"Paranoja wyborów" w Kalifornii? Nie, tam wyborców weryfikują inaczej

Źródło:
Konkret24
Kamala Harris i Donald Trump na finiszu kampanii wyborczej
Kamala Harris i Donald Trump na finiszu kampanii wyborczejReuters/TVN24
wideo 2/4
Kamala Harris i Donald Trump na finiszu kampanii wyborczejReuters/TVN24

W czternastu stanach USA wyborcy nie muszą okazywać dokumentu tożsamości w lokalu wyborczym. Brak tego wymogu jest wykorzystywany do podważania rzetelności procesu wyborczego w Stanach Zjednoczonych. Autorzy dezinformacji uderzają głównie w Kalifornię, gdzie szansę na wygraną ma Kamala Harris. Tłumaczymy, jak wygląda tam weryfikacja wyborców.

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

OGLĄDAJ: "Czas decyzji. Ameryka wybiera". Wydanie specjalne w TVN24

Przez ostatnie dni przed wyborami prezydenckimi w USA i nawet jeszcze w dniu głosowania 5 listopada w mediach społecznościowych nasilał się przekaz podważający rzetelność procesu wyborczego w Stanach Zjednoczonych. Jak informowaliśmy w Konkret24, celem tej dezinformacyjnej kampanii jest pokazanie Amerykanom - i nie tylko, bo przekaz rozchodzi się też w polskiej sieci - że system wyborczy nie działa prawidłowo, a tym samym wynik wyborów może zostać podważony. Posty dotyczyły głównie przykładów, gdy "poszkodowanym" miał być Donald Trump.

CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: "Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

Narracja: "amerykańska demokracja okazuje się być żartem"

5 listopada szczególnie mocna w mediach społecznościowych była narracja dotycząca tego, że w niektórych stanach USA nie trzeba pokazywać przy głosowaniu żadnego dokumentu tożsamości. A to - zdaniem szerzących ów przekaz - powoduje, że te wybory są "paranoją" czy "żartem". Jako przykład podawano Kalifornię (uznawaną za stan sprzyjający Kamali Harris). Rozpowszechniano trwające ponad dwie minuty nagranie, mające przedstawiać sytuację, do jakiej doszło właśnie w komisji wyborczej w Kalifornii, gdzie można było oddać głos przed 5 listopada. Według rozpowszechniających to wideo internautów - w tym Elona Muska - nagranie jest dowodem, że nie ma żadnej weryfikacji głosujących w tym stanie.

Wideo zostało nagrane telefonem przez mężczyznę podchodzącego do młodej kobiety z komisji wyborczej. Pyta go ona o trzy pierwsze litery imienia i nazwiska. Mężczyzna podaje je, dodając jednak, że "mogą być" poprawne. Następnie kobieta pyta o adres, mężczyzna go podaje (wówczas nagranie jest wyciszone), ale znów używa słowa "może". Potem, pytany o datę urodzenia, odpowiada: "może 1995, a może nie". Następnie wdaje się w spór z innymi członkiniami komisji wyborczej. Podkreśla, że nie mogą zweryfikować żadnych podanych przez niego danych. Po czym, poproszony, składa swój podpis na tablecie - i tu nagranie się urywa.

FAŁSZ

"USA Kalifornia. Obywatel chce zagłosować, ale zanim będzie mógł zagłosować, musi się zarejestrować. Prawo stanu Kalifornia nie wymaga okazywania dowodu osobistego w celach weryfikacji. Podaje więc fikcyjne dane, a i tak otrzymuje kartę do głosowania. Te wybory to żart..." - taki komentarz do wideo dodał jeden z polskich użytkowników serwisu X w poście z 4 listopada; ten wpis ma niemal 450 tysięcy wyświetleń. "Komisja nie oczekuje żadnego dokumentu tożsamości, a on 'potwierdza' swoje słowami 'might be'. No faktycznie prawdziwa 'demokracja'" - dodał w kolejnym wpisie.

"Czyli cała Polska mogła jechać podać inne dane i głosować"; "Amerykańska demokracja okazuje się być żartem"; "Patologia i kpina ludzi wierzących w uczciwość i demokrację"; "To jest chore!"; "W Kalifornii rządzi lewactwo"; "To się w głowie nie mieści. Ta demokracja to fikcja"; "To jest farsa" - komentują internauci pod postem. "To Kalifornia. Parodia wyborów, w kraju, którego głównym towarem eksportowym na cały świat jest demokracja" - brzmi komentarz socjologa, publicysty prawicowych mediów Marcina Paladego, który również opublikował to wideo.

CZYTAJ TEŻ: Jak głosują Amerykanie

Nagranie z Glendale w Kalifornii

Najwcześniejszą wersję filmiku, do której dotarliśmy, opublikowano w niedzielę, 3 listopada, na profilu anglojęzycznego użytkownika serwisu X. Wygląda na to, że jest on autorem nagrania. Imię i nazwisko użytkownika zaczyna się od tych samych trzech liter, które podaje mężczyzna z filmiku. Jak przekonuje w poście, do takiej sytuacji miało dojść w komisji wyborczej w mieście Glendale w stanie Kalifornia.

"Kalifornia ma najbardziej skorumpowany system głosowania w USA. Kiedy dziś głosowałem w Glendale w Kalifornii, odmówiłem potwierdzenia, że moje informacje są dokładne, ale urzędnicy nadal musieli mi zaufać i wydać kartę do głosowania. Poprosiłem urzędnika wyborczego o sprawdzenie mojego dowodu tożsamości, a ona po prostu powiedziała: 'Wierzę ci na słowo - to Kalifornia'. Ten stan to absolutny żart!!! Identyfikacja wyborcy jest oczywiście niezbędna do zapewnienia bezpiecznych i weryfikowalnych wyborów. Nigdy więcej nie głosuj na Demokratów - MAGA!" - napisał w poście z nagraniem. Zachęcił do udostępniania jego posta, "aby ujawnić, jak łatwo byłoby popełnić oszustwo wyborcze w Kalifornii".

Nagranie, które stało się podstawą fałszywej narracji, opublikował najpierw anglojęzyczny użytkownik serwisu Xx.com

Ten pierwotny wpis z wideo wyświetlono już ponad 36 milionów razy. Udostępnił go m.in. Elon Musk, który otwarcie wspiera kampanię prezydencką kandydata republikanów Donalda Trumpa. "To jest totalne szaleństwo. Jedynym powodem zakazu okazania dowodu osobistego jest uczynienie oszustw wyborczych niemożliwymi do wykrycia" - skomentował właściciel platformy X.

Jednak sytuacja pokazana w komisji wyborczej w Kalifornii wcale nie jest dowodem na to, że system wyborczy jest tam podatny na oszustwa z powodu tego, iż głosujący obywatele nie okazują dokumentów tożsamości.

Wybory w Kalifornii: rejestracja i weryfikacja tożsamości wyborców

29 października 2024 roku gubernator Kalifornii Gavin Newsom podpisał nowe prawo, zgodnie z którym lokalne władze stanowe nie będą mogły już stanowić przepisów wymagających od mieszkańców okazania dowodu tożsamości w celu głosowania w wyborach. Była to odpowiedź na działania konserwatywnych lokalnych władz - wprowadzały one bowiem przepisy wymagające od wyborców przedstawienia dokumentu tożsamości, wbrew stanowemu prawu. Wynikało to często z niepotwierdzonych obaw przed oszustwami wyborczymi - wyjaśniał portal Politico.

Tylko w 36 stanach USA przepisy wymagają od wyborców okazania jakiegoś dokumentu tożsamości podczas głosowania w wyborach. Kalifornia jest jednym pozostałych z 14 stanów, które stosują inne metody weryfikacji tożsamości wyborców. "Najczęściej inne informacje identyfikujące dostarczone w lokalu wyborczym, takie jak podpis, są sprawdzane z informacjami znajdującymi się w rejestrze" - wyjaśnia Krajowa Konferencja Legislatur Stanowych (NCSL), organizacja zrzeszająca ustawodawców i pracowników legislacyjnych ze wszystkich stanów i terytoriów USA.

Aby zarejestrować się do głosowania w Kalifornii, trzeba:

  • być obywatelem Stanów Zjednoczonych i mieszkańcem Kalifornii,
  • mieć co najmniej 18 lat w dniu wyborów,
  • nie odbywać obecnie kary więzienia stanowego lub federalnego z tytułu skazania za przestępstwo,
  • nie być obecnie uznanym przez sąd za psychicznie niezdolnego do głosowania.

Kalifornijczycy muszą być zarejestrowani do głosowania co najmniej 15 dni przed dniem wyborów. Chcąc to zrobić online, należy podać: numer kalifornijskiego prawa jazdy lub kalifornijskiego dowodu tożsamości; cztery ostatnie cyfry numeru ubezpieczenia społecznego i datę urodzenia. Te informacje są przekazywane kalifornijskiemu Departamentowi Pojazdów Silnikowych (DMV) w celu uzyskania kopii podpisu osoby, która zarejestrowała się jako wyborca.

W przypadku gdy osoba ta nie posiada kalifornijskiego prawa jazdy lub kalifornijskiego dowodu tożsamości, nadal może wypełnić formularz rejestracji online, jednak wówczas będzie "konieczne podjęcie dodatkowych kroków w celu ukończenia rejestracji wyborcy" - wyjaśniono na oficjalnej stronie rejestracji wyborców w stanie Kalifornia.

"System ten, choć wydaje się skomplikowany, gwarantuje, że nie będzie dochodzić do nadużyć na szeroką skalę"

W rozmowie z Konkret24 amerykanista i publicysta Rafał Michalski podkreśla wagę weryfikacji wyborcy w momencie jego rejestrowania się w spisie wyborców. Jak piszemy wyżej, w Kalifornii wymaga się podania kalifornijskiego numeru identyfikacyjnego, prawa jazdy, czterech ostatnich liczb numeru ubezpieczenia i daty urodzenia - a jeśli ktoś nie ma takich dokumentów, może przedstawić inne, np. umowę najmu mieszkania czy wyciąg z konta bankowego. - W formularzu rejestracyjnym jest rubryka, w której wypełniający wpisuje wszystkie miejsca, gdzie jest zarejestrowany jako obywatel, czyli na przykład bank lub jakiś program rządowy, w którym uczestniczył, na przykład wymiany pieca. To rodzaj poświadczenia, że inne placówki pozytywnie zweryfikowały tożsamość danej osoby i fakt, że mieszka w danym miejscu - wyjaśnia Michalski.

Podkreśla, że we wszystkich stanach podczas rejestracji wyborcy musi on złożyć swój podpis, który od razu jest umieszczany w systemie informatycznym. - Gdy wyborca zgłasza się po kartę do głosowania w jednym z czternastu stanów, gdzie nie jest wymagane okazanie dokumentu, również musi się podpisać. I jego podpis jest weryfikowany z tym widniejącym w systemie - opisuje amerykanista.

Jak więc weryfikowana jest tożsamość wyborcy w lokalu wyborczym w Kalifornii, skoro nie prosi się tam o dowód tożsamości? Otóż każdy głosujący obywatel jest proszony o podpisanie formularza potwierdzającego tożsamość. Następnie urzędnik wyborczy - w celu weryfikacji - porównuje podpis złożony w komisji wyborczej z tym złożonym wcześniej w momencie rejestracji danego wyborcy. W stanie Kalifornia obowiązują szczegółowe wytyczne dotyczące weryfikacji podpisu. Zwraca się uwagę m.in. na pochylenie pisma, jego wielkość, cechy indywidualne - tj. sposób stawiania kropek nad literami, wygląd zakręconej części w literach f, g, j lub y. Podpisy, w których system wykazuje wiele istotnych różnic, są poddawane dodatkowej kontroli.

Podpis może zostać odrzucony, jeśli dwóch urzędników wyborczych jednogłośnie stwierdzi, że poza wszelką wątpliwością nie zgadza się on z podpisem w dokumentacji rejestracyjnej wyborcy. Do weryfikacji podpisów mogą być też wykorzystywane narzędzia technologiczne. Jeśli one odrzucą podpis, ten weryfikowany jest później przez urzędnika.

Przypomnijmy: na popularnym teraz w sieci nagraniu słyszymy, jak członkini komisji wyborczej pyta mężczyznę, czy złoży taki podpis. Ten potwierdza - ale tego aktu na filmiku już nie widzimy. A wcześniej inna członkini komisji poprosiła go o podanie pierwszych trzech liter imienia i nazwiska oraz o podanie daty urodzenia.

"Rzeczywiście, w niektórych stanach USA nie jest wymagane wylegitymowanie się w lokalu wyborczym dokumentem ze zdjęciem. Nie oznacza to jednak, że nie weryfikuje się tożsamości wyborców i pozwala się np. na wielokrotne głosowanie przez tę samą osobę. Jest oczywiste, że taki system wyborczy byłby powszechnie nadużywany " - uspokaja dr Mateusz Radajewski, prawnik z Wydział Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Jak wyjaśnia w komentarzu dla Konkret24, sposoby weryfikacji wyborców różnią się w poszczególnych stanach. "W niektórych konieczne jest np. podanie dokładnych danych osobistych. Choć może to rodzić ryzyko zagłosowania za inną osobę, należy pamiętać, że takie działania są przestępstwem (podobnie zresztą w Polsce jest możliwe zagłosowanie za inną osobę, gdy np. posłużymy się skradzionym albo podrobionym dowodem osobistym). Wbrew sugestiom pojawiającym się w internecie nie można też skutecznie zagłosować, podając w lokalu wyborczym fikcyjne dane. Każdy wyborca jest bowiem sprawdzany w rejestrze wyborców i otrzymuję kartę wyborczą tylko wtedy, gdy potwierdzi się, że rzeczywiście istnieje i jest uprawniony do głosowania" - wyjaśnia prawnik.

"W Kalifornii istnieje specjalna procedura dotycząca wyborców, których dane nie znajdują się w rejestrze (czyli dotyczy to również podania w lokalu wyborczym fikcyjnych danych). Oddają oni tzw. głos warunkowy (ang. Provisional Ballot - red.). Jest on umieszczany w specjalnej kopercie, na której wyborca wskazuje swoje dane oraz zamieszcza swój podpis. Odpowiedni urzędnik wyborczy następnie weryfikuje te dane i podpis, sprawdzając, czy dany wyborca znajduje się w rejestrze i czy nie głosował w innym miejscu. Gdy uda się potwierdzić, że dana osoba była uprawniona do głosowania (czyli np. nie znalazła się w rejestrze z powodu błędu), kopertę się otwiera, a jej głos zalicza się jako ważny. Jeśli natomiast dane wyborcy były fikcyjne albo głosował on już w innym miejscu, taki głos warunkowy jest nieważny" - opisuje dr Radajewski. I podkreśla: "System ten, choć wydaje się skomplikowany, w praktyce gwarantuje, że nie będzie dochodzić do nadużyć na szeroką skalę".

Którzy wyborcy muszą okazać dokument tożsamości w Kalifornii

Zgodnie z prawem federalnym - a więc obowiązującym we wszystkich stanach USA - "wyborcy głosujący po raz pierwszy muszą okazać dokument tożsamości podczas głosowania w dniu wyborów, jeśli nie zarejestrowali się osobiście lub nie okazali dokumentu tożsamości podczas rejestracji" - czytamy na rządowej stronie USA. W takiej sytuacji wyborca powinien podczas głosowania okazać jeden z wymienionych dokumentów: aktualny i ważny dokument tożsamości ze zdjęciem; aktualny rachunek za media; wyciąg bankowy; czek rządowy; czek z wypłatą; wydany przez rząd dokument zawierający imię i nazwisko oraz adres.

Miliony Amerykanów bez dowodu tożsamości

Amerykanista Rafał Michalski w obszernym wątku w serwisie X opublikowanym 5 listopada wyjaśnia, dlaczego tyle kontrowersji wywołują w USA zasady identyfikacji wyborcy w lokalu wyborczym. "W latach 80. wiele stanów wprowadza *wymóg* osobistego stawiennictwa przed wyborami, aby wpisać swoje nazwisko do rejestru. I to po przedstawieniu zadowalającego dowodu tożsamości i kwalifikowalności. To są przepisy utrzymujące się do dzisiaj w wielu przypadkach" - pisze.

Przypomina, że od 1993 roku zgodnie z National Voter Registration Act obowiązek rejestracji wyborców przekazano władzom federalnym. Michalski zaznacza, że "*nie ma* dzisiaj stanu, w którym osoba bez udowodnienia swojej tożsamości zarejestrowałaby się na liście wyborców". Skąd zatem problem potwierdzaniem tożsamości w lokalu wyborczym? Ekspert odpowiada: "Powód jest jasny: i wtedy, i dzisiaj - kilkadziesiąt % Amerykanów nie posiada dowodu tożsamości".

"W 2020 roku prawie 29 milionów obywateli USA w wieku uprawniającym do głosowania nie posiadało ważnego prawa jazdy, a ponad 7 milionów nie posiadało żadnego innego ważnego dokumentu tożsamości ze zdjęciem wydanego przez rząd" - wynika z badania Uniwersytetu Maryland i VoteRiders, amerykańskiej pozarządowej organizacji zajmującej się prawami wyborczymi. Bo w USA nie jest prawnie wymagane posiadanie dokumentu tożsamości. Nie ma też jednego, krajowego wzoru tego dokumentu - każdy stan wydaje własną wersję. Dowodem tożsamości jest też prawo jazdy, także wydawane przez stany.

Michalski w swojej analizie przywołuje sekcję pierwszą 24. poprawki do konstytucji USA, która stanowi:

Prawo obywateli Stanów Zjednoczonych do głosowania w jakichkolwiek prawyborach i wyborach Prezydenta i Wiceprezydenta, elektorów Prezydenta i Wiceprezydenta, Senatorów lub Reprezentantów w Kongresie nie będzie uchylane ani ograniczane przez Stany Zjednoczone albo którykolwiek ze stanów z powodu niezapłacenia podatku wyborczego lub innego.

I właśnie na ten zapis w konstytucji USA powołują się przeciwnicy identyfikacji wyborców w lokalach wyborczych. "Czy w Kalifornii nielegalny imigrant może w lokalu wyborczym podać się obywatela i pobrać kartę wyborczą? Jeśli dana zarejestrowana osoba nie głosowałaby po raz pierwszy, to tak. Czy to się dzieje? Rejestr karny nie mówi nam rokrocznie o wielu wszczętych postępowaniach" - komentuje Rafał Michalski.

Głosowanie za kogoś lub pod fałszywym nazwiskiem? Konsekwencje są surowe

Wszyscy wyborcy, niezależnie od rodzaju weryfikacji wymaganej przez stany, podlegają zarzutom krzywoprzysięstwa, jeśli głosują pod fałszywym pozorem - przypomina NCSL. Zgodnie z prawem stanu Kalifornia przestępstwo popełnia każda osoba nieuprawniona do głosowania w wyborach, która oszukańczo głosuje lub oszukańczo próbuje głosować w tych wyborach albo też podszywa się lub próbuje podszyć się pod wyborcę podczas wyborów. Grozi za to kara więzienia.

Podobnie w przypadku głosowania korespondencyjnego: każdy, kto w stanie Kalifornia próbuje zagłosować lub zagłosuje korespondencyjnie, składając fałszywy podpis, używając fikcyjnego imienia i nazwiska lub imienia i nazwiska innego wyborcy uprawnionego do głosowania, jest winien przestępstwa i podlega karze pozbawienia wolności od 16 miesięcy do trzech lat oraz grzywnie do tysiąca dolarów.

Amerykanista Rafał Michalski zaznacza, że kradzież tożsamości wyborcy jest jednym z najcięższych przestępstw - zwłaszcza dla imigrantów, którym grozi deportacja. Co do ewentualnych masowych fałszerstw, które miałyby być - jak straszą internauci nagłaśniający tę narrację - skutkiem braku wymogu okazania dokumentu tożsamości przed komisją wyborczą, Michalski stwierdza, że po prostu nie ma żadnych danych, które by mówiły o masowych oszustwach przy głosowaniach, na co także zwracają uwagę amerykańskie sądy.

"Nadzorować taką krynicę demokracji jak USA?" Tak, jest misja OBWE

W związku z opisanym tu popularnym nagraniem z Kalifornii internauci poruszają jeszcze jedną kwestię: jakoby żadna organizacja międzynarodowa nie nadzorowała wyborów w Stanach Zjednoczonych. "No jak można nadzorować taką krynicę demokracji jak USA?"; "Jakaś organizacja miałaby nadzorować USA? Pękliby ze śmiechu" - kpią w postach na platformie X.

Nie mają racji. Wybory w USA obserwuje bowiem Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE/OSCE). W skład misji wchodzi 15-osobowy zespół ekspertów i 64 obserwatorów, którzy zostali rozmieszczeni w całym kraju. Szefem misji jest Węgier Tamás Meszerics. Wśród obserwatorów jest dwóch polskich posłów: Konrad Frysztak i Krzysztof Truskolaski, obaj z Platformy Obywatelskiej.

Zgodnie z komunikatem na stronie OBWE misja ocenia "przebieg wyborów pod kątem ich zgodności ze zobowiązaniami OBWE i innymi międzynarodowymi zobowiązaniami i standardami, a także z przepisami krajowymi".

Obserwatorzy zajmują się takimi zagadnieniami jak:

  • prawo wyborcze i jego wdrażanie;
  • administracja wyborcza, w tym rejestracja wyborców, ich identyfikacja, alternatywne mechanizmy głosowania, środki zapewniające tajność głosowania;
  • głosowania z wykorzystaniem nowoczesnych technologii;
  • środowisko kampanii wyborczej, w tym sieć internetowa;
  • finansowanie kampanii, w tym prawne regulacje, przejrzystość.

Jest prowadzony jakościowy i ilościowy monitoring relacji medialnych na temat kampanii wyborczej w USA, a także ograniczona obserwacja kampanii wyborczej w mediach społecznościowych.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Równolegle z kampanią kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych trwa ostra walka dezinformacyjna w sieci, której głównym celem już teraz jest podważenie wyniku głosowania. Stąd w mediach społecznościowych pojawią się przekazy o tym, że "maszyny do głosowania odmówiły wybrania Donalda Trumpa" czy "jeden pan głosował 29 razy". Pokazujemy, dlaczego są nieprawdziwe.

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

"Głosował 29 razy", "głosowałem w dwóch miejscach". Dezinformacja przed wyborami

Źródło:
Konkret24

Platforma Obywatelska chwali się w mediach społecznościowych wysokością renty socjalnej dla osób z niepełnosprawnością. Przekaz sugeruje, że na podaną kwotę będą mogły liczyć wszystkie osoby pobierające rentę socjalną. Tak nie jest. Wyjaśniamy dlaczego.

Wysoka renta socjalna dla osób z niepełnosprawnościami? Nie dla wszystkich

Wysoka renta socjalna dla osób z niepełnosprawnościami? Nie dla wszystkich

Źródło:
Konkret24

Czy po próbnych eksperymentach związanych z krótszym czasem pracy Islandia zdecydowała, że "przechodzi na czterodniowy tydzień pracy"? Internauci tak zrozumieli analizy raportu z badań na ten temat, ale to uproszczenie. Bo ani nie ma odgórnej decyzji rządu, ani krótszy czas pracy nie zawsze znaczy tam mniej dni roboczych.

Islandia już "przechodzi na czterodniowy tydzień pracy"? To bardziej skomplikowane

Islandia już "przechodzi na czterodniowy tydzień pracy"? To bardziej skomplikowane

Źródło:
Konkret24

Rząd wprowadzi bony na ubrania z drugiej ręki i dopłaty dla przedsiębiorców chcących otworzyć sklep typu second hand, a to wszystko po to, by zapobiegać zmianom klimatycznym - tak przynajmniej sądzą internauci i przypisują ową zapowiedź wiceministrze klimatu Urszuli Zielińskiej. Tylko że ta nigdy takich słów nie wypowiedziała.

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Bony na zakupy w lumpeksach? Tego ministra nie zapowiadała

Źródło:
Konkret24

"Co za cringe z tą koszulką", "rozumiem, że to fejk?", "udziela wsparcia Trumpowi?" - zastanawiali się internauci, komentując hasło na koszulce prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Nie wszyscy wierzą, że zdjęcie jest prawdziwe i prezydent Ukrainy wystąpił w takim T-shircie. Wyjaśniamy, jaki mógł być sens tego przekazu.

Zełenski z hasłem o "małej Rosji". Wyjaśniamy

Zełenski z hasłem o "małej Rosji". Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Nasze projekty ustaw "utknęły w zamrażarce sejmowej" - skarży się europosłanka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik. Zajrzeliśmy więc do owej słynnej zamrażarki i okazuje się, że polityczka Konfederacji nie ma racji.

Konfederacja skarży się na sejmową zamrażarkę. Ile projektów w niej "utknęło"?

Konfederacja skarży się na sejmową zamrażarkę. Ile projektów w niej "utknęło"?

Źródło:
Konkret24

Specjalny zespół złożony z przedstawicieli trzech resortów pracuje nad tym, by do polskiego prawa wprowadzić karę za czyn określany jako zabójstwo drogowe. Jednak prawnicy wskazują na problem, który może być nie do przeskoczenia. Widać to po rozwiązaniach, jakie stosują już w przypadku takiego zabójstwa inne kraje w Europie. Wyjaśniamy.

Kara za zabójstwo drogowe. U nas problem, a w innych krajach?

Kara za zabójstwo drogowe. U nas problem, a w innych krajach?

Źródło:
Konkret24

"Jak ludzie mogą patrzeć obojętnie na takie sceny", "niestety takie jest życie i tego nie zmienimy" - piszą internauci, komentując popularne w sieci nagranie, które ma rzekomo przedstawiać dziecko uwięzione pod gruzami budynku w Strefie Gazy. Film ma miliony wyświetleń, chwyta za serce, więc wielu wierzy w ten opis. Ale to nieprawda.

"Palestyńskie dziecko uwięzione pod gruzami"? Co pokazuje nagranie

"Palestyńskie dziecko uwięzione pod gruzami"? Co pokazuje nagranie

Źródło:
Konkret24

Skąd się wzięło hasło "Chwała Ukrainie"? Wbrew informacji rozpowszechnianej teraz w polskich mediach społecznościowych jego autorem wcale nie był Stepan Bandera. Taką tezę forsują przeciwnicy Ukrainy, próbując wzbudzić niechęć Polaków do Ukraińców - ale się mylą.

"Chwała Ukrainie" wymyślił Bandera? Geneza jest inna

"Chwała Ukrainie" wymyślił Bandera? Geneza jest inna

Źródło:
Konkret24

Po tym, jak ostatnio Ryszard Petru wypowiadał się na temat pracy w Wigilię, w internecie zaczęła krążyć informacja, jakoby kiedyś już "namawiał do wytężonej pracy na rzecz PZPR". Jako dowód pokazywane jest zdjęcie ze "Sztandaru Młodych" ze zdjęciem tego polityka na pierwszej stronie. To jednak powracający w sieci fake news.

Ryszard Petru, praca w Wigilię i gazeta z PRL. Zdjęcie znowu wróciło

Ryszard Petru, praca w Wigilię i gazeta z PRL. Zdjęcie znowu wróciło

Źródło:
Konkret24

Prezydencki minister Łukasz Rzepecki przekonywał w telewizyjnej dyskusji, że prezydent Andrzej Duda nigdy się nie angażował w żadną kampanię wyborczą, oprócz swoich. Niezupełnie ma rację. Przypominamy.

"Andrzej Duda nie angażował się w żadną kampanię, oprócz swoich"? Nieprawda

"Andrzej Duda nie angażował się w żadną kampanię, oprócz swoich"? Nieprawda

Źródło:
Konkret24

Ustawiona w centrum Warszawy artystyczna instalacja "Aleja bohaterów" z sylwetkami ukraińskich żołnierzy oburzyła niektórych - co szybko wykorzystała rosyjska propaganda. Największe rosyjskie media przeinaczają przekaz, próbując wzmocnić podziały między Polakami i Ukraińcami. Jednak twórcami instalacji są Polak i Ukrainka.

"Pochowano mnie żywcem". Wystawa w Warszawie w trybach rosyjskiej propagandy

"Pochowano mnie żywcem". Wystawa w Warszawie w trybach rosyjskiej propagandy

Źródło:
Konkret24
Głosy na Trumpa w Pensylwanii niszczone? Nie, film to przykład "wysiłków Moskwy"

Głosy na Trumpa w Pensylwanii niszczone? Nie, film to przykład "wysiłków Moskwy"

Źródło:
Konkret24

Ubijanie masła kablem, wysypywanie ziemi na głowę, obsceniczne ruchy kobiet - nagrania z takich performance krążą w mediach społecznościowych z informacją, że można je było obejrzeć na otwarciu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Placówka zaprzecza, a my wyjaśniamy, skąd pochodzą te filmy.

Muzeum Sztuki Nowoczesnej "niezwykle nowatorskie"? Skąd są te nagrania

Muzeum Sztuki Nowoczesnej "niezwykle nowatorskie"? Skąd są te nagrania

Źródło:
Konkret24

Były premier Mateusz Morawiecki utrzymuje, że obecny rząd obniżył 14. emeryturę. Tylko nie dodaje, że wysokość tego świadczenia wynika z przepisów przyjętych w czasach jego rządu. Przypominamy, jak to było.

Morawiecki: rząd "obciął" czternastą emeryturę. Czego nie mówi?

Morawiecki: rząd "obciął" czternastą emeryturę. Czego nie mówi?

Źródło:
Konkret24

"Guten morgen" - takie powitanie mogli zobaczyć mieszkańcy Warszawy na tablicach przystanków tramwajowych na nowej linii do Wilanowa. Zdjęcia pokazujące taki komunikat obiegły sieć. Ale nie pokazały one, że tablice wyświetlały też powitanie w innych językach.

"Guten morgen" na przystankach w Warszawie. Wyjaśniamy

"Guten morgen" na przystankach w Warszawie. Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24, tvnwarszawa.pl

Rząd i Platforma Obywatelska podkreślają, że w 2025 roku na ochronę zdrowia zostanie przeznaczone 6,5 procent PKB. To prawda - jeśli przyjąć metodę wprowadzoną za rządów Zjednoczonej Prawicy. Bo choć wydatki na zdrowie wzrosną, nastąpi spadek tych nakładów w relacji do PKB.

PO informuje: 6,5 procent PKB na ochronę zdrowia. Czego nie mówi?

PO informuje: 6,5 procent PKB na ochronę zdrowia. Czego nie mówi?

Źródło:
Konkret24

Rosja nasila działania dezinformacyjne mające wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w USA. Jedną z prokremlowskich grup wpływu jest formacja Storm-1516. Amerykańscy eksperci zidentyfikowali jej fałszywki i schemat działania - czyli jak sfabrykowane filmy trafiają do mainstreamu.  

Fałszywe ofiary, zmyślone zdarzenia. Grupa Storm-1516 manipuluje wyborcami w USA   

Fałszywe ofiary, zmyślone zdarzenia. Grupa Storm-1516 manipuluje wyborcami w USA   

Źródło:
Konkret24

"Jeden taki banknot to będzie cała wypłata", "to jest żart prawda?" - tak internauci komentują rozpowszechniane w sieci zdjęcie rzekomo nowego banknotu o nominale 1000 złotych. Widnieje na nim król Stanisław August Poniatowski. NBP wyjaśnia.

Tak ma wyglądać banknot tysiąc złotych? Wyjaśniamy

Tak ma wyglądać banknot tysiąc złotych? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie z rzekomym komunikatem, który ma być wyświetlany pasażerom Polregio, znowu podbija media społecznościowe. Internauci są rozbawieni, czytając, że pociągi tego przewoźnika "przejechały ok. 1,5 mld pasażerów". Tylko że prawdziwy komunikat Polregio brzmiał inaczej.

Pociągi tej sieci "przejechały ok. 1,5 mld pasażerów"? Zwróć uwagę na dwie kropki

Pociągi tej sieci "przejechały ok. 1,5 mld pasażerów"? Zwróć uwagę na dwie kropki

Źródło:
Konkret24

Posłanka PSL Urszula Pasławska stwierdziła w telewizyjnym wywiadzie, że polowania z noktowizorami dotyczą tylko działań "związanych z ASF-em" - sugerując, że obejmują one tylko dziki. Przyjrzeliśmy się przepisom. Prawo pozwala na znacznie więcej.

Polowania z noktowizorami tylko w celu zwalczania ASF? Nie tylko

Polowania z noktowizorami tylko w celu zwalczania ASF? Nie tylko

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka poinformowała na Facebooku, że "właściciel polskiej marki Sokołów ogłosił zwolnienia 500 pracowników". Wpis wywołał falę krytyki - wielu komentujących uznało, że redukcje dotyczą Polaków i obwiniło za tę sytuację polski rząd. Tylko że posłanka PiS swoim enigmatycznym postem wprowadza opinię publiczną w błąd.

Lichocka: "właściciel polskiej marki ogłosił zwolnienia". Czego posłanka nie napisała?

Lichocka: "właściciel polskiej marki ogłosił zwolnienia". Czego posłanka nie napisała?

Źródło:
Konkret24