Plotki, które przyniosły śmierć

KONKRET-Lincz8-16.jpgFacebook

W Indiach, Brazylii, Meksyku, na Sri Lance w atmosferze fałszywych oskarżeń o porywanie dzieci mordowani są niewinni ludzie. Wszystko ma zaczynać się od nieprawdziwej informacji, która rodzi się w sieci i rozprzestrzenia za pomocą internetowych komunikatorów.

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

Na początku listopada zachodnie media opisały historię linczu dokonanego pod koniec sierpnia na dwóch obywatelach Meksyku przez lokalną społeczność w Acatlan, który zakończył się ich śmiercią przez spalenie. Ofiary posądzono o porywanie dzieci. Choć sprawa ta może budzić najbardziej złowrogie historyczne skojarzenia, cała sytuacja miała też niezwykle aktualne tło - wiele wskazuje, że istotną rolę mogła mieć w niej aplikacja WhatsApp jako przekaźnik plotek.

Lincz

Wczesnym popołudniem 29 sierpnia w 30-tysięcznym Acatlan w centralnym Meksyku przed komisariatem policji zaczął zbierać się tłum. W szczytowym momencie miał osiągnąć liczebność ponad stu osób - liczbę rzadko widywaną w tej miejscowości. W tłumie były i kobiety i mężczyźni, osoby w różnym wieku.

Do małego aresztu przetransportowano dwóch mężczyzn . Gromadzący oskarżali ich o krzywdzenie dzieci. Starania policji, by sprostować to nieporozumienie i dotrzeć z informacją, że są to sprawcy co najwyżej drobnych wykroczeń, spełzły na niczym. Tłum w tłumaczenia nie wierzył, stawał się coraz bardziej głośny i agresywny.

Tłum w Acatlan próbuje wyrwać drzwi posterunku policjifacebook

W pewnym momencie uczestnicy zbiegowiska wykręcili drzwi wejściowe do policyjnego aresztu i wyciągnęli z niego dwójkę mężczyzn. Rzucono ich na schody przy wejściu, zaczęto kopać, a w końcu podpalono. Całe zdarzenie było obfotografowywane i filmowane przez uczestniczących w zgromadzeniu ludzi. Bili brawo. Spalone zwłoki mężczyzn przez dwie godziny leżały w centrum miasteczka, zanim przyjechali prokuratorzy.

Tłum wywleka mężczyzn z posterunku. Są bici, obwiązani linamistopklatka z Facebooka

Dziś już wiadomo, że wyobrażenie o tym, że mężczyźni są porywaczami dzieci, tłum wyrobił sobie na podstawie wiadomości rozsyłanych za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. Był podjudzany dodatkowo przez jednego z mieszkańców miasteczka, który w relacji live w mediach społecznościowych nawoływał lokalną społeczność do przyjścia na plac, by "pomogła z porywaczami, którzy tu są", oraz przez osobę znaną policji jako Manuel, który bił na alarm w ratuszowe dzwony. Kolejny z mężczyzn przez megafon wzywał mieszkańców do zrzutki na benzynę, by móc mężczyzn podpalić, a potem te pieniądze zbierał.

Fałszywe wiadomości

"Miejmy się na baczności - plaga porywaczy dzieci pojawiła się w kraju" - wiadomość o takiej treści krążyła wśród mieszkańców Acatlan przed zdarzeniem. Inne prywatne wiadomości rozsyłane przez WhatsApp do członków lokalnej społeczności brzmiały: "Wygląda na to, że ci kryminaliści są zaangażowani w handel organami. W ostatnich dniach, dzieci w wieku czterech, ośmiu i 14 lat zaginęły, a część z nich została odnaleziona martwa ze śladami pozbawienia organów wewnętrznych. Ich brzuchy były otwarte i puste".

Dlatego, gdy ktoś zauważył obcych mężczyzn pod szkołą podstawową w okolicy, szybko przylepiono Ricardo i Alberto łatkę porywaczy, o których donoszono w prywatnych wiadomościach.

Spaleni

Młodszy z zamordowanych, Ricardo Flores miał 21 lat. Dorastał tuż pod miasteczkiem, ale ostatnimi czasy przeniósł się 250 km na północ, by studiować prawo. Chciał bronić ludzi. Jego 43-letni wuj, Alberto, mieszkał w małej miejscowości pod Acatlan. Był rolnikiem. Obydwaj zostali zatrzymani w związku z "naruszaniem porządku", po tym jak w drodze po materiały budowlane do wykończenia studni u kuzynostwa zaczepili ich mieszkańcy Acatlan. Nie było żadnych dowodów na popełnienie przez nich jakiegokolwiek przestępstwa.

Tłum podpala mężczyzn i filmuje scenęstopklatka z Facebooka

Rodzice zamordowanego Ricarda, który tego dnia odwiedzał kuzynów w Acatlan, dawno wyprowadzili się do Stanów Zjednoczonych, by zapewnić jemu i jego bratu utrzymanie. To powszechna praktyka w tych stronach. Wychowywała go babcia, a rodzice utrzymywali z dziećmi kontakt za pomocą mediów społecznościowych. Tych samych, za pośrednictwem których przyszło matce Ricarda na koniec zobaczyć na żywo morderstwo dokonywane na jej synu, bo ktoś przesłał jej link. "Proszę nie róbcie im krzywdy, nie zabijajcie ich, oni nie są porywaczami", napisała w komentarzu pod toczącą się relacją. Nic więcej nie mogła zrobić.

Sprawcy

Policja potwierdza, że nie ma żadnych dowodów, że zamordowani mężczyźni dopuścili się jakiegokolwiek przestępstwa. Zostali przewiezieni na posterunek w związku z "naruszeniem porządku", po tym, jak zaatakował ich tłum.

Jak informuje BBC, zarzuty za podżeganie do przestępstwa postawiono pięciu osobom, a czterem za morderstwo. Zatrzymano zaledwie dwie osoby, pozostałe są poszukiwane - zaraz po morderstwie uciekły z Acatlan.

Co znamienne dla szerszego zjawiska: z uwagi na charakterystykę działania WhatsApp, autorów pierwotnych wiadomości nie udało się zidentyfikować.

Nie tylko Acatlan

Dzień później w oddalonym o 250 km mieście San Martin Tilcajete miała miejsce próba linczu na siedmiu malarzach, także mylnie posądzonych o porwania dzieci, ale policji udało się ją udaremnić. Tego samego dnia, w innym meksykańskim mieście Tula miał miejsce lincz według prawie identycznego scenariusza jak w Acatlan: dwóch niewinnych mężczyzn zostało oskarżonych o porywanie dzieci. Zostali spaleni żywcem.

W następnym miesiącu dokonano morderstw według podobnego mechanizmu w Ekwadorze i Kolumbii. Znane są przypadki takich spraw z Brazylii, Sri Lanki czy Nigerii.

Typowy "scenariusz" linczu wyglądał tak:

w lokalnej społeczności w rozwijającym się kraju zaczyna rozprzestrzeniać się plotka na temat pojawienia się porywaczy dzieci. Rozchodzi się ona za pośrednictwem aplikacji WhatsApp: w prywatnych rozmowach, ale i - w mniejszym stopniu - w grupach funkcjonujących w tym komunikatorze. Ze względu na jego specyfikę, nie jest znany ich pierwotny autor. Informacje nie są poddawane weryfikacji, bardzo często przekazują sobie je dalej osoby bliskie. W pewnym momencie w małej miejscowości pojawia się przyjezdny. Czasem to wystarczy, a czasem musi wejść w kontakt z dziećmi. Lokalna społeczność informuje się w błyskawicznym tempie o jego przybyciu i niedługo później dokonuje linczu. Nierzadko śmiertelnego w skutkach.

Największy rozmiar osiągnęło to zjawisko w Indiach.

Indie

W czerwcu dwóch mężczyzn z Guwahati, jadących samochodem we wschodnio-północnym stanie Assam, spytało o drogę, w konsekwencji czego zostało pobitych na śmierć przez tłum. Ten miał być powodowany wieściami niosącymi się po WhatsAppie w prywatnych wiadomościach na temat pojawienia się w okolicy porywaczy dzieci.

Miesiąc wcześniej, także w Indiach w atmosferze strachu przed rzekomymi porwaniami zamordowano siedem osób. Po jednym z linczów, w Bangalore, w którym zabito przyjezdnego kijami do krykieta, uprzednio wiążąc go liną, pewien miejscowy miał pokazać reporterowi BBC filmik, który był załączany do owych wprowadzających panikę w mieście wiadomości.

Nagranie do straszenia

Przedstawiał on dwóch mężczyzn na motocyklu, podjeżdżających do grupki dzieci i porywających jedno z nich. Tak ilustrowane wiadomości, często przekazywane sobie przez członków rodziny, w połączeniu z tym, że temat podłapywały lokalne media uwiarygadniając je, wprowadzały atmosferę strachu przed, wydawało się, realnym zagrożeniem.

Nagranie okazało się być nie tylko nieautentycznym zapisem porwania, ale i nie indyjskim, a pakistańskim, w dodatku z 2016 roku. Nie dokumentowało porwania, a było zamówione przez jeden z państwowych urzędów w Karaczi właśnie po to, by zwrócić uwagę na problem porwań i wyczulić na nie opiekunów dzieci. Przypominało nagranie z kamery przemysłowej.

Wersja wykorzystywana do straszenia lokalnych społeczności w Indiach została skrócona o końcowy fragment, pokazujący bezpieczny powrót rzekomo porwanego dziecka i informację, że jest to kampania społeczna.

Czasem lepiej nie oferować czekoladek

Drugim charakterystycznym "scenariuszem" linczów w Indiach było to, że przyjezdny zagadywał do dzieci, czasem oferował im coś słodkiego. Taka historia przydarzyła się Mohammadowi Azamowi, który w lipcu 2018 r. wracając do swojego miasta od przyjaciół zatrzymał się i zaoferował napotkanym po drodze dzieciom czekoladki. Na jego nieszczęście jednemu z nich sytuacja ta się nie spodobała i zaczęło płakać.

Zaalarmowani dorośli połączyli podróżnych z doniesieniami na temat porywaczy dzieci i zdecydowali, że dokonają samosądu. Mężczyźnie udało się uciec z miejscowości, jednak w najbliższej czekał już na niego poinformowany poprzez WhatsApp tłum. Podobny los spotkał w tym samym miesiącu pięć osób w Maharashtrze. Wyszły z autokaru i zagadnęły do dziecka, prawdopodobnie w okolicach supermarketu. Uznano, że mogą być porywaczami, o których alarmował krążący filmik.

Pod koniec czerwca zginęła wynajęta przez władze osoba, która miała dementować plotki na temat porywaczy. Sukanta Chakraborty, który jeździł po stanie Tripura z megafonem i przestrzegał przed fałszywymi doniesieniami, został zabity w Kalacharze kijami i cegłami.

WhatsApp i inne elementy

Większość materiałów w anglojęzycznej prasie, w tym w Indiach, wskazuje wprost na pewne podobieństwo łączące wszystkie te historie, a zaznaczmy że było ich więcej. Według Guardiana przez rok do lipca 2018 r. mogło to być 30 przypadków morderstw w samych tylko Indiach wskutek "kampanii" przeprowadzanej w prywatnych wiadomościach za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. Jej inicjatorzy nie są jednak znani.

W linczu w Acatlan uczestniczyły kobiety i mężczyźnistopklatka z Facebooka

WhatsApp jest bardzo prostym i popularnym komunikatorem, należącym do Facebooka. Według firmy badawczej Apptopia na świecie co miesiąc korzysta z niego ponad 1,5 miliarda użytkowników. Między czerwcem a sierpniem tego roku, korzystali oni z aplikacji przez w sumie 85 miliardów godzin. W samych Indiach jest to ponad 200 milionów użytkowników.

WhatsApp to komunikator wyjątkowo prywatny. W dyskusji na temat źródeł omawianego zjawiska i warunków pozwalających na jego rozmiar, dziennikarze i eksperci zwracają uwagę przeważnie na to, że WhatsApp jest komunikatorem szyfrującym wiadomości metodą "end-to-end". W uproszczeniu ten sposób porozumiewania się polega na tym, że wiadomość widzi tylko jej nadawca i odbiorca, przez co dostawca usługi nie ma możliwości przekazania władzom informacji, które pomogłyby w zidentyfikowaniu podżegaczy posługujących się tym systemem (w przeciwieństwie np. do tradycyjnych smsów). Osoby takie pozostają właściwie anonimowe.

Charakterystycznym elementem wspomnianych historii było również to, że owe niesprawdzone, powodujące panikę wiadomości bardzo często wysyłali do siebie bliscy. Powodowało to w swojej masie wrażenie, jakoby były one przez zaufane osoby "autoryzowane", przez co nie dociekano wiarygodności źródła plotki.

Zmiany

Z uwagi na dopatrywanie się w samym medium winnego sytuacji, władze Facebooka, będącego właścicielem WhatsApp, wprowadziły kilka modyfikacji działania aplikacji:

* wycofano funkcję "quick forward", która pozwalała na szybkie przekazanie dalej np. obrazka,

* wiadomości przekazywane dalej są oznaczane,

* liczba grup, do których może być przekazywana wiadomość, została ograniczona do 20 na świecie, a do pięciu w Indiach.

Nie zdecydowano się jednak zmienić architektury samej aplikacji (mimo że prosił o to m.in. rząd Indii) - wiadomości pozostają w obrębie komunikatora nieodczytywalne dla osób trzecich.

Zniuansowany obraz

O ile rola komunikatorów jak WhatsApp w szybkim rozprzestrzenianiu się plotek jest właściwie niepodważalna, część ekspertów zwraca uwagę, że nie mniej ważne jest to, na jaki grunt plotka padała. Nie każde bowiem społeczeństwo posługujące się WhatsAppem, po otrzymaniu podobnych wiadomości, ulegnie ich przekazowi.

Jak zauważa Yaso Cordova, badaczka nowych technologii współpracująca m.in. z Uniwersytetem Harvarda, problem z morderstwami, do których podżega się za pośrednictwem aplikacji takich jak WhatsApp, dotyczy państw rozwijających się o konkretnej charakterystyce społecznej i ekonomicznej - Brazylii, Meksyku czy Indii, a nie np. społeczeństw równie intensywnie używających tego komunikatora, ale rozwiniętych - jak w Hiszpanii czy Włoszech, gdzie nikt z powodu "fake newsów" nie morduje kijami przyjezdnych w trybie samosądu.

Dziennikarz technologiczny Alexis C. Madrigal z The Atlantic zwraca natomiast uwagę, że choć w ostatnich dwóch latach obserwuje się dużą liczbę morderstw z użyciem WhatsApp jako przekaźnika informacji i ogólnie tzw. przemocy wspólnotowej (ang. communal violence), w latach 2008, 2009 czy 2013 było podobnych przestępstw w Indiach więcej. WhatsApp istnieje od 2009 roku, a jego popularność rosła dopiero w latach późniejszych, co każe poddawać w wątpliwość przyjęcie prostej zależność liczby linczów od pojawienia się nowej technologii.

I choć niepubliczność tego, co się na WhatsAppie dzieje, ma tę konsekwencję, że fałszywe, stanowiące przestępstwo treści, mogą się po komunikatorze rozchodzić bez wiedzy służb i w sposób błyskawiczny docierać do dużej liczby osób, tak nie różni się on jakościowo od wiadomości tekstowych znanych od wielu lat z telefonów komórkowych. Madrigal podaje przykład rozruchów po wyborach w Kenii w 2007, które w dużej mierze były organizowane za pośrednictwem SMS-ów.

Legendy

Wiara w ponure legendy o porywaczach dzieci budzi w Polsce szczególnie złe skojarzenia. Jak zwraca uwagę w swoim tekście dr hab Marcin Napiórkowski, u źródeł pogromu kieleckiego leżała wszakże niepokojąco podobna plotka: miało zostać porwane i przetrzymywane w piwnicy przez Żydów dziecko.

Tego typu legendy mają swoje typowe cechy i pojawiają się w pewnych warunkach we właściwie wszystkich społeczeństwach, pełniąc różne funkcje i mając różne konsekwencje. Poza strasznym mitem Żydów krzywdzących dzieci, który znany jest z historii wielu społeczeństw zachodnich, znamy też PRL-owską legendę czarnej wołgi, która przebierała do czasów najnowszych przeróżne wariacje - od czarnego BMW po białego busa, który porywa dzieci i w którym wycinane są im nerki.

Nieodzownym elementem każdej takiej historii było właśnie dziecko, ewentualnie kobieta, jako osoby otaczane przez społeczeństwa szczególną troską z uwagi na swoją wrażliwość i bezbronność.

We wszystkich tych historiach - i historycznych, i współczesnych - typowym elementem jest też mityczny obcy, przed którym odczuwa się lęk. W przypadku zdecydowanej większości linczów, ofiarami byli przyjezdni. W Indiach mogło to nawet wiązać się z mitem, opowiadanym dzieciom w celach wychowawczych od lat - związanym z legendą o xopadhora. Mówi on wprost o obcym z długimi włosami, który nie należy do lokalnej społeczności, przybywa z zewnątrz i porywa dzieci. Ta legenda miała dzieci przyuczać do ostrożności względem obcych. Najwyraźniej, nie nauczyła dorosłych do ostrożności wobec niej samej.

Ze względu na drastyczność nagrań z Acatlan, publikujemy jedynie z nich stopklatki.

Autor: Oskar Breymeyer-Darski / Źródło: Konkret24; BBC, The Guardian, The Atlantic; zdjęcia: zrzuty ekranu z FB i Youtube

Źródło zdjęcia głównego: Facebook

Pozostałe wiadomości

W debacie "Super Expressu" kandydaci na prezydenta przepytywali siebie nawzajem. Odpierając zarzuty rywali, nieraz minęli się jednak z prawdą albo przeinaczali fakty. Oto wypowiedzi, które wprowadziły w błąd opinię publiczną.

Debata prezydencka. Fałsze i manipulacje kandydatów

Debata prezydencka. Fałsze i manipulacje kandydatów

Źródło:
Konkret24

W sieci rozchodzi się informacja, jakoby Polska była "rekordzistą" pod względem złożonych wniosków azylowych w tym roku. Przekaz ten podają dalej między innymi działacze Konfederacji i PiS. Jednak autor posta, który stał się źródłem tych doniesień, manipulacyjnie dobrał dane. I o czymś nie wspomniał.

Rekord wniosków o azyl w Polsce? Podwójna manipulacja

Rekord wniosków o azyl w Polsce? Podwójna manipulacja

Źródło:
Konkret24

Prezydent Andrzej Duda wykorzystał zaproszenie na konwencję Karola Nawrockiego w Łodzi, żeby chwalić osiągnięcia rządów Zjednoczonej Prawicy i skrytykować działania gabinetu Donalda Tuska. W niektórych kwestiach mijał się jednak z prawdą, wprowadzając opinię publiczną w błąd.

Duda na konwencji Nawrockiego. Cztery nieprawdy

Duda na konwencji Nawrockiego. Cztery nieprawdy

Źródło:
Konkret24

Poseł Konfederacji Michał Wawer straszy "polskimi emeryturami dla Hindusów", czyli że ZUS będzie hojnie dopłacał do "skromnych indyjskich emerytur". Mechanizm tej manipulacji jest podobny, jak w fałszywej narracji o uprawnieniach emerytalnych dla Ukraińców. Chodzi o umowy o zabezpieczeniu społecznym, które Polska standardowo zawiera z wieloma krajami.

"Polskie emerytury dla Hindusów"? Co zakłada ta umowa

"Polskie emerytury dla Hindusów"? Co zakłada ta umowa

Źródło:
Konkret24

Wojna prezydenta Donalda Trumpa z Uniwersytetem Harvarda trwa. Według rozsyłanego w sieci przekazu w odwecie za zabranie uczelni funduszy jej władze odrzuciły aplikację najmłodszego syna Trumpa - Barrona. Jednak żadnych dowodów na tę teorię nie ma.

Harvard nie przyjął na studia syna Trumpa? Skąd taka plotka

Harvard nie przyjął na studia syna Trumpa? Skąd taka plotka

Źródło:
Konkret24

"Jakaś masakra", "ekologia to fikcja" - komentują internauci film, który notuje miliony wyświetleń w sieci. Ma przedstawiać cmentarz elektrycznych skuterów. Co o nim wiemy?

"Cmentarz elektrycznych skuterów"? Niezupełnie

"Cmentarz elektrycznych skuterów"? Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

Posłowie i senatorowie PiS mieli wpłacać na partię minimum tysiąc złotych miesięcznie, europosłowie PiS - minimum pięć tysięcy. Tak zarządził Jarosław Kaczyński, gdy PiS nie dostał części subwencji. Konkret24 pozyskał rejestr wszystkich wpłat dla tej partii za 2024 rok. Oto kto wpłacił najwięcej, a kto w ogóle.

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Mieli "wspierać partię finansowo". Kto ile wpłacił? Mamy rejestry PiS

Źródło:
TVN24+

Po śmierci papieża Franciszka i ogłoszeniu żałoby narodowej internauci przekonują, jakoby po 1945 roku tylko raz "po śmierci obcokrajowca" władze naszego państwa tak zdecydowały. Ale to nie jest prawda.

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Żałoby narodowe w Polsce. Nie tylko dla uczczenia Polaków

Źródło:
Konkret24

Czy Grzegorz Braun ma szansę na poparcie zapewniające mu wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich? Taki scenariusz sugeruje sondaż, który miał zostać wykonany przez znany ośrodek badania opinii publicznej. Lecz ta sondażownia nigdy czegoś takiego nie opublikowała.

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Braun notuje "olbrzymi wzrost poparcia"? To nie ten CBOS

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń notuje w sieci nagranie przedstawiające grupę osób idących nocą z walizkami przez miasto. Zostało opublikowane, by zwrócić uwagę na pewien problem mieszkańców - tymczasem internauci wykorzystują je do hejtu na cudzoziemców i migrantów. Przestrzegamy przed jego rozpowszechnianiem.

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

"Nocą, żeby ludzie nie widzieli"? Ten film miał inny cel

Źródło:
Konkret24

Do szpitala w Oleśnicy europoseł i poseł przybyli z "interwencją poselską" w celu "obywatelskiego zatrzymania" lekarki. Tak przynajmniej tłumaczyli się Grzegorz Braun i Roman Fritz. Jednak politycy powołali się na przepisy, które ich zachowania nie dotyczą. Wyjaśniamy, dlaczego przekroczyli uprawnienia.

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Braun w szpitalu w Oleśnicy. Co jest interwencją poselską, a co nie

Źródło:
Konkret24

Według popularnego w sieci przekazu dopiero po zmianie prezydenta USA - czyli po powrocie na to stanowisko Donalda Trumpa - w Nowym Jorku mogła się odbyć procesja wielkanocna. Dowodem ma być opublikowane wideo. Tylko że nie ma ono nic wspólnego z Wielkanocą.

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Procesja w Nowym Jorku możliwa dopiero za Trumpa? Co to za nagranie

Źródło:
Konkret24

Czy marszałek Sejmu Szymon Hołownia spowodował wypadek samochodowy i wjechał w ogrodzenie? Na podstawie pewnego nagrania twierdzi tak wielu internautów, według części z nich - polityk musiał być pod wpływem alkoholu. Ale Hołownia w żadnym takim zdarzeniu nie brał udziału. Jego sztab wyborczy zaprzecza, a my wyjaśniamy ten przekaz.

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Hołownia wjechał autem w płot? Jest odpowiedź sztabu

Źródło:
Konkret24

Teksty z trzynastu polskich serwisów informacyjnych wykorzystano w kolejnej fazie operacji wpływu prowadzonej przez rosyjski ośrodek dezinformacji. W specjalnie tworzonych postach linkowano do artykułów, które zawierały treści przydatne Kremlowi. A potem w ruch szły boty.

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Operacja Doppelganger. Cel: polskie wybory

Źródło:
Konkret24

Internauci zachwycają się postawą pilota, który rzekomo złamał procedury, by ratować ludzkie życie. Chodzi o o popularne nagranie z momentu lądowania samolotu, które krąży w sieci - także polskiej. Historia jest fascynująca, lecz nieprawdziwa.

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

"Przewożę serce dawcy". "Łamiesz zasady, zmień kurs!". Co to za film

Źródło:
Konkret24

Donald Trump nie wysłał własnego samolotu po 200 żołnierzy, którzy utknęli na Florydzie. A publikowane nagrania z wypadku księżnej Diany nie zawsze pokazują to zdarzenie. Wytworzenie zbiorowej fałszywej pamięci - zwanej efektem Mandeli - to jeden z celów ośrodków dezinformacji. Fake newsy wspomagają ten mechanizm.

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Efekt Mandeli - co to jest? Możesz być ofiarą

Źródło:
Konkret24

W obwodzie Kurskim w Rosji miały zostać odkryte tysiące ciał zagranicznych najemników walczących dla Ukrainy, w tym Polaków - wykres z taką informacją krąży ostatnio w sieci. Wystarczy spojrzeć, które strony i profile rozpowszechniają ten przekaz, by stwierdzić: to kolejna odsłona prokremlowskiej propagandy.

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Ciała "polskich najemników" w Rosji? Uwaga na ten wykres

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny forsują przekaz wymierzony w cudzoziemców przebywających w Polsce. Teraz wykorzystują do niego zdjęcie z Nadarzyna, publikując je z fałszywym komentarzem.

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

"Nadarzyn 2025"? Nie. To "wielkopostne chrześcijaństwo" posła Warchoła

Źródło:
Konkret24

Komentując słowa Donalda Tuska o repolonizacji, poseł PiS Michał Wójcik stwierdził, że jej przykładem była fuzja Orlenu i Lotosu z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci są jednak innego zdania.

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Poseł Wójcik: fuzja Orlenu i Lotosu to repolonizacja. Wręcz przeciwnie

Źródło:
Konkret24

Krytykując obecny rząd, opozycja opowiada o "narodowym programie rozbrajania" Polski, twierdząc, że nie są realizowane wcześniej zawarte kontrakty na uzbrojenie. Jarosław Kaczyński jako dowód wskazuje zakup wyrzutni Himars i Chunmoo. Nie ma racji.

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Kaczyński o Himarsach i koreańskich wyrzutniach: "to zostało zatrzymane". Nie zostało

Źródło:
Konkret24

Straszenie Ukraińcami i nastawianie Polaków negatywnie do uchodźców zza wschodniej granicy - to cel rozpowszechnianego przez działaczy Konfederacji i Ruchu Narodowego przekazu. Jest on fałszywy, a powstał na podstawie tekstu jednego z ukraińskich serwisów.

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Ukraińcy "masowo sięgną po polskie obywatelstwo"? Skąd ta teza

Źródło:
Konkret24

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, powołując się na dane niemieckiej policji, opowiada o "ludziach przywożonych z wewnątrz niemieckiego kraju" do Polski. Tylko że owe statystyki nie dotyczą takich przypadków. Polityk Konfederacji manipuluje.

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Bosak o "wpychaniu migrantów" z Niemiec. Czego nie rozumie

Źródło:
Konkret24

Obchody 1000-lecia Królestwa Polskiego i 500-lecia hołdu pruskiego wywołały dyskusję na temat faktycznej daty koronacji pierwszego króla Polski i udziału w niej niemieckiego cesarza. Wyjaśniamy, skąd rozbieżność dat.

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Koronowany przez niemieckiego cesarza? Jak to z Chrobrym było

Źródło:
Konkret24

Konfederacja opowiada, że na podstawie wydawanych pozwoleń na pracę dla cudzoziemców można stwierdzić, że Donald Tusk "sprowadza rocznie do Polski 100 tysięcy islamskich imigrantów". To jednak manipulacja: pozwolenie na pracę nie znaczy "sprowadzenia" do Polski.

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Tusk "sprowadza 100 tysięcy islamskich imigrantów"? Manipulacja

Źródło:
Konkret24

Karol Nawrocki ogłosił, że jako prezydent zrobi wszystko, by "to Polacy mieli pierwszeństwo w korzystaniu z polskiej służby zdrowia". Szef jego sztabu wyborczego przekonuje, że kandydat PiS podał już wcześniej szczegóły swojego kontrowersyjnego pomysłu - to nieprawda.

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Nawrocki zapowiada "pierwszeństwo" Polaków w kolejkach do lekarzy. A szczegóły?

Źródło:
Konkret24

Niemcy "podrzucili", "przerzucili" do Polski "dziewięć tysięcy nielegalnych migrantów" - powtarzają od dłuższego czasu politycy Konfederacji i PiS. Choć ta liczba pochodzi z niemieckich statystyk, taki przekaz jest manipulacją i grą na emocjach mającą wzbudzać niepokój w społeczeństwie. Bo wcale nie chodzi głównie o przybyszy z Afryki czy Azji. Wyjaśniamy.

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

"Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą

Źródło:
Konkret24

W kampanii prezydenckiej politycy PiS punktują kandydata PO Rafała Trzaskowskiego za to, że "nie jest szczery". Bo Warszawa przystąpiła do organizacji C40 Cities, a to - według nich - pociąga za sobą szereg limitów i zakazów, o których Trzaskowski w kampanii nie mówi. Jak jest naprawdę?

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

"Tego chce Trzaskowski". Opozycja straszy zakazem jedzenia mięsa i nabiału

Źródło:
Konkret24

Internauci kpią, że Magdalena Biejat "z geografii nie jest dobra", ponieważ jako państwo wymieniła Frankfurt. Nagranie, które ma tego dowodzić, zostało jednak przycięte, a wypowiedź kandydatki na prezydenta wyrwana z kontekstu.

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Biejat wymieniła Frankfurt jako "państwo na F"? Nagranie jest ucięte

Źródło:
Konkret24