Plotki, które przyniosły śmierć

KONKRET-Lincz8-16.jpgFacebook

W Indiach, Brazylii, Meksyku, na Sri Lance w atmosferze fałszywych oskarżeń o porywanie dzieci mordowani są niewinni ludzie. Wszystko ma zaczynać się od nieprawdziwej informacji, która rodzi się w sieci i rozprzestrzenia za pomocą internetowych komunikatorów.

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

Na początku listopada zachodnie media opisały historię linczu dokonanego pod koniec sierpnia na dwóch obywatelach Meksyku przez lokalną społeczność w Acatlan, który zakończył się ich śmiercią przez spalenie. Ofiary posądzono o porywanie dzieci. Choć sprawa ta może budzić najbardziej złowrogie historyczne skojarzenia, cała sytuacja miała też niezwykle aktualne tło - wiele wskazuje, że istotną rolę mogła mieć w niej aplikacja WhatsApp jako przekaźnik plotek.

Lincz

Wczesnym popołudniem 29 sierpnia w 30-tysięcznym Acatlan w centralnym Meksyku przed komisariatem policji zaczął zbierać się tłum. W szczytowym momencie miał osiągnąć liczebność ponad stu osób - liczbę rzadko widywaną w tej miejscowości. W tłumie były i kobiety i mężczyźni, osoby w różnym wieku.

Do małego aresztu przetransportowano dwóch mężczyzn . Gromadzący oskarżali ich o krzywdzenie dzieci. Starania policji, by sprostować to nieporozumienie i dotrzeć z informacją, że są to sprawcy co najwyżej drobnych wykroczeń, spełzły na niczym. Tłum w tłumaczenia nie wierzył, stawał się coraz bardziej głośny i agresywny.

Tłum w Acatlan próbuje wyrwać drzwi posterunku policjifacebook

W pewnym momencie uczestnicy zbiegowiska wykręcili drzwi wejściowe do policyjnego aresztu i wyciągnęli z niego dwójkę mężczyzn. Rzucono ich na schody przy wejściu, zaczęto kopać, a w końcu podpalono. Całe zdarzenie było obfotografowywane i filmowane przez uczestniczących w zgromadzeniu ludzi. Bili brawo. Spalone zwłoki mężczyzn przez dwie godziny leżały w centrum miasteczka, zanim przyjechali prokuratorzy.

Tłum wywleka mężczyzn z posterunku. Są bici, obwiązani linamistopklatka z Facebooka

Dziś już wiadomo, że wyobrażenie o tym, że mężczyźni są porywaczami dzieci, tłum wyrobił sobie na podstawie wiadomości rozsyłanych za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. Był podjudzany dodatkowo przez jednego z mieszkańców miasteczka, który w relacji live w mediach społecznościowych nawoływał lokalną społeczność do przyjścia na plac, by "pomogła z porywaczami, którzy tu są", oraz przez osobę znaną policji jako Manuel, który bił na alarm w ratuszowe dzwony. Kolejny z mężczyzn przez megafon wzywał mieszkańców do zrzutki na benzynę, by móc mężczyzn podpalić, a potem te pieniądze zbierał.

Fałszywe wiadomości

"Miejmy się na baczności - plaga porywaczy dzieci pojawiła się w kraju" - wiadomość o takiej treści krążyła wśród mieszkańców Acatlan przed zdarzeniem. Inne prywatne wiadomości rozsyłane przez WhatsApp do członków lokalnej społeczności brzmiały: "Wygląda na to, że ci kryminaliści są zaangażowani w handel organami. W ostatnich dniach, dzieci w wieku czterech, ośmiu i 14 lat zaginęły, a część z nich została odnaleziona martwa ze śladami pozbawienia organów wewnętrznych. Ich brzuchy były otwarte i puste".

Dlatego, gdy ktoś zauważył obcych mężczyzn pod szkołą podstawową w okolicy, szybko przylepiono Ricardo i Alberto łatkę porywaczy, o których donoszono w prywatnych wiadomościach.

Spaleni

Młodszy z zamordowanych, Ricardo Flores miał 21 lat. Dorastał tuż pod miasteczkiem, ale ostatnimi czasy przeniósł się 250 km na północ, by studiować prawo. Chciał bronić ludzi. Jego 43-letni wuj, Alberto, mieszkał w małej miejscowości pod Acatlan. Był rolnikiem. Obydwaj zostali zatrzymani w związku z "naruszaniem porządku", po tym jak w drodze po materiały budowlane do wykończenia studni u kuzynostwa zaczepili ich mieszkańcy Acatlan. Nie było żadnych dowodów na popełnienie przez nich jakiegokolwiek przestępstwa.

Tłum podpala mężczyzn i filmuje scenęstopklatka z Facebooka

Rodzice zamordowanego Ricarda, który tego dnia odwiedzał kuzynów w Acatlan, dawno wyprowadzili się do Stanów Zjednoczonych, by zapewnić jemu i jego bratu utrzymanie. To powszechna praktyka w tych stronach. Wychowywała go babcia, a rodzice utrzymywali z dziećmi kontakt za pomocą mediów społecznościowych. Tych samych, za pośrednictwem których przyszło matce Ricarda na koniec zobaczyć na żywo morderstwo dokonywane na jej synu, bo ktoś przesłał jej link. "Proszę nie róbcie im krzywdy, nie zabijajcie ich, oni nie są porywaczami", napisała w komentarzu pod toczącą się relacją. Nic więcej nie mogła zrobić.

Sprawcy

Policja potwierdza, że nie ma żadnych dowodów, że zamordowani mężczyźni dopuścili się jakiegokolwiek przestępstwa. Zostali przewiezieni na posterunek w związku z "naruszeniem porządku", po tym, jak zaatakował ich tłum.

Jak informuje BBC, zarzuty za podżeganie do przestępstwa postawiono pięciu osobom, a czterem za morderstwo. Zatrzymano zaledwie dwie osoby, pozostałe są poszukiwane - zaraz po morderstwie uciekły z Acatlan.

Co znamienne dla szerszego zjawiska: z uwagi na charakterystykę działania WhatsApp, autorów pierwotnych wiadomości nie udało się zidentyfikować.

Nie tylko Acatlan

Dzień później w oddalonym o 250 km mieście San Martin Tilcajete miała miejsce próba linczu na siedmiu malarzach, także mylnie posądzonych o porwania dzieci, ale policji udało się ją udaremnić. Tego samego dnia, w innym meksykańskim mieście Tula miał miejsce lincz według prawie identycznego scenariusza jak w Acatlan: dwóch niewinnych mężczyzn zostało oskarżonych o porywanie dzieci. Zostali spaleni żywcem.

W następnym miesiącu dokonano morderstw według podobnego mechanizmu w Ekwadorze i Kolumbii. Znane są przypadki takich spraw z Brazylii, Sri Lanki czy Nigerii.

Typowy "scenariusz" linczu wyglądał tak:

w lokalnej społeczności w rozwijającym się kraju zaczyna rozprzestrzeniać się plotka na temat pojawienia się porywaczy dzieci. Rozchodzi się ona za pośrednictwem aplikacji WhatsApp: w prywatnych rozmowach, ale i - w mniejszym stopniu - w grupach funkcjonujących w tym komunikatorze. Ze względu na jego specyfikę, nie jest znany ich pierwotny autor. Informacje nie są poddawane weryfikacji, bardzo często przekazują sobie je dalej osoby bliskie. W pewnym momencie w małej miejscowości pojawia się przyjezdny. Czasem to wystarczy, a czasem musi wejść w kontakt z dziećmi. Lokalna społeczność informuje się w błyskawicznym tempie o jego przybyciu i niedługo później dokonuje linczu. Nierzadko śmiertelnego w skutkach.

Największy rozmiar osiągnęło to zjawisko w Indiach.

Indie

W czerwcu dwóch mężczyzn z Guwahati, jadących samochodem we wschodnio-północnym stanie Assam, spytało o drogę, w konsekwencji czego zostało pobitych na śmierć przez tłum. Ten miał być powodowany wieściami niosącymi się po WhatsAppie w prywatnych wiadomościach na temat pojawienia się w okolicy porywaczy dzieci.

Miesiąc wcześniej, także w Indiach w atmosferze strachu przed rzekomymi porwaniami zamordowano siedem osób. Po jednym z linczów, w Bangalore, w którym zabito przyjezdnego kijami do krykieta, uprzednio wiążąc go liną, pewien miejscowy miał pokazać reporterowi BBC filmik, który był załączany do owych wprowadzających panikę w mieście wiadomości.

Nagranie do straszenia

Przedstawiał on dwóch mężczyzn na motocyklu, podjeżdżających do grupki dzieci i porywających jedno z nich. Tak ilustrowane wiadomości, często przekazywane sobie przez członków rodziny, w połączeniu z tym, że temat podłapywały lokalne media uwiarygadniając je, wprowadzały atmosferę strachu przed, wydawało się, realnym zagrożeniem.

Nagranie okazało się być nie tylko nieautentycznym zapisem porwania, ale i nie indyjskim, a pakistańskim, w dodatku z 2016 roku. Nie dokumentowało porwania, a było zamówione przez jeden z państwowych urzędów w Karaczi właśnie po to, by zwrócić uwagę na problem porwań i wyczulić na nie opiekunów dzieci. Przypominało nagranie z kamery przemysłowej.

Wersja wykorzystywana do straszenia lokalnych społeczności w Indiach została skrócona o końcowy fragment, pokazujący bezpieczny powrót rzekomo porwanego dziecka i informację, że jest to kampania społeczna.

Czasem lepiej nie oferować czekoladek

Drugim charakterystycznym "scenariuszem" linczów w Indiach było to, że przyjezdny zagadywał do dzieci, czasem oferował im coś słodkiego. Taka historia przydarzyła się Mohammadowi Azamowi, który w lipcu 2018 r. wracając do swojego miasta od przyjaciół zatrzymał się i zaoferował napotkanym po drodze dzieciom czekoladki. Na jego nieszczęście jednemu z nich sytuacja ta się nie spodobała i zaczęło płakać.

Zaalarmowani dorośli połączyli podróżnych z doniesieniami na temat porywaczy dzieci i zdecydowali, że dokonają samosądu. Mężczyźnie udało się uciec z miejscowości, jednak w najbliższej czekał już na niego poinformowany poprzez WhatsApp tłum. Podobny los spotkał w tym samym miesiącu pięć osób w Maharashtrze. Wyszły z autokaru i zagadnęły do dziecka, prawdopodobnie w okolicach supermarketu. Uznano, że mogą być porywaczami, o których alarmował krążący filmik.

Pod koniec czerwca zginęła wynajęta przez władze osoba, która miała dementować plotki na temat porywaczy. Sukanta Chakraborty, który jeździł po stanie Tripura z megafonem i przestrzegał przed fałszywymi doniesieniami, został zabity w Kalacharze kijami i cegłami.

WhatsApp i inne elementy

Większość materiałów w anglojęzycznej prasie, w tym w Indiach, wskazuje wprost na pewne podobieństwo łączące wszystkie te historie, a zaznaczmy że było ich więcej. Według Guardiana przez rok do lipca 2018 r. mogło to być 30 przypadków morderstw w samych tylko Indiach wskutek "kampanii" przeprowadzanej w prywatnych wiadomościach za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. Jej inicjatorzy nie są jednak znani.

W linczu w Acatlan uczestniczyły kobiety i mężczyźnistopklatka z Facebooka

WhatsApp jest bardzo prostym i popularnym komunikatorem, należącym do Facebooka. Według firmy badawczej Apptopia na świecie co miesiąc korzysta z niego ponad 1,5 miliarda użytkowników. Między czerwcem a sierpniem tego roku, korzystali oni z aplikacji przez w sumie 85 miliardów godzin. W samych Indiach jest to ponad 200 milionów użytkowników.

WhatsApp to komunikator wyjątkowo prywatny. W dyskusji na temat źródeł omawianego zjawiska i warunków pozwalających na jego rozmiar, dziennikarze i eksperci zwracają uwagę przeważnie na to, że WhatsApp jest komunikatorem szyfrującym wiadomości metodą "end-to-end". W uproszczeniu ten sposób porozumiewania się polega na tym, że wiadomość widzi tylko jej nadawca i odbiorca, przez co dostawca usługi nie ma możliwości przekazania władzom informacji, które pomogłyby w zidentyfikowaniu podżegaczy posługujących się tym systemem (w przeciwieństwie np. do tradycyjnych smsów). Osoby takie pozostają właściwie anonimowe.

Charakterystycznym elementem wspomnianych historii było również to, że owe niesprawdzone, powodujące panikę wiadomości bardzo często wysyłali do siebie bliscy. Powodowało to w swojej masie wrażenie, jakoby były one przez zaufane osoby "autoryzowane", przez co nie dociekano wiarygodności źródła plotki.

Zmiany

Z uwagi na dopatrywanie się w samym medium winnego sytuacji, władze Facebooka, będącego właścicielem WhatsApp, wprowadziły kilka modyfikacji działania aplikacji:

* wycofano funkcję "quick forward", która pozwalała na szybkie przekazanie dalej np. obrazka,

* wiadomości przekazywane dalej są oznaczane,

* liczba grup, do których może być przekazywana wiadomość, została ograniczona do 20 na świecie, a do pięciu w Indiach.

Nie zdecydowano się jednak zmienić architektury samej aplikacji (mimo że prosił o to m.in. rząd Indii) - wiadomości pozostają w obrębie komunikatora nieodczytywalne dla osób trzecich.

Zniuansowany obraz

O ile rola komunikatorów jak WhatsApp w szybkim rozprzestrzenianiu się plotek jest właściwie niepodważalna, część ekspertów zwraca uwagę, że nie mniej ważne jest to, na jaki grunt plotka padała. Nie każde bowiem społeczeństwo posługujące się WhatsAppem, po otrzymaniu podobnych wiadomości, ulegnie ich przekazowi.

Jak zauważa Yaso Cordova, badaczka nowych technologii współpracująca m.in. z Uniwersytetem Harvarda, problem z morderstwami, do których podżega się za pośrednictwem aplikacji takich jak WhatsApp, dotyczy państw rozwijających się o konkretnej charakterystyce społecznej i ekonomicznej - Brazylii, Meksyku czy Indii, a nie np. społeczeństw równie intensywnie używających tego komunikatora, ale rozwiniętych - jak w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie nikt z powodu "fake newsów" nie morduje kijami przyjezdnych w trybie samosądu.

Dziennikarz technologiczny Alexis C. Madrigal z The Atlantic zwraca natomiast uwagę, że choć w ostatnich dwóch latach obserwuje się dużą liczbę morderstw z użyciem WhatsApp jako przekaźnika informacji i ogólnie tzw. przemocy wspólnotowej (ang. communal violence), w latach 2008, 2009 czy 2013 było podobnych przestępstw w Indiach więcej. WhatsApp istnieje od 2009 roku, a jego popularność rosła dopiero w latach późniejszych, co każe poddawać w wątpliwość przyjęcie prostej zależność liczby linczów od pojawienia się nowej technologii.

I choć niepubliczność tego, co się na WhatsAppie dzieje, ma tę konsekwencję, że fałszywe, stanowiące przestępstwo treści, mogą się po komunikatorze rozchodzić bez wiedzy służb i w sposób błyskawiczny docierać do dużej liczby osób, tak nie różni się on jakościowo od wiadomości tekstowych znanych od wielu lat z telefonów komórkowych. Madrigal podaje przykład rozruchów po wyborach w Kenii w 2007, które w dużej mierze były organizowane za pośrednictwem SMS-ów.

Legendy

Wiara w ponure legendy o porywaczach dzieci budzi w Polsce szczególnie złe skojarzenia. Jak zwraca uwagę w swoim tekście dr hab Marcin Napiórkowski, u źródeł pogromu kieleckiego leżała wszakże niepokojąco podobna plotka: miało zostać porwane i przetrzymywane w piwnicy przez Żydów dziecko.

Tego typu legendy mają swoje typowe cechy i pojawiają się w pewnych warunkach we właściwie wszystkich społeczeństwach, pełniąc różne funkcje i mając różne konsekwencje. Poza strasznym mitem Żydów krzywdzących dzieci, który znany jest z historii wielu społeczeństw zachodnich, znamy też PRL-owską legendę czarnej wołgi, która przebierała do czasów najnowszych przeróżne wariacje - od czarnego BMW po białego busa, który porywa dzieci i w którym wycinane są im nerki.

Nieodzownym elementem każdej takiej historii było właśnie dziecko, ewentualnie kobieta, jako osoby otaczane przez społeczeństwa szczególną troską z uwagi na swoją wrażliwość i bezbronność.

We wszystkich tych historiach - i historycznych, i współczesnych - typowym elementem jest też mityczny obcy, przed którym odczuwa się lęk. W przypadku zdecydowanej większości linczów, ofiarami byli przyjezdni. W Indiach mogło to nawet wiązać się z mitem, opowiadanym dzieciom w celach wychowawczych od lat - związanym z legendą o xopadhora. Mówi on wprost o obcym z długimi włosami, który nie należy do lokalnej społeczności, przybywa z zewnątrz i porywa dzieci. Ta legenda miała dzieci przyuczać do ostrożności względem obcych. Najwyraźniej, nie nauczyła dorosłych do ostrożności wobec niej samej.

Ze względu na drastyczność nagrań z Acatlan, publikujemy jedynie z nich stopklatki.

Autor: Oskar Breymeyer-Darski / Źródło: Konkret24; BBC, The Guardian, The Atlantic; zdjęcia: zrzuty ekranu z FB i Youtube

Źródło zdjęcia głównego: Facebook

Pozostałe wiadomości

Głodujące palestyńskie dziecko przedstawiane jako jazydka. Aktualne fotografie tłumaczone jako stare. Lokalizacje biolaboratoriów w Ukrainie, które nie istnieją. Fake newsy? Owszem, w odpowiedziach generowanych przez sztuczną inteligencję. Ośrodki wpływu próbują manipulować treściami, które trafiają do modeli językowych - przestrzegają eksperci. Oto jak się to robi.

"Ja nie wiem, co jest prawdą". Sztuczna inteligencja bije się w piersi - i nadal kłamie

"Ja nie wiem, co jest prawdą". Sztuczna inteligencja bije się w piersi - i nadal kłamie

Źródło:
TVN24+

Zamieszanie mogły wprowadzić pozornie sprzeczne komunikaty po konferencji Karola Nawrockiego. Strona rządowa pisze o "zawetowaniu tańszego prądu dla Polaków", a Kancelaria Prezydenta o "podpisaniu projektu zamrażającego ceny energii elektrycznej". A to dwie różne decyzje.

Zamrożenie cen energii. Co podpisał, a czego nie podpisał Nawrocki

Zamrożenie cen energii. Co podpisał, a czego nie podpisał Nawrocki

Źródło:
Konkret24

Prezydent Karol Nawrocki podpisał projekt ustawy o zwolnieniu rodziców co najmniej dwójki dzieci z podatku PIT. Według ministra Marcina Przydacza z kancelarii prezydenta jest to odpowiedź na kryzys demograficzny w Polsce, bo jesteśmy "najmniej dzietnym społeczeństwem w całej Unii Europejskiej". A co na to dane?

Przydacz: jesteśmy najmniej dzietnym społeczeństwem w UE. Sprawdzamy dane

Przydacz: jesteśmy najmniej dzietnym społeczeństwem w UE. Sprawdzamy dane

Źródło:
Konkret24

Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański uważa, że rząd spełnia obietnice. Według niego "dowiezionych konkretów jest naprawdę bardzo, bardzo dużo" i już w czasie pierwszych stu dni rządzenia wiele z nich zrealizowano. Fakty temu przeczą.

Domański: "wiele ze 100 konkretów zostało zrealizowane". No nie

Domański: "wiele ze 100 konkretów zostało zrealizowane". No nie

Źródło:
Konkret24

Podczas gdy przywódcy europejskich krajów byli jeszcze w Białym Domu na spotkaniu z Donaldem Trumpem, w sieci furorę robiła już fotografia mająca pokazywać, jak wszyscy oni siedzieli grzecznie przed drzwiami, oczekując na to spotkanie. Publikujący zdjęcie kpili, że "widać na nim wyraźnie potęgę Unii Europejskiej". Fake newsa publikowali między innymi zwolennicy PiS, a także konta Kanału Zero. Popularność tego obrazu pokazała jednak co najwyżej potęgę rosyjskiej dezinformacji. Także w Polsce.

"Zdjęcie, które przejdzie do historii"? Tak, siły rosyjskiej propagandy

"Zdjęcie, które przejdzie do historii"? Tak, siły rosyjskiej propagandy

Źródło:
Konkret24

Dzień po rozmowach liderów europejskich krajów z Donaldem Trumpem zorganizowano spotkanie państw należących do tak zwanej koalicji chętnych. Ta grupa krajów Europy powstała kilka miesięcy temu. Jednak wbrew rozpowszechnianej teraz narracji nie wyłącznie po to, by wysyłać wojska do walczącej Ukrainy. Przedstawiamy, co wiadomo o celach tej politycznej inicjatywy.

Koalicja chętnych. Kto i w jakim celu się spotykał

Koalicja chętnych. Kto i w jakim celu się spotykał

Źródło:
Konkret24

Wojskowy pojazd szturmujący ukraińskie pozycje, a na nim zatknięte flagi Rosji i Stanów Zjednoczonych - taki film rozchodzi się w sieci, wywołując masę komentarzy. Rosyjska propaganda podaje, że ukraińska armia "zaatakowała amerykański transporter opancerzony z amerykańską flagą". Ukraińcy piszą o "maksymalnej bezczelności", a internauci pytają o prawdziwość nagrania.

Flagi Rosji i USA na transporterze. "Znak przyjaźni"?

Flagi Rosji i USA na transporterze. "Znak przyjaźni"?

Źródło:
Konkret24

Pielgrzymki na Jasną Górę jak co roku obfitowały wieloma zdjęciami i filmami publikowanymi w internecie. Szczególne zainteresowanie wzbudziła fotografia grupki pielgrzymów trzymających rzekomo obraz z Karolem Nawrockim. "Paranoja", "to się nie dzieje", "polska wersja katolicyzmu" - komentowali internauci. Bo wielu uwierzyło, że to prawda.

Obraz z Nawrockim na pielgrzymce? Niesłusznie uwierzyli

Obraz z Nawrockim na pielgrzymce? Niesłusznie uwierzyli

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w internecie generuje informacja, jakoby Biały Dom miał zażądać od prezydenta Zełenskiego założenia garnituru na spotkanie z prezydentem USA - i że to był warunek odbycia tego spotkania. Przekaz ten w polskiej sieci szeroko rozpowszechniały anonimowe konta. To narracja zgodna z prorosyjską dezinformacją, której celem jest dyskredytowanie prezydenta Ukrainy. Jednak nie ma potwierdzenia, że Biały Dom postawił taki warunek.

Zełenski "musi założyć garnitur"? Propaganda reaguje na wizytę w Białym Domu

Zełenski "musi założyć garnitur"? Propaganda reaguje na wizytę w Białym Domu

Źródło:
Konkret24

"Czego amerykańskie media nie pokazały" - brzmi komentarz do rozpowszechnianego w mediach społecznościowych filmu. Ma przedstawiać scenę, gdy amerykańscy piloci "narysowali" na niebie gwiazdę dla Putina podczas szczytu na Alasce. Film robi wrażenie, ale nie wierzcie w te opisy - choć rosyjska propaganda bardzo próbuje nas do tego przekonać.

"Gwiazda" od Trumpa dla Putina? Tak głosi przekaz Kremla

"Gwiazda" od Trumpa dla Putina? Tak głosi przekaz Kremla

Źródło:
Konkret24

Prezydent Karol Nawrocki złożył projekt ustawy o ochronie polskiej wsi - w tym przed wyprzedażą ziemi obcokrajowcom. Teraz politycy przeciwnych opcji kłócą się, za których rządów sprzedano więcej polskiej ziemi. Obie strony jednak wprowadzają w błąd, prezentując dane albo wybiórczo, albo bez kontekstu. A ten jest istotny.

Nawrocki o "wyprzedaży polskiej ziemi", rząd podaje dane. Czego nie pokazują?

Nawrocki o "wyprzedaży polskiej ziemi", rząd podaje dane. Czego nie pokazują?

Źródło:
Konkret24

W sieci od lipca rozchodzi się przekaz, jakoby rolnicy byli karani "za korzystanie z własnej studni" - co wielu internautów rozumie jako sytuację nową, wymuszoną kolejnymi restrykcjami Unii Europejskiej. To manipulacja, choć kary rzeczywiście są - lecz za coś innego i nie od dzisiaj. Natomiast resort infrastruktury analizuje inny problem.

"Kary za korzystanie z własnej studni"? Ministerstwo: "trwa analiza problemu"

"Kary za korzystanie z własnej studni"? Ministerstwo: "trwa analiza problemu"

Źródło:
Konkret24

Przyznając odznaczenia na koniec swojej prezydentury, Andrzej Duda miał pośmiertnie uhonorować także matkę Lecha i Jarosława Kaczyńskich - taki przekaz rozpowszechniano w mediach społecznościowych. Ta informacja nie tylko nie jest, lecz nawet nie mogłaby być prawdziwa. Z kilku powodów.

Jadwiga Kaczyńska odznaczona Virtuti Militari? "To się nie dzieje"

Jadwiga Kaczyńska odznaczona Virtuti Militari? "To się nie dzieje"

Źródło:
Konkret24

W dyskusji na temat zasadności wydawania środków unijnych na jachty czy ekspresy do kawy pojawiła się sugestia, jakoby Donald Tusk kupił sobie posiadłość w Hiszpanii. Przekaz powiązano ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. Brzmi niedorzecznie, lecz może być brzemienny w skutkach. Przedstawiamy, jakie mechanizmy za nim stoją, a eksperci tłumaczą, co wystarczy zrobić, by część Polaków uznała absurdalną historię za prawdopodobną.

KPO, Tusk i hiszpańska posiadłość. "Przekaz spełnia wszelkie kryteria"

KPO, Tusk i hiszpańska posiadłość. "Przekaz spełnia wszelkie kryteria"

Źródło:
Konkret24

Burza wokół KPO trwa, a w jej obliczu PiS rozpoczął swoją kampanię polityczną, wskazując niektóre przykłady dotacji jako wątpliwe. W serii grafik publikowanych w mediach społecznościowych partia piętnuje między innymi przyznanie pieniędzy właścicielce pizzerii na budowę solarium. Tylko że to akurat fake news.

"Ćwierć miliona" na solarium w pizzerii? Fałszywka o KPO na profilu PiS

"Ćwierć miliona" na solarium w pizzerii? Fałszywka o KPO na profilu PiS

Źródło:
Konkret24

Prezydent Karol Nawrocki już podczas inauguracyjnego orędzia zaprosił rząd na posiedzenie Rady Gabinetowej. Sekretarz stanu z jego kancelarii twierdzi, że rada będzie "narzędziem, by naciskać na rząd". Tylko czy prawo na to pozwala i w jakim zakresie?

Rada Gabinetowa "narzędziem nacisku na rząd"? Oczekiwania Nawrockiego a rzeczywistość

Rada Gabinetowa "narzędziem nacisku na rząd"? Oczekiwania Nawrockiego a rzeczywistość

Źródło:
Konkret24

Wobec nagłośnionych nieprawidłowości dotyczących środków z Krajowego Planu Odbudowy internauci publikują teraz przykłady projektów, na które przyznano dotacje, a które wzbudzają ich wątpliwości. Wśród nich wymieniają kładkę pieszo-rowerową w Warszawie - oburza fakt, że miasto dostało pieniądze już po wybudowaniu mostu. Jednak błędnie połączono dwa różne programy KPO.

"Kasa z KPO na kładkę, która była wybudowana"? Zasady pozwalają

"Kasa z KPO na kładkę, która była wybudowana"? Zasady pozwalają

Źródło:
Konkret24

Opublikowany w sieci film wywołał kontrowersje i zarzuty do władz Warszawy o to, że stworzono "blok socjalny" tylko dla Ukraińców. Według autora uchodźcy mają być w stolicy faworyzowani kosztem Polaków przy przyznawaniu mieszkań. Przestrzegamy przed powielaniem tych tez - film jest pełen spekulacji i sugestii niepopartych ani danymi, ani faktami.

"Blok socjalny dla Ukraińców" w Warszawie? Ratusz wyjaśnia, ekspert przestrzega

"Blok socjalny dla Ukraińców" w Warszawie? Ratusz wyjaśnia, ekspert przestrzega

Źródło:
Konkret24

Władze Hiszpanii planują wprowadzić zakaz jazdy samochodem w pojedynkę i limit jednego auta na rodzinę - takie informacje rozchodzą się w polskim internecie. Są gorąco komentowane, z tym że bezpodstawnie: w rzeczywistości jest inaczej.

"Zakaz jazdy samochodem w pojedynkę"? Ile w tym prawdy

"Zakaz jazdy samochodem w pojedynkę"? Ile w tym prawdy

Źródło:
Konkret24

"Mam nadzieję, że moja prezydentura przywróci wiarę w składane obietnice" - mówił w inauguracyjnym orędziu prezydent Karol Nawrocki, przypominając swoje postulaty z Planu 21. Śledziliśmy całą jego kampanię wyborczą - podczas niej złożył kilkakrotnie więcej deklaracji, niż zawiera Plan 21. Niektórych już nie spełnił w terminie. A szef jego kancelarii właśnie przyznał, że prezydent "nie ma takiej sprawczości", aby przegłosować swoje pomysły w Sejmie. 

Nie 21, tylko 71 obietnic Nawrockiego. I już terminy przesunięte

Nie 21, tylko 71 obietnic Nawrockiego. I już terminy przesunięte

Źródło:
Konkret24

Politycy Konfederacji alarmują, że Polska jest rzekomo bardziej zadłużona od Ukrainy, mimo że ta toczy wojnę. To z kolei wzmaga oburzenie internautów, że nadal przekazujemy pomoc wschodniemu sąsiadowi. I tak się ta narracja nakręca. Tylko że porównanie, którego dokonują posłowie, jest manipulacyjne. Wyjaśniamy.

Polska "bardziej zadłużona niż Ukraina"? Manipulacja Konfederacji

Polska "bardziej zadłużona niż Ukraina"? Manipulacja Konfederacji

Źródło:
Konkret24

W sądach będzie szybciej - zapowiedział nowy szef resortu sprawiedliwości Waldemar Żurek. Wprawdzie niektórzy politycy rządzącej koalicji przypominają, że to za poprzednich rządów czas trwania postępowań w sądach jeszcze bardziej wzrósł - lecz gabinet Donalda Tuska zbliża się do półmetka rządzenia. Przedstawiamy, co pokazują najnowsze statystyki dotyczące długości spraw w sądach.

"Sprawiedliwość staje się fikcją"? Sprawdzamy, czy przyspieszyła

"Sprawiedliwość staje się fikcją"? Sprawdzamy, czy przyspieszyła

Źródło:
TVN24+

Fotografia rozpowszechniana jest z sugestywnymi komentarzami wywołanymi postawą prezydenta Karola Nawrockiego i miną premiera Donalda Tuska. Kadr jest mocny, bohaterowie wyraźnie pokazani... - jak się okazuje, aż za wyraźnie.

"Zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów". Czego na tym brakuje?

"Zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów". Czego na tym brakuje?

Źródło:
Konkret24

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek nie wyklucza "poprawiania systemu" wyborczego po tym, co obserwowaliśmy w tegorocznych wyborach prezydenckich. Część obywateli zastanawia się bowiem teraz, czy naprawdę "każdy głos się liczy". Inni: gdzie znajdziemy właściwy wynik głosowania. Przedstawiamy główne słabości systemu prawnego, które ujawniły się w tych wyborach. Eksperci wskazują, co warto poprawić.

Będzie "poprawianie systemu"? Sześć słabości, które obnażyły ostatnie wybory

Będzie "poprawianie systemu"? Sześć słabości, które obnażyły ostatnie wybory

Źródło:
TVN24+

Dwóch niemieckich policjantów wjechało do Polski pod przykrywką wspólnego patrolu - taka informacja krąży w sieci wraz z nagraniem kontroli pewnego radiowozu przy granicy polsko-niemieckiej. Przekaz jest nieprawdziwy i to z kilku powodów.

Niemiecka policja "pod przykrywką wspólnego patrolu"? Co nagrano w Gubinie

Niemiecka policja "pod przykrywką wspólnego patrolu"? Co nagrano w Gubinie

Źródło:
Konkret24