostały dopuszczone do użytku szkolnego w marcu i w kwietniu 2021 roku.

Wiceminister poinformował, że do sporządzenia opinii podręcznika dla klasy 8 wyznaczeni dostali: prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz (opinia merytoryczno-dydaktyczna), mgr Zbigniew Żuchowski (opinia merytoryczno-dydaktyczna) oraz prof. dr hab. Marek Ruszkowski (opinia językowa). Piontkowski przekazał, że Dajnowicz sporządziła opinię merytoryczno-dydaktyczną warunkową, czyli zawierającą wskazane do wprowadzenia w podręczniku poprawki, a następnie negatywną opinię końcową; Żuchowski sporządził opinię merytoryczno-dydaktyczną warunkową, a następnie pozytywną opinię końcową; Ruszkowski wydał opinię językową warunkową, a następnie pozytywną końcową.

"W związku z rozbieżnymi opiniami merytoryczno-dydaktycznymi sporządzonymi o podręczniku, Minister Edukacji i Nauki (..) zwrócił się do rzeczoznawcy prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka (który w maju 2022 roku został wyznaczony przez ówczesnego ministra Przemysława Czarnka na szefa nowej Rady Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki na lata 2022-2025 - red.) o sporządzenie dodatkowej opinii merytoryczno-dydaktycznej. Dodatkowa opinia merytoryczno-dydaktyczna sporządzona przez prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka jest opinią negatywną" – podał Piontkowski. WSiP złożył wniosek o umorzenie postępowania w sprawie dopuszczenia przedmiotowego podręcznika do użytku szkolnego. Decyzję o umorzeniu wydano 23 listopada 2021 roku.

Sprawa wróciła w tym roku - gdy podręcznik był ponownie recenzowany (po złożonym 6 lutego wniosku). Tym razem wystawiono dwie opinie warunkowe, które końcowo były pozytywne oraz od razu jedną pozytywną. Rzeczoznawcami były: dr hab. prof. UP Agnieszka Chłosta-Sikorska, dr Małgorzata Szymczak oraz dr Marzena Kryszczuk. Decyzją z 5 lipca 2024 roku ostatnia część podręcznika została wpisana do wykazów dopuszczonych do użytku szkolnego podręczników (numer ewidencyjny w wykazie - 1120/8,9/2024).

5 lipca 2024 roku ministerstwo edukacji dopuściło do użytku szkolnego ostatnią, czwartą część podręcznika do historii "Europa. Nasza historia" - dla klasy 8 szkoły podstawowej Andrzej Dusiewicz/WSiP

Jak ministrowie z PiS promowali wspólny podręcznik

Wróćmy do pierwszych części podręcznika i początku jego historii. Podręcznik "Europa. Nasza historia" jest polsko-niemieckim projektem zainicjowanym w 2008 roku przez ówczesnego szefa niemieckiej dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera (obecnie prezydent Niemiec). Propozycję poparł w Polsce minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Była to w tamtym czasie druga taka inicjatywa w Europie (pierwszy wspólny podręcznik historii dla uczniów klas maturalnych w języku francuskim i w języku niemieckim ukazał się w 2006 roku we Francji i w Niemczech).

Rządy obu państw, a także 16 krajów związkowych Niemiec, upoważniły do realizacji projektu współprzewodniczących Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Zdecydowano, by - zgodnie z założeniami - polskie i niemieckie wydania podręcznika różniły się jedynie wersją językową, natomiast treść, struktura i szata graficzna były identyczne. Uzupełnieniem każdej wersji językowej powinien być dodatkowy materiał dydaktyczny w postaci zagadnień narodowych, odrębnych dla każdej ze stron.

Pierwsze efekty można było zobaczyć 23 czerwca 2016 roku, gdy ówcześni ministrowie spraw zagranicznych Niemiec i Polski - Frank-Walter Steinmeier i Witold Waszczykowski - zaprezentowali w berlińskim Liceum im. Roberta Jungka (szkole o profilu polsko-niemieckim) pierwszą część polsko-niemieckiego podręcznika; obejmował okres od starożytności do średniowiecza. "Podręcznik ma charakter praktyczny, ponieważ od tej pory polscy i niemieccy uczniowie będą mogli poznawać wspólną historię Europy widzianą z tej samej perspektywy. Pozwoli to młodym ludziom lepiej zrozumieć wrażliwość historyczną sąsiadów, ułatwi dialog, pozwoli uwolnić się od stereotypów i nauczy większej tolerancji" - mówił Waszczykowski.

Prezentacja odbyła się kilka miesięcy po tym, gdy w styczniu 2016 roku ministrowie spotkali się w Warszawie, a Waszczykowski wyrażał nadzieję, że w 2016 roku dojdzie jeszcze do wielu spotkań przedstawicieli władz Polski i Niemiec, ponieważ w tamtym czasie mijało 25 lat od podpisania między krajami "Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy".

Rok później, 20 listopada 2017 roku, ówczesna minister edukacji narodowej Anna Zalewska, ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel oraz minister edukacji, młodzieży i sportu Kraju Związkowego Brandenburgia Britta Ernst zaprezentowali w Krzyżowej na Dolnym Śląsku drugi tom podręcznika "Europa. Nasza historia" - obejmuje czasy nowożytne do 1815 roku.

Jak podawała Polska Agencja Prasowa, Zalewska podkreśliła, że polsko-niemiecki podręcznik do historii to wyzwanie, ale również doskonałe doświadczenie. "Drugi tom kończy się na 1815 r.; ten podręcznik wypełnia treścią wszystkie projekty związane z polsko-niemiecką wymianą młodzieży, a jednocześnie zbliża nas do wypełniania polsko-niemieckiego traktatu, który m.in. zobowiązywał oba kraje do dbania o swoją tożsamość" - cytowała PAP minister Zalewską. Mówiła ona wtedy, że ma nadzieję, iż w 2020 roku, kiedy zostanie zakończona praca nad podręcznikiem, będą wspólnie podejmowane decyzje co do jego przyszłości. "W tej chwili te dwa tomy polsko-niemieckiego podręcznika mają funkcję materiału edukacyjnego, aby mieć formułę podręcznika, musi być całość" - powiedziała Zalewska.

Na dole Zalewska z ówczesnym ambasadorem Niemiec w Polsce Rolf Nikel i ówczesną ministrą edukacji, młodzieży i sportu Brandenburgii Brittą Ernst. Zdjęcia z 20 listopada 2017 roku
Minister edukacji Anna Zalewska na konferencji po prezentacji drugiego tomu podręcznika "Europa. Nasza historia"Na dole Zalewska z ówczesnym ambasadorem Niemiec w Polsce Rolf Nikel i ówczesną ministrą edukacji, młodzieży i sportu Brandenburgii Brittą Ernst. Zdjęcia z 20 listopada 2017 rokuMaciej Kulczyński/PAP

18 listopada 2019 roku w gimnazjum im. Karla Liebknechta we Frankfurcie nad Odrą zaprezentowano trzecią część podręcznika, która obejmuje okres od kongresu wiedeńskiego do pierwszej wojny światowej. We Frankfurcie obecna była wtedy ówczesna wiceministra edukacji narodowej Iwona Michałek. "Potrzebujemy dobrego podręcznika, a w tym przypadku widać, że jest do dobry podręcznik, dlatego po ukazaniu się czwartego tomu będziemy robić wszystko, aby został uznany. Taki podręcznik to korzyść dla obu narodów" - oceniła Michałek w rozmowie z Deutsche Welle.

Współautorzy serii: wersje niemiecka i polska w niczym się nie różnią

Jak piszemy wyżej, ostatnią część podręcznika opracowano w 2020 roku. Gdy uzyskała jedną negatywną recenzję i dwie pozytywne, minister nauki poprosił o dodatkową opinię merytoryczno-dydaktyczną prof. dr. hab. Grzegorza Kucharczyka i była ona negatywna. Podręcznik nie został dopuszczony do użytku.

Konkret24 zapytał o czwartą część serii "Europa. Nasza historia" prof. dr hab. Grażynę Szelągowską i prof. dr hab. Piotra Szlantę z Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Z odpowiedzi obu ekspertów wynika, że przy wszystkich tomach serii pracowało wielu fachowców, ekspertów z uznanych instytucji, że weryfikowano wszystko po stronie polskiej i niemieckiej, że nie było możliwości, by jedna strona dominowała nad drugą bądź narzucała jej swoją wizję. Profesor Szlanta podkreśla, że "na każdym etapie podręcznik był współtworzony przez autorów obu stron". "Łącznie pracowało przy nim około 30 osób (autorzy, redaktorzy, recenzenci, eksperci). Powstawał on około dziesięciu lat" - opisuje w odpowiedzi dla nas. Dodaje, że spotkania autorów i ekspertów były zawsze tłumaczone symultanicznie, a obie wersje językowe są tożsame.

Profesor Szelągowska, która jednak nie brała udziału w pracach jako autorka ostatniej części, odniosła się do prac nad tomami od klasy piątej do siódmej. "Wersje niemiecka i polska absolutnie w niczym się nie różnią. Niczym. Są identyczne. Tak w treści, jak i obudowie dydaktycznej (w tym wszelka grafika i ilustracje). Dodatkowo dla polskich uczniów przygotowaliśmy polskie aneksy rozszerzające treści. Tak, wszystko było wzajemnie tłumaczone, zapisywane i nagrywane. Także nasze spotkania były tłumaczone symultanicznie. Polska wersja była redagowana przez polskich redaktorów, niemiecka - przez niemieckich. I weryfikowane wzajemnie" - wyjaśnia.

Profesor tak opisuje swoje autorskie doświadczenia z pracy nad tą serią: "Autorzy włączali się po przygotowaniu przez redaktorów (z polskiej strony WSiP, który wygrał konkurs) konspektu każdego tomu. Oczywiście, konspekty były dla obu wersji językowych identyczne i przechodziły najrozmaitsze wzajemne weryfikacje. Wzajemnie tłumaczone, oczywiście. W tym momencie odbywało się kilkudniowe spotkanie polskich i niemieckich autorów i redaktorów, tłumaczone symultanicznie (i nagrywane). Dokonywaliśmy podziału treści, po równo. Każdy autor dostawał do przygotowania kilka rozdziałów. Czyli treść i obudowę dydaktyczną. Potem dokonywaliśmy wymiany: ja otrzymywałam rozdziały napisane przez autorów niemieckich (tłumaczone) i je weryfikowałam, poprawiałam, a często pisałam na nowo całe fragmenty, albo wręcz cały rozdział, jeśli go oceniłam negatywnie. Z kolei moje rozdziały były tłumaczone na język niemiecki i weryfikowane przez autorów niemieckich. Potem całość była 'sklejana' z całą obudową dydaktyczną i wzajemnie redagowana, sprawdzana itd. Czyli polska wersja przez POLSKICH redaktorów. Rezultat musiał być i BYŁ identyczny dla obu wersji".

Profesor Szelągowska przypomina, że cały "projekt przygotowała polsko-niemiecka rada naukowa, w której ze strony polskiej znaleźli się tacy wybitni historycy, jak zmarły niedawno prof. Włodzimierz Borodziej i aktualny dyrektor Muzeum II wojny światowej - prof. Rafał Wnuk" oraz że seria otrzymała dwie nagrody: niemieckiego instytutu naukowego ds. podręczników (Instytutu Georga Eckerta) i Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.

WSiP wyjaśnia, jak procedowano prace nad podręcznikami

Z kolei Andrzej Dusiewicz z WSiP, kierownik Polsko-Niemieckiego Projektu Podręcznika "Europa. Nasza historia", opowiada nam, że historia polsko-niemieckiego projektu podręcznika rozpoczęła się w marcu 2012 roku i trwała do roku 2024. "Projekt po stronie polskiej realizowały Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne SA, a po stronie niemieckiej wydawnictwo Eduversum w Wiesbaden. Przez cały czas trwania projektu wydawcy współpracowali z licznymi instytucjami (także ministerstwami), przedstawiając co roku postęp prac" - wyjaśnia. Wśród instytucji, których przedstawiciele należeli do Rady Zarządzającej projektu, były: Ministerstwo Edukacji Narodowej RP; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP; Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP; Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów; Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej; Wspólna Polsko-Niemiecka Komisja Podręcznikowa Historyków i Geografów; Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie; Ministerstwo Spraw Zagranicznych RFN; Konferencja Ministrów Edukacji, Nauki i Kultury Krajów Związkowych RFN oraz Instytut Międzynarodowych Badań nad Podręcznikami Szkolnymi im. Georga Eckerta w Brunszwiku.

Praca nad każdym tomem podręcznika trwała minimum dwa-trzy lata i przebiegała wieloetapowo. W uproszczeniu proces ten przedstawionym nam przez Andrzeja Dusiewicza przebiegał następująco:

1) Przed rozpoczęciem prac nad danym tomem odbywało się spotkanie zespołu autorskiego, redaktorów merytorycznych, koordynatorów naukowych i ekspertów Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej przypisanych do tego tomu. Omawiano wstępny spis treści i przydział stron, najważniejsze zagadnienia, wstępną listę map i ilustracji do wykonania. Ustalano, który z autorów pisze daną lekcję. Połowę mieli pisać Polacy, połowę Niemcy. Obie strony dobierały autorów według wzorów sprawdzonych z własnej praktyki wydawniczej – strona polska wybierała osoby ze środowisk akademickich, strona niemiecka wolała oprzeć się przede wszystkim na praktykujących nauczycielach. 2) Po około sześciu miesiącach pierwsza wersja tekstów spływała do redakcji i trafiała do tłumaczenia. Potem redakcje i koordynatorzy wstępnie opracowywali materiał i przekazywali do oceny ekspertom. Zbierano wszystkie uwagi i materiał wracał do poprawek do autorów - przy czym materiał, który pisał autor niemiecki, trafiał do autora polskiego, a tekst autora polskiego do autora niemieckiego. 3) Gdy druga wersja spłynęła do redakcji, całość była ponownie tłumaczona na oba języki - i rozpoczynały się wspólne prace redakcyjne (redaktorzy merytoryczni, koordynatorzy naukowi, tłumacze). Kończyły się utworzeniem jednolitej wersji trzeciej. 4) Trzecia wersja trafiała do recenzji ekspertów Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Oceniona wersja wracała do obu redakcji, które, po naniesieniu uwag, kierowały maszynopisy do składu. Prace nad składem zajmowały minimum pół roku, przy czym w tym okresie obie redakcje pracowały też wspólnie, wykorzystując pomoc tłumaczy. Po zakończeniu składu powstała czwarta wersja podręcznika. 5) Ta czwarta wersja trafiała do opracowania językowego, które – bez naruszania treści i układu – miało wyeliminować wszelkie usterki językowe wynikające z wielokrotnych tłumaczeń. 6) Po składzie tej wersji podręcznik trafiał do recenzji ministerialnych. Po stronie niemieckiej musiał zostać zaakceptowany przez ekspertów w 16 landach (było zatem 16 kompletów recenzji), po stronie polskiej odpowiadało za to Ministerstwo Edukacji Narodowej. To resort wyznaczał dwóch ministerialnych ekspertów merytorycznych i jednego językowego. Po około trzech miesiącach, gdy obie strony miały już komplet recenzji, redakcje wspólnie nanosiły wskazane przez recenzentów poprawki - i odsyłały ostateczną wersję do ponownej oceny.

Tak procedowano wszystkie tomy serii.

Jak tłumaczy Dusiewicz, po stronie niemieckiej ocena rzeczoznawców landowych była jednak ostatnim etapem pracy - po czym tom dopuszczano do użytku szkolnego (odpowiednio w 2016, 2017, 2019 i 2020 roku). Natomiast po stronie polskiej proces jeszcze trwał. "Na mocy decyzji MEN, po zakończeniu prac nad wszystkimi tomami, komplet podręczników został poddany ponownej ocenie w 2020 r. przez kolejnych rzeczoznawców ministerialnych. Dopuszczenie Ministerstwa Edukacji i Nauki otrzymały wówczas trzy części podręcznika, a procedura dotycząca klasy 8 została na wniosek WSiP anulowana" - wyjaśnia Dusiewicz. Wydawnictwo po tym, jak nie odwołało się od pierwszej decyzji, złożyło ponowny wniosek do ponownej akceptacji - w lutym 2024 roku. Powodem był fakt, że w Niemczech ten podręcznik już jest w użytku od kilku lat, zaś polska wersja - która przeszła całą procedurę opisaną wyżej - czekała. Nowych recenzentów podręcznika (dr hab. prof. UP Agnieszkę Chłostę-Sikorską, dr Małgorzatę Szymczak oraz dr Marzenę Kryszczuk) wskazało Ministerstwo Edukacji i Nauki.

Andrzej Dusiewicz z WSiP pytany, czy merytorycznie zmieniano ten tom wobec wersji z 2020 roku, odpowiada: "Od 2020 r. do 2024 r. wprowadziliśmy do podręcznika jedynie drobne poprawki językowe, których nie udało się wychwycić przed terminem oddania do recenzji w 2020 r. (np. literówki). Ponadto na dwóch-trzech stronach uściśliliśmy zapisy w miejscach, w których nowa propozycja tłumaczenia była jeszcze bliższa duchowi tekstu. Nie było żadnym zmian poprawiających narrację lub wpływających na układ podręcznika. Bez zgody koordynatorów naukowych nie mogliśmy tego zrobić, bowiem odeszlibyśmy od zasady identyczności obu wersji".

Wyjaśnia ponadto, że tom 1 w Niemczech (klasa 5 w Polsce), tom 2 w Niemczech (klasa 6 w Polsce) oraz tom 3 w Niemczech (oznaczony jako 7,1 w Polsce) są w pełni zgodne w obu wersjach językowych. "Tom 4 w Niemczech w Polsce jest rozbity na dwie części. Lata dwudziestolecia międzywojennego znajdują się w tomie 7.2, bowiem polska podstawa programowa przypisywała je obligatoryjnie do klasy 7. Pozostała część – od wybuchu II wojny światowej do współczesności – realizowana jest w tomie do klasy 8" - uściśla. "Po stronie polskiej każdemu podręcznikowi towarzyszy dodatek, w którym znalazły się treści z polskiej podstawy programowej pominięte w podręczniku wspólnym (np. okres rozbicia dzielnicowego w kl. 5, powstawanie nowoczesnych partii politycznych na ziemiach polskich w kl. 7 czy kultura PRL w klasie 8)" - dodaje.

Wobec takiego procedowania każdego etapu prac nad każdą częścią serii "Europa. Nasza historia" nie można się zgodzić ze stwierdzeniami (m.in. polityków opozycji), że "Niemcy piszą nam podręczniki historii" albo że to podręcznik "pod redakcją Niemców". To jest manipulacja opinią publiczną, ponieważ każdy tom był współtworzony przez autorów (wielu, fachowych) z obu stron tego projektu - zaakceptowanego i promowanego przez ministrów rządu Zjednoczonej Prawicy. Teraz nazwiska autorów niemieckich, które występowały też przy poprzednich częściach serii, są przez PiS czy Konfederację wykorzystywane do narracji "Niemcy piszą nam podręczniki" oraz że stało się to po pół roku rządu Donalda Tuska.

Ostatnia, czwarta część, uzyskała w kolejnej weryfikacji trzy pozytywne recenzje rzeczoznawców - więc dopuszczenie podręcznika do użytku nie jest arbitralną decyzją obecnego ministra edukacji. Nie wiemy, czego dotyczyły "negatywne opinie końcowe" wydane w 2020 roku, lecz trudno nam podważać merytoryczność i zasady równości pracy specjalistów polskich i niemieckich opracowujących całą serię "Europa. Nasza historia" przez lata.

Na pewno jednak to nie politycy powinni oceniać pracę ekspertów.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Dusiewicz/WSiP/x.com

Pozostałe wiadomości

Potężne demonstracje przechodziły ulicami bułgarskich miast na początku grudnia. Kłopoty tamtejszego rządu są jednak fałszywie przedstawiane jako protesty "przeciwko Brukseli", czyli Unii Europejskiej. Tak to przedstawia kremlowska propaganda.

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Źródło:
Konkret24, PAP, Reuters

Doniesienia, jakoby w Szwajcarii zakazano mammografii, znów pojawiły się w polskiej sieci. Przekaz ma zniechęcić kobiety do udziału w badaniach wykrywających raka piersi, strasząc ich rzekomą szkodliwością. Przestrzegamy przed tym fake newsem.

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Źródło:
Konkret24

Czy polski rząd rozważa wprowadzenie kolejnego świadczenia - Ślub Plus? Według krążącego w sieci przekazu za samo zawarcie małżeństwa para miałaby otrzymać 40 tysięcy złotych. Miałyby też być dodatki za dzieci. Rzeczywiście, taki pomysł pojawił się w dyskusji publicznej, ale rząd nie ma z tym nic wspólnego.

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Źródło:
Konkret24

Oburzeni internauci twierdzą, że polski rząd rzekomo sponsoruje Ukraińcom kupno mieszkań - całkowicie opłaca dla nich kredyty mieszkaniowe. W ten sposób jakoby sfinansowano już pięć tysięcy lokali. W tym przekazie jest jednak dużo manipulacji.

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

Czy Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii uznał, że "chrześcijańskie nauczanie religii w szkołach publicznych jest niezgodne z prawem"? Takie informacje można wyczytać w sieci, lecz wyrok ten jest błędnie interpretowany, a budowana na nim narracja - manipulacją.

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

Źródło:
Konkret24

Neutralne pod względem płci – takie mają być od 24 grudnia 2025 roku wszystkie ogłoszenia o pracę. Jedni kpią, wymyślając feminatywy od męskich zawodów, inni jednak już zmieniają regulaminy wynagrodzeń. Wchodząca w życie nowelizacja Kodeksu pracy rodzi jednak więcej pytań, niż daje odpowiedzi.

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

Źródło:
TVN24+

Podczas gdy prezydent Karol Nawrocki wetuje kolejne ustawy i odrzuca wnioski rządu, przedstawiciele jego kancelarii i jego zwolennicy tłumaczą, że korzysta tylko ze swoich prerogatyw. Konstytucjonaliści tłumaczą, że prerogatywy prezydenta to nie są "boskie uprawnienia", a głowa państwa też podlega kontroli.

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Źródło:
Konkret24

Kancelaria prezydenta Karola Nawrockiego twierdzi, że wszystkie 13 prezydenckich projektów ustaw ugrzęzło w tak zwanej sejmowej zamrażarce. Czy ma rację?

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Oszuści działający na największych platformach społecznościowych takich jak Facebook, Instagram czy X pozostają często bezkarni. Właściciele serwisów wykazują raczej bierność w walce z nimi. Eksperci przyznają: odpowiednie mechanizmy prawne istnieją, jednak bez realnej międzynarodowej presji szans na poprawę tej sytuacji nie ma.

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Źródło:
Konkret24

Globalny popyt na leki GLP-1 - takie jak Ozempic, Wegovy czy Mounjaro - stworzył okazję dla cyberprzestępców, którzy zarabiają teraz na desperacji osób walczących z otyłością. Kampania "cudownych kropli" niewiadomego pochodzenia, do złudzenia przypominających popularne dziś lekarstwa, objęła już kilka krajów Europy. Wszystko w niej jest fałszywe: od lekarzy po wsparcie instytucji, których wiarygodność się wykorzystuje.

"Cudowne krople" na otyłość. Epidemia oszustwa: fałszywi lekarze, klonowanie tożsamości

"Cudowne krople" na otyłość. Epidemia oszustwa: fałszywi lekarze, klonowanie tożsamości

Źródło:
TVN24+

Setki tysięcy wyświetleń i wiele komentarzy wywołuje krążące w mediach społecznościowych wideo mające pokazywać, jak "muzułmanie otaczają jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech" i agresywnie się zachowują. Film opublikowała między innymi posłanka PiS Anita Czerwińska. I choć samo nagranie jest prawdziwe, to zbudowana na nim opowieść już nie.

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Nie tylko politycy opozycji, ale i koalicji rządzącej zarzucają Włodzimierzowi Czarzastemu, że jego pomysł stosowania "weta marszałkowskiego" to "niekonstytucyjna zamrażarka". Prawnicy potwierdzają, że to może to budzić wątpliwości.

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Źródło:
Konkret24

Oburzenie internautów wywołują posty z nagraniem rzekomego zajścia w kieleckim kościele. Miał do niego wejść półnagi obcokrajowiec i grozić zebranym tam wiernym. Niektórych bulwersuje fakt, że media milczą o tym wydarzeniu. A milczą, bo to się nie zdarzyło.

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Źródło:
Konkret24

"Uciszacie katolików", "komunizm wrócił" - tak reagowali internauci na doniesienia, jakoby w Toruniu policja zatrzymała mężczyznę za uczestnictwo w publicznym różańcu. Moment zatrzymania widać na publikowanym w mediach społecznościowych nagraniu. Jednak to nie modlitwa była przyczyną reakcji funkcjonariuszy.

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Źródło:
Konkret24

Film przedstawiający rzekomo chińskie działo "strzelające 7 razy szybciej niż dźwięk" rozchodzi się w sieci - opublikował go na przykład poseł Konrad Berkowicz. Na uwagi, że to fake news, na razie nie zareagował. A wideo zostało wygenerowane przez AI i wpisuje się narrację chińskiej propagandy.

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Źródło:
Konkret24

Większość kont wspierających ruch Donalda Trumpa działa w krajach muzułmańskich, głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie - taki wniosek miał wynikać z mapy krążącej w mediach społecznościowych. Tylko że widać na niej coś zupełnie innego.

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

Źródło:
Konkret24

Prezydent Francji pokazuje "odwróconą mapę Ukrainy" - drwią niektórzy polscy internauci. Podobny przekaz głosiła już rosyjska propaganda. Tymczasem Emmanuel Macron wcale nie zaliczył wpadki.

Macron "z mapą Ukrainy do góry nogami"? Jak polscy internauci powielają rosyjską propagandę

Macron "z mapą Ukrainy do góry nogami"? Jak polscy internauci powielają rosyjską propagandę

Źródło:
Konkret24

Błękit metylenowy w sieci uchodzi za cudowny środek poprawiający pracę mózgu, zwalczający raka czy spowalniający starzenie. Sprawdzamy, co nauka o nim mówi i jakie zagrożenie niesie przyjmowanie tej substancji na własną rękę.

Błękit metylenowy: cudowny eliksir czy ryzykowna moda? Sprawdzamy

Błękit metylenowy: cudowny eliksir czy ryzykowna moda? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

"Ciekawe, ile w tym prawdy" - zastanawiają się internauci, którzy przeczytali, że na chińskiej pustyni pod panelami słonecznymi wyrosła trawa, a do jej koszenia wykorzystuje się owce. Okazuje się, że prawdy jest całkiem sporo.

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Źródło:
Konkret24

Unia Europejska rzekomo chce wprowadzić nowe reguły i kary - tym razem wymierzone w kierowców za hamowanie silnikiem. Internauci oburzają się, ale nie mają racji. Chodzi o konkretne przypadki i to daleko od Europy. Wyjaśniamy.

"Mandat za hamowanie silnikiem". Ale gdzie?

"Mandat za hamowanie silnikiem". Ale gdzie?

Źródło:
Konkret24

Grok, model sztucznej inteligencji od Elona Muska przekonywał, że komory gazowe w obozach zagłady były "przeznaczone do dezynfekcji", ale po interwencji Muzeum Auschwitz-Birkenau zapewniał, że nie neguje Holokaustu. Anatomia działania modeli AI pokazuje, że należy podchodzić do nich z rezerwą.

Jak Grok neguje Holokaust i zaprzecza, że to robi. Dlaczego sztuczna inteligencja zmienia zdanie

Źródło:
Konkret24

Mimo ujawnienia, że obywatele Ukrainy odpowiedzialni za akty dywersji na kolei działali na zlecenie Rosji, to przez polską sieć przetaczają się przekazy o "ukraińskim sabotażu". Ma to dowodzić "ukraińskiej niewdzięczności". Pokazujemy, jak Rosjanie realizują ten efekt poboczny swoich działań i jak mu przeciwdziałać.

Dlaczego to akurat oni? Jak wygląda rosyjski mechanizm obrzydzania Ukraińców

Dlaczego to akurat oni? Jak wygląda rosyjski mechanizm obrzydzania Ukraińców

Źródło:
Konkret24

"A kto będzie miał powyżej, zostanie rozstrzelany", "lewacki gulag" - pisali internauci w reakcji na krążący w sieci przekaz. Wzburzyły ich informacje o rzekomych surowych karach grożących za utrzymywanie zbyt wysokiej temperatury w mieszkaniach. Pomysłodawcą kar jakoby była Komisja Europejska. Skąd wzięły się te informacje i ile wspólnego mają z rzeczywistością.

Do więzienia za więcej niż 19 stopni w mieszkaniu? To nie pomysł Komisji Europejskiej

Do więzienia za więcej niż 19 stopni w mieszkaniu? To nie pomysł Komisji Europejskiej

Źródło:
Konkret24

Akty dywersji w Polsce błyskawicznie stały się narzędziem propagandy w Rosji i Białorusi. Obie machiny tworzą własne przekazy wokół wydarzeń w naszym kraju, by realizować wewnętrzne cele polityczne. Sprawdziliśmy z ekspertem, jak to robią i po co.

"W Polsce już działa podziemna partyzantka"? Jak akt dywersji rozgrywa rosyjska i białoruska propaganda

"W Polsce już działa podziemna partyzantka"? Jak akt dywersji rozgrywa rosyjska i białoruska propaganda

Źródło:
Konkret24

W sieci krążą doniesienia o szkodliwości fluoru. Możemy się natknąć na informacje o rzekomych chorobach, które czekają po umyciu zębów, czy wypiciu wody z kranu. Ile jest w nich prawdy? Eksperci ostrzegają przed takimi uproszczeniami.

Woda z kranu i pasta do zębów szkodzą? "Jednozdaniowe mity" o fluorze

Woda z kranu i pasta do zębów szkodzą? "Jednozdaniowe mity" o fluorze

Źródło:
Konkret24

Jeszcze zanim premier Donald Tusk zapowiedział, że "dopadnie sprawców" aktu dywersji na kolei, w mediach społecznościowych wskazywano Ukraińców jako tych "sprawców". To kolejna taka kampania dezinformacji po głośnym, medialnym wydarzeniu.

"Ukraiński sabotaż" na kolei? Kolejna kampania dezinformacji

"Ukraiński sabotaż" na kolei? Kolejna kampania dezinformacji

Źródło:
Konkret24

Ujawnienie gwałtów, demaskowanie fałszu mediów i pokazywanie przestępstw imigrantów - za takie "przestępstwa" rzekomo był skazywany brytyjski aktywista Tommy Robinson, który uczestniczył w Marszu Niepodległości. A przynajmniej tak twierdzą prawicowi politycy. Wyjaśniamy, za co naprawdę pięciokrotnie trafiał do więzienia.

Więzienie "za ujawnienie gwałtów"? Jak gość Tarczyńskiego łamał prawo

Więzienie "za ujawnienie gwałtów"? Jak gość Tarczyńskiego łamał prawo

Źródło:
Konkret24

Historia śmierci pacjenta we Wrocławiu wywołała w sieci duże emocje. Pojawiły się twierdzenia, że do tragedii przyczyniła się słaba znajomość języka polskiego personelu medycznego. Przekaz ten powielali internauci, media i niektórzy prawicowi politycy. Sprawdziliśmy, co naprawdę wiadomo o tym zdarzeniu. Do sprawy odniosła się prokuratura.

Pacjent zmarł, bo personel nie znał dobrze polskiego? Prokuratura: "nierzetelne informacje"

Pacjent zmarł, bo personel nie znał dobrze polskiego? Prokuratura: "nierzetelne informacje"

Źródło:
Konkret24

Zdjęcia dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości po polsku i białorusku wywołały w sieci gorącą dyskusję. Nie zabrakło komentarzy o "ukrainizacji Polski" i zagrożeniu "rozbiorami". Tymczasem stojące od lat tablice są efektem prawa chroniącego mniejszości narodowe i etniczne.

"Przygotowanie do rozbiorów Polski", "Ukraińcy wymusili". Skąd się wzięły dwujęzyczne tablice w Podlaskiem

"Przygotowanie do rozbiorów Polski", "Ukraińcy wymusili". Skąd się wzięły dwujęzyczne tablice w Podlaskiem

Źródło:
Konkret24

Szczepienie przeciw COVID-19 rzekomo zwiększa ryzyko zachorowania na raka, co potwierdzać ma koreańskie badanie - wynika z popularnych przekazów, powielanych przez niektórych prawicowych polityków. Publikacja nie potwierdza takiego wniosku, a zastosowana metodologia budzi spore wątpliwości.

"Szczepienie na COVID-19 zwiększa ryzyko raka"? To badanie tego nie dowodzi

"Szczepienie na COVID-19 zwiększa ryzyko raka"? To badanie tego nie dowodzi

Źródło:
Konkret24

Policjanci za pracę 11 listopada jakoby mieli dostać dodatkowe pieniądze - dwa tysiące złotych. Rzekomo ma to być "gratyfikacja" za utrudnianie Marszu Niepodległości w Warszawie i "przechwytywanie autokarów". Wyjaśniamy, jakie pieniądze i za co dostaną policjanci.

"Policjanci dostają dwa tysiące dodatku za pracę" 11 listopada? Nic się tu nie zgadza

"Policjanci dostają dwa tysiące dodatku za pracę" 11 listopada? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Wpisy o tym, że mężczyzna, który uratował spadające dziecko, został pozwany i skazany za złamanie mu ręki, mają setki tysięcy wyświetleń. Jest co najmniej kilka powodów, dla których ta historia nie może być prawdziwa.

"Musi zapłacić 300 tysięcy dolarów za uratowanie dziecka"? Uwaga na tę historię

"Musi zapłacić 300 tysięcy dolarów za uratowanie dziecka"? Uwaga na tę historię

Źródło:
Konkret24

Internauci bulwersują się informacjami o rzekomym skandalu w szczecińskim oddziale ZUS. Pracująca tam Ukrainka jakoby miała opóźniać wydawanie decyzji o emeryturach. Tyle że kobieta wcale nie istnieje.

"Ukrainka z ZUS opóźnia procedury Polakom"? Zmyślone oskarżenia

"Ukrainka z ZUS opóźnia procedury Polakom"? Zmyślone oskarżenia

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS Marek Gróbarczyk pisze o "końcu budowy" i "wyrzuceniu do kosza" projektu terminala kontenerowego w Świnoujściu. Tymczasem resort infrastruktury i zarząd portu tłumaczą: w miejsce starego projektu ma powstać coś znacznie większego.

Terminal w Świnoujściu do kosza? Resort infrastruktury i port odpowiadają na słowa Gróbarczyka

Terminal w Świnoujściu do kosza? Resort infrastruktury i port odpowiadają na słowa Gróbarczyka

Źródło:
Konkret24

Bywa, że mają problemy z odpowiedzią na pytanie, kto jest teraz papieżem. Nie potrafią wyjaśnić, dlaczego prezydent Ukrainy nie nosi garnituru. Zaprzeczają, że astronauci NASA utknęli w kosmosie. Najpopularniejsze chatboty - coraz częściej pytane o bieżące tematy - zmyślają i wprowadzają w błąd. Nie są to ich jedyne słabości, jeśli chodzi o newsy.

Papież żyje, choć umarł, a Putina wybrano demokratycznie. (Nie)prawda chatbotów

Papież żyje, choć umarł, a Putina wybrano demokratycznie. (Nie)prawda chatbotów

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń w sieci notuje nagranie "dowodzące", jakoby Wołodymyr Zełenski kupił niedawno w USA ranczo warte 79 milionów dolarów. Historia wydaje się wiarygodna: są szczegóły, nazwiska i informacja na stronie pośrednika. Jednak kluczowe elementy opowieści zostały zmyślone, a "dowody" sfabrykowane.

Zełenski, ranczo za 79 milionów dolarów i znikająca strona. Skąd to znamy?

Zełenski, ranczo za 79 milionów dolarów i znikająca strona. Skąd to znamy?

Źródło:
Konkret24